𝟎𝟔 osmutniały cień
ROZDZIAŁ 6
❪ osmutniały cień ❫
♫ ᴀsᴛʀᴏɴᴏᴍʏ ♫
▌𝙂łowa Gracie była oparta o framugę karetki, w której aktualnie siedzieli. Jej plecy, jak i głowa była szczelnie opatrzona, lecz w środku nadal mogła odczuwać ból. Dosyć, że fizyczny, to jeszcze psychiczny, który był spowodowany tylko jednym.
Niedowierzeniem, że to już był koniec. Że już nigdy nie zobaczą Aniki.
Wzdrygnęła się, czując dłoń Mindy ułożoną na jej ramieniu, ale wiedziała że jej przyjaciółka chciała ją jak najbardziej wspierać w tych trudnych okolicznościach, które przyprawiały u niej ogromne wyrzuty sumienia.
— Mindy, tak bardzo cię przepraszam — westchnęła ciężko Gracie, przymykając swoje zmęczone powieki. Tuż po całej sprawie ponownie próbowała dodzwonić się do Ethana, lecz jak zwykle poszło to na marne, ponieważ jego telefon był niedostępny.
— To nie twoja wina, Reece. Wiesz to — odpowiedziała bez zastanowienia.
Grace pokręciła głową, nie zgadzając się z nią. Jeśli to nie była jej wina to dlaczego jej myśli podpowiadały jej, że Anika w pewnym sensie umarła przez nią? Przecież mogła przepuścić ją przodem albo mocniej ją trzymać.
— Nie– uhh, gdybym złapała ją mocniej i nie puściła jej… — zaczęła, lecz głos Mindy przerwał jej zdanie.
— Nawet tak nie mów. Prędzej czy później Ghostface obróciłby drabinę na tyle, że nawet ty mogłabyś stracić równowagę i również spaść, a tego nie chcielibyśmy, prawda? — spytała retorycznie, układając swoją głowę na ramieniu Murphy.
Wzrok Gracie powędrował na Chada i Tarę, którzy siedzieli tuż obok nich. Meeks co jakiś czas spoglądał w ich stronę, upewniając się czy ataki paniki obu dziewczyn kompletnie minęły, a gdy tylko zauważył że tak było, odetchnął z ulgą. Nie mógł przetrawić tego, że jego bliscy ponownie zostali zranieni z jeszcze większą siłą.
— Chad — dopiero wtedy zauważyli Ethana, który przeszedł przez taśmy policyjne i zaczął powoli iść w ich stronę. Jego wzrok na początku znalazł się na Meeksie, a tuż później na Murphy, która za wszelką cenę uniosła jego wzroku.
Chad chwycił go za kołnierz jego bluzy, po czym popchnął go na furgonetkę, nadal mocno go trzymając, co spowodowało wielkie zdezorientowanie u Ethana.
— Gdzie byłeś!? — wycedził nadmiernie wkurzony Chad, spoglądając na swojego współlokatora z śmiertelnie poważnym spojrzeniem.
— Co– kiedy? — wyjąkał nieśmiało, swoim wzrokiem co chwilę wracając do zmęczonego ciała Grace.
— Ostatniej nocy!
— Miałem ekonomię! Wiedziałaś to! — tym samym zwrócił się do Murphy, która w końcu odważyła się, by na niego spojrzeć.
Chad pokręcił głową, po czym jeszcze bardziej uderzył nim o tył pojazdu.
— Bzdura, człowieku! Zniknąłeś, a moje siostry prawie zostały zabite!
Na słowa Chada, Gracie zmarszczyła brwi, posyłając Mindy i Tarze niezrozumiany wzrok. Dopiero później przypomniało się jej, że Chad traktował ją jak swoją młodszą siostrę.
— Stary, byłem w sali z setką innych ludzi! Możesz zapytać któreś z nich.
— Kurwa — syknął, zaciskając szczękę, po czym gwałtownie puścił chłopaka, cofając się do tyłu.
Wzrok Landry'ego powędrował w stronę, gdzie stało kilka policjantów, a wokół wszystko było obklejone żółtymi taśmami policyjnymi. Wiedział dokładnie o kogo chodziło, lecz jego zadaniem było udawanie kompletnie nieświadomego.
— O mój boże… kto? — spytał, a na jego twarzy pojawił się szok i pomieszany z nim smutek.
— Anika… Quinn — odpowiedział, idąc w stronę karetki. Murphy westchnęła, widząc że Ethan nie zamierzał odpuścić, a to jeszcze bardziej ją dobijało.
Z jednej strony chciała mu wierzyć, ale z drugiej to wszystko się pomieszało w setki puzzlów, których za żadną cenę nie można było poukładać. Miała ochotę wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo nienawidziła życia, w którym żyła i pokazać jej, jak bardzo gubiła się w tych nieźle skomplikowanych atakach, które oferował im Ghostface.
— Mindy, tak mi przykro — powiedział Ethan, patrząc na niezadowoloną twarz siostry jego współlokatora.
— Cofnij się, do kurwy — nakazała, przez co brunet zatrzymał się tuż przed Grace, która patrzyła na niego bez żadnego wyrazu. Wyglądała inaczej niż zawsze. — Jesteś na samym początku mojej listy.
Szczęście, które wcześniej Grace miała w swoich oczach zniknęło tak szybko, jak tylko się pojawiło, a on wiedział że to wszystko było przez niego. Od jakiegoś czasu zastanawiał się czy Murphy będzie w stanie mu wybaczyć, kiedy tylko się dowie prawdy, ale jego głowa podpowiadała mu, że koniec zbliżał się coraz szybciej i szybciej, co zaczęło jeszcze bardziej go przerażać.
— Miałem ekonomię! Gracie, musisz mi uwierzyć… — zaczął, spoglądając na nią z smutkiem wypełniającym jego twarz. — Wiesz, że nie mógłbym cię skrzywdzić. Błagam, spójrz na mnie.
Kiedy ich wzroki się spotkały, jej przeczerwienione od ciągłego płaczu oczy wyrażały wiele różnych emocji. Strach, zmieszanie, niezadowolenie, smutek, ponowną ochotę do płaczu. Ethan mógł z pewnością je odczytać, ponieważ już jako dziecko słuchał, jak jego siostra płakała noce przez ich ojca i jego obsesję względem Richiego.
Z pewnością nie zdziwiłoby ich, gdyby w końcu na głos powiedział, że liczy się dla niego tylko i jedynie Richie. Dobrze pamiętał momenty, w których chciał się wycofać i kontynuować bycie nastolatkiem, aczkolwiek ojciec potrafił codzienne napominać mu, że już nigdy nie będzie tylko nastolatkiem. Z czasem zauważał, gdy jego życie ponownie zaczęło się walić po śmierci Richiego. Wtedy właśnie zrozumiał, że mimo wszystko on i Quinn zawsze będą tymi ostatnimi opcjami, a Richie tą pierwszą, najoczywistszą. Dlatego też zaczął się do tego przyzwyczajać, udając że nie obchodziło go to ani trochę, lecz świadomość, że Gracie Murphy, osoba która jako jedyna potrafiła okazać mu miłość, w końcu niedługo miała od niego odejść.
To niszczyło go od środka.
— Więc… dlaczego wcale się do mnie nie odezwałeś? Czemu nie napisałeś chociaż jednej, pierdolonej wiadomości? Obiecałeś mi, że się ze mną skontaktujesz. Kurwa obiecałeś — jej oczy były znowu szklane i chociaż bardzo ją bolały, ona nie potrafiła przestać płakać.
— Ja… chciałem, ale miałem wtedy ekonomię i nie miałem pojęcia, że jest to coś ważnego. Gdybym wiedział, zwolniłbym się z niej jeszcze wcześniej — oznajmił, patrząc na nią błagającym wzrokiem. — Musisz mi uwierzyć, błagam.
W momencie, gdy dziewczyna chciała coś powiedzieć, przy apartamencie wyłoniła się postura detektywa Baileya, który… płakał. Z perspektywy dziewczyny było to oczywiste, ponieważ stracił córkę, aczkolwiek z perspektywy Ethana było to… popieprzone. To jak udawał, by zwrócić na siebie uwagę Murphy i jej przyjaciół oraz odciągnąć uwagę Gracie od Ethana było popieprzone. Jego ojciec wręcz nienawidził Grace, więc szanował tylko gdy Ethan trzymał się ich planu, a nie obiegał go jak najczęściej tylko mógł.
— Zaraz wracam — oznajmiła krótko Tara, widząc detektywa Bailey'a i jego zrozpaczoną twarz. Reece krótko skinęła, wpatrując się w Ethana, który swoim wzrokiem przeskakiwał z niej i Chada.
— Wszystko okej? — spytał jej, na co ta pokręciła przecząco głową, przy okazji przewracając oczami.
— Czy wyglądam, jakby było okej?
Nic nie odpowiedział, tylko zacisnął szczękę. Wiedział, że Grace z szybkością straciła do niego zaufanie, aczkolwiek próbował udawać, że wcale go to nie obchodzi.
Mindy przewróciła oczami, pokazując dziewczynie wymowne spojrzenie, które miało świadczyć o tym, że wcale nie ufała Ethanowi i jego słowom.
— Miałem ekonomię! — powtórzył, widząc nieufne wzroki Mindy, jak i zmieszanie Reece. Wyszukiwał jakiejkolwiek nadziei na twarzy Murphy, chcąc by w końcu mu uwierzyła. Ekonomia miała być dla niego perfekcyjnym alibi, a nie czymś, co jeszcze bardziej wszystko zniszczyło. — Ree, musisz mi uwierzyć. Dobrze wiesz, że nigdy nie mógłbym cię skrzywdzić.
— Nie mówię że ci nie wierzę, po prostu chcę zostać ostrożna. Nie powinnam ufać nikomu i mam zamiar się tego trzymać — wyjaśniła, wzdrygając się z bólu, gdy tylko poruszyła ręką. Jej plecy mimo, że były opatrzone, nadal cholernie bolały.
— Hej! Wszystko z wami okej? Przyszłam tak szybko, jak tylko usłyszałam — przed Sam, Tarą i Bailey'em pojawiła się Gale Weathers, która następnie zaczęła rozglądać się za siebie. — Gdzie jest Grace?
Po pytaniu Gale, Sam skinęła w stronę niebieskookiej, której wzrok utkwił na Weathers. Gale pokazała gestem ręki, by Murphy podeszła do ich czwórki, przez co ta przewróciła oczami. Nie chciała pojawić się w kolejnej książce Weathers, tym bardziej gdy zawsze była opisywana jako ta, która zawsze chciała zemsty.
— Pójdę to sprawdzić — westchnęła, wymijając Ethana, który odprowadził ją wzrokiem aż do chwili, gdy dotarła do jego ojca i Gale. Posłał Wayne'owi znaczące spojrzenie, a następnie odwrócił się w stronę Mindy i Chada, którzy zawzięcie dyskutowali o nieznanym mu temacie.
— Gale, przysięgam na Boga, jeśli- — zaczęła Reece, lecz nie dokończyła, ponieważ przerwała jej sama Weathers.
— Nie… um, rozejm, okej? Jestem tutaj, gdybyście cokolwiek potrzebowali.
Sam prychnęła, tym razem nie wiedząc w słowa Weathers. Możliwe, że byłoby inaczej, gdyby nie to, że mimo obietnicy Gale ją złamała i napisała o nich książkę, która stała się kompletnym viralem internetowym.
— Niezła próba, niestety niekoniecznie udana — odparła Sam.
— Naprawdę jestem tutaj, by wam pomóc — oburzyła się kobieta, spoglądając na zmieszaną twarz młodszej Carpenter. — Okej, po krótkim nagraniu.
Murphy natychmiast pokręciła głową z kpiną. Miała ochotę po raz kolejny przywalić Gale za to, jak bardzo chce zrobić rozgłos z całej sprawy. Sam, tak jakby czytała w myślach Murphy, chwyciła jej dłoń, by upewnić się, że nie poleci ona w stronę policzka Gale.
— W porządku, dziękujemy.
Wzrok Gale przeniósł się na Tarę, która ze smutkiem wpatrywała się w jej twarz. W końcu westchnęła ciężko.
— Naprawdę mi przykro, że cię uderzyłam — na słowa młodszej Carpenter, Weathers uśmiechnęła się z kpiną.
— Ani trochę nie jest.
— Nie jest — po tym na ustach brązowookiej pojawił się wielki uśmiech.
Następnie zwróciła się do Wayne'a, który z uwagą przyglądał się całej sytuacji.
— To ty jesteś tym policjantem, prawda? — nie zajęło mu długo, by skinąć głową, mając uniesioną brew. Był zdecydowanie zdezorientowany. — Poszperałam trochę w aktach twoich pierwszych dwóch ofiarach i coś znalazłam. Wiem skąd pochodzą maski, które znaleźliście.
Wyraz twarzy detektywa jak najszybciej się rozbudził, kiedy tylko usłyszał odkrycie Weathers.
— Pokaż mi.
— Damy — tym razem dołączyła do nich Kirby, która na początku nie zauważyła Gale. Zamiast tego zjechała trójkę dziewczyn wzrokiem, zatrzymując się na obrażeniach, które miała na sobie Grace.
— Kirby? — spytała zdezorientowana redaktorka.
— Gale — Reed posłała jej krótki uśmiech.
— Jest z FBI.
— Przecież ona jest dzieckiem. Kiedy zaczęli przyjmować dzieci do FBI?
Murphy fuknęła krótko, będąc dosyć rozbawiona słowami Gale. Kirby znowu zwróciła swój wzrok na Grace, posyłając jej ironiczny uśmiech.
— Mam trzydzieści lat — napomniała ją blondynka, po czym wskazała na miejsce, gdzie była jej broń.
— Cóż, wyglądasz jak zygota.
— Aktualnie mam ze sobą prawdziwą broń — przewróciła oczami, odsłaniając ukrytą broń, lecz również szybko ją zasłoniła.
— Okej, dobra. Ty też będziesz chciała to zobaczyć.
Zapowiadał się jakże wspaniały dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top