✩ fifty ✩



⸺ ☾ELIZA☽ ⸺ 



Nie wiedziałam, że futro lemurów jest takie miękkie. 

Spodziewałam się raczej tego, że będzie sztywne  — wiecie jak sierść jakiegoś labradora, a okazało się tak milutkie w dotyku, że byłam naprawdę w niemałym szoku. 

Tak poza tym to okazało się też, że Matty najwyraźniej bierze udział w reklamie tego zoo, a oprócz tego obiecał wesprzeć fundację, która zajmowała się też utrzymaniem całego tego obiektu. Nie powiem, że mnie to nie zdziwiło — ponieważ on naprawdę musiał kiedyś przecież zająć się ustaleniem tego wszystkiego, a nie przypominam sobie momentu podczas tych paru dni, kiedy go przy mnie nie było — za wyjątkiem oczywiście treningów (które miał indywidualne z powodu kontuzji) oraz obiadów i kolacji z resztą reprezentacji, ale nawet wtedy, gdy mu się udawało, to z nich spierdalał, tłumacząc się tym, że nie chce oddychać tym samym powietrzem co Bereszyński. 

To było naprawdę miłe. Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. 

— Może ustawicie się razem do zdjęcia z Julianem? —  główny dyrektor zoo uśmiechnął się do nas zachęcająco, a ja zamarłam. —  Chcielibyśmy wstawić posta na naszego instagrama, żeby wiecie zachęcić ludzi do jak największego wsparcia naszego zoo. 

Matty spojrzał na mnie. 

—  To w porządku? —  spytał, na co ja przełknęłam ślinę. —  Nie powiążą nas ze sobą przecież od razu. Uznają cię pewnie za zwykłą pracowniczkę zoo. 

W sumie miał rację. 

Pokiwałam więc głową, starając się odeprzeć na bok moje wszelkie dziwaczne myśli. Nie mogę zachowywać się jak jakaś paranoiczka, bo to tylko jedno pieprzone zdjęcie, które nie zmieni całego świata. 

Jak dotąd tak właściwie, to ja nie wiem czy posiadam jakiekolwiek zdjęcie  z Mattym poza tymi paroma z urodzin Nicoli. 

 Z resztą sam on wydaje się go chcieć, a ja nie powinnam jeszcze cokolwiek wymyślać. Może zapomniałam na moment tym, że rozjebałam mu telefon, ale to nie oznacza, że kompletnie to już wyparłam z pamięci. 

Pozwoliłam więc na to, żeby Matty objął mnie swoim ramieniem, podczas gdy ja wciąż posiadałam lemura o imieniu Julian na mojej lewej ręce, który najwyraźniej szczególnie sobie upodobał jedzenie z mojej dłoni. 

— Wspaniale. —  dziewczyna, która nas tu wcześniej przyprowadziła, od razu cyknęła zdjęcie. — Idealnie do siebie pasujecie. 

Dalej byłam odrobinę zakłopotana, dlatego tylko uśmiechnęłam się lekko bez żadnego komentarza, a z kolei on się otwarcie zaśmiał. 

— Chyba już pora, żebyście poznali Susie. — dyrektor zoo oznajmił, gdy Julian w końcu ze mnie zszedł. — Jest już dość duża i czasem nie zna własnej siły, ale wciąż urocza. 

Zmarszczyłam czoło, ponieważ dalej nie miałam pojęcia kim jest wyżej wymieniona Susie. Próbowałam parę razy spytać o to Matty'ego, lecz niesamowicie mnie zbywał, mówiąc że dowiem się w swoim czasie. 

Zostaliśmy zaprowadzeni do zupełnie innego pokoju i zamarłam.

O mój kurwa Boże. 

Matty pieprzony Cash wyjdź za mnie, błagam. 

— Jej mama zmarła przy porodzie, a reszta rodzeństwa była za słaba. —  Karolina zaczęła opowiadać. —  Ona jako jedyna nam się ostała i jest musicie przyznać, że całkowicie...

—  Mogę ją dotknąć? 

Nie pozwoliłam jej nawet dokończyć, ponieważ wpatrywałam się jak oczarowana w kociaka pantery —  chyba śnieżnej, co można było wywnioskować po jej umaszczeniu.  

Była absolutnie przesłodka. Wpatrywała się w nas swoimi ogromnymi szarymi oczami z takim zainteresowaniem, że nie dało się myśleć o niczym innym poza nią. 

Z emocji aż ścisnęłam mocniej niż zamierzałam dłoń Matty'ego na co on cicho syknął, ale nie interesowało mnie to szczególnie w momencie, gdy pracowniczka z zoo z uśmiechem kiwnęła głową twierdząco na moje pytanie. 

Te ostatnie parę dni poza rzeczami i sprawami związanymi z moją rodziną, były naprawdę magiczne. Wiedziałam, że jeszcze trochę i będę musiała chociaż odrobinę zejść na ziemię — od razu po przyjeździe do Birmingham zacząć szukać pracy, porozmawiać z Mattym o dokładaniu się do rachunków oraz o pieprzonym telefonie. 

Ale w tym momencie moja uwaga była jedynie skupiona na tym przeuroczym dzikim kociaku. Nigdy nie byłam dobra w słowach ani tego typów bzdetach, więc nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić — jak mam mu podziękować? Ja oczekiwałam wspólnego opierdolenia pierogów ruskich w jakimś barze mlecznym czy coś w tym stylu, a on zabrał mnie na jakieś prywatne zwiedzanie zoo i na dodatek już zapowiedział w samochodzie, że to tylko pierwszy przystanek. Nie miałam bladego pojęcia, co jeszcze mógł wymyślić. 

Starałam się jak mogę wyrzucić z głowy myśl, że zapamiętał o mnie taki detal mógł to przecież być zwykły przypadek, ale jakaś część mnie głośno mi wołała, że wcale nie jest. Musiał celowo zapamiętać to, że kocham wszystkie koty oraz to, że w dzieciństwie zawsze oglądałam z Michałem Madagaskar, gdzie był Julian. Nie wierzyłam w to, że mógł się aż tak postarać. 

Aż czułam się poniekąd głupio. Fakt — wciąż pamiętałam to, że wolał iść do ojca Andrew, bo nie potrafił odpuścić — ale to jak teraz się zachowywał. On chyba naprawdę wolał uciec ze zgrupowania i ponieść tego konsekwencje niż mnie stracić. Jeszcze Nicola coś pieprzył o jakimś tysiącach, które chciał zapłacić. To wydawało się mi aż abstrakcyjne. 

— Teraz założę ci opaskę na oczy. —  powiedział, gdy już wsiedliśmy ponownie do taksówki do stacji numer dwa.  — Bo to miejsce łatwiej rozpoznasz, a liczy się element zaskoczenia. 

— Coraz to bardziej brzmisz, jakbyś chciał mnie faktycznie sprzedać na te narządy. 

—  A ty dalej to samo. —  odparł, opierając się plecami o drzwi. —  Wychilluj, kto by cię chciał kupić. 

Przewróciłam oczami.

— Oby to było tego warte. 

Uśmiechnął się.

—   Zdziwisz się.

Wiecie, ja naprawdę może się już powtarzam któryś to raz, ale serio nie spodziewałam się niczego. Już wystarczająco zdziwił mnie tym zoo i może serio akurat to wszystko było zwykłym przypadkiem, w co wolałabym wierzyć, ale to co miało miejsce teraz — nie dało się tego teraz na żaden sposób wymyślić.

Matty już w taksówce założył mi opaskę na oczy, mówiąc coś pod nosem o tym, że całe szczęście, że wszystko zostało ogarnięte z góry — cóż miał rozjebany telefon i na razie był pozbawiony kontaktu ze światem i to z mojej winy. Przepraszałam go już za to parokrotnie, ale bardziej wydawał się być zirytowany faktem, że to robię niż tym, że jego iphone wygląda jakby przejechał po nim walec drogowy. 

Kurwa, najgorsze było w tym wszystkim to, że chciałabym mu za niego oddać. On już naprawdę tak dużo dla mnie zrobił, a ja nawet nie jestem w stanie oddać mu tych pieniędzy od tak. Moje oszczędności nieubłagalnie się kończyły — zaczynałam się też powoli obawiać, że moja kłótnia z ojcem przeciągnie się na tak długi okres, że nie uzyskam jego wsparcia w związku ze studiami, które już na sto procent chciałam zacząć w październiku. 

Nie było to nic pozytywnego, dlatego starałam się jak mogę wypchnąć w tym momencie te myśli z głowy. Ułatwiało mi to zdecydowanie szczęśliwy głos Matty'ego oraz śmiech, gdy mnie prowadził w nieznanym mi kierunku. 

— Zaraz wrócę, muszę pogadać z tą babą. —  rzucił i zanim zdążyłam zaprotestować, rozplątał nasze dłonie i odszedł. 

Niesamowicie mnie kusiło, żeby odsunąć lekko opaskę i zobaczyć, gdzie jestem, lecz musiałam się powstrzymać, bo już sekundę później zjawił się on ponownie. 

— To jest coraz to bardziej niepokojące. — wymamrotałam, na co on jedynie ścisnął moją dłoń mocniej. — Na pewno sam tego wszystkiego nie wymyśliłeś. 

Zaśmiał się, po czym znowu zaczął mnie prowadzić w kompletnie niewiadomym dla mnie kierunku. 

Słyszałam wcześniej dookoła mnie jakieś rozmowy, ale z każdym krokiem zdawały się one coraz to bardziej cichnąć. To było coraz to bardziej dziwne. 

— Teraz schody, uważaj. — ostrzegł mnie, ale niestety zrozumiałam sens jego słów znacznie za późno. — Kurwa, masz szczęście, że mam żelazny uścisk. 

Tylko dzięki temu nie zabiłabym się prawie już na pierwszym stopniu. 

— Mogłeś wcześniej. — fuknęłam lekko zła, odgarniając wolną dłonią włosy z twarzy. — Dużo tych schodów?

— No, musimy iść na samą górę. 

— Super. 

Wszystko jednak okazało się być warte tego, co miało nastąpić. 

Na samej górze kazał  mi usiąść tuż obok niego, a zaraz po tym ściągnął mi opaskę z oczu. 

Zamarłam. 

Znajdowaliśmy się w pustej sali kinowej. Na ekranie dopiero w tym momencie zaczęły lecieć reklamy, a na dodatek mieliśmy najlepsze miejsce na świecie — czyli kanapy w ostatnim rzędzie.

Spojrzałam na niego zszokowana, podczas gdy on siedział uśmiechnięty tuż obok mnie jak nigdy nic. 

 — Wynająłeś pieprzoną całą salę kinową?!

— Obiecałem ci, że w końcu będziemy mieć czas, żeby być sami. — wyjaśnił, podczas gdy ja dalej nie dowierzałam. — I też wiem, że pewnie będziemy pierdolić cały seans, więc nie uważasz, że wynajęcie sali było zajebistym pomysłem?

— Matty... — urwałam, ponieważ naprawdę brakowało mi aż słów. — O mój Boże, ja nawet nie wiem, co powiedzieć. Możesz być pewny, że na pewno wybaczam ci te sznurówki...

W tym momencie nie umiałam zabrać wzroku z jego twarzy. Uwielbiałam widzieć tą radość w jego oczach. Nigdy w życiu nie miałabym serca zrobić cokolwiek, żeby go tego pozbawić, ponieważ nieradosny Matty nie jest czymś wartym widoku. 

— Musisz wiedzieć, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. — przerwał mi, zakładając mi pasmo włosów za ucho. — Absolutnie wszystko. 

Na chwilę przestałam aż oddychać. 

Bez żadnego zawahania oparłam swoją głowę na jego ramieniu, żeby nie zauważył mojej przesadzonej reakcji. 

Ale jak mogłam reagować normalnie na takie słowa?

— Wiesz co, Matty? — powiedziałam po parunastu sekundach, czując się winna, że przemilczałam jego wyznanie. — Jesteś obecnie chyba najbliższą mi osobą. 

Na więcej zdobyć się nie potrafiłam. To on był znacznie bardziej wylewny i chętny do wypowiadania podobnych rzeczy niż ja. Można powiedzieć, że i tak przekroczyłam już swój limit, jeśli by tak wrócić myślami do naszej rozmowy przed kościołem. 

— Przegoniłem już Andrew?

Przez te słowa aż się wyprostowałam po to, żeby specjalnie go lekko uderzyć łokciem. 

— W takich chwilach zapominam, jak bardzo głupi jesteś. — wymamrotałam, zakładając ręce na piersi. — Nie rozmawiajmy o nim, kiedy nie musimy, okej?

— Okej, okej. — uniósł dłonie w geście kapitulacji. — To był tylko żart, przecież sam jebię Andrew na wieki wieków amen. 

— W to nie wątpię. 

Nie kłóciliśmy się w tym temacie dalej, ponieważ w końcu skończyły się reklamy i...

Byłam w jeszcze większym szoku.

Spodziewałam się wiecie  — jakiegoś filmu typu Legalna Blondynka, może Kac Vegas czy nie wiem może i nawet głupiego After, którego nie darzyłam szczególną sympatią, ale znam Matty'ego i jego pomysły. 

Zdecydowanie nie Pamiętników Wampirów

To w ogóle jest możliwe? W kinie wyświetlać serial?

— Jesteś niemożliwy. 

— Po prostu przyznaj, że jestem zajebisty i świat stanie się lepszy. 

Pewnie normalnie przewróciłabym oczami, lecz wciąż byłam taka oszołomiona, że obyło się bez. 

— Po moim trupie. 

Zaśmiał się.

I to przełamało jeszcze bardziej ten moment. 

Nie wytrzymałam dłużej i pocałowałam go bez żadnego zawahania w policzek. Nie wierzyłam, że aż tak dla mnie chciało mu się fatygować. 

Musisz wiedzieć, że zrobiłbym dla ciebie wszystko. Absolutnie wszystko. 

Tego nie będzie mi łatwo kiedykolwiek wyprzeć z pamięci. 

Po piętnastu minutach podziwiania gorszego brata Salvatore — Stefana, Matty niespodziewanie zorientował się, że ja pierdolę czy ja serio zapomniałem o popcornie? i musieliśmy na chwilę przerwać nasz seans. 

Chciał pierwotnie iść sam, ale nie mogłam pozwolić na to, żeby zaś za nas płacił. To była idealna okazja, żebym ja zapłaciła — pomimo tego, że on uważał oczywiście inaczej. Jego jedynym argumentem było to, że dwa dni temu to ja kupiłam parę kisielów, po tym jak przyznał, że nigdy w życiu ich nie jadł. Śmieszny żart. 

Dlatego staliśmy teraz w kolejce do kasy, kłócąc się w dalszym ciągu na temat tego, kto zapłaci. 

I było tak do chwili, gdy nie usłyszałam tego przerażającego dla mnie głosu za mną. 

— Eliza?

Momentalnie z Mattym zamilkliśmy. 

Obróciłam się i naprawdę miałam nadzieję, że mam jakieś pierwsze objawy schizofrenii niż, że naprawdę stoi przede mną moja była przyjaciółka.

Z podkreśleniem na była

— Ola? 

Pamiętacie, jak kiedyś dawno temu wspominałam o niej, gdy byłam w klubie? Tak to ona mnie zostawiła w nim dobre parę lat temu, końcowo to z siebie robiąc ofiarę i kończąc naszą jakże toksyczną znajomość. Cóż, obecnie jedynie  żałuję, że tak późno to nastąpiło. 

Nie pamiętam, żebyśmy się ostatni raz widziały w szczególnie dobrych warunkach, dlatego zdziwiło mnie to, kiedy rzuciła mi się w ramiona, jakbyśmy były jakimś papużkami nierozłączkami przed moim wyjazdem.

— Wieki chyba minęły. — wymamrotała w moją stronę z wielkim uśmiechem, kompletnie ignorując moją nieźle skonfundowaną minę. — A ty to...?

Najwidoczniej dopiero teraz zobaczyła Matty'ego, który najwyraźniej jeszcze nie zauważył mojej irytacji, ponieważ zabłysnął klasycznie swoimi bialutkimi zębami, podając jej dłoń. 

Lub może był tak zadowolony, bo zrozumiał, co znaczy a ty to

 — Matty. — powiedział, na co od razu zachciało mi się rzygać, widząc jednocześnie wielkie oczy mojej byłej przyjaciółki. — Znasz się z Lizzie?

— Mówi do ciebie Lizzie? Jakie urocze! — jej sztuczny pisk automatycznie podnosił mi ciśnienie, przysięgam, a żeby było jeszcze śmieszniej, to musiała mnie delikatnie szturchnąć, żeby rzucić ciszej. — Ale że takiego cudownego Brytyjczyka wyrwiesz, no kto by się spodziewał? 

Szkoda, że znajdujemy się w miejscu publicznym inaczej już teraz urwałabym jej łeb. 

Aż zazdrościłam Matty'emu, że nie rozumie połowy jej bełkotu. 

— Yyy.... Ola, co tak właściwie tu robisz?

Spojrzała na mnie zdziwiona jakbym właśnie spadła  z księżyca, a nie zadała prostego pytania. 

— Myślałam, że wiesz, że prawie wszyscy w sumie z naszej ekipy studiują tutaj w Warszawie. — odparła, mówiąc dalej tak, jakbym utrzymywała z kimkolwiek z nich kontakt. — Oni pewnie nawet nie uwierzą jak im powiem, że ciebie tutaj spotkałam. Musisz koniecznie się z nami zobaczyć bez żadnych wymówek. — przeniosła swój wzrok ze mnie na niego. — I on też może iść, błagam zgódź się. W imię starych dobrych czasów. 

Całe moje ciało krzyczało, żeby rozpętać właśnie teraz dramę jakiej  świat nie widział. 

W imię starych dobrych czasów? To jakiś żart chyba. 

Ale nie ukrywam, że nie byłam też ciekawa. Od zawsze uważali mnie za największego przegrywa życiowego, którym w zasadzie poniekąd byłam, ale nie było to nic oczywistego. Jakaś część mnie pragnęła poczuć tą satysfakcję, gdy zobaczą mnie z Mattym — że wcale nie skończyłam sama jak palec na tym świecie i mam szansę na jakąś przyszłość. Zdaję sobie sprawę, jak dziecinnie to brzmi, lecz nie ma nic w tym złego, zgadza się?

— O czym ona mówi? — spytał się mnie, widząc moją minę. 

— Nie miałbyś nic przeciwko, jakbyśmy spotkali z moimi byłymi znajomymi? Nie dzisiaj, ale na przykład jutro? Pojutrze? Przed naszym wyjazdem. — zaczęłam mu tłumaczyć, starając się przybrać jak najbardziej przyjacielską minę. — Nie widziałam ich wieki, a mam właśnie teraz okazję i...

— W porządku.

Ola rozumiała każde nasze słowo, lecz i tak spojrzałam na nią i wymuszając uśmiech, rzuciłam:

— Jasne, odezwę się do was.

Chwilę po tym nastała nasza kolej w kolejce i pożegnałam się z tą suką, która opłakiwała nasze rozstanie tak jakbym właśnie szła na egzekucję. Nie wiem czy istnieje bardziej fałszywa osoba niż Aleksandra Jabłońska, przysięgam na wszystko.

Oprócz tego że ją spotkałam — wszystko poszło naprawdę najlepiej na całym świecie. Przez to, że powiedziałam dzisiaj to na głos — naprawdę do mnie dotarło to, że obecnie jest najbliższą mi osobą. Być może jeszcze nie tak dawno nie myślałam, że ponownie będzie w moim życiu, ale już się przekonałam jaki to był ogromny błąd. On uszczęśliwiał mnie, a ja najwidoczniej niego skoro tak dużo dla mnie poświęcił.

Dlatego też czułam wobec niego coraz to większy dług. Być może on robił kompletnie nic z tego, że rozjebałam mu telefon i nawet z tego żartował podczas oglądania Pamiętników Wampirów, lecz to nie zmniejszało mojego poczucia winy. Już ledwo moje sumienie pozwalało mi na bycie pasożytem w jego mieszkaniu w Birmingham przez nieokreślony czas, a teraz na dodatek musiałam zepsuć mu iphone'a. Naprawdę żyć nie umierać. 

W głębokim zamyśleniu z tym związanym rzuciłam się na łóżku pokoju hotelowego już w swojej piżamie w całkowitym zmytym makijażu. To było jakieś pieprzone koło. Jednocześnie czułam się winna, że zjebałam mu ten telefon i też z tego powodu, że nie potrafiłam utrzymać swojego szczęśliwego humoru na sam koniec naszej randki, bo co jeśli to zauważył? Nie chciałabym, żeby pomyślał, że nie doceniam jego starań. Overthinking to zdecydowanie największe gówno na calutkim świecie. 

Siema. — niespodziewanie drzwi mojego pokoju się otworzyły, a ja niemalże podskoczyłam, przypominając sobie, że faktycznie zapomniałam je zamknąć. — Myślałaś, że to koniec?

Widząc go w tej samej koszulce i spodenkach, w których spał we Włoszech, aż niemalże się uśmiechnęłam. 

Ruszył powoli w moją stronę, wpierw zamykając za sobą. 

— Nie powinieneś spać? Jutro masz z rana rehabilitację oraz...

— Cii... — przyłożył mi palec do ust. — Nie liczy się długość snu, a jego jakość, zgadza się?

Zmarszczyłam czoło, gdy zobaczyłam, jak bez żadnego zawahania zaczął zdejmować przy mnie koszulkę, usadawiając się po tym na łóżku tuż obok mnie. 

To było... Niespodziewane?

Zdaję sobie sprawę jak głupio to zabrzmi, bo spałam z nim w jednym pokoju parę dni, ale naprawdę mieliśmy wtedy jakieś zasady, które wspólnie przestrzegaliśmy i zdecydowanie obejmowało to również spanie w ubraniach. 

Jestem przekonana, że Eliza z Włoch, zrobiłaby w tej chwili dramę Matty'emu jakiej świat nie widział. Pomimo tego, że w myślach, tak samo jak ta z tej chwili, nie potrafiła znaleźć jakiejkolwiek skazy na jego ciele, które wydawało się aż za idealne, żeby być prawdziwe. 

Być może nienawidzę używać tego słowa, lecz trzeba przyznać to otwarcie — tak Matty Cash zdecydowanie był  gorący — jakkolwiek żenująco i wattpadowo to brzmi. 

— Zamierzasz tu spać? — uniosłam brwi, ponieważ nawet już sobie odsunął kołdrę. — Ze mną?

— Tak. — nawet nie fatygował się, żeby na mnie spojrzeć, ponieważ był zajęty poprawianiem poduszki.  — Jakiś problem z tym?

Nie było to pytanie w żaden sposób wyzywający. Ja doskonale znałam jego cel — chciał mnie zakłopotać, żebym się zaczerwieniła i mógł mi to wypominać po kres moich dni. 

Nie ze mną takie numery, mój drogi. 

— Nigdy w życiu. — odpowiedziałam i sądząc po tym, jak nagle na mnie spojrzał, to zdecydowanie tym go zdziwiłam. — Ale chce żebyś wiedział, że często kopie, chrapie, mówię przez sen... — zaczęłam wymieniać. 

— Nie udawaj, że nigdy już nie dzieliliśmy razem materaca. — mrugnął w moją stronę. — Z resztą to ja się ślinię, więc myślę, że to jest bardziej przejebane. 

Westchnęłam. 

— Ale nie oglądaj rano tiktoka.

— Mogę go nawet odinstalować. 

— Serio? — uniosłam brew. — To to zrób. 

— Dobra, może jednak przesadziłem. Mam za dużo roboczych. 

Wiedziałam, że tak naprawdę nie ma psychy. 

Wymieniliśmy ze sobą jeszcze parę słów, po czym zasnęliśmy. Szczerze nawet ciężko mi dokładny moment wskazać, ponieważ nie było to nic planowanego — wydaje mi się, że byliśmy w połowie dyskusji na temat tego, kto jest lepszy z braci Salvatore. W kinie obejrzeliśmy tylko trzy odcinki, więc niestety Matty nie był za bardzo jeszcze przekonany do Damona. Obiecał mi jednak,  że będziemy dalej oglądać w Birmingham, więc mam wielką nadzieję, że zmieni swoje zdanie, ponieważ inaczej będziemy zmuszeni zakończyć swoją relację, bo nie wytrzymam z kimś wolącym Stefana. 

Nie no żarcik kosmonaucik. 

Nie opuściłabym Matty'ego nawet, gdyby nie shipował Caroline i Klausa. 


__________________________________________________________

kolejny mysle ze wstawie w walentyki, poniewaz dalej nie mam za duzo rozdzialow do przodu niestety

mam nadzieje ze spodobal wam sie ten rozdzial

dajcie znac oczywiscie o tym w komentarzu

pamietajcie o gwiazdce

do nastepnego, kocham was<3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top