Porwanie
Rosita
- Jestem. - Powiedziałam wchodząc do laboratorium w którym przebywał Miller.
- Dobrze, dobrze. - Odezwał się przywołując mnie ręką do siebie. - Ci ninja...niczego nie podejrzewają? -
- Nie. A przynajmniej nie wydaje mi się. - Odpowiedziałam patrząc na dokumenty leżące na stole.
- Dobrze. - Miller pokiwał głową. - Dopóki nasza misja nie zakończy się sukcesem nie muszą o niczym wiedzieć. -
- Oh Miller czyżbyś wstydził się tego że mnie znasz? - Zapytałam żartobliwie.
- Zaśmiałbym się ale mamy ważniejsze rzeczy do roboty. -
- Jak mam tu wpadać bez wzbudzania ich podejrzeń? - Usiadłam obok niego.
- Myślałem że już wyjeżdżają. - Miller uniósł brew.
- Mogą mieć z tym mały problem. - Mruknęłam mając na myśli Hannah.
- W takim razie coś wymyślisz. A teraz chodź, mamy dużo roboty. -
*:・゚✧*:・゚
Jay
Siedziałem przy stole z Nyą kiedy pozostali szykowali się do wyjazdu. Jedynym problemem było to że Hannah nadal nie wróciła.
- A tak w ogóle to gdzie jest Rosita? - Szepnęła Nya zwracając moją uwagę na brak czarnowłosej.
- Chyba mówiła że musi gdzieś wyjść. - Odpowiedziałem przypominając sobie jak przez mgłę rozmowę Ross z Zanem.
Nya w odpowiedzi pokiwała głową.
- Zostaniemy tu do jutra ale z samego rana zabieramy Hannah i wracamy. - Usłyszałem Misako.
*:・゚✧*:・゚
Hannah
- To było świetne. - Zaśmiałam się idąc obok Jenny. - Dzięki jeszcze raz że mnie tam zabrałaś...chyba tego potrzebowałam. -
- Nie ma za co. - Uśmiechnęła się lekko. - Od tego są przyjaciele. -
- Jesteś kochana. - Powiedziałam tuląc się do jej boku na co ona zaśmiała się cicho.
- Idziemy do mnie czy wracasz do Rosity? - Zapytała niebieskowłosa po krótkiej ciszy.
- Eee...chyba...chyba czas żebym w końcu porozmawiała z moją matką. - Mruknęłam ściskając jej ręke trochę mocniej. - Pójdziesz ze mną? -
- Jasne. Oczywiście. - Pokiwała głową i dodała. - Jesteś pewna że tego chcesz? -
- Tak i miałaś rację, nie mogę się przed nią wiecznie ukrywać. -
- Chodźmy więc. -
Droga nie zajęła nam długo, już po kilku minutach stałyśmy pod domem Ross i w tedy też poczułam jak cała odwaga mnie opuszcza.
- Słuchaj to chyba jednak nie jest dobry pomysł. - Odwróciłam się do niebieskowłosej.
- Nagle masz wątpliwości? Przecież sama chciałaś tutaj przyjść. - Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- No wiem, wiem. Po prostu...- Spojrzałam na dom Ross i zamyśliłam się próbując dobrać właściwe słowa. - Co ja jej niby powiem? W dodatku na pewno nie jest tam sama. Po za nią w środku na pewno siedzi jeszcze mój ojciec, brat i cała drużyna ninja. -
- A nie możesz poprostu odciągnąć rodziców na stronę? I pogadać z nimi na osobności? - Zapytała Jenny jakby to było oczywiste.
- To nie takie proste...- Mruknęłam wkładając ręce do kieszeni spodni.
Na moje słowa niebieskowłosa westchnęła i po chwili odezwała się.
- Moim zdaniem powinnaś....- Urwała.
- Powinnam co? - Odwróciłam się ale dziewczyny nigdzie nie było. - Jenny? -
Zaczęłam rozglądać się za niebieskowłosą.
- Jenny? Jenny to nie jest śmieszne! -
Nagle poczułam czyjąś dłoń na moich ustach i ukłucie w szyje a następnie wszystko się rozmyło.
*:・゚✧*:・゚
Rosita
- I co to wszystko znaczy? -
- Że rosną w siłę. - Odpowiedział Miller.
Miałam go o coś zapytać ale przerwały mi głośne kroki. Uniosłam głowę i za szybą drzwi zobaczyłam dwoje ludzi niosących dwie dziewczyny. Rozpoznałam je od razu... Hannah i Jenny.
- Co one tutaj robią? - Warknęłam w stronę Millera.
- Rozkaz z góry. - Odpowiedział. - Nie martw się nic im nie zrobi. To dla ochrony. Dowiedzieliśmy się że blondynka jest celem. -
- Hannah? - Zdziwiłam się. - Ale to przecież nie ma sensu. Dlaczego jest celem? I z kąd to niby wiesz? -
- Naprawdę musisz pytać? Myślałem że okres nieufności mamy już za sobą. - Miller uniósł pytająco brew.
- Ufam ci. Pytam z czystej ciekawości. - Usiadłam na krześle stojącym obok.
- Mamy człowieka...informatora. - Odpowiedział siadając na przeciwko. - Ale nie wiemy czemu jest celem. Może to przez pokrewienśtwo z Garmadonem lub zielonym ninią. -
- Jej rodzina będzie jej szukać. -
- Nie zostanie tu długo. Tylko aż upewnimy się że będzie bezpieczna. Nie możemy pozwolić na to aby on miał więcej ludzi w swojej armii a ona dodatkowo może zapewnić mu wiele przydatnych informacji. -
- Więc o to tu chodzi? - Przechyliłam głowę. - O pomoc ninja? -
- O pomoc nam wszystkim Ross. - Miller przejechał dłonią po twarzy. - Wszystkim którzy mają moce i wszystkim którzy mogą znaleźć się w zasięgu jego gniewu. Jeśli on wygra Ross to będziemy tutaj mieli zagładę, apokalipsę rozumiesz? -
- A tego nie chcemy. -
- Nie. Nie chcemy. Dlatego wracajmy do pracy. -
Po chwili ciszy odezwałam się.
- Ale nie sądzisz że jednak powinniśmy powiedzieć ninja o tym co tutaj robimy? - Usiadłam prosto. - Przecież cała ta sprawa dotyczy ich w pewnym sensie, plus mamy tu siostrę jednego z nich. -
- Wiem o co ci chodzi i nawet zgadzam się z tobą. Ale to rozkaz z góry. I za nim coś powiesz posłuchaj, ja w przeciwieństwie do niektórych nie chce mieć kłopotów z szefem. -
- Jasne. Spoko. Rozumiem. - Pokiwałam głową. - W takim razie wracajmy do tych twoich badań. -
Kilka minut minęło za nim ponownie się odezwałam.
- Ale żeby nie było, nadal się lubimy? -
W odpowiedzi usłyszałam cichy chichot Millera.
Hannah
"Znajdowałam się w ciemnym pokoju wyglądał tak samo jak w poprzednim śnie. Nie różnił się niczym po za tym że wydawał się zimniejszy. Temperatura była na tyle niska że mój oddech stał się widoczny. Rozejrzałam się i dostrzegłam kolejną różnicę, brakowało drzwi...dziwne mogłabym przysiądz że przed chwilą tu były. Usłyszałam za sobą kroki, odwróciłam się i zobaczyłam postać w czarnej szacie z kapturem narzuconym na głowę tak że zakrywał całą twarz postaci ale mimo że nie widziałam jej oczu to czułam że wpatruje się we mnie. Chciałam się ruszyć ale nie mogłam, jakby coś trzymało mnie w miejscu. Po dłuższej chwili bezczynności postać wypowiedziała dwa słowa: Obudź się"
- Hannah, Hannah obudź się. - Ktoś lekko mną potrząsnął, otworzyłam oczy i zobaczyłam zamazaną twarz Jenny która wyostrzyła się po kilku mrugnięciach.
- Co? Co jest? - Podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Jak dobrze że nic ci nie jest. - Niebieskowłosa wyraźnie odetchnęła z ulgą.
- Czekaj. - Rozejrzałam się po pomieszczeniu przypominającym pokój w szpitalu. - Gdzie jesteśmy? -
Nim Jenny zdążyła się odezwać usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi, niebieskowłosa spojrzała za mnie a ja się odwróciłam. W wejściu stała kobieta ubrana jak lekarz, miała brązowe włosy upięte w ciasny koński ogon a w ręku trzymała jakiś notes.
- Jenny. - Spojrzałam na przyjaciółkę. - Oni chyba nas zabiją. -
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top