"Kocham Cię"

I W KOŃCU! PO TYLU ROZDZIAŁACH CZEKANIA! NADSZEDŁ HISTORYCZNY MOMENT!

Kiedy Michalina spierdoliła kolejny rozdział bo nie umie pisać romansideł ;_;
Wybaczcie, próbuje to leczyć.

************

🌊Percy Jackson

Westchnęłaś męczeńsko i postanowiłaś w trakcie tej kolejnej nieprzespanej nocy udać się na jezioro. Na samą myśl o wodzie w twojej głowie znów pojawił się Percy. Zakochałaś się w nim ale nie wiedziałaś jak mu to powiedzieć, bałaś się że przez to wasz kontakt się popsuje, bo byłaś pewna że nie odwzajemnia twoich uczuć. Z tą myślą wyszłaś ze swojego domku i udałaś się nad jezioro. Usiadłaś na brzegu a po chwili poczułaś że ktoś siada obok Ciebie.
— [Imię]? Co Ty tu robisz? — spytał morskooki.
— Nie umiałam zasnąć — odpowiedziałaś wzdychając. — A Ty?
— To samo — powiedział po czym nastała przyjemna cisza.
— Kocham Cię — powiedzieliście w tym samym momencie. W pierwszej chwili byłaś w szoku, podobnie jak Percy, jednak później uśmiechnęłaś się do chłopaka który przyciągnął Cię do siebie i pocałował.

Jason Grace

Jason długo zastanawiał się nad tym, dlaczego w twojej obecności czuje się taki... szczęśliwy. Po każdym waszym spotkaniu wracał do obowiązków z bananem na ustach i ciepłem w sercu. W końcu doszedł do wniosku, że po prostu Cię kocha. Nawet jako syn Jupitera cholernie się bał. W końcu zaczął Cię unikać, czując że w twoim towarzystwie od razu robi się czerwony a język więźnie mu w gardle.
Nie wiedziałaś co o tym myśleć i w sumie nie miałaś czasu bo tata wezwał Cię do Podziemi. Spędziłaś tam miesiąc podczas którego Jason dosłownie wariował. Nie umiał skupić się na obowiązkach pretora ani w ogóle na czymkolwiek. Gdy wróciłaś do obozu podbiegł do ciebie i bez słowa namiętnie wpił się w twoje usta. Zaskoczona odwzajemniłaś pocałunek dopiero po długiej chwili.
— Kocham Cię — powiedział gdy już się od siebie odsunęliście.
— Ja Ciebie też — odpowiedziałaś uśmiechając się z rumieńcami na policzkach.
— Nigdy więcej nie pozwolę Ci na tyle czasu wyjechać — mruknął, przyciągając Cię do siebie. Wtuliłaś się w niego, śmiejąc się krótko.

🐼Frank Zhang

Siedziałaś na trawie a Frank leżał obok ciebie w postaci pandy. Wiedział że wtedy nie możesz się powstrzymać i ciągle go tulisz, co było mu jak najbardziej na rękę. Nie wiedział jak wyznać Ci swoje uczucia dlatego cały czas udawał że traktuje Cię tylko jak przyjaciółkę. Nie wiedział jednak że Ty także coś do niego czujesz. Nagle poczuł jak twoja głowa opada na jego brzuch, a Ty oddychasz miarowo. Zaskoczony nie wiedział co zrobić a na jego pandowatą twarz wstąpił rumieniec.
— Kocham Cię, Frank — gdy usłyszał ostatnie słowo, znieruchomiał. Nagle otworzyłaś oczy i uśmiechnęłaś się do niego lekko. Chłopak zmienił swoją postać i znowu był człowiekiem.
— C-coś mówiłaś? — spytał zarumieniony.
— Że Cię kocham — odpowiedziałaś jak gdyby nigdy nic i pocałowałaś go w nos.
— J-ja... ja Ciebie też, [Imię] — powiedział zbierając się na odwagę.

🔥Leo Valdez

Siedziałaś wściekła w Wielkim Domu patrząc na Chejrona. Obok Ciebie stał Leo który widocznie też miał do niego jakąś sprawę a teraz czekał na swoją kolej, przysłuchując się waszej wymianie zdań.
— Jak to?! Chejronie, ja chcę iść walczyć! — krzyknęłaś sfrustrowana. — Wiesz dobrze jak uwielbiam bitwy o sztandar!
— Wiem [Imię], ale masz skręconą kostkę, nie możesz w takim stanie nawet chodzić o własnych siłach — odpowiedział stanowczo.
— Czemu mam siedzieć w obozie, sama kiedy inni będą się świetnie bawić?! — jęknęłaś cicho.
— Mogę z Tobą zostać, chica — Leo posłał Ci łobuzerski uśmiech.
— Nawet mnie nie denerwuj, elfie — warknęłaś.
— W sumie to nie jest taki zły pomysł — mruknął Chejron. — Będę miał pewność że nigdzie nie pójdziesz, a ty będziesz miała towarzystwo.
— I Ty przeciwko mnie?!
— Postanowione. Razem z Leo zostajesz w obozie — powiedział centaur, kończąc rozmowę. Posłałaś krasnalowi mordercze spojrzenie, wzięłaś swoje kule i wyszłaś z pomieszczenia trzaskając drzwiami. W połowie drogi do swojego domku dogonił Cię Valdez.
— Czego chcesz? — warknęłaś.
— Nie tak agresywnie, chica — zaśmiał się.
— Przez Ciebie... — wskazałaś na niego trzymaną kulą. — Muszę zostać w obozie. Zadowolony? — dokończyłaś wściekła. Chciałaś jak najszybciej stamtąd odejść dlatego przez swoją nieuwagę zahaczyłaś kulą o kamień i straciłaś równowagę. Twoja twarz miała spotkać się z ziemią, ale poczułaś jak Leo łapie Cię, chroniąc przed upadkiem.
— Widzisz, i tak na mnie lecisz — uśmiechnął się. — Ale dobrze się składa bo ja na Ciebie też — dokończył całując Cię. Zaskoczona po chwili odwzajemniłaś gest czując stado motyli w brzuchu... do których oczywiście w życiu byś się nie przyznała.

💀Nico Di Angelo

Szłaś obok Nica podziwiając pałac Hadesa. Pomimo że zabiera Cię tu od prawie roku nadal pokazywał Ci coraz to nowsze miejsca, a każde z nich było równie piękne jeśli nie piękniejsze od poprzedniego. Może tak naprawdę rzeczy do obejrzenia nigdy się tutaj nie skończą?
Nagle naprzeciwko was znikąd pojawił się duch. Podskoczyłaś z zaskoczenia, odruchowo chwytając rękę Nica. Spojrzałaś na niego. Jego do tej pory trupio blade uszy stały się czerwone na końcówkach. Duch powiedział mu coś o nowych duszach w Hadesie po czym zniknął. Kontynuowaliście więc spacer nadal nieświadomie trzymając się za ręce. Po chwili stanęliście przed ogromnymi drzwiami które uchyliły się na znak Nica. Otworzyłaś usta z wrażenia. Przed Tobą znajdował się ogromny ogród z drzewami zrobionym z drogocennych kamieni. Najpiękniejsze z nich - granat - stało pośrodku i błyszczało oświetlając cały plac.
— Ogród mojej macochy, Persefony — powiedział Nico.
— Jak tu pięknie... — westchnęłaś z zachwytem.
— I tak to wszystko nijak ma się przy tobie — wymamrotał chłopak. Spojrzałaś na niego a widząc jego zakłopotanie uśmiechnęłaś się łagodnie kładąc dłoń na jego policzku.
— Kocham Cię — powiedzieliście w tym samym czasie po czym złączyliście swoje usta w delikatnym, nieśmiałym pocałunku.

🐻Oktawian

Stałaś przy kolejnym stoisku ze stertą pluszaków w rękach. Dzisiaj wyjątkowo Ty i Oktawian nie rywalizowaliście bo on uznał, że chce grać sam. Nie mając wyboru zgodziłaś się i teraz jedynie stałaś bezczynnie przyglądając się jego kolejnej wygranej. Nagle zobaczyłaś różową maskotkę hipopotama przy sąsiednim stoisku a twoje oczy zaświeciły się.
— Chce ją! — powiedziałaś jak małe dziecko, pokazując na pluszaka. Oktawian uśmiechnął się złośliwie.
— A magiczne słowo?
— Emm... abrakadabra? — odpowiedziałaś z niewinnym uśmiechem.
— No niech będzie, chodź — mruknął, wywracając oczami. Skocznym krokiem ruszyłaś w stronę stoiska. Twój humor niestety pogorszył się gdy zobaczyłaś że chłopakowi został tylko jeden kupon. Obgryzałaś paznokcie ze strachu, że może mu się nie udać ale blondyn nie dał żadnych szans puszkom, wygrywając misia. Podbiegłaś do niego z bananem na ustach.
— AAAAA! KOCHAM CIE, KOCHAM CIE, KOCHAM CIE!!! — krzyczałaś obejmując go.
— Wiem, ja siebie też... no może ciebie też trochę — uśmiechnął się w ten swój nieco prześmiewczy sposób, po czym jednak pocałował Cię delikatnie co odwzajemniłaś bez zastanowienia mimo pierwszego szoku (tak oto [Imię][Nazwisko] sprzedała się Oktawianowi za pluszaka).

🔪Luke Castellan

Luke prowadził cię... w sumie nie wiedziałaś gdzie. Miałaś zasłonięte oczy. Miała to być ponoć jakaś jego "niespodzianka" dlatego się zgodziłaś. W końcu poczułaś jak puszcza twoją rękę.
— Możesz otworzyć — powiedział z rozbawieniem w głosie. Gdy wykonałaś jego polecenie, zaparło ci dech w piersiach. Przed tobą znajdowała się ogromna polana pełna kwiatów a w jej środku było małe jeziorko. Wszystko oświetlały setki lampionów przeciągnięte na drzewach.
— L-luke tu jest... niesamowicie... — wydusiłaś po chwili z zachwytem.
— Cieszę się, że ci się podoba — uśmiechnął się, podchodząc do ciebie. Wziął twoją dłoń w swoją i krótko musnął ją ustami, co jeszcze bardziej zbiło Cię z tropu.
— Kocham Cię [Imię] — powiedział patrząc w twoje [kolor] oczy. Zakrztusiłaś się śliną i przez moment nie umiałaś się wysłowić. W dodatku twoje policzki oblał rumieniec.
— J...J...a...Ja...Ja Ciebie t-też — w końcu odpowiedziałaś. Blondyn objął cię w pasie i złączył wasze usta w słodkim pocałunku, który od razu odwzajemniłaś.

💉Will Solace

Biegałaś od pacjenta do pacjenta podając leki i opatrując rannych. Po bitwie o sztandar jak to zwykle bywa wiele osób potrzebowało pomocy a ty jako że lubisz spędzać czas z Will'em zaproponowałaś że weźmiesz część pracy na siebie. Niestety, nie było to takie proste jakby mogło się wydawać, miałaś do wyleczenia siódemkę osób a na każdą schodziło ci mniej-więcej pół godziny. Tak więc gdy skończyłaś pracę, padłaś plackiem na jedną ze szpitalnych koi nie mając już siły nawet pójść do swojego domku.
— Zmęczona? — usłyszałaś głos nad sobą. Odpowiedziałaś tylko męczeńskim jękiem, odwracając się na plecy aby spojrzeć na właściciela owego głosu którym okazał się być właśnie Will.
— Nie mam nawet siły pójść do siebie — mruknęłaś.
— No to ci pomogę — parsknął pod nosem. Zanim zrozumiałaś sens jego słów byłaś już przewieszona przez jego ramię jak worek kartofli.
— Wiiiiiiiiill nie jestem upośledzona, jeszcze umiem chodzić — westchnęłaś spalając buraka.
— Będziesz miała zakwasy a tak to zapobiegnę twoim męczarnią — odparł z uśmiechem rozbawienia.
— Oh, jakiś ty łaskawy, dziękuję — sarknęłaś na co w odpowiedzi dostałaś tylko śmiech blondyna. Gdy dotarł do twojego domku, położył cię na jednym z dwóch łóżek, przykrywając kocem. Pocałował cię w czoło po czym udał się w stronę wyjścia.
— Dobranoc, kocham cię [Imię] — powiedział po czym wyszedł. Znieruchomiałaś przetrawiając jego słowa. Po około minucie udało Ci się zebrać myśli.
— JA CIEBIE TEEEEŻ! — wrzasnęłaś nie zwracając uwagi na fakt, że prawdopodobnie obudziłaś tym połowę obozu. Byłaś chyba zbyt szczęśliwa.

🎤Lester Papadoupoulos

Siedziałaś na wieczornym ognisku, co chwilę patrząc na Apolla. Był on dzisiaj jakiś nieobecny i miałaś wrażenie że Cię unika. Zresztą cały jego domek zachowywał się dzisiaj dziwnie. Kilku młodzików rozmawiało ze sobą, wskazując na Ciebie palcem. Nie wiedziałaś o co chodzi więc postanowiłaś to zignorować. Nagle blondyn wstał ze swojego miejsca zwracając w ten sposób uwagę wszystkich obozowiczów.
— Chciałem to powiedzieć już dawno, ale teraz chcę to zrobić przy Was wszystkich. [Imię]... — tutaj wskazał na Ciebie więc wstałaś mechanicznie, podchodząc do niego a wszystkie oczy zwróciły się w twoją stronę. — Kocham Cię — dokończył, splatając wasze dłonie. Dzieci Afrodyty zaczęły piszczeć, jego wiwatować a twoi bracia i siostry krzyczeć. Nawet Chejron uśmiechnął się z rozbawieniem. Ty z kolei byłaś bardzo zszokowana i w pierwszej chwili znieruchomiałaś zupełnie.
— Gorzko! Gorzko! — słyszałaś skandowanie. Przysunęłaś się bliżej chłopaka po czym wpiłaś się w jego usta. Zaskoczony po chwili odwzajemnił gest obejmując Cię w pasie.
— Ja Ciebie też — mruknęłaś cicho w jego usta, przez co on uśmiechnął się.

****************

Jeśli się spodobało zostaw gwiazdkę :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top