✩ forty four ✩



⸺ ☾MATTY☽ ⸺



— To słuchaj, stary, robimy tak. — siedziałem na łóżku w naszym pokoju, podczas gdy Nico chodził w kółko. — Poszukamy ją znowu na snap mapie i do niej po prostu pojedziemy, proste jak budowa cepa. 

Można powiedzieć w wielkim skrócie, że naszą sprzeczkę mamy już całkowicie za nami. Na znak zgody nawet przyrzekaliśmy sobie wspólne wypicie schwip schwapa, jak go kiedyś w końcu znajdziemy, i sojusz w Among usa, gdybyś kiedyś grali przeciwko takim przegrywom jak na przykład Bereszyński. 

Wiecie dokładnie, jak to jest. Są pewne rzeczy na tym świecie. Tak samo jak niebo jest niebieskie, my z Nicolą nigdy nie przestaniemy się zachowywać jakbyśmy wyszli z jednej kołyski. 

Jednakże to nie powodowało, że czasem nie miałem ochoty go dość porządnie uderzyć. Bywało, że odczuwałem takie jakby nawet odruchy bezwarunkowe — że muszę go tak porządnie jebnąć, inaczej źle to się skończy. 

I taki poczułem doskonale w tym momencie, widząc jego niezadowoloną minę. 

— Ty chyba naprawdę już na chuja upadłeś. — stwierdził, nie wydając się kompletnie być aż tak  zachwycony tym pomysłem jak ja. — Powiedziała ci, że nie chcę już z tobą dłużej rozmawiać, a ty zamierzasz ją znowu śledzić...

— To jak myślałeś, że inaczej to załatwię? Co mam niby zrobić ekspercie? 

Spojrzał na mnie zirytowany. 

Znalazł się kurwa wielki znawca tego, jak należy postępować z dziewczyną. Z jedną sobie nie potrafi sam poradzić od x czasu, a będzie się mnie czepiał. 

Uderzyła mu sodówa do tego pustego łba od tych pieprzonych sztucznych loczków. 

— No nie wiem, na przykład napisać? Zadzwonić? Cokolwiek poza zjawianiem się bez zapowiedzi w miejscu, który wskaże ci snapchat. — zaczął wymieniać, zakładając ręce na piersi. — Nicol by mnie chyba powiesiła za jaja, jakbym tak jej zrobił. 

Myślę, że Nicol zrobiłaby to nawet za zwykłe dotknięcie jej poduszki do skincare, mój drogi przyjacielu. 

— Jej brat mnie nie lubi, więc nie mogę go o nic spytać. — westchnąłem, kładąc się na chwilę na łóżku, analizując. — A Grace pewnie nie gada wszystkiego naprawdę, więc chyba nie da się...

— Nicol mi powiedziała, że była ze swoją kuzynką. —powiedział, na co ja spojrzałem na niego od razu z wyrzutem, podnosząc się. — Jakaś młodsza. 

To chyba jakiś pieprzony żart. 

— Czyli w twoim wieku? — zgromił mnie wzrokiem, ale nie mogłem się powstrzymać. — Czemu mi o tym wcześniej nie mówiłeś? Zacząłbym ją szukać wcześniej...

Chyba to ja będę tym, który będzie go wieszać. 

Ale faktycznie, jakbym miał się skupić, to wczoraj coś tam wertował na telefonie i za wszelką cenę nie chciał mi pokazać co. 

— Nie mówiłem, ponieważ chciałem pierwsze sam ją znaleźć. — powiedział spokojnie, a ja dosłownie myślałem, że zaraz go zabiję. — Znalazłem ją w znajomych Elizy na Facebooku. Nie było to ciężkie, bo nawet ja na zdjęciach oznacza i...

Przez te słowa aż mi się przypomniało, jak wczoraj coś wertował na telefonie wieczorem i za wszelką cenę nie chciał mi powiedzieć co. Myślałem, że po prostu nie chce mi się przyznać do tego, że znowu sprawdza fanficki o sobie na wattpadzie. 

— Stary. — przerwałem mu i podniosłem się z pozycji siedzącej. — Od dwudziestu minut tłumaczę ci mój plan wspólnej ucieczki ze zgrupowania, a ty ani razu nie napomknąłeś o tym fakcie? 

— Bo i tak musimy jakoś spierdolić. — wzruszył ramionami. — Ta część planu jest niezmienna, co nie? Będzie ciężko, ale coś tam nagadam siwemu bajerantowi, że jakiś dyskomfort odczuwam lub coś w tym stylu. Wspomnę, że nie wiem noga kiedyś połamana była w tym miejscu, że nawet bliznę po śrubie mam...

— A co jak będzie chciał zobaczyć?

Musiałem być chociaż odrobinę sceptyczny. 

W imię zasad. 

— Jak miałem z pięć lat wyjebałem się na kamieniach w Chorwacji, więc mam adekwatną bliznę do moich zeznań. — zaśmiał się, a mi aż było ciężko uwierzyć, w to co słyszę. — Gorzej przejebane niż u Mourinho za jaranie zioła z kibicami po meczu nie będę mieć. 

— To prawda. 

I wtedy rozległo się pukanie do drzwi, przez które niemalże podskoczyliśmy, bo było tak natarczywe, jakby właśnie za drzwiami stał pan policjant z ekipą. 

Spojrzeliśmy na siebie nawzajem spanikowani. 

— Wygadałeś się?

— Nie!

Westchnąwszy, podszedłem do drzwi, starając się udawać jak największy spokój. 

Przed nami stał nie kto inny niż Wojtek Szczęsny z założonymi rękoma na piersi. 

—Wy zdajecie sobie sprawę z tego, jak bardzo cienkie są ściany? 

Kurwa. 

— No tak. — podrapałem się po tyle głowy. — Właśnie gadaliśmy o ucieczce z więzienia w tej jednej misji z GTA. Nicola nie umie jej przejść. 

Wojtek zaśmiał się jedynie na moje słowa, po czym przepchnął się przeze mnie w wejściu, wchodząc do mojego i Zalewskiego pokoju.

Chyba nie uwierzył. 

— Macie szczęście, że akurat Lewy siedzi i słucha sobie swojej chujowej muzyki na słuchawkach. — pogroził mi i gówniarzowi palcem. — On by nie przepuścił takich informacji. Nie jest kablem, ale dostalibyście taki opierdol, że nigdy więcej by wam nawet przez myśl nie przeszły podobne pomysły. 

— Ale jakie pomysły? Ja po prostu nie umiem grać Franklinem. 

Nie wytrzymałem i się zaśmiałem, ponieważ aktorstwo mojego przyjaciela było tak samo złe jak zawsze. 

Spojrzał na mnie ze złością, na co ja wzruszyłem ramionami. 

— Czyli wcale nie planujecie uciec ze zgrupowania razem, żeby pojechać do Elizy? 

— Nie. — odpowiedzieliśmy jednocześnie. 

— I wcale Nicola nie planuje użyć swojej blizny ze słonecznych wakacji, żeby jakoś się wywinąć?

Te ściany jednak faktycznie były cienkie. 

— W sumie, Nico, może on nam się przyda. — zwróciłem się do swojego przyjaciela przyciszonym głosem. — Ktoś kto będzie nas krył...

— Sklej pizdę. 

— Nicola, posłuchaj mnie. — dalej szeptałem w jego stronę. — Wojtek, to przecież dobra morda nie wkopie nas...

— Nie nauczyli was na tej obczyźnie, że nieładnie jest szeptać w towarzystwie? — spytał udawanym złym tonem, po co westchnął. — Chłopaki, to nie tak, że ja was zamierzam potępiać broń Boże. Nico nie musisz siedzieć tak wyprostowany, jakbym zaraz miał cię z pasa nakurwiać, odetchnij i posłuchaj przyjaciela. 

Uśmiechnąłem się szeroko. 

— Widzisz, gówniarzu? — szturchnąłem go z bara, na co ten nieznacznie się skrzywił. — Słucha się starszych. 

— Jestem ciekawy, ile jeszcze dasz radę pociągnąć na tym wiecznym jednym i tym samym żarcie z mojego wieku. 

—Wycisnę na maksa, o to się nie martw. — mrugnąłem do niego, na co ten uderzył mnie w tył głowy po raz kolejny w ciągu jednego dnia. 

Z kolei Wojtek przyglądał się tej scenie ze stale powiększającym się uśmiechem.

— Okej, dobra to ja sobie klepnę tutaj, a wy tłumaczcie mi was świetny plan. — usiadł na skrawku łóżka Nicoli z zainteresowaniem. — Ale ostrzegam, że będę was kryć tylko pod jednym warunkiem.

— Jakim?

Jego oczy dziwnie podejrzanie zabłysły. 

— Jak wiecie lub nie, moim quilty pleasure jest Plotkara. — wygodniej rozsiadł się na pościeli Zalewskiego. — Uwielbiam, więc wszelkie ploteczki. Nie byłbym sobą, gdybym nie chciał się dowiedzieć, co miałeś na myśli mówiąc wczoraj... — zrobił cudzysłów palcami. — odezwał się ten z upadającym małżeństwem

— O. — wyrwało mi się błyskawicznie z ust. — Trochę przypał, bo...

— Matty, nie...

— Rzekomo moja ex była na meczu i Nicola ją widział z  Beresiem. 

Usta Wojtka ułożyły się w kształt litery o. 

— To prawda? — spytał z niedowierzaniem mojego przyjaciela. 

Zalewski, wzdychając głośno, zakrył dłońmi twarz. 

— Tobie coś powiedzieć. — wymamrotał niewyraźnie. —Przysięgam, że chyba zacznę bardziej ufać Wojtkowi, bo masz dłuższy język niż...

— Przecież umiem dochować tajemnic! — przerwał mu z oburzeniem Szczęna. — Nie powiem nikomu, obiecuję. 

Nicola natychmiast podniósł głowę, unosząc wysoko brwi. 

— Nikomu nie powiesz? — zadał pytanie i widząc jego zawahanie  od razu dodał: — No właśnie. Jutro cała reprezentacja i sztab będą wiedzieli, że Bereś zdradza swoją żonę. No może poza siwym bajerantem, bo on po angielsku to umie tyle samo, co Matty po włosku. 

Ciężko się z tym nie zgodzić. 

Ale i tak miałem z Felipe Santosem lepszy kontakt niż z Nicol Luzardi. 

— Z moją byłą! — wybuchłem, ponieważ to było wciąż dla mnie abstrakcyjne. — Potrafisz w to uwierzyć, Wojtek? Pojebane, co nie? Przyjeżdżasz sobie na kadrę, pragnąc odpoczynku, a dowiadujesz się, że twoją byłą posuwa jakiś obsraniec z ławki Napoli...

— Ostatnio zagrał w pucharze. — wtrącił bezwstydnie Wojtek. 

Zgromiłem go wzrokiem. 

— Okej, wracając do początku naszej rozmowy. — Zalewski postanowił najwyraźniej zignorować całą moją rozpacz. — Chyba spełniliśmy twój warunek, zgadza się? Będziesz nas krył całym sobą. 

— No jak przystawią mi pistolet do skroni, to sorki chłopaki, ale was wydam. — wzruszył ramionami. — Ale poza tym to tak. Będę trzymał mordę na kłódkę czy coś. 

Klasnąłem dłońmi. 

— I zajebiście. — uśmiechnąłem się, po czym spoważniałem po sekundzie. — Ale nie zajebiście, że kręci się tu Kady oczywiście, ponieważ ona jest...

— Wszyscy zrozumieliśmy. 

Ciężko w to uwierzyć i być może sam bym  sobie nie uwierzył, gdyby ktoś mi opowiedział całą tą historię, ale mój plan poszedł nam jeszcze lepiej niż Manchesterowi City gonienie Arsenalu. Zdaję sobie sprawę, jak niemożliwe to brzmi z racji na to, jak wiele luk on miał, lecz liczył się efekt końcowy, zgadza się? 

Zanim zdążyłem zrozumieć, że naprawdę wszystko idzie zajebiście — siwy bajerant był już zbajerowany, kontuzja Nicoli stworzona oraz nasz pokój posprzątany — przyszła pora na najgorszą część, od której zależała ponad połowa planu. 

— Ty dzwonisz.

— Nie, ty dzwonisz. — Nicola pokręcił głową. — To twoja sprawa. 

—Kurwa. — zakląłem, ale wzdychając wyciągnąłem swojego iphon'a z kieszenii. — Co to w ogóle za pokolenie, że mają podany swój numer telefonu publicznie na Facebooku? 

Wzruszył ramionami. 

— Lepsze takie niż te sprzed dziesięciu lat, które komentowało dupy dziewczyn na Twitterze. 

Pokazałem mu w odpowiedzi środkowy palec. 

— Każdy popełnia błędy. — wymamrotałem, wystukując podany ciąg liczb. — A co jeśli nie umie po angielsku?

— Potrafiła spytać Nicol o piwo lane, więc chyba nie tak źle. 

Denerwując się bardziej niż przed swoim debiutem w Nottingham Forest, wziąłem głęboki oddech, powtarzając sobie, że nie mogę być przecież aż taką pizdą. Ona ma z piętnaście lat, nie może być to aż takie trudne. 

Kliknąłem na słuchawkę, po czym przyłożyłem telefon do ucha, słysząc wyraźny sygnał. 

Przepraszamy, abonent jest czasowo niedostępny. Prosimy zadzwonić później...

A teraz poczułem chęć rzucenia nim o ziemię. 

— Czyli chuj nam w dupę...

Nicola nawet nie dokończył, ponieważ o dziwo sekundę po tym, jak rozłączyłem, telefon zaczął dzwonić. 

— Bóg się do mnie uśmiechnął. — błyskawicznie wziąłem go z powrotem, klikając na zielone. 

Halo? 

Damski głos rozległ się w słuchawce. 

— Siema, jestem Matty. — zacząłem, ignorując jej zszokowane westchnięcie. — Potrzebowałbym trochę twojej pomocy z twoją kuzynką, jak mniemam, Elizą. Nie wiem, czy opowiadała tobie jak bardzo jestem zajebisty, ale...

Nicola już przyłożył sobie dłoń do twarzy ze zrezygnowaniem. 

Czekaj, czekaj. — wymamrotała niemalże niewyraźnie. — Rozmawiam z Mattym Cashem? Tym piłkarzem? 

— Tym najprzystojniejszym na świecie piłkarzem. 

Mój przyjaciel tym razem tylko prychnął. 

I dzwonisz do mnie w sprawie mojej kuzynki?

— No tak. — szybko odpowiedziałem, wyczuwając lekki jej niepokój. — I naprawdę bardzo potrzebowałbym twojej pomocy, bo inaczej będę trochę w dupie, wiesz? A nie wiem serio już jak to załatwić, bo chciałem ją pośledzić na snap mapie, ale Zalewski uznał, że jestem nienormalny, więc...

I wtedy usłyszałem przez słuchawkę taki pisk. 

— Jest z tobą Nicola Zalewski? 

Uśmiechnąłem się szeroko, ponieważ w mojej głowie już w tym momencie ukształtował się kolejny świetny pomysł. 

— Oczywiście siedzi tuż obok mnie. 

Nicola już wkurzony wskazał na mnie palcem, mówiąc bezgłośnie pojebało cię

— O mój Boże, jestem jego największa fanką, błagam przekaż mu...

— A co byś powiedziała na to, że zdobędę dla ciebie nawet jego autograf... — urwałem, zastanawiając się. — Jakieś spotkanie nie wiem, cokolwiek, co będziesz chciała - w zamian za pomoc z Elizą?

Eeee... — urwała najwidoczniej zakłopotana. — Czy to nie byłoby złamanie jakiegoś kodeksu rodzinnego czy coś?

— Nigdy w życiu. — zaprzeczyłem błyskawicznie. — Ja na przykład opierdoliłbym mojego brata za pakę różowego oshee o smaku Igi Świątek bez żadnych wyrzutów sumienia. 

— To w takim razie musisz mnie teraz słuchać uważnie. 

Już zaledwie godzinę po tej rozmowie — doskonale wiedziałem dokładnie krok po kroku co robić. Nie doceniłem tej piętnastolatki czy tam szesnastolatki naprawdę. Nie spodziewałem się też, że aż takie szczegóły mi poda i jeszcze zaoferuje tyle pomocy. Było naprawdę dobrze. 

Okazało się jednak, że został jeden mały problem. Zapomniałem o tym, że przecież cała rodzinka Cashów zleciała się do Warszawy, żeby popatrzeć na mnie na żywo, jak kopie piłę. Zrobiło mi się aż głupio, ponieważ od chwili mojej kontuzji zlewałem ich w wiadomościach kompletnie — włącznie z Hannah, która przecież fatygowała się aż z Teksasu. 

Nie byłem ani wzorowym synem ani bratem, czyli nic czym można się chwalić no cóż. 

A jak dowiedziałem się o tym, że przecież oni tutaj przyjechali? 

Żeby było jeszcze śmieszniej, to w momencie jak pakowałem swoje graty do jakiegoś wypożyczonego na szybko samochodu. 

— A ty gdzie?

Aż podskoczyłem, obracając się automatycznie, jakbym chciał zakryć plecami otwarty bagażnik oraz Nicolę siedzącego już w środku. 

— Nigdzie? — odpowiedziałem pytająco. 

Masz prawie dwadzieścia sześć lat.

A i tak poczułem się teraz pod wzrokiem mojego ojca jakbym znowu miał z siedemnaście i zostałem przyłapany na ucieczce z okna na kolejną imprezę z Andrew. 

— Baśka! Chodź tu zobacz, co nas synek planuje. — mój ojciec założył ręce na piersi. — Bo mi to wygląda na ucieczkę. 

Podrapałem się po głowie. 

— Co? — zaśmiałem się. — Jaka ucieczka? Ja z Nicolą tylko jedziemy po...

— Zapiekanki! — usłyszałem przytłumiony lekko głos Zalewskiego. 

— Tak, tak dokładnie, jak powiedział. — wskazałem palcem do tyłu. — Idziemy poznać zapicanki. 

— Ale ty wiesz, że zapiekanki to jedzenie? — i nagle oczywiście musiała zjawić się Baśka. — I są zazwyczaj z grzybami, a ty nienawidzisz grzybów. Zawsze wyciągałeś je z każdego obiadu jak rodzynki z sernika. 

Uduszę gówniarza, on przecież wie, że nie lubię grzybów. 

— Eeee.... —  podrapałem się po tyle głowy. —  To może wiecie polubię? Trzeba być otwartym na nowe smaki...

—  A dajcie mu spokój, jutro i tak mamy odlot.

Hannah była dla mnie w tej chwili zbawieniem.

Było to dziwne, bo zazwyczaj to ona była pierwsza, żeby w coś mnie wkopać, ale najwyraźniej dzisiaj uznała, że pomoże swojemu lepszemu bratu. 

Co to w ogóle jest za zgromadzenie? Czemu nagle prawie cała rodzina Cashów pojawiła się na parkingu tego hotelu?

—  Odwiedzę was na najbliższym obiedzie, obiecuję. — odezwałem się po chwili zawahania. — Przyrzekam 

Baśka prychnęła. 

— Zawsze tak mówisz, Matthew. —  pokręciła ze zrezygnowaniem głową. —  Ale dobra jedź, znikaj nam z oczu.

—  Nie pokazuj się bez tej Elizy czy jak jej tam. —  mój tata oczywiście jeszcze musiał dorzucić coś od siebie. —  Bo nie wierzę, że to ona coś tam u was zepsuła, bo zawsze...

—  Dobra dobra, chodźmy już na tą kolację. —  Hannah weszła mu w słowo, po czym mrugnęła do mnie. —  Chce ją potem poznać. 

Stałem tyłem do tego samochodu tak długo, dopóki całkowicie nie wyszli z terenu hotelu. Dopiero w tym momencie pozwoliłem sobie wziąć głębszy oddech. 

—  Jak dobrze, że mojej mamie się nie chciało jechać. — usłyszałem westchnięcie Nicoli. 

Spojrzałem na swojego przyjaciela  z irytacją. 

On to zawsze wie, co powiedzieć.  

__________________________________________

kolejny dopiero juz na pewno w przyszlym tygodniu ale uznalam ze ten wstawie dzisiaj, bo napisalam przez weekend kolejny do przodu juz i zachowana rownowaga

wiem ze powoli akcja sie dzieje ale w kolejnym juz w koncu bedzie bardzo duzo naszej lizzie i matty'ego

i juz tak bedzie do konca<3

dajcie znac co sadzicie w komentarzu

pamietajcie  o gwiazdce

kocham was, do nastepnego<3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top