SUKI SUKI DAISUKI
*NIE MAM MOICH GIFOW KOCHANI, MUSICIE ZACZEKAC COS TUTAJ DODAM*
+16/18
jest kilka brutalnych scen, odradzam jak ktoś nie lubi
bawcie się dobrze szukając easter eggów do klasyków!!
HALLOWEEN SPECIAL!
wszyscy z wyczekiwaniem wpatrywali się w telewizory, gdy za oknem mroźny wieczór jesienny tworzył tajemniczy, budujący dziwne napięcie nastrój. program trwał już od około dwudziestu minut, ale każdy czekał na rozwinięcie sprawy z dni poprzednich. całe rodziny zbierały się w swoich salonach, ludzie w barach wpatrywali się skupieni w małe telewizory, a nastolatkowie z wyczekiwaniem odświeżali strony internetowe. odrywano się od swoich zajęć czekając na dalsze, przerażające wieści.
— tymczasem w stolicy wciąż nie możemy uporać się z dwójką groźnych przestępców. kolejna ofiara została dziś znaleziona o godzinie szesnastej w jedym z opuszczonych garaży przy roosevelt avenue. znani powszechnie jako dolly i winnie złoczyńcy nie zostali wciąż zidentyfikowani. policja robi wszystko co w swojej mocy, tymczasem zalecamy dokładne zamykanie drzwi i okien oraz przestrzeganie godziny policyjnej. więcej o tej sprawie opowie nasz reporter, penny wiseman...
zdanie o seryjnych mordercach krążących po washingtonie wszyscy mieli różne. niektórzy się bali, inni denerwowali, a jeszcze inni ku zdziwieniu, popierali zachowania młodych delikwentów. dolly i winnie w swojej pracy mięli bardzo charakterystyczny element — nic nie działo się przypadkiem. karę śmierci wydawali tym, których uważali za winnych, nigdy nie zdarzyło się aby pozbawili życia kogoś czystego od zarzutów.
gdyby zapytać mieszkańców miasta...
mieszkający w północnej części harvey mclee powiedziałby zapewne: „banda debilów! dwójka gówniarzy sobie ubzdurała, że będą supermanem, policja wcale nie lepsza! co oni tam wszyscy kawę sobie, za przeproszeniem kurwa robią?! za moich czasów to byli poważni mordercy, teraz to jakiś żart!”.
z kolei zamieszkująca środkową część karen campbell zapewne z przerażeniem w głosie odpowiedziałaby: „skandal! skan-dal! ja mam trójkę dzieci, proszę pana, to co się dzieje w tym mieście jest nie do pomyślenia! ani brian, ani chad, a tym bardziej moja mała mary-sue nie opuszczą ścian tego domu, póki ta para klaunów nie zostanie złapana! chodzę do kościoła, ale to ich powinni zabić!”
są jeszcze wyjątki, jak mieszkająca w kawalerce nad barem przyjaciela, młoda terra goth, która z pewnością by odparła: „myślę, że to inspirujące. jak dla mnie winnie i dolly to nowy głos naszego pokolenia. wymierzają kary bogatym, obrzydliwym mężczyznom, którym wykroczenia uchodzą płazem, jak dla mnie to są bohaterowie, a nie żadni przestępcy, należą im się pochwały. poza tym, zastanówmy się co to mówi o naszym społeczeństwie, a dokładniej, do czego muszą się posunąć młodzi ludzie by zostać wysłuchanymi.”
— dla wiadomości, penny wiseman. — zaczął rudowłosy mężczyzna stojący przed blokiem. — kolejna ofiara to pracujący w jednej z firm korporacyjnych, evan miller, zamieszkujący jedną z bogatszych i spokojniejszych dzielnic washingtonu. na kamerach koło jego rezydencji o dziwo nic nie zajerestrowano, natomiast z autopsji wynika, że mężczyznę, tak jak jego poprzedników, kilkukrotnie zadźgano kuchennym nożem. na plecach ofiary wyryto napis: „może zamiast gwałcicieli uratujcie kilka polarnych misiów?”, co zapewne dla sprawców miało stanowić część jakiegoś żartu. nie mamy wątpliwości, że sprawcami są dolly i winnie, zwłaszcza, że zaraz pod napisem wyryto prowizoryczny rysunek pluszowego misia. — mężczyzna wziął głęboki oddech. — jeżeli chodzi o poprzednie sprawy, policja zezwoliła na udzielenie kilku szczególów. trzecia i czwarta ofiara duetu klaunów miała pójść do więzienia za gwałt ze szczególnym okrucieństwem, ale sprawę z niewiadomego powodu umorzono. co do drugiej ofiary, dowiedzieliśmy się, że mężczyzna zamieszczał w internecie video o podłożu zoofilicznym. nie jesteśmy pewni przewinień dotyczących ofiary pierwszej i piątej, możemy jednak zapewnić, że policja również nad tym pracuje. ostatnim istotnym elementem naszego raportu jest ta fotografia... — z tymi słowami mężczyzna uniósł polaroida do kamery.
po chwili ekran zmienił się i widz mógł dokładnie zobaczyć co znajduje się na zdjęciu. na samym środku była ofiara, ocenzurowana oczywiście, ale po kolorach czerwieni można było stwierdzić, że zadano jej wszystkie obrażenia. po lewej stronie ocenzurowanej postaci siedziała niepewnie młoda dziewczyna, spoglądająca z wstydliwym, ale bardzo dumnym uśmiechem na kamerę. na jej twarzy poza czarnym makijażem klauna znajdowało się kilka kropel krwi, nią również zostały ubrudzone jej białe rękawiczki. jej brwi były narysowane jak w animacji tima burtona, usta natomiast pomalowane w kształcie serca. wychudzone ciało w czarnej, staromodnej sukience było blade i wydawało się bardzo kruche. jej osoba mroziła krew w żyłach, a w spojrzeniu jej dużych oczu zdawało się gromadzić czyste szaleństwo. z kolei po prawej stronie ofiary, dumny, młody mężczyzna siedział z rozłożonymi nogami w czarnym garniturze, pokrytym białymi pionowymi liniami i krwią. w ustach miał odpalonego grubego cygaro i opierał się nonszalancko łokciem o zwłoki obok siebie, pusząc się jak paw. patrzył na kamerę z góry, a jego makijaż mimo, że w innym stylu, ale tej samej kolorystyce, również przypominał klauna. miał wielke przerysowane wargi i dziwny makijaż oczu. białe brzegi kliszy pokryte były delikatnymi smugami, już brązowej krwi, a pod zdjęciem dopisano czarnym markerem: „bonnie & clyde”.
— po zamordowaniu czwartej ofiary para postanowiła sfotografować się z jej zwłokami. nie jesteśmy pewni czy to forma jakiegoś manifestu czy po prostu zachowanie pełne obłędu, ale mimo posiadania fotografii wciąż nie możemy rozpoznać dwójki młodych ludzi, jeżeli ktokolwiek posiada ważne informacje, prosimy o niezwłoczny kontakt...
— o matko, o matko! — pisnęła dolly wpatrując się w ekran. — co za groźni przestępcy!
siedziała na starej kanapie, a mały salon oświetlało jedynie światło telewizora. opierała brodę o kolana wpartując się z zaciekawieniem w program. całe ich małe mieszkanie było stare i niezbyt schludne, ale nie było to istotnym faktem, zwłaszcza, że mieli takich kilka.
— pięknie wyszłaś na tym zdjęciu, moja laleczko... — rzekł czarująco winnie podając jej miskę z błyskawiczną zupką chińską.
— i ty także, puchatku. — powiedziała cicho, patrząc na niego zawstydzona. — czy udowodniłam ci już moją miłość?
— oczywiście. — objął ją ramieniem siadając obok niej. — jestem z ciebie taki dumny...
dziewczyna wtuliła się w ukochanego z cichym piskiem podekscytowania, a po chwili jej uwaga wróciła do wiadomości. patrzyła na nie z niezrozumieniem i jadła powoli ciepłe nudne, coraz bardziej się niecierpliwiąc.
— oh, błagam... — wywróciła oczami. — przełącz to gówno.
— sama się przełącz, ty gdzieś wywaliłaś pilot. — prychnął oburzony jej tonem.
— to ty go gdzieś wziąłeś! — krzyknęła zła odkładając pustą miskę na ławę z trzaskiem.
— sobie go znajdź. — wzruszył ramionami, odpalając swojego papierosa.
— nie mów tak do mnie! — wstała zirytowana i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
— to ty zaczęłaś. — pokręcił głową.
— powiedziałam to żartobliwie, to ty jak zwykle wszystko rujnujesz! zawsze! zawsze ja ta zła, oczywiście to wszystko wina høpci! — zaczęła płakać z cichym piskiem, robiąc minę zbitego psa. — jestem okropna! jestem okropna przepraszam, to wszystko moja wina! — rozgoryczyła się opadając na kolana.
winnie podniósł się do niej cierpliwie i uklęknął obok niej, przytulając ją ostrożnie.
— nie jesteś okropna, oni cię taką zrobili. — zaczął stanowczo. — oni cię skrzywdzili, dlatego ich zabijamy...
— oni są źli... — brunetka spojrzała wyższemu w oczy.
— właśnie tak. — pokiwał głową. — to przez nich tak się czujesz... a mimo to tak strasznie ich kochasz.
— nie kocham! — wrzasnęła zezłoszczona.
— nie? udowodnij. — młody mężczyzna wstał zostawiając ją samą na ziemi.
— ja... ja oddałam ci moje serce! — pisnęła ponownie smutna siedząc na kolanach przed jego nogami i patrząc na niego z dołu. — jedno ci nie wystarczy?
— gdzie jest to twoje serce? nie mogę go zobaczyć, nie mogę go dotknąć? skąd mam wiedzieć czy tu jest? — spytał lodowato patrząc na nią z góry.
dolly wparytwała się w niego przez dłuższą chwilę w ciszy, dopóki nie pociągnęła nosem zaciskając zęby.
— adres.
***
høpe bailey nie pamiętała już kiedy stała się dolly, tak naprawdę nie pamiętała nic ze swojej przeszłości. wiedziała tylko, że to co robi ze swoim ukochanym finnem-winniem, było jej przeznaczeniem. była emocjonalna i bardzo mocno zakochana w starszym o dwa lata mężczyźnie, do tego stopnia, że była w stanie zrobić dla niego wszystko.
teraz siedziała w tym samym mieszkaniu, w którym jeszcze wczoraj oglądała wiadomości i krążyła po pokoju z przymkniętymi oczyma, kręcąc się dookoła.
na środku dywanu stało krzesło do którego przywiązany był mężczyzna w średnim wieku. jego nogi, tułów i ręce były silne związane, a jego usta zaklejone szarą taśmą izolacyjną.
— mam nadzieję, że mi wybaczysz, nie lubię, gdy gadacie... — powiedziała nagle, stając naprzeciwko niego.
dziewczyna uśmiechnęła się czarująco, a z jej ust wyrwał się krótki, chocholi chichot. nienawidziła w spojrzeniu złapanego mężczyzny tego, że mimo przerażenia wciąż widziała w nim porządanie. nazywał się paul grace, zaadoptował dwie córki, które torturował na tle seksualnym i już wkrótce ich cierpienie miało się skończyć.
— lubisz słuchać muzyki? ja bardzo lubię... — wtrąciła dolly otwierając snickersa. — ale denerwuje mnie to w jaki sposób ludzie calkowicie ignorują jej przekaz. — z tymi słowami wywróciła oczyma, wgryzając się w czekoladowy baton.
położyła jedną dłoń na biodrze i popatrzyła na swoją ofiarę zamyślona, przeżuwając powoli. jej wzrok powędrował powoli w kierunku noża kuchennego, na co mężczyzna zaczął się wiercić i w miarę możliwości kręcić głową, a nawet próbował krzyczeć, ale każda próba kończyła się fiaskiem.
— uspokój się, kowboju. — brunetka spojrzała na niego z irytacją i znużeniem. — nie teraz, daj mi chociaż zjeść! damn...
dziewczyna pokręciła głową i obróciła się dookoła własnej osi, dalej się zastanawiając. w końcu podeszła do odtwarzacza na kasety i włożyła do niego swoją autorską składankę, na której pierwsza piosenka należała do sex pistols.
— myślę, że punk jest piękny. — zaczęła nostalgicznie. — tylko się wsłuchaj, paul. jesteś starej daty, może powinnam ci to wytłumaczyć. — odwróciła się w jego stronę. — są źli, a do tego dobrze o tym wiedzą. w końcu założyciel zespołu to analfabeta, basista nie potrafi grać, a wokalista nie śpiewa za dobrze. musisz się skupić na ich emojach, mają ich bardzo dużo. — mówiąc to podeszła do niego i stanęła znowu naprzeciwko. — bo widzisz, mają wiele rzeczy do przekazania, ale nie mają odpowiednich narzędzi by to zrobić. w takim wypadku rodzi się taka czysta energia, rozumiesz o co mi chodzi? to ogromny prostest przeciwko przeroście formy nad treścią! to kurwa piękne, paul! — ucieszyła się klaunka.
høpe rzuciła papierek po batoniku gdzieś w bok i zaczęła tańczyć, podskakując energicznie i machając rękami i głową w jakiś sposób wpasowując się w rytm. czuła się tak jakby nie była swoim ciałem, jakby była wolna, a razem z nią jest tylko czysta energia. jest nieskończonością, nie zamieszczoną w żadnej strefie czasowej.
kiedy piosenka dobiegała końca, dolly już dobrze wiedziała co ma zrobić. uspokoiła się nagle i uśmiechnęła szeroko podstępnym uśmiechem kota z alicji w krainie czarów. ukłoniła się lekko, kątem oka rejestrując kasetę w odtwarzaczu. jej nagły spokój i dziwny uśmiech zaczęły go przerażać. piosenka suki suki daisuki rozpoczęła swój, dziwnie przerażający w tej sytuacji, wstęp.
— nie znasz japońskiego, paul. — zaczęła spokojnie i cicho. — ale to jedna z najpiękniejszych piosenek miłosnych na całym świecie. poza tym jest niezwykle klimatyczna, za każdym razem, gdy jej słucham myślę o moim ukochanym... o moim finnie. — uśmiechnęła się rozmarzona. — niczego bardziej nie pragnę od jego miłości. inni go chcą, ale nie w tym samym znaczeniu w jaki ja go chcę. jest dla mnie czymś więcej niż człowiekiem, on jest moim wszystkim! oni nigdy nie będą zdolni docenić go w ten sam sposób co ja! nie zasługują na niego! to jest dolly i winnie, romeo i julia, bonnie i clyde! nikt nie stanie mi na drodze, rozumiesz?! nikt! udowodnię mu, że go kocham! nie obchodzi mnie ile osób skrzywdzę, ile krwi przeleje się z mojej winy... — w akcie obłędu brunetka zaczęła mówić w szybkim tępie sfrustrowana, aż w końcu spojrzała na związanego przed sobą mężczyznę całkiem spokojnie i uśmiechnęła się pogodnie. — przy okazji bariera językowa w piosence jest w stanie wywołać ciekawy efekt. wydaje się przez co wesoła, a sam głos bardzo uroczy.
młoda høpe bailey podeszła do boomboxa, ale nie po to, żeby go dotknąć. obejrzała się za siebie, ale ofiara nie odwróciła w jej stronę głowy. mężczyzna patrzył w jeden punkt drżąc lekko ze strachu.
— co interesujące w tej piosence, nie brzmi też ona bardzo romantycznie. — kontynuuowała łapiąc niesłyszalnie za siekierę. — wsłuchaj się w refren, jest najpiękniejszy. znaczy coś w stylu: pocałuj mnie tak jakbyś mnie uderzał, tak by moje wargi zaczęły krwawić. tak przecudowne słowa mogą być skierowane tylko do kogoś bardzo wyjątkowego. mimo wszystko całowanie się z krwawiącymi ustami może być trochę niewygodne, ja wolałabym mieć na nich jakiś słodki balsamik, na przykład wiśniowy. poza tym można jeszcze użyć psychologicznego triku i na sekundkę odsunąć się jako pierwsza, żeby mój partner chciał mnie bardziej. nie sądzę, że to by zadziałało z krwią, natomiast wiśniowy carmex byłby świetny. — mówiła dalej spokojnie i pogodnie.
ofiara nie ruszała się o milimetr, patrząc się głucho w ścianę. brunetka uśmiechnęła się czarująco i pisnęła w lekkiej ekscytacji, patrząc na moment w podłogę. uniosła siekierę i złapała mocno za rączkę by zrobić dobry zamach, a wykrzywione w uśmiechu usta pozostawały niezmienne.
— hej, paul!
mężczyzna odwrócił się słysząc krzyk dziewczyny, która zamachnęła się na niego z siekierą i w akcie desperacji zaczął się wiercić przez co przewrócił się na podłogę wprost pod jej nogi. to dało jej idealną pozycję do działania i bez zastanowienia odrąbała jego głowę od reszty ciała tępym przedmiotem, przytrzymując ją sobie butem. zamachy były duże i agresywne, w tle brzmiał refren jej ukochanej piosenki, gdy jedyne co ją wypełniały to myśli o dumnym ukochanym.
kiedy udało jej się wyładować nieco emocje na ciele nieboszczka paula, sięgnęła po kuchenny nóż, zdobywając to czego winnie chciał od niej najbardziej. serce.
już nigdy więcej nie zwątpi w jej miłość.
nie sprawdzony....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top