CZY PRZEJDZIEMY PRZEZ TO?

Cała książka jest ze strony Edwarda, jeśli to zmienię, dam wam znać! 

Miłego czytania!

---------------------------


Ja: Zmierzch jest mój. 

Stephenie Meyer: (*uśmiech się*) Nie, nie jest. 

Ja: Oczywiście, że mójjjjj! Zapytaj Edwarda.

Edward: Nie, Zmierzch należy do Stephenie.

Ja: (*histerycznie*) Miałeś mnie wspierać!

Stephenie Meyer: Mówiłam ci. 

Ja: (*wzdycha z rezygnacją*) Zmierzch należy do Stephenie Meyer. 


CZĘŚĆ PIERWSZA

Życie jest piękne. Tak, na pewno.

Gdybyś zapytał mnie kilka lat temu, powiedziałbym: "Życie jest do d*py." Wszystko zmieniło się z powodu dziewczyny... mojej dziewczyny. 

Ale teraz, patrząc na sufit, marząc, grzebiąc się głęboko w pościeli, wdychając jej zapach... Nie mogłem się powstrzymać od zastanowienia, czy "Życie jest piękne" to niedopowiedzenie. To było więcej niż piękne.

Nagle poczułem pustkę...


A, tak wyszła do pracy.

I wtedy poczułem wściekłość. 

Dzisiaj była sobota! Mieliśmy cieszyć sie weekendem! Wstać późno, śmiać się podczas robienia śniadania, oglądać telewizję, a potem patrzeć na śpiącą Bellę z popcornem w jej włosach...

Wstałem i westchnąłem. Myślę, że będę musiał sobie poradzić sam. Bez niej.  Była moją dziewczyną już długo (dwa lata *dumny uśmiech*) Miłość mojego życia. Moja bratnia dusza. Jest moim wszystkim. 

Poznałem Bellę kiedy byłem w ostatniej klasie liceum. Była nowa, ale również w czwartej klasie. 

Moja siostra Alice i ona zostały najlepszymi przyjaciółkami pierwszego dnia (nie pytajcie mnie jak). To nie była miłość od pierwszego wejrzenia (czy ona w ogóle istnieje?) Była nieśmiałą dziewczyną, ale jak ją lepiej poznałeś, miała ona również "pewniejszą stronę". Pewnego dnia zostaliśmy przyjaciółmi a potem nagle zapytałem ją, czy pójdzie ze mną na randkę.. Ona szalała i w ogóle... zanim się skapnęliśmy, byliśmy oficjalną parą. 

Mówi się, że miłość z liceum nie trwa długo. Ale oto jesteśmy. Na trzecim roku studiów. Nie wiem jak to wyjaśnić, ale zawsze czułem jakieś połączenie z nią. Jest jak magnetyczne przyciąganie (nie patrzcie na mnie jak na wariata). 

Cóż, jest tą jedyną. 

Przez te dwa lata byłem tylko szczęśliwy i zadowolony. Oczywiście często tracimy temperament (nie chodzimy nawet na PMSing, Bella), ale i tak przez wszystko przechodzimy.


Mimo, że część mnie (większa część) była zadowolona, była mała część mnie (ta, którą ma każdy człowiek), która była niepewna. Co się stanie, jeśli pewnego dnia nasza miłość do siebie zniknie? Co się stanie, jeśli pewnego dnia będzie miała mnie dość i zdecyduje się zakończyć nasz związek.

A ja chciałem, żeby to trwało. Tak bardzo. 

Czy prosiłbym o więcej, gdybym chciał tylko zapewnienia? Takiego prostego. Żebym mógł dać odpocząć moim desperackim nadziejom.

Wiem, że małżeństwo rodziców Belli doprowadziło do tego, że Bella ma teraz bliznę na całe życie, ale wciąż... mężczyzna może mieć nadzieje tak? Zawsze czułem jakbym żył dziewięć żyć. Pewnego dnia mi ich brakuje... ona mnie zostawia... dla innego mężczyzny...

Nie wiem, czy taki człowiek istnieje, czy nie, ale nigdy nie chciałem niczego bardziej, niż zabić go gołymi rękoma.

Głupie zaborcze męskie ego.

Teraz mogę mieć tylko nadzieje, że nic nie zepsuje tego... 

Obudziłęm się nagle przez hałas w kuchni. Czy wróciła tak szybko? Raczej by mnie poinformowała. Czy to mógł być Emmett? Gdyby to był on, raczej bym usłyszał jak się drzwi otwierają. 

Co jeśli... to był włamywacz... albo jakiś psychol... albo nawet vampir... Drakula. Potrząsnąłem głową. Takie rzeczy nie istnieją. Spędziłem za dużo czasu z Alice i Emmettem. 

Odwróciłem się. Ta racjonalna część mnie chciała najpierw zadzwonić na policję. Ale ta irracjonalna ( ta z męskim ego) chciała wziąść to w swoje ręce.

Wiem, że nie jestem wojownikiem jak Emmett czy Jasper, ale hej! Mam to w sobie. Ostrożnie wszedłem do kuchni z kijem baseballowym (prezentem, który dostałem od ojca Belli na Gwiazdkę... o! Czy wspomniałem, że jest on gliną?)

Spodziewałem się kogoś wielkiego z poważnym wyrazem twarzy. Ale to co zobaczyłem, nie było tym, czego się spodziewałem...

Malutka, przerażona dziewczynka, która wyglądała na cztery albo pięć lat (nie wiem nic na temat małych dzieci i ich podziałów wiekowych) z bladymi różowymi policzkami. Była zdezorientowana, ale ulżyło, że to mnie zobaczyła. 

"Tatusiu?"


Hejo! Oto tłumaczenie książki, tak jak mówiłam, mojej przyjaciółki @jaya1812 ! 😊Mam nadzieje, że się Wam spodoba i tak na koniec... Wesołych Świąt!💚💖Życzę Wam dużo Edwardów(😍😎), Jackobów(🙄), masę prezentów i czasu spędzonego z rodziną!🤗



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top