𝟎𝟑 trauma umarłych
ROZDZIAŁ 3
➥ ❪ trauma umarłych ❫
♫ ≠ 𝐇𝐀𝐔𝐍𝐓𝐄𝐃 ♫
▌ GRACIE CZEKAŁA NIECIERPLIWIE, aż detektyw Bailey wywoła jej imię, aby zabrać ją na oficjalne przesłuchanie w sprawie ataku na nią, jak i Sam oraz Tarę. Cała ta sprawa była dla niej okropna, zważywszy na fakt, jak bardzo nienawidziła patrzeć na śmierć innych ludzi, nawet jeśli ich nie znała. Ludzie ze stacji próbowali je uratować, a skończyli martwi zupełnie, jak ojciec Murphy dokładny rok temu. Zabójca z pewnością nie chciał, by dziewczyna zapomniała o tym dotkliwym dla niej zdarzeniu.
── Gracie Murphy? ── z pomieszczenia przesłuchań wyłoniła się postura policjanta, czyli ojca Quinn, co oznaczało, że nadszedł czas na wyjaśnienia Gracie.
To zestresowała ją jeszcze bardziej faktem, że będzie musiała ponownie tłumaczyć, jak doszło do tamtego incydentu. Brunetka wzięła głęboki oddech, po czym posłusznie weszła do pokoju przesłuchań i usiadła na krześle przy biurku, ze zmęczeniem patrząc na zdjęcia, które były porozkładane na blacie. Murphy spojrzała na Sam i Tarę, które były już w środku pomieszczenia, co troszeczkę ją uspokoiło.
Uwagę Gracie już na samym początku zwróciła zabezpieczona maska Ghostface'a, którą trzymał detektyw. W białych miejscach była pobrudzona krwią, co sprawiło, że dziewczyna z obrzydzeniem wzdrygnęła się. Ten widok przypominał jej o widokach, które zauważyła tej nocy.
── Znaleźliśmy to na miejscu zbrodni w apartamencie, leżące obok jednego z ciał ofiar. Test DNA powiedział nam, że należało ono do kogoś, kto nazywa się Richie Kirsch ── oznajmił, spoglądając na zmianę w mimice ich twarz po usłyszeniu samego imienia podejrzanej osoby. Nie zdziwił się, wszystko szło zgodnie z planem. ── Czy to coś wam mówi?
── Znałyśmy go ── odparła krótko Sam, nie chcąc ubliżać tematu nikomu z nich. Richie był ostatnim tematem, o którym mogliby rozmawiać.
── Ale... ten, który nas zaatakował miał zupełnie inną maskę.
Murphy przytaknęła głową, swój wzrok mając skupiony na masce i zdjęcia Jasona i Grega. To wszystko nie miało żadnego sensu. Logiczne myślenie musiało zostać odciągnięte na bok podczas rozwiązywania tej zagadki.
── Miała dużo rys tak, jakby była starsza ── dodała Reece, podpierając swoją głowę na dłoni. Czuła się strasznie zmęczona po nieprzespanej nocy.
── Muszę wiedzieć czy macie alibi na wcześniejszą noc ── odparł mężczyzna, wzrokiem przeskakując osobno na trzy dziewczyny.
── Byłam na imprezie z Gracie i naszymi wspólnymi przyjaciółmi.
── A ja byłam na terapii. Mogę dać do niego kontakt, byś mógł się z nim skontaktować i to sprawdzić ── wyjaśniła Samantha, spojrzeniem lustrując twarz starszego od niej mężczyzny tak, jakby próbowała coś w niej wyczytać.
Gracie zagryzła wargę, próbując przestać się sterować jednak odcień krwi, który przebijał się w jej wspomnieniach był zbyt silny, by od tak odpuścić.
── Późnej wszystkie razem spotkałyśmy się na tej imprezie, gdzie się z kimś pokłóciłam. Niezwiązane z tą sprawą.
── Było to przed czy po tym, co się stało? ── policjant wyciągnął swój telefon, ukazując trójce dziewczyn film, w którym Gracie i Sam zostały oblane napojem, po czym zwyzywane od morderczyń.
── Przed ── odpowiedziała Reece, z obojętnością oraz zmęczeniem spoglądając na ekran urządzenia. ── Ale fakt jest taki, że byłyśmy w towarzystwie wielu ludzi, którzy mogą to potwierdzić.
── Więc tata naszej współlokatorki został wciągnięty w naszą sprawę.
Obie dziewczyny nie wierzyły, że Wayne zajmował się ich sprawą przez zwykły przypadek. Po prostu wiele rzeczy wskazywało na to, że specjalnie zajął się ich sprawą, by nie zrobił tego nikt inny.
── Szalony zbieg okoliczności, czyż nie? ── niewinnie uśmiechnął się w ich stronę tak, jakby nic przed nimi nie ukrywał.
── Wielki ── sarknęła Gracie, będąc jedyną, która najmniej się odzywała na owym przesłuchaniu.
Przebywaniu na komisariacie zdecydowanie nie był przyjemnym sposobem na spędzenie nocy, aczkolwiek uciekanie od tego mogłoby sprawić, że dziewczyna byłaby podejrzanym numer jeden z tego względu.
── Detektyw, który zajmował się sprawą, zaoferował mi ją ze względu, że dotyczy to Quinn ── wyjaśnił, nie dbając, by opowiedzieć o szczegółach. ── Hm, ale mogę w każdej chwili mu to oddać, jeśli czujecie się z tym niekomfortowo. To zależy od was.
Wszystkie spojrzały na siebie nawzajem, po czym głos zabrała Sam.
── Jest w porządku.
── Więc jeśli facet, który was zaatakował ukradł twoje prawa jazdy, a twoją kartę kredytową ── tym razem wskazał na Gracie. ── I ułożył je obok ciała, prawdopodobnie jest to ktoś bliski. Jak długo znacie swoich przyjaciół?
── Przeprowadziliśmy się tutaj z Mindy i Chadem na letni semestr jakoś sześć miesięcy temu... ── odpowiedziała Tara, ze skupieniem patrząc na obie wspomniane rzeczy należące do dziewczyn. ── Więc Quinn, Ethan i Anika... znamy ich od tamtego czasu.
Detektyw przytaknął zrozumiale, przenosząc swój wzrok na poważną minę Gracie, która ani trochę się nie zmieniała.
── Myślę, że mogę poręczyć za Quinn, więc jest to jedna osoba z głowy, o którą musimy się martwić ── z prędkością oznajmił, przez co Murphy uniosła brew, kątem oka posyłając sobie wymowne spojrzenia z Tarą. ── Czy któraś z was ma kogoś kto mógłby celować na was?
Gracie przygryzła policzek, ze skupieniem się zastanawiając, jednak do jej głowy nie przychodził nikt inny niż Richie, bądź Amber, którzy byli już martwi.
── Nikt, kto jest żywy.
Wzrok Wayne'a przeleciał na Tarę, gdy tylko brunetka wypowiedziała te słowa.
── Yikes.
W tamtym momencie ich rozmowie przeszkodził jeden z policjantów, przez co wszyscy zwrócili na niego uwagę. Mężczyzna wychylił się zza drzwi, by oznajmić krótką wiadomość.
── FBI jest tutaj, żąda jurysdykcji.
── Gdzie są? ── starszy mężczyzna zerwał się ze swojego fotela i powędrował w stronę drzwi.
Sam odchyliła się na fotelu, wzdychając ze zmęczenia. Gracie ziewnęła, po czym zamknęła momentalnie powieki, chcąc jak najszybciej wrócić do domu, a Tara swój wzrok skupiła na dowodach, które Bailey pozostawił na swoim biurku.
Policjant powrócił do nich, aby wyprowadzić je z pomieszczenia, a gdy zatrzymali się na korytarzu, ujrzały dobrze znaną ich twarz Kirby Reed.
── Kirby? ── Sam chciała upewnić się czy aby na pewno była to ona, lecz z wyglądu mogła być tego wręcz pewna.
── Hej, Sam ── blondynka podeszła do trójki dziewczyn, wymijając i ignorując Wayne'a, po czym przytuliła Sam, a następnie to samo zrobiła z Gracie i Tarą. ── Gracie? Tara? Oczywiście, że tak.
Murphy ze zdezorientowaniem zmarszczyła brwi, kojarzyła kobietę tylko z wyglądu, bo widziała ją kiedyś na jakiś stronach w internecie.
── Przepraszam, znamy się?
── Nie osobiście, bardziej powiedziałabym że miałam przyjemność poznać twojego ojca.
Te słowa jeszcze bardziej ją zdezorientowały. Niekoniecznie wiedziała, jak zareagować na wspomnienie swojego martwego ojca.
── Kirby ── Sam przerwała kobiecie, posyłając jej spojrzenie, które pokazywało jej, by przerwała swój wykład na temat Flynna Murphy'ego. ── Jesteś z FBI?
── Mhmmm.
── Znacie się? ── spytał detektyw Bailey.
── Tak, uczęszczałyśmy razem do liceum w Woodsboro. Była w ostatniej klasie, kiedy ja byłam na pierwszego roku ── wytłumaczyła krótko Sam, spoglądając na Kirby ponownie.
── Dzielimy pewną podobną historię, ta... ale nie próbuję walczyć w jakimś konkursie przez jurysdykcję. Chcę po prostu pomóc. Pokażę ci moje dokumenty na wszelki wypadek.
Kobieta wręczyła mu do ręki plik dokumentów, które dotyczyły ataków Ghostface'a. Odebrał je z niezbyt przekonanym widokiem na twarzy. Kolejna policjantka przekazała mu następny plik, podobny z grubości.
── Dziękuję.
── Sprawca zostawił tę maskę na miejscu zbrodni ── wskazał na maskę Ghostface'a, która była zapakowana w specjalną folię. Widok jej sprawił, że na ciele Gracie pojawiły się ciarki.
Miała dosyć codziennego widywania tej przeklętej maski.
── Ślady DNA nawiązują do dwóch osobników. Charlie Walker i Jill Roberts, oboje nie żyją ── dodał, przez co przez twarz Kirby przeszła nieznana emocja. W przyszłości dobrze znała Jill i Charliego.
── Zabójcy ukazani jako Ghostface'ów z dwutysięcznego jedenastego roku ── Kirby podniosła swoją koszulkę, ukazując mocno widoczną bliznę, znajdującą się na lewym biodrze. ── Charlie Walker podarował mi to. Jak mówiłam, mam w tym specjalny interes. Czy to jest ta maska, którą miał na sobie podczas ataku na was?
Pokręciły przecząco głową, ze zmęczeniem patrząc w dół.
── Nie.
── Więc zostawia je celowo.
── Co oznacza, że ktokolwiek to robi, bierze przykład z zabójców, którzy byli nimi wcześniej ── wyraziła swoje podejrzenia blondwłosa kobieta, nadal spoglądając podejrzliwie na maskę. ── Może wierzy, że Sam lub Gracie są ostatnimi od dłuższego czasu.
Murphy uniosła brwi z szoku, który wywołała u niej Kirby. Dlaczego ktoś mógłby pomyśleć, że Gracie bądź Sam były zabójcami?
── Ta, powodzenia z tym. My się wynosimy z tego miasta ── oznajmiła Sam, wzdychając z nadmiernych informacji.
Wyminęła tą dwójkę i pociągnęła Tarę i Gracie za sobą, co wprawiło je w zdezorientowanie.
── Przykro mi, ale nie wydaje mi się, by było to możliwe ── odrzekł detektyw, sprawiając że wszystkie natychmiastowo się zatrzymały i odwróciły w jego stronę. ── Cała wasza trójka jest osobami zamieszanymi w podwójne zabójstwo, więc nie wolno wam opuszczać miasta. Przykro mi.
── Mówisz poważnie? ── spytała Tara, spoglądając na niego, chcąc powiedzieć, że się przesłyszała i że on wcale tego nie powiedział. Jak mogły czuć się bezpieczne, gdy w okolicy panował zabójca, którego były celem?
── On ma rację, ale jeśli będziemy współpracować...
Sam ze znudzeniem przewróciła oczami i ponownie się odwróciła, chcąc odejść.
── Idziemy.
Szybko wyszły z komisariatu, a wtedy ujrzały tłum ludzi z telefonami i kamerami wystawionymi w ich stronę. W tym słynną Gale Weathers.
── Samantha, czy masz alibi na morderstwa z zeszłej nocy?
── Tara, czy czujesz się bezpiecznie w towarzystwie swojej siostry? ── dorzuciła kolejna redaktorka, wyciągając mikrofon w stronę młodszej Carpenter. ── Tara! Tara!
── Grace, jak czujesz się z faktem, że śmierć twojego ojca nie jest ostatnią rzeczą, do której przyłożył się Ghostface?
Na te słowa Murphy zasłoniła twarz dłońmi, nie chcąc trafić do kolejnej gazety, która dotyczyła wszystkich zabójstw z pobliskiego czasu.
── Gale Weathers, kanał czwórka ── na ten głos, dziewczyny odwróciły się w stronę kobiety trzymającej mikrofon w dłoni. ── Czy wy, panie, myślicie, że to wy jesteście powodem, przez który Ghostface pojawił się w Big Apple?
Murphy prychnęła, kręcąc głową na boki z niedowierzenia, przez co Sam wykorzystała ten moment i zrobiła zamach w stronę Gale, lecz ta w odpowiednim momencie zrobiła unik.
── Niezła próba, kochanie, ale ja już tańczyłam ten taniec.
Jednak nie spodziewała się takiego samego ruchu ze strony Tary, przez co pięść młodszej Carpenter z głośnym plaskiem wylądowała na jej policzku, a jej głowa z niedowierzenia odchyliła się do tyłu.
── Trzymaj się od nas z dala.
── Naprawdę nadal jesteście na mnie złe? ── pytanie Weathers wkurzyły je jeszcze bardziej, przez co ponownie zasopowały i odwróciły się w jej stronę.
── Obiecałaś, że nie napiszesz książki o tym, co się stało! ── wyrzuciła z siebie Gracie, wskazując w jej stronę z wkurzonym spojrzeniem. ── A następnie napisałaś książkę o tym, co się stało.
── Och, błagam cię. Ktoś w końcu by o tym napisał. To moja praca.
Ton Gale wskazywał na to, że ani trochę nie przeszkadzał jej fakt tego, co zrobiła, a to jeszcze bardziej wywołało gniew w Gracie, przez co miała ochotę ponownie jej mocno przywalić.
── Słyszałam, że nie mogłaś sprzedać praw do filmu ── wtrąciła Tara ze spokojem w głosie, zwracając uwagę starszej kobiety.
── W dzisiejszych czasach chodzi o limitowane serie z prawdziwymi przestępstwami.
── Po tym wszystkim, przez co przeszłyśmy razem ── odparła z wyrzutem Sam, mając smutek pomieszany z gniewem na twarzy. ── Co pomyślałby sobie Dewey?
To wprowadziło Gale w rozpacz. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, co odebrało jej mowę.
── To był cios poniżej pasa.
── Tak samo było z twoją książką. Nazwałaś mnie "niestabilną" i "urodzoną morderczynią".
── To jest wyrwane z kontekstu! ── próbowała się wybronić Gale.
── To dosłownie cytat.
Atmosfera pomiędzy nimi zagęstniała, lecz redaktorzy czerpali z tego satysfakcję na nowy, zbliżający się artykuł.
── Przeczytałam każdą z tych stron. Wykorzystałaś śmierć mojego ojca i wmówiłaś innym, że czułam wtedy chęć zemst ── w głosie Murphy można było słyszeć zdradę.
── Nie sądzisz, że to co napisałaś ma związek z tym, co aktualnie się z nami dzieje? ── narzuciła kobiecie Tara, przez co ogarnęły ją wyrzuty sumienia.
── Pospieszcie się.
Gracie z czasem nie potrafiła zrozumieć tego, co działo się w jej głowie. Z jednej strony była otwarta na prawdę i miała ochotę zemścić się na osobie, która przywracała jej piekło, a z drugiej obawiała się tego wszystkiego. Nie chciała stracić kogoś ponownie. Nie była na to ani trochę gotowa.
Spojrzała na ekran swojego telefonu i wzięła głęboki oddech, wiedząc od kogo pochodziła nowo otrzymana wiadomość.
Mindy: Zebranie nerdów w parku, gwiazdko ;))
Przewróciła oczami, wiedząc co dokładnie miała na myśli Mindy. Nadchodził czas, aby ujawnić podejrzenia innych, co delikatnie ją stresowało. Nie miała pojęcia, jak mogła zareagować na to, gdyby ktokolwiek z nich wspomniał o sprawie z przed roku po raz kolejny tego dnia, dlatego też postanowiła wcielić się w lepszego słuchacza niż mówcę na ich "zebraniu".
▌GRACIE CHWYCIŁA dłoń Ethana, szukając miejsca, gdzie znajdowali się ich przyjaciele. Brunet kilkadziesiąt minut wcześniej przybył pod jej szkołę, aby przybyć razem z nią do parku, co wyjaśnił pretekstem, że był akurat w pobliżu, chociaż dziewczyna wiedziała, że Ethan zrobił to specjalnie, nawet jeśli tego nie przyznawał. Z jednej strony chłopak okazywał uczucia, ale z drugiej potrafił je ukrywać jak najlepiej tylko potrafił, co do tamtej pory mu się udawało bez zbędnych zmartwień.
Nie miał jednak pojęcia, że Murphy była bardzo dobra w odkrywaniu uczuć innych, nawet jeśli bywały one za wszelką cenę ukrywane.
── Już ich widzę ── oznajmiła, głową kiwając w stronę ławek, na których siedzieli ich znajomi. Landry, tak jakby obawiał się, że dziewczyna za moment od niego opuści, wzmocnił uścisk na jej dłoni, przez co momentalnie zatrzymała się, by popatrzeć w jego oczy z uniesioną brwią. ── Wszystko w porządku?
── Mhm, jak najbardziej ── mimika jego twarzy zmieniła się w szybką prędkością, a na jego ustach pojawił się ironiczny uśmiech. Ethan puścił jej oczko, po czym pociągnął ją w stronę reszty, a gdy już tam byli, oboje usiedli na wolnej obok siebie.
Mindy posłała Gracie przesłodzony uśmiech, lecz jej spojrzenie było sceptycznie nastawione do towarzysza jej przyjaciółki, nawet jeśli Ethan był członkiem ich grupy. Murphy przewróciła oczami, zbywając ciągłe uwagi Mindy i ponownie skupiając się na jej słowach.
── Gracie jak zawsze punktualnie ── Meeks posłała swojej przyjaciółce całusa w powietrzu, przez co ta uniosła kąciki ust w cyniczny sposób. ── W każdym razie, słuchajcie uważnie, frajerzy! Choć to wszystko jest naprawdę przerażające, naprawdę cieszę się, że mam szansę odkupić się za to, że nie wezwałam zabójców ostatnim razem.
── Ta ── Chad spojrzał na nią znad swojego zeszytu, mając zażenowaną mimikę twarzy.
Dłoń Gracie nadal była złączona z dłonią Ethana, co zwróciło uwagę Mindy dopiero po minucie, a wtedy brązowooka z udawanym obrzydzeniem wydała z siebie odgłos wymiotów.
── Fu, nie obściskujmy się już teraz, powaga i kultura zawsze na pierwszym miejscu, Grays ── powaga pojawiła się na jej twarzy, co wprowadziło Chada w jeszcze większe rozbawienie. ── Nie? W porządku, okej. Widzę to tak, że ktoś chce zrobić kontynuację requelu.
W tamtym momencie dłoń Aniki delikatnie uniosła się do góry, podczas gdy na jej twarzy widniało wielkie zdezorientowanie.
── Umm, czym jest requel?
── Jesteś piękna, skarbie. Zatrzymajmy pytania na koniec ── oznajmiła Meeks, wskazując na swoją dziewczynę.
Kayoko posłała jej wielki uśmiech, po czym jako następna odezwała się Sam.
── Pierwsza część Stab miała miejsce w Woodsboro. Stab dwa na College'u ── podsumowała starsza Carpenter, nadal będąc oszołomiona tym, co stało się wcześniej.
── Więc myślicie, że zabójca próbuję kopiować filmy? ── wtrąciła Tara, spoglądając na resztę z uniesioną brwią.
Murphy przytaknęła z niewiedzą, nie widząc innego rozwiązania. Dlaczego zabójca miałby wrócić gdyby nie filmy?
── To jedna z możliwości ── wywnioskowała do tej pory najczęściej odzywająca się Mindy. ── Bohaterowie są teraz na college'u. Zgadza się. Pojawiają się nowe podejrzane postacie, które usuwają listę podejrzanych i/lub liczbę ofiar. Tak, tak, tak.
Ethan zmarszczył brew, widząc że Mindy najczęściej wskazuje na niego. Murphy westchnęła, wiedząc co się zbliżało. Przechodzili przez to już rok temu.
── Nie podoba mi się to ── mruknął Ethan, spoglądając na dłoń Gracie, która próbowała jakoś go uspokoić.
── Ale to nie może tak po prostu być o drugiej części Stab ── zignorowała słowa chłopaka, rozmarzając się w własnych myślach.
── Dlaczego nie? ── zapytała zdezorientowana Tara.
Murphy przygryzła wargę, mając na twarzy niemrawy wyraz.
── Mimo, że robiłoby to sens, nadal byłoby to coś zbyt oczywistego ── odparła z udawanym spokojem Grace.
── Dokładnie, robiłoby to sens gdyby był to tylko ciąg dalszy ── przyznała Meeks, gestykulując w stronę dziewczyny. ── Ale my nie jesteśmy w kontynuacji, bo nikt już nie robi kontynuacji. Jesteśmy w franczyzie! I istnieją pewne zasady do kontynuacji franczyzy.
── Mam przeczucie... ── odezwała się Sam, patrząc na ziemię, lecz to nie zaprzestało mowy Mindy. Ona dopiero się rozkręcała.
── Zasada numer jeden: wszystko jest większe niż poprzednio. Większy budżet, większa obsada, większa liczba ofiar... ── zaczęła wymieniać, co spowodowało wielki ból głowy u Gracie. Nie mogła przetrawić faktu, że mogło być jeszcze gorzej niż za ostatnim razem. ── Dłuższy czas trwania traumy, dłuższe pościgi, krzyki, ścięcia.
Mówiła to, patrząc na Gracie, na której twarzy zawitała powaga. Nie mogła odpędzić od siebie tych wszystkich myśli, które wskazywały jej, że najbliższy czas stanie się jej znienawidzonym.
── Musisz osiągnąć szczyt tego, co było wcześniej, aby ludzie wracali.
── Ścięcia? ── upewnił się Chad, który tak samo jak jego bliźniaczka interesował się takimi filmami.
── Ścięcia ── zgodziła się, po czym skinęła głową w jego stronę. ── Zasada numer dwa: cokolwiek zdarzyło się ostatnim razem, spodziewaj się czegoś przeciwnego. Franczyzy przetrwają tylko dzięki temu, że obalają oczekiwania. Jeśli ostatnim razem zabójcy byli marudnymi maniakami filmowymi o płatkach śniegu z kontami na listy zamiast osobowości, możesz się założyć, że tutaj będzie odwrotnie.
Landry uniósł obie brwi do góry, przenosząc swój wzrok na ziemię. Mindy była dobra w obmyślaniu, lecz wiedział że za jakiś czas pozbędą się również i niej, a wtedy nawet jej durnowate przemówienia nie pomogą jej w przetrwaniu. Musiał on po prostu kontynuować udawanie kogoś, kto nie do końca zna się na tego typu rzeczach.
── I zasada numer trzy!: nikt nie jest bezpieczny ── wyjawiła z oczywistością w głosie, chcąc jak najbardziej pokazać to swoim przyjaciołom. ── Starsze postacie? W tym momencie mięsko armatnie. Zwykle sprowadzane z powrotem tylko po to, by zostały zabite w jakiejś taniej licytacji nostalgii. To też nie wygląda zbyt dobrze dla Gale i Kirby. Och, i to nawet nie najgorsza część!
── To ta część, w której ona mówi nam tę najgorszą część ── powiadomił ich Chad, nie odwracając wzroku od swojego zeszytu. Nawet bez patrzenia i pełnego skupienia był tego pewny.
── Najgorszą częścią jest to, że franczyzy to po prostu kontynuacja epizodycznych rat mających na celu zwiększenie własności intelektualnej. Co oznacza, że główni bohaterowie również są teraz całkowicie zbędni. Laurie Strode, Nancy Thompson, Ellen Ripley, Sally Hardesty, Jigsaw, Tony Stark, James Bond... mam na myśli, nawet Luke Skywalker! ── głos dziewczyny stał się głośniejszy i jeszcze bardziej skupiony w całą sytuację. ── Wszyscy zginęli, aby ich franczyza mogła żyć dalej. To oznacza, że to nie tylko grupa przyjaciół. Każdy z nas mógł iść w dowolnym momencie, zwłaszcza Gracie, Sam i Tara.
Pomiędzy nimi zagęstniała wielka cisza, ponieważ wszyscy wymieniali ze sobą wymowne, jak i dokładnie świadome spojrzenia, co przerwał głos Ethana, który był nadmiernie zdezorientowany.
── Cz-czekaj, każdy z nas? ── zapytał tak, jakby ani trochę nie słyszał słów Mindy.
── Ta.
── Jestem w grupie przyjaciół?
── Ta ── ponownie powtórzyła to samo, będąc zmęczona odpowiadaniem identycznie na wszystkie pytania zadane przez niego. Posłała Gracie spojrzenie, które mówiło jej wiele słów.
── Jestem jednym z celów?
── Mhmmm.
W tamtym momencie brązowooki odwrócił swój wzrok na resztę, a jego twarz wyglądała na zagubioną, przez co Murphy zastanawiała się, co takiego miał zamiar powiedzieć ponownie.
── Czy ja umrę jako prawiczek? ── palnął, przez co Murphy z niespodziewania zaczęła dusić się powietrzem.
Tara poklepała ją po plecach, a gdy dziewczyna się uspokoiła, spojrzała na Ethana z niezręcznym i lekko zaskoczonym spojrzeniem. Ani trochę nie spodziewała się takich słów z jego strony i wolałaby ich nie usłyszeć.
── Ochh, to było dziwnie podzielona informacja, w każdym razie... Gracie? Porozmawiaj o tym z Gracie ── zasugerowała mu brunetka, posyłając mu dziwny wyraz twarzy.
Gracie z zażenowania schowała twarz w dłoniach, nadal przysłuchując się ich rozmowie.
── Ale twoje słowa nawiązują do naszej listy podejrzanych ── dodała, nadal patrząc na niego tak, jakby chciała coś w nim wykminić. Następnie wskazała na niego dwoma dłońmi i wzięła krok w jego stronę z przymilonym uśmiechem. ── Ethan. Nieśmiały, durnowaty chłopak, którego nikt nie podejrzewa, bo jest taki nieśmiały i durnowaty.
── O-okej, dlaczego to ja jestem na liście podejrzanych? ── spytał z wyrzutem, unosząc brew do góry. ── Bo jestem randomowo współlokatorem Chada? ── dodał z sarkazmem.
── Loteria współlokatorów może być oszukana.
Gracie wypchała językiem policzek, zakładając ręce na piersi.
── Chad sam go wybrał, poza tym jeszcze wcześniej został przez nas sprawdzony ── mruknęła Grace, broniąc Ethana, co zwróciło uwagę Mindy.
── Hej, hej, hej, młoda damo! Jako osoba z poza listy nie masz jak na razie prawa głosu, Grays.
Przewróciła oczami, słysząc taką wymówkę ze strony swojej przyjaciółki. Była ona najgorszą, którą Mindy kiedykolwiek wymyśliła.
── Mógł jakoś to oszukać, żeby się do nas zbliżyć ── zauważyła, wskazując na niego, przez co on sam z bezsilności przewrócił oczami i wyswobodził swoją dłoń z uścisku Gracie. ── Quinn, zdzirowata współlokatorka. Horror... klasyk.
── Seks jest pozytywny, ale... dziękuję? ── odpowiedziała z niepewnością, widząc sposób w jaki patrzy na nią Mindy.
── Mhmm, powiedz mi. Jak udało ci się zamieszkać z Tarą, Sam i Gracie? ── spytała podejrzliwie, zakładając ręce na piersi.
── Odpowiedziałam na ich ogłoszenie online.
Gracie w ciszy patrzyła na całe zdarzenie, chcąc cokolwiek wywnioskować z zachowania Mindy, lecz wiedziała że jedyną rzeczą, którą ona chciała było wymienienie listy podejrzanych, która składała się tylko z osób, które dołączyły do nich sześć miesięcy temu, na początku ich nauki w Nowym Jorku.
── Dobra, nie mów nic więcej. Już wystarczająco się wplątałaś.
── To było anonimowe ogłoszenie, Mindy ── wtrąciła Tara, co i tak nie przekonało jej ani trochę. ── I wiesz, że zweryfikowałyśmy ją. Plus, jej tata jest policjantem, a to sprawia, że bardziej prawdopodobne jest, że to ona jest zabójcą.
── Tak, jasne, bo posiadanie ojca policjanta sprawia, że ma dobrą przykrywkę. Czy naprawdę nie pamiętasz, jak te filmy działają, Tara?
── Czy ona zawsze taka jest?
Pytanie Quinn sprawiło, że Sam i Gracie równocześnie wyruszyły ramionami, nadal mając zmieszanie na całej twarzy. Zdecydowanie musieli przestać się tak często kłócić, a zacząć współpracować, bo jeśli chcieli przeżyć, musieli działać razem.
── I w końcu... Anika ── Mindy uśmiechnęła się w stronę swojej dziewczyny, gdy ta posłała jej całusa w powietrzu, a ona następnie to odwzajemniła. ── Nigdy nie ufaj miłości. To również tyczy się tobie, Grays ── powiedziała, a w tamtym momencie uśmiechy z twarz dziewczyn zniknęły.
Gracie była lekko zaskoczona takimi słowami ze strony Mindy, lecz próbowała to ukryć, bo to wcale nie tak, że od roku nie potrafiła na tyle się odważyć, by wkroczyć w większe relacje z ludźmi niż przyjaźnie.
── Okej, więc mamy swoje zasady i swoich podejrzanych ── Sam skinęła głową w lewą i prawą stronę, gdy w końcu Ethan ponownie zabrał głos.
── Ale czekajcie, co z wami, ludzie?
── Mam na myśli, myślę, że wykluczenie całej naszej piątki, która przeszła przez to gówno już rok temu w Woodsboro jest całkiem bezpieczne.
── Zgoda ── Chad wskazał na nią swoim ołówkiem.
── Um, nie zgadzam się ── powiedziała Quinn z zdezorientowanym wyrazem twarzy. ── Co jeśli trauma, przez którą przeszliście spowodowała, że jedno lub więcej z was pękło?
── Ta, lub fame który dostaliście przez zabójstwa sprawił, że staliście się spragnieni ── dodał Ethan, sprawiając że Gracie uniosła na niego swój wzrok. Miała nadzieję, że nie miał tego poważnie na myśli. ── Mam na myśli, bądźmy szczerzy. Niektóre teorie online na temat Sam są...
Nie dokończył, bo przerwała mu Gracie, która karciła go wzrokiem.
── Nawet się nie waż, E.
── Ona ma trochę racji ── Anika wskazała na Quinn, która z delikatnym zaskoczeniem otworzyła szerzej powieki. Dziewczyny nie do końca się lubiły. ── Mam na myśli, uświadomcie sobie fakty. Jeśli my wszyscy jesteśmy podejrzani, wy wszyscy też jesteście.
Pomiędzy nimi powstała wielka cisza. Nikt z nich nie miał zamiaru odezwać się jako pierwszy, ponieważ wszyscy byli zbyt zamyśleni tym wszystkim, co działo się w ich życiu. Również nikt z nich nie był przygotowany na to, co nadchodziło do ich życia bez jakiejkolwiek zgody.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top