✩ fifty three ✩
⸺ ☾ELIZA☽ ⸺
Jestem idiotką.
Takie zdanie głównie zajmowało moją głowę przez całą noc i cały kolejny dzień.
Nie powiem, że czułam się najgorzej na świecie, bo zawsze tak pierdolę i stało się to już za bardzo dramatyczne.
Nie powinnam była tak się zachowywać. Nie mam pojęcia, co strzeliło mi do głowy, że nagle uznałam za zajebisty pomysł przyczepienie się do tego, że nasza relacja jest jeszcze większym znakiem zapytania niż cały związek Hailey Bieber i Justina Biebera.
Poczułam się tak jakby cała moja bańka szczęścia, w której żyłam przez ostatnie parę dni, została brutalnie przedziurawiona bez szans na naprawę — jeśli w ogóle można naprawiać bańki. Dotarło do mnie, jak bardzo patrzyłam na wszystko przez różowe okulary.
Bo jak mogłam zakładać, że od tak wszystko się ułoży?
Tym bodźcem, który zmienił wszystko, było spotkanie z moimi byłymi znajomymi. Dzięki temu uświadomiłam sobie, że oni coś realnie zbudowali (no może z wyjątkiem Kasi, która dalej w pełni wyznaje filozofię carpe diem — chwytaj dzień i miej wyjebane, a będzie ci dane), z kolei ja nie zrobiłam nic pożytecznego, a jedynie wiecznie mam takie zamiary. To nie było ani trochę dobre.
Nie powinnam była wyżywać się na Mattym i mieć do niego problem o to, że w zasadzie dalej nie jesteśmy żadną parą oficjalnie czy coś w tym stylu, bo to nie jest coś, na co wskazywałoby moje zachowanie, żebym chciała.
No bo, to ja tak w zasadzie ciągle szukam jakiś problemów na siłę, ale taka już jestem. Dość chujowo to zabrzmiało — nie zaprzeczę, lecz szukanie dziury w całym to czasem moja specjalna umiejętność. Nie powiem, że supermoc, bo supermoc z definicji ma być super, a to nie jest super.
— Przecież nie ma tragedii. — Grace mi powtarzała przez telefon ciągle to samo, gdy panikowałam co parę minut. — Myślisz, że ja z Tommym nigdy się nie kłócę?
— Nie, ale Tommy nie płaci ci za wszystko, nie zepsułaś mu telefonu, ani nie planujesz zostać jego pasożytem. — nie miałam żadnego problemu z wymieniem wszystkiego po kolei. — A ja po prostu tak o wkurzyłam się o to, że im wszystkim tam wmówił, że jesteśmy razem.
— Tylko o to?
— Byłam naprawdę na to nieprzygotowana. — żachnęłam, wpatrując się w sufit. — Nie byłam w związku od chyba z trzech lat, więc się zesrałam i zareagowałam chujowo.
— Ale to nie tak, że on cię teraz o niego pyta w tym momencie. — byłam pewna, że Grace w tej chwili przewróciła oczami. — Naprawdę uspokój się, Eliza. Jesteś zajebistą osobą i jeśli on przez taką pierdołę uzna, że to już koniec, to nie był ciebie wart...
— MOŻE UZNAĆ, ŻE TO KONIEC?!
— Nie, nie. — szybko zaprzeczyła. — Tak mi się trochę powiedziało, nie to miałam na...
Doceniałam to, że się starała, ale te kilka rozmów z nią w ciągu tego dnia jedynie pogłębiło moje obawy.
A nie poprawiał tego fakt, że po raz pierwszy od początku mojego pobytu Matty nie pojawił się u mnie rano przed swoją rehabilitacją — niby zwykła pierdoła, lecz ja zawsze wyłapywałam takie małe detale. Najprawdopodobniej po prostu coś mu wypadło, zaspał lub coś w tym deseń, a ja szukam drugiego dna jak jakaś idiotka.
Kolejna moja specjalna umiejętność.
Zjadłam więc swoje śniadanie bez jego paplaniny w tle lub denerwującego country na głośniku, które upodobał sobie puszczać zawsze przy mnie.
Obiad też — z tą różnicą, że na niego poszłam z Nicol, która niemalże siłą przekonała mnie na wyjście z mojego pokoju hotelowego. Tak, zdaję sobie sprawę, jak niemożliwe to brzmi, ale jednak.
Był to dla mnie najbardziej pozytywny moment dnia, ponieważ nie poruszyła ani razu jego tematu.
Kiedy wróciłam po tym wyjściu całkowicie z siebie zadowolona, na dobrą chwilę serio wypchałam go z głowy.
Wiecie niby miałam już jakieś ustalone scenariusze, co do tego jak będzie wyglądać nasza kolejna konwersacja.
Pierwsza opcja — będę krzyczeć.
Druga opcja — on będzie krzyczeć.
Trzecia opcja — oboje będziemy krzyczeć.
Najbardziej wolałabym szczerze opcję numer dwa, ponieważ poniekąd na to zasłużyłam. Wyrzuciłam z siebie na niego kompletnie niezgodne z prawdą zdania, więc powinien być na mnie zły.
— Lizzie!
Wiecie, jaką miałam minę w momencie, gdy wbiegł on bezceremonialnie do mojego pokoju z mokrymi włosami w szlafroku?
Cóż na pewno się tego nie spodziewałam w tej chwili.
Leżałam rozwalona na łóżku z rozpiętym guzikiem od spodni, próbując znaleźć idealny moment, żeby do niego przyjść i jakoś wybrnąć z tej chujowej sytuacji, a on zdecydował się ni stąd ni zowąd, zjawić się u mnie od tak.
— Matty?
Od razu gwałtownie się wyprostowałam, poprawiając swój sweter oraz odrobinę rozczochrane włosy, wpatrując się w niego jakby właśnie spadł z nieba.
— Czaisz kurwa, że ta idiotka pieprzona podmieniła mi szampon? — wskazał wściekle na swoje włosy. — Uznała, że i tak już jestem prawie rudy, więc to nie będzie żadnej różnicy, jeśli się zafarbuję na...
— Matty, ale nic nie widać.
— Bo jeszcze nie wyschły!
Zmrużyłam oczy, próbując się doszukać jakiejkolwiek rudości, ale bez zmian — nic nie widziałam.
— Kiedy ci niby miała podmienić ten szampon? Jak byłam z nią na obiedzie? Podczas wpierdalania zupy pomidorowej?
— Przecież nie było mnie dzisiaj pół dnia. — spojrzał na mnie jakby to było coś oczywistego. — Dopiero przed chwilą wróciłem z tego zoo...
— Czekaj, czekaj. — przerwałam mu, ponieważ powoli dochodził do mnie sens jego słów. — Byłeś dzisiaj nagrywać tę reklamę?
Aż podniosłam się z pozycji siedzącej.
— No tak, pisałem ci. — kompletnie nie zwracał uwagi na moje słowa, tylko ponownie wskazał dłonią na swoje włosy. — Jak wyschną i będą rude, to przysięgam ci, że zabiję tą pieprzoną tancereczkę i gówno mnie obchodzą konsekwencje...
Westchnęłam.
Bo jednak nie jest aż taką włosomaniaczką, jak myślałam.
— Śmierdział szampon amoniakiem? — spytałam, przerywając jego wszelkie wyzwiska skierowane do Nicol.
— Nie.
— Był jakiś rudy?
— Nie. — ponownie zaprzeczył.
Ścisnęłam palcem wskazującym i kciukiem nasadę nosa, wzdychając.
— Wiesz, że ona robi cię w chuja?
Zmarszczył czoło, dotykając swoich włosów, jakby mi nie wierzył, po czym z okrzykiem zaraz wracam, opuścił mój pokój.
To było naprawdę dziwne, ale tak naprawdę ani trochę, jeśli się pomyśli, że jest to przecież pieprzony Matty Cash.
Wpatrywałam się w miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze stał przez dobre parę sekund, po czym błyskawicznie wyplątałam z kołdry mój telefon, chcąc sprawdzić czy naprawdę do mnie pisał i dlaczego tego nie zauważyłam.
debil
jak coś to idę nagrywać tą reklamę
nie wiem kiedy wrócę
wyświetlono o 9:02
Aha.
Czyli jestem jeszcze głupsza.
Nie zauważyłam jego wiadomości, ponieważ przypadkowo ją odczytałam — tak zdecydowanie, to mogłam zrobić tylko ja.
Panikowałam jak jakaś diotka, naprodukowałam się Grace i wyglądałam jak kopnięty szczeniak bez tak naprawdę żadnego powodu?
Zajebiście mi to wyszło, nie ma co.
Matty nie zjawił się od razu w moim pokoju, tak jak zapowiadał. Pojawił się dopiero niemalże godzinę później z wysuszonymi już włosami, które tak jak przewidywałam, wyglądały tak samo dobrze jak zwykle. Zachowywał się tak bardzo jakby nic się nie stało, że musiałam non stop niemalże gryźć się w język, żeby nie rozpocząć tematu z wczoraj. Chciałam z nim o tym porozmawiać i to bardzo, lecz nie miałabym serca, gdybym przerwała jego wywód o tym, jakie miejsca musimy koniecznie razem zwiedzić w Birmingham — tak jakbym wcale ich nie znała wcześniej, ale wiecie co mam na myśli. Doświadczanie starych rzeczy z nową osobą to tak jakby poznawanie ich pierwszy raz.
Ola non stop mówiła mi wczoraj o tym, jak bardzo powinnam go docenić, że ktoś taki jak on nigdy więcej najprawdopodobniej nie zostanie przeze mnie już gdziekolwiek spotkany. Zdaję sobie doskonale sprawę, jak wielkie pierdolenie z jej strony to było, bo to wciąż Ola — ta sama Ola, która zdradziła naszą przyjaźń w najgorszy sposób na świecie. Nie zmienia to jednak faktu, jak bardzo dziwne dla mnie było słuchanie jej pieprzenia, ponieważ Matty powiedział im, że jesteśmy razem i niby nie powinno nic mnie dziwić, bo tutaj dla wszystkich piłkarzy od dawna jestem dziewczyną Matty'ego i chuj, ale wciąż czasem nie umiem się do tego przyzwyczaić.
Oskar i Kacper na początku byli ultra dziwni, żeby na końcu zachowywać się nie tak źle, do takiego stopnia, że aż zaczęłam się zastanawiać nad tym, co tak dokładnie poszło ze mną nie tak wcześniej, że nie potrafili mnie polubić. Nie powinnam była oddalać się myślami w taki sposób, lecz było to mimowolne. Każdy ma swoje roman empire. Moim zdecydowanie jest — oprócz mojej całej relacji z Mattym — to, co byłoby gdyby nie byłabym dla ich wszystkich tą zjebaną Elizą na doczepkę.
Byli do mnie tacy mili, jakby naprawdę im zależało na tym, żeby naprawić swoje błędy. Zmienili się, tak samo jak ja, lecz na lepsze. Ja o sobie nie byłabym aż tak pewna, żeby tak powiedzieć. Stara Eliza nigdy nie pozwoliłaby na takie oddalenie się od rodziny i pełne oddanie się filozofii — co będzie, to będzie. Nie wydaję mi się, że to jest cokolwiek na plus.
— Będzie mi brakować polskiego chleba. — westchnęłam, mijając z nim piekarnię. — W Anglii najbardziej luksusowe pieczywo dla was to pieprzony chleb tostowy lub bułki maślane.
— Moja mama czasem piecze chleb z przepisu mojej babci. — Matty złapał mnie za dłoń, a ja nie potrafiłam pozbyć się wrażenia, że zmierza on do czegoś złego. — Musisz pojechać ze mną do mojego domu rodzinnego.
Przełknęłam ślinę.
To nie tak, że ich nie spotkałam. Znaczy się jego rodziców. Wpadłam na nich wtedy, kiedy Nicol mnie wysłała, żebym zerknęła na Matty'ego. Było to dość krótkie spotkanie i to w złych okolicznościach.
— Nie możemy z tym trochę poczekać? — spytałam z nadzieją, a on natychmiast pokręcił głową.
— Obiecałem siostrze, że się poznacie. — powiedział, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. — Hannah jest trochę popierdolona, ale dogadacie się serio. Adam też czasem nie jest taki zły, gorzej to z jego żoną, bo ma trochę kija w dupie. Oczywiście mój brat zarzeka się, że nie i jest zajebista, ale jest jak jest. Dalej uważam, że to przez nią Adam nie chciał podmienić wina mojemu kuzynowi na piccolo...
Aż mnie zdziwił odrobinę jego wywód, ponieważ spodziewałam się raczej szybkiego odpuszczenia i wspomnienia, że kiedyś wrócimy do tego tematu, a nie tego.
— W porządku. — wzięłam głęboki oddech. — Pojedziemy.
Zrobił wielkie oczy, słysząc moje słowa.
— Jestem aż tak przekonujący? Myślałem, że wieki mi zajmie przekonanie ciebie.
— No nie do końca... — urwałam, szukając odpowiedniego słowa. — To głupie, ale...
Nie dokończyłam, ponieważ niespodziewanie parę dziewczyn zaczęło krzyczeć imię i nazwisko Matty'ego, przez co ten był zmuszony na moment ode mnie odejść, żeby zrobić sobie z nimi zdjęcie.
Nie obyło się bez ich pytających spojrzeń w moją stronę, ale już trochę się do tego przyzwyczaiłam, więc dalej stałam najzwyczajniej w świecie z boku z założonymi rękoma, przyglądając się tej scenie przede mną.
Czy tak to właśnie będzie wyglądało w przyszłości? Czy może jednak stanę się jakąś Anną Lewandowską i będę żyła z instagrama? Nigdy nie zastanawiałam się nad tym jakoś głębiej, lecz przecież za jakiś czas, jeśli dalej oczywiście będę rozmawiała z Mattym, stanę się dla fanek kimś znajomym. Nie będę jakąś randomką z ulicy, która rozmawia sobie z ich idolem.
Zdjęcie w zoo nam zrobili.
— Co chciałaś powiedzieć wcześniej? — spytał, od razu ponownie złączając nasze dłonie, gdy jego fanki się w końcu oddaliły, przerywając moje rozmyślania. — Zaczęłaś coś z tym, że to głupie...
— Zapomnij. — wymamrotałam błyskawicznie, bo nie chciałam do tego wracać. — Przemyślałam to dwa razy i jest to jeszcze bardziej bez sensu.
— A skończ pierdolić. — przewrócił oczami. — Tak jakby jakiekolwiek moje słowo miało jakieś głębsze znaczenie.
Komunikacja jest kluczem, zgadza się?
Przegryzłam wargę, po czym odezwałam się:
— Po prostu ty robisz dla mnie tak dużo, Matty. — już otwierał usta, a ja natychmiast przyłożyłam mu mój palec, żeby się zamknął. — I nie przerywaj mi, bo znowu się rozmyślę. — kiwnął niechętnie głową. — Czuje się tobie winna. Nie wiem. Ty nie oczekujesz ode mnie tak naprawdę nic, więc ja kompletnie nie wiem, jak mam się odwdzięczyć za to... Wszystko.
— Przecież...
— Nie skończyłam. — ścisnęłam mocniej jego dłoń. — Zepsułam ci telefon, ciągle mnie gdzieś zabierasz, godzisz się na wszystko, ratujesz mi non stop dupę i... Ja naprawdę nie wiem co o tym wszystkim myśleć, bo jestem naprawdę szczęśliwa i lubię cię Matty, serio. — przełknęłam ślinę. — Ale nie wiem. Po prostu nie wiem, co mam zrobić, żeby poświęcić się tej naszej relacji tak bardzo, jak ty. To wszystko jest dla mnie tak nowe.
Przypatrywałam się jego zszokowanej twarzy ze słabym uśmiechem, nie wiedząc, czego się mogę spodziewać.
— Lizzie, powinnaś wiedzieć, że absolutnie nie chcę, żebyś cokolwiek dla mnie poświęcała. — zatrzymał nasz chód na moment, zastępując mi drogę. — J-ja... Nie wiem też jak mam to wyjaśnić, ale mi wystarcza sama twoja obecność. Nigdy tak nie miałem z nikim innym. Jesteś dla mnie ważna, więc to oczywiste, że chcę cię tylko uszczęśliwiać, jak nadarza się okazja i nie tylko.
Moje serce gwałtownie przyśpieszyło, ale starałam się jak mogę zatrzymać swoją fasadę pewności siebie.
— Właśnie w tym jest problem. — mruknęłam, spotykając jego zdziwiony wzrok. — W tym, że wiem, że nic ode mnie nie chcesz. Gdyby było inaczej, to...
— Wiesz, co bardzo lubię? — przerwał mi i nie czekając na moją odpowiedź, dodał: — Badmingtona, ale absolutnie nikt nie chce ze mną w niego grać, czaisz? Każdy uważa, że...
Uśmiechnęłam się szeroko w tym samym momencie, co on, słysząc jego słowa. Wiedziałam doskonale, co ma na myśli.
Uderzyłam go lekko w ramię.
— Czyli co w Birmingham codziennie rundka badmingtona?
— O mój Boże, naprawdę mogłabyś to zrobić dla mnie? Będę ci wtedy wdzięczny do końca twych dni, to będzie coś więcej niż...
Zaśmiałam się, ponieważ aktorem to on zdecydowanie nie był.
Być może dzisiaj pozbawiłam się odrobiny negatywnych myśli, które zaśmiecały moją głowę od pewnego czasu, lecz to była tylko połowa.
Nieważne, ile razy się uśmiechał w moją stronę lub podawał mi swoją dłoń, wciąż jaka część mnie stała na pieprzonym parkingu przed hotelem, pamiętając co do słowa naszą wymianę zdań.
Myślałem, że to oczywiste.
Co jest kurwa oczywiste? Długość naszej znajomości? To, że on nie jest gotowy na nic poważnego?
Jeśli wcześniej stwierdziłam głośno, że męczy mnie ta niewiedza, to teraz doprowadza mnie ona do szaleństwa.
Nie chciałam się tak czuć.
I chyba jednak się myliłam w kwestii tego, czy Matty jest dobrym aktorem — ponieważ najwyraźniej musi nim być, skoro tak dobrze udaję, że nasza wczorajsza kłótnia nie miała miejsca.
________________________________________________________________
obiecuje ze po maturze, czyli w czerwcu wroce do regularnosci
planuje tez tak jak mowilam juz wczesniej ff o nicoli, ktory dzialby sie w tym samym uniwersum, co ten ff
oprocz tego mozliwe ze znajdzie sie pare short story o innych pilkarzach, jak np gavi lub joao (bylam tydzien temu na wycieczce szkolnej w barcelonie i dalej czuje vajbik)
mam nadzieje ze rozdzial wam przypadl do gustu o czym dajcie znac najlepiej w komentarzu, jest to bardzo motywujace dla mnie
nie zapomnijcie tez o gwiazdce
do nastepnego, kocham was<3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top