9

W całym pomieszczeniu rozległ się donośny szmer. Baekhyun otworzył powoli oczy i zobaczył leżący przed nim telefon, który ruszał się we wszystkie strony ruszał się we wszystkie strony pod wpływem wibracji. Zdrętwiałymi dłońmi przetarł mozolnie oczy i sięgnął po komórkę, zastanawiając się, kto przy zdrowych zmysłach może do niego wydzwaniać w środku nocy.

-Kto tam? - Burknął w słuchawkę zaspanym głosem.

-To ja, Krystal Jung, Obudziłam Cię?

-Jeśli mam być szczery to tak, obudziłaś. Coś się stało?

-Chciałam tylko sprawdzić, czy jakoś się trzymasz po tych wszystkich wydarzeniach. Nie widzieliśmy się od tamtego feralnego wieczoru i trochę się o ciebie bałam. - W głosie dziewczyny wyraźnie można było słychać troskę.

-Też się zastanawiałem, co u ciebie. Ze mną wszystko w porządku. Myślałem, że zobaczymy się na pogrzebie pana inspektora, ale nigdzie cię nie widziałem...

-Oh, nie poszłam. Po tym, jak wybiegłeś z baru, skaleczyłam się odłamkiem szkła, które wszędzie leżało. Własnie w dzień pogrzebu szefa zszywano mi ranę. Tak naprawdę, to nawet się cieszę. Nie byłabym w stanie stać tam wśród tłumu zrozpaczonej rodziny i bliskich. Ale nie mówmy o tym. Jest jeszcze coś, co chciałam ci powiedzieć. Pamiętasz, jak wspominałam ci na balu, że przydzielono nam nową sprawę? Co ty na to, żeby się spotkać? Objaśnię ci wszystkie szczegóły.

-W porządku, i tak nie mam nic szczególnego do roboty. Gdzie i kiedy?

-Queens' Pub, o osiemnastej?

-Queens' Pub?! - Baekhyun zakrył dłonią usta, by krzykiem nie obudzić śpiącego obok Chanyeola - To Queens' Pub? Przecież to jedno z najbardziej obskurnych, najobrzydliwszych miejsc w całym mieście! Zwariowałaś?

-Właśnie o to chodzi! Lubie odwiedzać to miejsce od czasu do czasu. Przystając z przestępcami, można się od nich wiele nauczyć. Chcę się od nich wiele nauczyć. Chcę jakoś zrozumieć niebezpieczny umysł zbrodniarza. Wtedy łatwiej mi będzie z nimi walczyć. Wiem, że to ryzykowne, ale będziemy w dwójkę! Poza tym, to nasza praca. - Krystal nie dawała za wygraną. Przekonywała chłopaka tak długo, że ten w końcu się zgodził.

-Niech będzie, ale jeśli przez to zginiemy, to cię zabiję.

⊱⋅ ──────── ⋅⊰

Queens'Pub. Miejsce, gdzie zapuszczają się tylko głupcy. Nieoficjalna stolica najbardziej szemranej dzielnicy Seulu i główne miejsce spotkań najgorszych szuj miasta. Sam Bóg wie, czemu restauracji tej jeszcze nie zamknięto. Złodzieje,mordercy,gwałciciele. Wszyscy spotykają się w tym miejscu. Mimo, że ich wina nie jest udowodniona, smród ich zbrodni można wyczuć w promieniu sto kilometrów. Baelhyun stanął przed wejściem i głęboko westchnął. Z niewiadomych mu przyczyn nie odczuwał strach ani niepokoju. Czuł siłę i energię rozchodzące się po jego ciele. Krew w jego żyłach buzowała, a na twarzy pojawił się pewny siebie wyraz. Okrył się szczelniej płaszczem u ruszył ku dzwiom. Gdy tylko przekroczył próg pubu w jego płuca uderzyła nieprzyjemna woń papierosów i alkoholu zmieszana z odurzająco słodkim zapachem kadzideł. W pomieszczeniu panował półmrok. Po lewej stronie chłopaka ustawione były czerwone, obdarte kanapy, na których siedzieli goście restauracji. Krzyczeli, śmiali się,gwizdali do półnagich tancerek, od czasu do czasu popijając soju. Baekhyun usłyszał znajomy głos. Czarnowłosa dziewczyna siedziała przy barze. Przed nią rozłożone były teczki dokumentów i różnych zdjęć. Uśmiechnęła się do chłopaka i machała w jego stronę. Jej bladą twarz oświetlało malinowo-czerwone światło neonu nad barem. Wyglądała inaczej niż zwykle. Z jej dotychczas radosnych oczu ubyło blasku i otoczyły je sine kręgi. Mimo nieustającego uśmiechu dziewczyny, Baek bez trudu stwierdził, że coś ją trapi. Podszedł do niej niepewnie i usiadł na stołku obok. Krystal od razu przeszła do tematu. Pokazała czarnowłosemu akta, które udało się uzbierać jej i Yimingowi. Było ich dość sporo, jak na fakt, że zagadka niejakiego Diamonda pozostawała niewyjaśniona od siedmiu lat.

-Zbrodnia goniła zbrodnię. Zdarzało się, że co tydzień ktoś padał jego ofiarą. Przez niecałe siedem lat nie pozostawił żadnego znaku z wyjątkiem tajemniczych blizn. Dopiero pół roku temu popełnił błąd. Śmierć poniósł wtedy znany bankowiec, Kim Saehyun. Dostał jedynie kulkę w głowę, co jest dosyć dziwne, biorąc pod uwagę to, że Diamond był zazwyczaj dużo bardziej kreatywny. Na wykładzinie i gzymsie znaleziono krwawe odciski butów, widocznie zabójca nie dopilnował każdego szczegółu, jak zdarzyło mu się to wcześniej. Ponad to, na miejscu zbrodni była czarna rękawiczka, należąca prawdopodobnie do niego. Niestety, nie udało się ustalić tożsamości mordercy, bo nie ma żadnych podejrzanych.

-Wszystkie te dowody znaleziono pół roku temu. Dlaczego ich nie wykorzystano?

-Sprawa  powoli ucichła, bo nie pojawiały się kolejne ofiary. Tak jakby diament zapadł się pod ziemię. Niestety, powrócił. Zabił tego znanego dilera, a teraz wysadził cały hotel.

Na te słowa Baekhyun się obruszył. Nerwowo przełknął ślinę i spojrzał pytająco na kobietę.

-M-myślisz, że to on?

-Jestem tego pewna. Widziałeś znak diamentu. Nigdy wcześniej nie zamordował tak wielu ludzi na raz. Teraz o mało nie zabił nas. Sama nie wiem, czemu zdecydował się na tak radykalny krok. Może chciał zwrócić na siebie uwagę, a może miało to na celi wyrazić jego nienawiść i pogardę do tych, którzy uczciwie strzegą prawa. Unicestwił ogromny procent elity seulskiej policji. - Słowa czarnowłosej głucho uderzały o uszy Baekhyuna. Natłok informacji opanował jego umysł. Wszystkie myśli, teorie, szczegóły dotyczące mordercy kłębiły się w głowie chłopaka, który czuł, jak paraliż obejmuje całe jego ciało. Nie mógł wziąć tchu, patrzył tępo w twarz dziewczyny i analizował wszystkie wiadomości, które zdążył nabyć. Diamond mordował przez siedem lat, nieustannie. Po zabójstwie Saehyuna, słuch po nim zaginął. Teraz wrócił ze zdwojoną siłą. Jednak było coś, co nie dawało czarnowłosemu spokoju. Coś tu nie pasowało. Chłopak nie wiedział jeszcze, czym to było, ale czuł, że to wszystko nie jest takie proste. Przeczuwał, że jest coś, co nadałoby wszystkiemu sens i obiecał sobie, że to odkryje. Przeglądał akta z poprzednich lat, a Krystal siedziała popijając swojego drinka i czekając, aż chłopak skończy czytać dokumenty. Nie odzywała się ani słowem, tak jakby nie mogła zapanować nad narastającym w jej sercu smutkiem. Baekhyun czytał wszystko, co do słowa. Pierwszymi ofiarami była piątka dzieciaków, o których chłopak zdążył już usłyszeć w wiadomościach. Rany cięte. Najstarszy z przeciętym gardłem, trzech z ranami jamy brzusznej, a najmłodszy,trzynastolatek, miał przebite na wylot serce. Wszystkie wykonane jednym, tym samym ostrzem - stosunkowo cienkim. Narzędzia zbrodni znaleziono. Morderstw było wiele. Wszystkie podobne, a jednak tak różne. Nabicie na hak, obdarcie ze skóry, zrzucenie z klifu, powieszenie na drucie. Jednak bardziej bestiarska od drugiej. Nagle, pomiędzy wszystkimi kartami, Baekhyun natrafił na jedną, która szczególnie przykuła jego uwagę. Datowana była na wiosnę bieżącego roku. Ofiarą miała być trzydziestoośmioletnia kobieta. Przyczyna śmierci - przedawkowanie. Nie miała żadnych blizn z wyjątkiem znaku w kształcie diamentu. Zamordowana we własnym mieszkaniu. Wzrok chłopaka skupił się na zdjęciu kobiety. Była piękna. Złote włosy miała upięte w kok, a na bladej twarzy widniał szeroki uśmiech. Kim Isabelle. Baekhyun zmarszczył brwi. W jego sercu zagościło dziwne uczucie. Tak jakby patrzył na coś przez mgłę. Gdzieś widział już to zdjęcie i gdzieś słyszał to nazwisko. Nie mógł przypomnieć sobie, kiedy miało to miejsce, ale był przekonany, że właśnie tak było. Patrzył kilka minut na fotografię, usiłując przeanalizować każdą rysę twarzy kobiety. Tak, jakby miało to pomóc mu w przypomnieniu sobie jej osoby. Na próżno. Przed oczami miał pustkę i jak bardzo by się nie starał, nie był w stanie przywołać żadnych wspomnień. Jego zadumę przerwał donośny gwizd. Czarnowłosy oderwał wzrok od dokumentu i rozejrzał się wokół siebie. Krystal siedziała bez słowa, wpatrzona w swoje dłonie, które ułożyła równo na blacie baru. W kierunku detektywów zbliżała się grupka opryszków. Wszyscy byli rośli i dobrze zbudowani. Wyglądali nad wyraz odpychająco i co najmniej nieprzyjaźnie. Ich wielkie cielska pokrywały tatuaże i liczne blizny, które były zapewne pamiątkami po licznych bójkach, w jakie się wdawali. Baekhyun zdołał naliczyć w półmroku pięciu mężczyzn. Bez trudu stwierdził, że byli pod wpływem alkoholu, zarówno po bijącym od nich zapachu, jak i ich chwiejnych krokach i głośnych śmiechach. Stali przed dziewczyną, tak jakby całkowicie zlekceważyli czarnowłosego. Ona się do nich nie odwracała, nie zmieniając swojej pozycji. Tak, jakby w ogóle nie zwracała uwagi na uszczypliwe zaczepki mężczyzn. A było ich wiele. Obeszli ją dookoła i nie spuszczali z niej wzroku. Raz po raz gwizdali i wykrzykiwali obelgi. Jeden napastnik stanął za barem tak, by znaleźć się naprzeciw biednej dziewczyny. Jego twarz zdobiła pokaźna blizna ciągnąca się po całym policzku.

-Maleńka, zapomniałaś kremu z filtrem? Słonko cię nadmiernie spiekło? - Mężczyzna raz po raz się wypowiadał, a czwórka pozostałych mu przyklaskiwała. - Patrzcie, tak wygląda usmażona świnia. - Krystal wstała od stołu i skierowała się w stronę wyjścia, ale napastnik chwycił ją za nadgarstek tak mocno, że aż jęknęła. - Co tak szybko,nie pali się! - Śmiechy ponownie się rozległy. Mężczyzna zbliżał się do dziewczyny, wciąż mocno ją trzymając. Starała się bronić, jednak nie miała szans przeciw przewadze liczebnej. Opryszek podwinął rękawy jej czarnej bluzki, sprawiając, że blizny czarnowłosej stały się jeszcze widoczniejsze. - Patrzcie, jak się wyrywa. Jest całkiem słodka. Gdyby nie twoje okropne ciało, nawet bym cię przeleciał. Niestety, takie to nawet pies nie poru-

Nie zdążył skończyć zdania. Na jego tłustej twarzy pojawiła się drobna pięść Baekhyuna. Mimo jej małych gabarytów, cios był bardzo mocny. Uścisk mężczyzny na nadgarstkach Krystal się rozluźnił. Z jego ust zaczęła lecieć krew. Wszyscy byli zszokowani, bo dotychczas nikt, prócz jednej jeszcze osoby nie ośmielił się przeciwstawiać osiłkowi. Goście pubu stali jak wryci, czekając na kolejny ruch mężczyzny. Ten powoli odwrócił twarz i wściekle spojrzał na chłopaka o kruczoczarnych włosach, którego dłoń mocniej zacisnęła się na teczce z dokumentami. Nagle splunął pod nogami. Na podłodze leżał ząb, cały we krwi. Mężczyzna przyglądał się mu przez dłuższą chwilę i nagle cicho burknął pod nosem. 

-Zabiję... - Powtarzał to bez przerwy. Z czasem szept przerodził się w krzyk, a zdenerwowanie w istną furię. Cały zipał ze złości, a jego twarz zalała się purpurą. Wyglądał jak rozjuszony byk, który gotów był w każdej chwili przystąpić do ataku. I tak się stało. W ułamku sekundy rzucił się na parę z wrzaskiem, a czwórka jego popleczników ruszyła za nim. Baekhyun spojrzał nerwowo w oczy dziewczyny i złapał ją za rękę.

-Krystal, wiejemy! - Krzyknął do niej i wybiegli z pubu. Nie wiedzieli, dokąd zmierzają. Na zewnątrz panował całkowity mrok. Ulice były nieoświetlone, a niebo przykryte było ciężkimi chmurami. Biegli przed siebie, cali zdyszani i oblani potem. Napastnicy nie odstępowali ich na krok. Dystans począł się niebezpiecznie zmniejszać. Mężczyzna miał ich na wyciągnięcie ręki. Powoli nogi zaczęły same odmawiać  im posłuszeństwa i zwalniali tempa. Również napastnicy powoli ustawali biegu. Baekhyun wykorzystał tę sposobność i zaciągnął dziewczynę w boczną alejkę. Przylgnęli do ściany, mając nadzieję, że mężczyźni ich nie znajdą. Mijały sekundy, a oni nie przybywali. Czarnowłosa spojrzała niepewnie na chłopaka. Z trudem łapiąc oddech, wydusiła z siebie jedno słowo. Dziękuję. Patrzyli sobie w oczy. Już mieli skierować się w swoje strony, kiedy nagle Baekhyun poczuł zimny uścisk na swojej szyi. Potężna dłoń zacisnęła się na jego płaszczu i mocnym ruchem pociągnęła go w tył.

-Myślałeś, że tak łatwo nam uciekniesz? Naprawdę uważałeś, że taki mały chłopczyk jak ty ma szansę z takimi jak my?

Wypuścił teczkę z rąk. Dwóch mężczyzn złapało go za ręce, uniemożliwiając mu jakąkolwiek obronę. Jeden z napastników złapał mocno Krystal w pasie. Baekhyun starał się walczyć. Kopał, wyrywał się. Bezskutecznie. Szef grupy stał przebiegle, odsłaniając przy tym dziurę po wybitym zębie. Jego parszywa twarz znajdowała się tuż przy twarzy czarnowłosego, który nagle zaprzestał trudów uwalniania się. Patrzył opryszkowi w oczy. W jego spojrzeniu pojawił się osobliwy błysk, który sprawił, że przez ciała bandziorów przebiegł nieprzyjemny, zimny dreszcz. 

-Zostaw nas, dobrze ci radzę. 

-A co mi niby zrobisz? - Zapytał mężczyzna kpiąco.

-To, czego nie zrobiłem siedem lat temu. - Rozległ się nagle głos. Wysoki brunet stał w alejce. Zjawił się nagle, tak jakby wyrósł spod ziemi. Zbliżył się do mężczyzny stojącego przed Baekhyunem. Był od niego sporo wyższy. - Puść ich, póki masz czas, bo będziesz mieć do czynienia ze mną.

A później była już tylko ciemność. 

- - - - -
Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top