❝ pierwsze spotkanie cz. I ❞

aurelle urien valejo

        Od zawsze byłaś/łeś typem osoby, która nie lubiła pracować oraz uczyć się. Do szkoły nigdy nie chodziłeś/łaś, gdyż uważałaś/łeś naukę w tych placówkach za bezużyteczną oraz nieciekawą. Wolałeś/łaś kraść innym drogie rzeczy, niżeli przemęczać się w szkole lub pracy, czego oczywiście twoi rodzice nie rozumieli. Nigdy nie pojmowali twojego podejścia do życia, które zbyt sielankowe było oraz nieodpowiedzialne. Uważałeś/łaś, iż bytowanie jest tak naprawdę jedynie zabawą, która się jedynie marnuje podczas wykonywania głupich czynności takich jak nauka lub praca. Można było cię określić osobą głupią i nieodpowiedzialną na tyle, że wszyscy dookoła odchodzili od ciebie, nie chcąc skończyć jak ty. Wszystko było dobrze, dopóki rodzice cię w jakiś sposób wspierali, choć w rzeczywistości tak naprawdę utrzymywali, dając to co niezbędne do przetrwania. Niestety sielanka nigdy nie trwa wiecznie. Pewnego dnia, który okazał się być najgorszym jaki cię dotychczas spotkał, zostałeś/łaś wyrzucony z domu z powodu twojego nieróbstwa. Rzecz jasna rodzice zgodzili się ciebie ponownie przyjąć pod warunkiem ukończenia nauki w szkole lub u jakiegoś maga oraz zdobycia pracy. Samo ich zachowanie cię oburzyło i bardzo zdenerwowało. Z początku nie planowałeś/łaś robienia o to o co cię poprosili, gdyż myślałeś/łaś, że z kradzieży się utrzymasz. Dzięki temu żyłbyś/łabyś jak pączek w maśle oraz co najważniejsze utarłbyś/łabyś nosa wszystkim, którzy nie wierzyli w ciebie. Niestety i tu szybko zmieniłeś/łaś swoje nastawienie z powodu kłopotów w jakie wpadłeś/łaś przez kradzieże. W ten sposób musiałeś/łaś szybko zmienić taktykę, a co za tym idzie zrobienie tego, czego chcieli twoi rodzice. Nie chciało ci się jednak udawać do miejsca jakim była szkoła, więc postanowiłeś/łaś iść na skróty znajdując jakiegoś maga lub czarodzieja, który czegoś by cię nauczył. Problem był tylko jeden, nie wiedziałeś/łaś gdzie ową istotę znajdziesz. I tak też szukałeś/łaś po miastach, wsiach w swoim królestwie, jednak na próżno, dopóki z rozmowy jakiś trzech przybłęd w barze nie usłyszałeś/łaś o magu, który potrafi zabić każdego jednym paluszkiem. Wydawało się być to dla ciebie szansą, której nie mogłeś/łaś przepuścić. Jedynym haczykiem było to, że mieszkał on w Królestwie Powietrza, zaś ty w Królestwie Ludzi, co mocno utrudniało wykonanie jednego z punktów, jaki umożliwiał ci powrót do domu. 

           Po kilku dniach namysłu, jednak udałeś/łaś się w stronę Królestwa Powietrza. Po przekroczeniu jego granicy zatrzymałeś/łaś się na chwilę na polanie, by odpocząć po intensywnej nocy. Słońce lekko świeciło, wiatr lekko poruszał trawą, a w okolicy dało się usłyszeć śpiew ptaków. Było przyjemnie oraz miło, jednak dość chłodno jak na porę letnią. Słyszałeś/łaś, iż Ventuna słynie z wietrznej pogody, jednak nie spodziewałeś/łaś się, że aż tak będzie wiało. Okryłeś się mocniej chustą, którą "pożyczyłeś/łaś" od jednego podróżnego, który po długiej wędrówce zasnął pod jednym z drzew pozostawiając swój ekwipunek bez nadzoru. Z jednej strony było to niemoralne okradać starszego mężczyznę, jednak widząc, iż należy on do armii Królowej Ivanny, to żadnych wyrzutów nie mogłeś/łaś posiadać po tym czynie. 

         Pomimo okrycia się chustą, nadal było ci zimno, co zaczęło cię lekko denerwować. Jak zawsze musiało coś przeszkodzić w twoim odpoczynku. Choć raczej sprawcą twojego problemu była pewna istota, która pod postacią chłodnego wietrzyku cały czas wiała w twoją stronę, cicho chichocząc. Po chwili nie wytrzymałeś/łaś i wstałaś z miejsca, marszcząc brwi. Chichot jaki odbijał się po polanie był strasznie irytujący oraz dodatkowo sam chłód, który nadal mocno cię drażnił. Lekko ruszyłeś/łaś noskiem swoim, marszcząc go w geście złości. Założyłeś/łaś ręce na piersi i czekałeś aż istota, która z ciebie drwiła w końcu się ujawni. 

                  — Możesz się zamknąć? Twój śmiech mnie bardzo denerwuje. – powiedziałeś/łaś lekko zirytowanym tonem. Istota jedynie zaśmiała się głośniej na te słowa, nadal nie zdradzając swojej pozycji. Westchnąłeś/łaś na to, robiąc grymas na twarzy, który rozbawił na tyle sam wietrzyk, że jego śmiech zapewne słyszało całe Królestwo Powietrza. 

                  — A czemuż miałbym przestać? Śmiech to w końcu zdrowie! – krzyknął wietrzyk, nadal nie zdradzając swojego wyglądu tobie. Przewróciłeś/łaś jedynie na to oczami. 

                    — Bo chciałabym/chciałbym odpocząć po ciężkiej nocy. Nawet nie wiesz ile ja mam odcisków na stopach. – powiedziałeś/łaś do istoty, która ponownie się zaśmiała. 

                       — A ja chciałbym komuś podokuczać. Nudzi mi się. – rzekł wietrzyk. 

                         — To poszukaj kogoś innego do dręczenia, a mnie daj spokój. Chcę się na chwilę chociaż zdrzemnąć za nim dojdę do Alfreda Morvanta. – odrzekłeś/łaś nadal zirytowanym głosem. 

                       — A ty co? Rodzina jego, że chcesz jego grób odwiedzić? –  zapytał się z ironią w głosie wietrzyk. Twoja mina przybrała innego wyrazu. Byłeś/łaś zaszokowana otrzymaną informacją od istoty. Przecież to była twoja jedyna szansa na powrót do domu! A teraz... Po tak długiej drodze przebytej dowiadujesz się, iż ten cholerny mag jest martwy. Dlaczego życie jest tak strasznie dla ciebie niesprawiedliwe? 

                      — Jak to jego grób? – zapytałeś/łaś po chwili milczenia. Wietrzyk jedynie cicho się zaśmiał. 

                         — Cóż... Morvant nie żyje od kilku lat. Został zamordowany, gdy próbował zabić swoją żonę za zdradę. 

                       — Ale... Ci pijacy mówili, że żyje... – odpowiedziałeś/łaś z niedowierzeniem. Przecież mówili, iż nadal żyje i ma się dobrze! Tyle poświęciłeś by dowiedzieć się, gdzie mieszka, a teraz wszystkie twoje działania poszły na marne. Cicho zajęczałeś/łaś z niezadowolenia. 

                        —  A... Powiesz mi po co się chciałeś/łaś do niego udać? - zapytał. 

                          —  Dla dachu nad głową i możliwości czegoś takiego jak nauki. – odpowiedziałeś/łaś z lekkim znudzeniem, na co wietrzyk ponownie się zaśmiał. 

                              — Należysz pewnie do tych pasożytów, co uczyć się w szkołach nie chcą i szukają kogoś kto się nimi zajmie? –  zapytał. W odpowiedzi otrzymał niestety milczenie, co jednak nie zraziło go. –  Cóż... Może Morvant nie żyje, jednak znam pewnego maga, który może troszkę jest zwariowany, jednak na pewno przyjąłby kogoś takiego jak ty do pomocy robienia dziwnych i kolorowych naparów. Może nie jest to wymarzony twój ideał maga, jednak lepiej to niż nic, czyż nie? –  westchnąłeś/łaś cicho na jego słowa. Może jednak twój wysiłek nie poszedł na marne i zdobędziesz to czego chcesz? Jednak nie wiadome jest czy przypadkiem nie próbuje cię w coś wrobić ten cholerny wiatr. Po chwili namysłu jednak zgadzasz się na to, co uszczęśliwia samą istotę. W zamian za to Aurelle, gdyż tak brzmi imię tego wietrzyku, prosi cię o podanie twojego własnego imienia. Z początku czujesz nutkę zawahania, jednak to tylko twoje imię, nic więcej. 

                       —  Jestem [Imię]. – powiedziałeś/łaś do żywiołaka powietrza lekko niepewnie. 

                         — Miło cię poznać. A teraz, ruszajmy w drogę, gdyż przed nami dwa dni spaceru! – krzyknął wietrzyk, po czym cicho zachichotał. Ty zaś ruszyłeś/łaś na przód w stronę twojej przepustki do domu. 

michał [ michael ] gabriel rafał [ rafael ] light 

               Śmierć dla każdego człowieka jest zagadką. Czymś niepojętym, jednak normalnym w życiu codziennym każdego przedstawiciela gatunku ludzkiego. Każdy ma inne podejście do tego pojęcia, każdy inaczej je postrzega oraz rozumie. Dla wielu jest to odpoczynek od życia, który może przybrać formę dobrą lub złą. Dla chrześcijan zawsze będzie się ono kojarzyło z Piekłem oraz Niebem i Sądem Ostatecznym, który określi, gdzie dana dusza trafi. Inni zaś uważają, iż po śmierci niczego nie ma. Jest tylko pustka, nicość i nic więcej. Wiadome jest jednak to, że śmierć boli. Nie tyle, że rani osobę umierającą, a bardziej innych, którym na niej zależało. Czujemy wtedy smutek oraz cierpienie, które wraz ze śmiercią się pojawia w naszym sercu, zagnieżdżając do końca naszego życia. I tak też i w tym przypadku było. 

               Siedziałeś/łaś przy łóżku swojej chorej babci. Wiedziałeś/łaś od jakiegoś czasu, iż jest z nią coraz gorzej i niewiele jej czasu zostało. Jednak nie potrafiłeś/łaś tego pojąć, pomimo iż wszyscy dookoła ciebie mówili, iż należy taki stan rzeczy zaakceptować pomimo bólu jaki pozostaje. Jednak ty nie byłeś/łaś osobą, która łatwo poddaje się losowi. Starałeś/łaś się ze wszystkich twoich sił próbować ratować babcię, jednak gdy twój ojciec powiedział, że jej już nie pomoże, wziąłeś/wzięłaś sprawy we własne ręce, starając się zrobić wszystko, by twoja babcia przeżyła jeszcze kolejne lata. Niestety to nic nie dawało i pomimo twoich prób, los był już przesądzony. Właśnie tego dnia zawitała do was Śmierć, która wzięła pod swe skrzydła twoją ukochaną babcię. Wszystko wydało się być normalną sceną śmierci każdej żyjącej osoby, która bierze swoje ostatnie tchnienie, umierając wraz z nim. Jednak tego dnia zobaczyłeś/łaś coś jeszcze czego niełatwo się by dało zapomnieć. 

              Nad twoją babcią, która ledwo oddychała pojawiła się postać w czarnej szacie z kapturem na głowie. Spod niego parę złocistych kosmyków dało się ujrzeć. W rękach dzierżył zwykłą kosę. Tego dnia ujrzałeś/łaś istotę Śmierci i to tej prawdziwej Śmierci, która postanowiła zebrać tę biedną duszyczkę należącą do twojej babci. Do tej pory uważasz to spotkanie za wymysł twojego umysłu, który w chwili stresu oraz smutku, przedstawił tobie obraz Śmierci. Jednak jeden element tej teorii się nie zgadzał. W dniu śmierci twojej babci i ujrzenia mężczyzny z kosą, usłyszałeś/łaś słowa, których nigdy nie zapomnisz. 

                   "- Twoja babcia trafi do lepszego miejsca niż ten świat, przyrzekam ci, dziecko drogie. Wkrótce ponownie się zobaczymy, jednak postaram się by ta śmierć była mniej bolesna niż ta." 

                  Do dnia dzisiejszego słowa te w twojej głowie się pojawiają. I choć sam niezbyt wierzyłeś/łaś w kolejne pojawienie się Śmierci w twoim życiu, to szybko zmieniłeś/łaś zdanie na ten temat... 

david william moore

             Wiedziałeś/łaś, że nie był to dobry pomysł, by dawać swojemu młodszemu bratu samochód na imprezę. Czułaś/łeś, że się to źle skończy dla niego i ciebie. I niestety, miałeś/łaś rację, co nie było aż tak wielkim zaskoczeniem. Po dowiedzeniu się o godzinie siódmej rano, że twój brat siedzi na komisariacie za wjazd w znak oraz prowadzenie samochodu po pijanemu, wiedziałeś/łaś, że czeka cię duży wydatek w tym miesiącu. Rzecz jasna chodziło tu o auto, które musiałeś/łaś oddać do mechanika. Z początku nawet nie wiedziałeś/łaś czy to dobry pomysł, gdyż po ujrzeniu tego, co twój kochany braciszek zrobił, pomyślałeś/łaś, że lepiej od razu go na złom oddać. Na szczęście twój ojciec odpędził cię od tego pomysłu, proponując częściowe pokrycie kosztów za naprawę samochodu. Po odebraniu i wysłuchaniu kilku tysięcy razy przeprosin brata oraz jego odstawieniu do domu, pojechałeś/łaś do mechanika samochodowego do którego twoje auto zostało odprowadzone. Musiałeś/łaś się w końcu dowiedzieć co jest uszkodzone oraz ile będzie wynosić naprawa całego samochodu, by dało się nim jeździć przez następne kilka lat. 

                Po dojechaniu na miejsce miejscowym autobusem, wszedłeś/weszłaś na teren warsztatu samochodowego z lekką niepewnością oraz stresem. Nie należałeś/łaś do osób pewnych siebie oraz społecznych. Miałeś/łaś problemy z nawiązywaniem kontaktu z nowopoznanymi osobami oraz nie przepadałeś/łaś za towarzystwem ludzi. Wolałeś/łaś spędzić wolny dzień u siebie w mieszkaniu oglądając seriale lub czytając, a nie chodząc na imprezy. Zaś twój brat był totalnym przeciwieństwem ciebie. Uwielbiał ludzi i ich towarzystwo. Gdy ty siedziałeś/łaś w domu i się uczyłeś/łaś to on szlajał się ze swoimi znajomymi po klubach oraz barach. Pomimo jednak stosunkowo ogromnych różnic potrafiliście zawsze znaleźć nić porozumienia, co zawsze się przydawało, gdyż wasi rodzice kompletnie nie umieli wpłynąć na zachowanie twojego młodszego brata. 

                 Niepewnym siebie krokiem szłaś/szedłeś dalej, próbując znaleźć potencjalnego pracownika, który pracuje w tym warsztacie. 

                       — Dzień dobry. – za swoimi plecami usłyszałeś/łaś męski głos. Odwróciłeś/łaś się powoli w stronę osoby, która wypowiedziała te słowa. 

                         — Em... Dzień dobry... –  podpowiedziałeś/łaś niepewnie. Przed tobą stał wysoki, młody mężczyzna o brązowych lokach i szmaragdowych oczach. Ubrany był w typowy strój do pracy mechanika, który dość mocno był ubrudzony najprawodopodobniej smarem.

                         — W czymś mogę pomóc? – zapytał po chwili z lekkim uśmiechem na ustach. Trzeba było przyznać, iż mężczyzna był naprawdę dobrze obdarzony przez naturę. Robił wrażenie nawet będącym ubrudzony tym smarem. Czyżby pierwszy raz się ktoś zaczął [Imię] podobać? I to jeszcze osoba rzeczywista? 

                      — Em... Ja tu... Z powodu samochodu, który miał... em... Wypadek... Wjechał w znak drogowy... –  z mocną niepewnością oraz lekkim zawstydzeniem odpowiedziałeś/łaś na pytanie mężczyzny. Brązowowłosy uśmiechnął się szerzej w twoją stronę. 

                       — Chodzi o to auto, co praktycznie cały przód ma do wymiany? – zaśmiał się cicho, na co jedynie przytaknąłeś/nęłaś głową. —  Cóż... Nie spodziewałem się, że aż tak można mocno wjechać w znak, że praktycznie połowa samochodu jest do naprawy. – zaśmiał się ponownie. — Jednak proszę się nie martwić. Wraz z resztą pracowników się tym zajmiemy, tak by pański samochód wyglądał jak nowy. – na te słowa uśmiechnąłeś/łaś się niepewnie do mężczyzny. Młodzieniec po chwili zabrał cię, by pokazać co się stało z twoim samochodem oraz wspominając co będzie do naprawy i wymiany. Słuchałeś/łaś go, jednak niezbyt do końca wszystko rozumiejąc co mówi, gdyż na budowie znałeś/łaś się tak dobrze jak na fizyce kwantowej. Po ustaleniu wszystkich niezbędnych rzeczy razem z mężczyzną, postanowiłeś/łaś udać się do domu. W drodze do niej zaczęły cię dziwne myśli nachodzić, które były dziwne jak na twoją oosbę. 

                            Może to zabrzmieć jak z jakiegoś filmu lub książki kiepsko napisanej, ale miałeś/łaś nadzieję, że będziesz mieć okazję porozmawiać z tym mechanikiem samochodowym w przyszłości. Wydał się miły oraz dość ciekawy, co powodowało większą chęć poznania go bliżej. 

demencja hella berginson

                Zastanowiłeś/łaś się w tej chwili jak do tego doszło. To wydało się to tak nierealne nawet jak na standarty piekielne, że aż nie wiedziałeś/łaś co powiedzieć. Po prostu siedziałeś/łaś przy barze, patrząc na zamówionego drinka przez samego siebie, nie mogąc zrozumieć tego na co się zgodziłeś/łaś poprzedniej nocy. 

                Jak można być tak głupim i zawierać z tym debilem jakiekolwiek umowy? –  pomyślałeś/łaś, patrząc dalej w szklankę z zimnym napojem w środku. Może i czasami bywałeś/łaś osobą nierozważną, która po alkoholu odwalała nie jedne harce, jednak teraz to było czyste przegięcie. Nawet już zacząłeś/łaś się zastanawiać czy przypadkiem nie lepiej by było udać się na odwyk alkoholowy i narkotykowy, bo dłużej tak nie pociągniesz zawierając takie umowy. Jak niby miałeś/łaś wykonać to zadanie? Przecież jest to awykonalne. Poderwanie córki demona Asmodeusza wydawało się nierealne jak przemiana Beliala na dobrego demona. Pewnie jest to lala z wyższych sfer, z którą nie pójdzie się nawet porozmawiać, a ty miałeś/łaś ją poderwać i z nią chodzić! 

                 A to wszystko ze względu na zemstę na samym Asmodeuszu. Gdyby nie to, że przyłapał cię tamtego wieczoru na braniu ponownym dragów, to może by cię z pracy nie wyrzucił na zbity pysk. Niestety temu demonowi się coś poprzestawiało w głowie i zamiast obojętnie podejść do twojego nałogu, to zwolnił cię i wyrzucił na bruk bez środków do życia. Innymi słowy, masz prawo do zemsty na nim, gdyż zniszczył twoją karierę oraz zabrał wszystko, co miałeś/łaś. Z tego czego się dowiedziałeś/łaś najlepszym sposobem na zdenerwowanie samego demona hazardu i prostytucji jest poderwanie jego córki. Z jednej strony jest to dobry pomysł, by zemścić się na tym pysznym piekielniku, zaś z drugiej czy jednak opłaca ci się to robić dla jakiś paru groszy oraz miny zdenerwowanego Asmodeusza? Może i tak, ale i tak samo poderwanie Demencji wydaje się trudne. 

                 Z tego co wiadomo, zerwała z chłopakiem niedawno i na razie porzuciła myśl o byciu z kimś w związku, co bardziej utrudnia sprawę. Jeszcze jej przyjaciele, którzy uczepili się jej jak Dreamer Królowej Potępionych. Każdy z nich mógłby cię pokonać w kilka sekund za dotknięciem palca czy spojrzeniem. 

                     To jest tak awykonalne, że im bardziej o tym myślę, to tym bardziej trzeźwieję, a nie powinienem/powinnam... –  pomyślałeś/łaś, po czym sięgnąłeś po szklankę z napojem i przyłożyłeś/łaś do ust wypijając jednym duszkiem wszystko, co się w nim znajdowało. Po wypiciu trunku, odstawiłeś/łaś naczynie na blat i spojrzałeś/łaś zamglonym wzrokiem na cały pub. Po chwili zlokalizowałeś/łaś wzrokiem pewną dziewczynę, która nieopodal ciebie siedziała, równie mocno znużona, co ty. Wyglądem przypominała zwykłego człowieka niżeli demona, których roiło się tu dużo. Blond włosy, jasna cera oraz ubiór wzięty żywo z lumpa, świadczyły o śmiertelniku bez gustu z problemem egzystencjalnym. Bez zastanowienia podszedłeś/podeszłaś do dziewczyny. W sumie... Źle nie wyglądała, a jak na demona sukkuba/inkuba przystało posiadałeś/łaś chcicę prawie cały czas, a więc czemu by tego nie wykorzystać? 

                        — Cześć. Słuchaj, nie zamierzam tutaj zaczynać jakiegoś pierdolenia bez sensu. Zabawmy się. Poprawi ci to humor, młoda. –  powiedziałeś/łaś na luzie do dziewczyny, która odwróciła się do ciebie, lustrując cię wzrokiem. Z początku jej wyraz twarzy nie wskazywał, iż jest do ciebie przyjaźnie nastawiona, jednak po wypiciu przez nią resztek drinka troszkę bardziej się rozluźniła. 

                          — Dobra. Zabawmy się. Mam wyjebane na to jakie będą tego konsekwencje, ale zróbmy to. –  rzekła lekko przymulona blondynka, patrząc na ciebie. Uśmiechnąłeś/łaś się pod nosem. Nie spodziewałeś/łaś się, że tak szybko pójdzie ze zdobyciem kochanki na jedną noc, jednak nie masz na co narzekać. Złapałeś/łaś rękę młodej dziewczyny i pociągnąłeś/łaś ją za sobą do swojego domu. Gdybyś tylko wiedział/a, że dzisiejsza noc nie tylko zapadnie ci w głowie do końca życia, ale i również będzie przyczyną twoich późniejszych kłopotów...              

mariusz artur wysocki

                      Niemoc. Poczucie bezsilności. Bycie słabym. Tak wyglądało twoje życie od kilku ostatnich lat. Przepełnione smutkiem, niemożnością zrobienia czegokolwiek oraz żalem do własnego siebie. Nic nie powodowało u ciebie uśmiechu na twarzy, pomimo, iż wielu starało się tobie pomóc w tak trudnych chwilach. Jednak ty wiecznie ze spuszczoną głową i bólem wymalowanym na twarzy, reagowałeś/łaś na starania innych, którzy chcieli zobaczyć jak raz w życiu twoje oczy, od czasu tego pamiętnego zdarzenia, są przepełnione szczęściem i radością. Niestety nikomu się nie udało tego dokonać, co strasznie wszystkich od ciebie odpychało. Nawet niektórzy cię obgadywali za plecami, mówiąc, że z takim podejściem niczego w życiu nie osiągniesz, choć masz taką możliwość. Przez twoje podejście do życia zostałeś/łaś sam w życiu ze swoimi problemami. W końcu jak miałeś/łaś się spełniać zawodowo skoro twoje nogi na zawsze do wózka zostały przytwierdzone? Jak miałeś/łaś spełniać swoje skryte marzenia, skoro tak ważnej rzeczy jak władzy w nogach ci brakowało? Jak mogłeś/łaś się uśmiech i radować, po tym jak twoja kariera została zamknięta po tym cholernym wypadku? 

                  Dwa lata temu wraz ze swoim przyjacielem wracaliście z zawodów łyżwiarskich. Przez zagadnie się nie zauważyliście drugiego auta, które z zawrotną prędkością jechało. Zderzyliście się. Twój przyjaciel przeżył i pomimo poważnego stanu na początku wyszedł cało z tego wypadku. Ty zaś... Straciłeś/łaś władzę w nogach oraz chęć do dalszego życia. Gdyby tylko patrzył na tę cholerną ulicę, to by nie doszło do tego zdarzenia, a ty nadal mógłbyś/mogłabyś robić to co kochasz. Niestety, los chciał inaczej i skończyłeś/łaś w taki sposób. Czasu się nie cofnie i twojej władzy w nogach się również nie przywróci. 

                        Twój wzrok był utkwiony w obraz za szybą. Siedziałeś/łaś jak zwykle w swoim mieszkaniu, nie chcąc go opuszczać. Wszystkie zakupy wykonywała twoja sąsiadka, więc martwić się o brak zapasów nie musiałeś/łaś. Westchnąłeś/łaś cicho, patrząc na życie jakie na dworze się działo. Wiele ludzi szczęśliwie chodziło po ulicach, ciesząc się z życia. Ty zaś na nich patrzyłeś/łaś smutnym wzrokiem, pełnym żalu do świata, jakby wszyscy byli winni twojemu wypadkowi. Z rozmyślań na temat twojej znikomej, według ciebie, egzystencji, wybudziło cię pukanie do drzwi twojego mieszkania. Dzisiejszego dnia nie prosiłeś/łaś o zrobienie zakupów, a też i z resztą twoja sąsiadka nigdy nie pukała do drzwi tylko pisała w wiadomościach na telefonie, że zakupy pod drzwiami zostawiła. Dlatego też było to dla ciebie ogromnym zaskoczeniem, gdy do twoich drzwi zapukał ktoś. 

                          Podjechałeś/łaś swoim wózkiem pod drzwi i otworzyłeś/łaś je lekko wychylając się zza nich. Przed twoimi oczami stała młoda dziewczyna, która na oko miała może z piętnaście lat. Z uśmiechem patrzyła na ciebie. 

                             — Dzień dobry. Czy to pan/pani [Imię i nazwisko]? –  zapytała po chwili nadal z widocznym uśmiechem na ustach. 

                              — Em... Tak... Czegoś potrzebujesz? – zapytałeś/łaś niepewnie dziewczynki, której oczy zaświeciły się zaraz po tym jak potwierdziłeś swoje dane.

                               — Jestem Holly oraz pani/pana fanką! Wiem, że nie przystoi tak mówić o tym wypadku przy pani/panu, jednak chciałam jedynie powiedzieć, że bardzo panią/pana podziwiam za wytrzymałość i nie poddanie się w walce! – rzekła dziewczynka. Ty tylko patrzyłeś/łaś na nią z mocnym szokiem wymalowanym na twarzy. Czy ona serio myśli, że się pozbierałeś/łaś po tym wypadku i dajesz sobie radę? Czy ona w ogóle rozumie co to znaczy ból po utracie władzy w nogach? 

                                 —  Wybacz, ale nie rozmawiam z fanami. Jestem aktualnie bardzo zajęta/y. –  odpowiedziałeś/łaś dziewczynie, której lekko posmutniała na twoje słowa. 

                                    —  No dobrze... Rozumiem... Jednak jeśli, by czegoś pan/pani potrzebowała, to proszę mówić. Ja chętnie pomogę! –  wykrzyknęła dziewczyna, zmieniając się z lekko przygnębionej w bardziej wesołą. Już miałeś/łaś odpowiedzieć nastolatce, że pomocy żadnej nie potrzebujesz, jednak pewien doniosły głos przerwał ci. 

                                     — Holly...! – na korytarzu rozległ się krzyk. Przy schodach stał mężczyzna z charakterystycznymi białymi włosami, które na ledwo oświetlonym korytarzu przypominały odcień szarości. Białowłosy rozejrzał się po chwili ruszając w stronę twojego mieszkania, przy których nadal stała ta dziewczynka. Za pewne to jej szukał ten mężczyzna, co nie było wcale takie trudne do odgadnięcia. —  Holly, co tu robisz? Przecież miałaś pomóc mi i wujkowi Laurentowi w rozpakowywaniu rzeczy. –  powiedział troskliwym głosem, niczym prawdziwy ojciec. Dziewczyna spuściła tylko głowę. Burza brązowych włosów zakryła twarz nastolatki, nie chcąc pokazać swojej niezadowolonej miny opiekunowi. Białowłosy mężczyzna tylko cicho westchnął, po czym spojrzał lekko zakłopotany na twoją osobę. 

                                    — Bardzo przepraszam za moją córkę. Uwielbia pana/panią i choć nie powinna panią/pana nachodzić, to niestety trudno jest ją czasami od takich pomysłów powstrzymać. –  powiedział mężczyzna. 

                                        — Nic... Nie szkodzi... – rzekłeś/łaś w stronę białowłosego. Przecież miałaś/łeś już go skrzyczeć za nie do pilnowanie swojego dziecka oraz powiedzieć by dał jej jakąś karę za nachodzenie innych, jednak jakoś z twoich ust nie wypłynęły te słowa. W sumie, może to i lepiej, że nie zaczęłaś/zacząłeś z nim kłótni, bo by jeszcze się to dla ciebie źle skończyło. 

                                         — Raz jeszcze bardzo przepraszam. Postaram się następnym razem bardziej ją przypilnować. –  powiedział na pożegnanie białowłosy, lekko się uśmiechając do ciebie. Ty tylko odpowiedziałaś/łeś zwykłe "do widzenia", po czym zamknąłeś/łaś drzwi. Czyli nowi sąsiedzi, których wiedziałeś/łaś, że nie będzie dało się polubić. Jakoś po prostu nie przepadałeś/łaś za szczęściem innych, gdyż ty go nie posiadałeś/łaś. Może nie życzyłaś/łeś im źle, jednak na pewno nie zamierzałeś/łaś ich oglądać a tym bardziej rozmawiać. Gdybyś tylko spodziewał/a się tego, że to spotkanie z dwójką nowych sąsiadów, zmieni twoje życie już na zawsze... 

mitalar barlow [ light ]

                         Był to wieczór. Siedziałeś/łaś w przebieralni wraz z pozostałymi pracownicami i pracownikami tego burdelu. Miejsca tego inaczej się po prostu nazwać nie dało. Pomimo, iż w papierach piekielnych pod nazwą klubu widniał, to nikogo chyba zdziwić informacja nie powinna, iż w rzeczywistości był to dom publiczny, który świadczył szeroki zakres usług. Cicho westchnąłeś/łaś, po czym powróciłeś/łaś do poprawy swojego makijażu. Gdyby nie długi twojej matki nie byłoby cię tu i nie zarabiałbyś/łabyś jako prostytutka. Niestety, twojej rodzicielce brakowało pieniędzy, gdyż ojciec od jakiegoś czasu nie wpłacał nic na jej konto, co spowodowało okropne zadłużenie u jednego z najbardziej aroganckich i ohydnych demonów w Piekle. Jako, iż twoja matka nie miała jak spłacić tych wszystkich pieniędzy, postanowiła oddać cię w ręce demona u którego się zadłużyła. Początkowo myślałeś/łaś, że będziesz pracować jako barman/ka, jednak po pierwszym dniu spędzonym w tej placówce, zrozumiałeś/łaś jak będziesz spłacać długi twojej rodzicielki. 

                             Wprowadziłeś/łaś ostatnie poprawki w swoim makijażu, po czym odszedłeś/odeszłaś od lustra, przeglądając się jeszcze przez chwilę w nim. Może nie należałeś/łaś do demonów o urodzie pięknej, jednak też i do szpetnych nie można było cię zaliczyć. Byłeś/łaś po prostu demonem o przeciętnej urodzie, która nie zachwycała innych swoją niezwykłością, ale i również nie odtrącała. 

                                 — Kochane panie i drodzy panowie! –  do garderoby wszedł jeden z właścicieli tego cudownego jakże miejsca. Demon uśmiechnął się do wszystkich zgromadzonych w tym miejscu z za pewne nową nowiną, która i tak dużo nie zmieni w twoim życiu. Nigdy nie byłeś/łaś wybierany do zadań specjalnych dla "honorowych" gości tegoż burdelu, więc niezbyt słuchałeś/łaś tego kto ma przyjść i jak niby bardzo ważny jest dla tego miejsca. I tym razem, podobnie zaaragowałeś/łaś. — Dzisiejszego wieczoru mają przyjść trzech szanownych gości od których zależy reputacja naszej wspaniałej placówki! Dlatego proszę, żebyście kochani moi dali z siebie wszystko! Pokażcie, że w Piekle są tylko tutaj najlepsze dziwki! – wykrzyczał pełen entuzjazmu demon, który z szerokim uśmiechem po wypowiedzianych słowach, zaczął rozdzielać role dla pracowników. W spokoju siedziałeś/łaś i czekałeś/łaś aż powie ci, że czeka na ciebie niszowy klient, jednak tym razem tak się nie stało. 

                                  — [Imię], jako, iż jeszcze nie miałeś/łaś się tutaj wykazać, to dostajesz zadanie za zajęcie się jednymi z naszych honorowych klientów! – krzyknął podekscytowany demon, patrząc na ciebie. Ty tylko zrobiłeś/łaś zszokowaną minę. Miałeś/łaś nadzieję, że to żart. Nigdy nie dostałeś/łaś klienta honorowego, więc nie miałeś/łaś doświadczenia w tym. Praktycznie sami pijacy lub tzw. "dziewice" byli ci przyznawani. Często nawet ich oszukiwałeś/łaś, okradając ich później z pieniędzy. A tu teraz taka niespodzianka. 

                                     — Ale dlaczego ja? Jestem chyba jednym/jedną z najbardziej przeciętnych prostytutek w całym tym burdelu. – powiedziałeś/łaś lekko pretensjonalnym głosem do demona. On tylko się gorzko zaśmiał. 

                                       —  Bo wiemy, że nie sypiasz z każdym klientem, który jest ci przydzielany oraz może w końcu byś pokazał/a na ile cię stać. Wykaż się, inaczej nigdy nie wrócisz do domu ze spłaconym długiem i będziesz przydzielany do klientów najgorszego sortu, rozumiemy się? –  zapytał się demon, na co ty tylko głową pokiwałeś/łaś. Wszystko tylko nie klienci najgorszego sortu. Innymi słowy masochiści i sadyści, którzy niestety przychodzili tu masowo. Każda spędzona z nimi noc kończyła się okropnie, z powodu zaburzeń, jakie czyniły ich totalnymi wariatami w oczach innych. Na samą tę myśl chciało ci się zwymiotować. 

                                       —  Dobrze, to teraz łaskawie wypierdalaj stąd i idź zabaw naszych gości. – rzekł demon. Ty tylko cicho westchnąłeś/łaś i wyszedłeś/wyszłaś z garderoby, udając się do tych rzekomo ważnych klientów. Jeden z współwłaścicieli zaprowadził cię do trójki klientów, którzy okazali się być niestety bardzo ważni. Jeden z nich był mężczyzną o granatowych włosach, na którego twarzy wiecznie widać było wredny uśmiech. Drugi zaś bez jednego roga był w formie typowo demonicznej, jakby nie mógł w ludzką się przemienić. Ostatni zaś wyglądał jak Królowa Śniegu, tyle, że w wersji męskiej. Na twarzy tegoż jegomościa widniał mocny grymas, jakby ktoś go zmusił do przyjścia tutaj. 

                                        —  No proszę. Co za ekspresja! Już myślałem, że się wam zapas dziwek skończył! –  roześmiał się granatowowłosy demon, który pod imieniem Belial był znany. Sam/a z ciekawości rozmyślałeś/łaś co demon z Piekielnej Arystokracji robi w tymże miejscu. Miałeś/łas nadzieję, że to nie jego akurat będziesz musiał/a obsłużyć. Z tego co wiesz, to upadły anioł ten nie należy do zbyt miłych demonów, który nikogo nie szanuje, nawet własne dzieci. 

                                         — A zamknij się. – powiedział naczelny gbur towarzystwa, czyli demon o wyglądzie Królowej Śniegu. 

                                            —  Chaosie, wyluzuj trochę. Od bardzo dawna jakoś spięty się wydajesz. Jeden numerek z tym czymś tutaj na pewno ci dobrze zrobi. – odezwał się demon ze złamanym rogiem. Już jesteś uważany/a za rzecz, czyli ta noc zapowiada się świetnie. Nazwany po imieniu demon, spojrzał na twoją osobę, marszcząc brwi, po czym zwrócił się do swoich kompanów. 

                                             — Nie zamierzam brać usług od brudnych dziwek. – rzekł białowłosy mężczyzna. 

                                              — Chciałbym jedynie przypomnieć, że nasze dziwki... – wypowiedź demona, który ci towarzyszył został przerwany przez demona imieniem Chaos, który jedynie mocniej zmarszczył brwi, pokazując swoje niezadowolenie na twarzy. 

                                                — Słuchaj, jak powiedziałem, że nie chcę brać usług od jakiejkolwiek waszej dziwki, to nie chcę. – spojrzał groźnie na twojego współpracownika, który przełknął ślinę, kiwając głową na znak zrozumienia. 

                                                   —  Eh... Przynieś nam więcej alkoholu i poszukaj jakiś ładniejszych prostytutek. I radzę to szybko zrobić, bo inaczej pożegnacie się z waszym burdelem. – rzekł Belial. Demon na to kiwnął głową i pociągnął cię w stronę baru. 

                                                     — Takiego obrotu spraw się spodziewałem... Wracaj do garderoby. Jak znajdzie się potencjalny klient to go obsłuż. – rzekł demon, po czym cię zostawił przy barze samego/samą. Pomijając fakt, iż twoja szansa na wykazanie się została stracona przez pana "nie rusz, nie dotykaj mnie, bo jestem groźny", to jakoś ci to nie przeszkadzało. Może mnie pieniędzy wleci do portfela, ale chociaż nie będziesz musiał kłaniać się przed takim gburem jak ten białowłosy demon. Ty to jednak masz szczęście, głupie ale nadal szczęście. 

schizma choice macbeth 

                               Od najmłodszych lat należałeś/łaś do problematycznych dzieci. Wiecznie pakowałeś/łaś się w kłopoty, które zawsze karą lub szlabanem się kończyły. Twoi rodzice pomimo, iż bardzo cię kochali, to jednak nie ukrywali to jak bardzo bywali zawiedzeni twoim zachowaniem. Pomimo rozmów i prób pokazania ci, że ciągłe wpadanie w bójki i obrażanie innych jest złe, jednak do ciebie te słowa nie docierały kompletnie. Wydawać się mogło, że robiłeś/łaś to wszystko na złość swoim opiekunom, jakbyś nie rozumiał/a lub nie słyszał/a ich próśb, jakie w twoją stronę padały. Tylko, że ty zawsze miałeś/łaś powód, by uczestniczyć w bójkach lub by wyzywać innych. To wszystko było spowodowane twoim byciem innym. Kimś kto miał swoje zdanie na temat wielu rzeczy, kimś kto miał inne zainteresowania od pozostałych rówieśników, kimś kto nie bał się walczyć w imię kogoś kogo tak naprawdę nie znał. Wszystko to jednak miało swój początek, który wydał się być jednocześnie najwspanialszym dniem jak i najgorszym jaki cię w życiu spotkał. 

                               Tego pamiętnego dnia udałeś/łaś się sam na plac zabaw. Znajdował się on blisko twojego domu, dlatego twoja matka nie miała problemu żeby cię puścić tam samego/samą. Pogoda była dość ciepła jak na aktualną porę roku wtedy czyli jesień. Ubrany/a w charakterystyczną czerwoną kurtkę ruszyłeś/łaś na plac zabaw, by trochę się pobawić przed obiadem. Nie posiadałeś/łaś zbytnio kolegów i koleżanek, co jednak ci osobiście nie przeszkadzało. Zawsze wolałeś/łaś się sam/a bawić, a jako iż wtedy miałeś/łaś bujną wyobraźnię, to do szczęścia nie potrzebowałeś/łaś nikogo oprócz samego siebie. Podczas huśtania się na huśtawce, zobaczyłeś/łaś jak na twoje tereny przybiegła dziewczynka w twoim wieku wraz z ojcem, który przysiadł na ławce, obserwując z niej swoją córkę. Można powiedzieć, iż była śliczna, nawet będąc małym dzieckiem. Mleczna cera oraz czarne włosy, opadały na uśmiechniętą twarz dziewczynki, zaś turkusowe oczy wpatrywały się w ciebie z radością. Czarnowłosa zajęła huśtawkę obok ciebie, po czym zaczęła się huśtać na niej, czasami cicho chichotając. Ty zaś wpatrywałeś/łaś się nią, jakby była nową zabawką w sklepie, która cię swoimi atutami zainteresowała. Dziewczynka przystanęła w końcu, gdyż chyba wzrok jaki utkwiłeś/łaś w niej nie do końca jej pasował. 

                                          — Cześć. Jestem Schizma. – powiedziała dziewczynka po krótkiej chwili. Ty tylko na nią patrzyłeś/łaś jak zaklęty, nie mogąc wypowiedzieć jakiegokolwiek słowa. Czarnowłosa zachichotała cicho, widząc twoje zmieszanie oraz brak odpowiedzi. Była naprawdę urocza. 

                                            — Em... [Imię]... – powiedziałeś/łaś po dłuższej chwili namysłu. Dziewczynka wstała z huśtawki swojej i podeszła do ciebie. 

                                               — Miło cię poznać. Chcesz się ze mną pobawić? –  zapytała. Szybko zgodziłeś/łaś się na jej propozycję i tak całe przedpołudnie spędziliście razem, bawiąc się w najlepsze. Była to pierwsza osoba, która do ciebie zagadała oraz nie uważała cię za osobę inną niż wszyscy. Jako jedyna uśmiechała się do ciebie przyjaźnie. Po dwóch godzinach Schizma musiała wracać do domu, co cię bardzo zasmuciło. Jednak dziewczynka obiecała ci, że się jeszcze spotkacie i znów się pobawicie. I miała rację, tylko dlaczego nie powiedziała ci wtedy, że będziesz walczyć o jej honor, a ona będzie pieprzyć się z niespełnionym artysta? 

»»——‧͙⁺˚☾ ☽˚⁺‧͙——««

vroom, część pierwsza tego cuda, bo jednak głos ludu zadecydował, że powinnam teraz wstawić ten rozdział, a drugą część jak uda mi się napisać pozostałe.

miał się jeszcze tutaj Dreamer pojawić, ale to co napisałam jeat tak crused, że muszę to od nowa zacząć robić xD przecież nie dam Wam czegoś takiego, co Wam oczy wypali doszczętnie, a plany na popełnienie samobójstwa staną się realne.

ogółem to proszę Was o napisanie opinii na temat tych scenariuszy. czy są one w porządku napisane, czy jednak niezbyt i wolicie bym zmieniła styl ich pisania.

również możecie napisać, które pierwsze spotkanie się Wam najbardziej podobało.

to tyle na dziś i w sumie to bye!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top