''

Polska


Leżałem na łóżku zastanawiając się co tak w zasadzie wpuszczają do mnie przez te wszystkie rurki. Nie miałem pojęcia ile czasu minęło, ale od kiedy się obudziłem nie czułem się ani trochę głodny, a nawet nie musiałem iść do toalety.

Z drugiej strony nie byłem pewny czy byłem tu kilka dni czy dopiero godzinę. Cisza i nuda bardzo mi doskwierały, ale nie miałem wystarczająco siły żeby w ogóle wstać z łóżka.

Dopóki nie poruszałem resztą ciała wszystko wydawało się w miarę w porządku, ale po pewnym czasie zaczęły mnie boleć plecy.

W pewnym momencie również, zaczęło nudzić mi się aż tak bardzo, że postanowiłem zrobić tak naprawdę cokolwiek innego niż bezczynne leżenie.

Sięgnąłem do moich skrzydeł żeby wyrwać kilka piórek, ale nic nie poczułem. Próbowałem nimi poruszyć, ale nic z tego nie wychodziło.

Dopiero potem ogarnąłem, że najzwyczajniej w świecie ich nie mam.

Nie zostały nawet kikuty.. kompletnie nic. Jakby nigdy ich nie było.. a wiedziałem że na 100% były tam przez całe moje życie.

-WYPUŚĆCIE MNIE STĄD!- Zacząłem wrzeszczeć patrząc wyzywająco w kamerę- AAAAAAA!

Długo czekać nie musiałem, bo Austria dość szybko wrócił do pokoju. Przynajmniej teraz mogłem dokładniej przyjrzeć się działaniu obrotowej ściany.. wyglądało na to, że mechanizm otwierający ją był tylko na zewnątrz, więc musiała pozostać otwarta póki on był w środku. Gdyby ból aż tak bardzo mnie nie paraliżował pewnie spróbowałbym tamtędy uciec, ale na razie nie było nawet mowy o jakimkolwiek poruszaniu się.

Tym razem Austria był zdecydowanie lepiej przygotowany na potencjalny atak niż ostatnio. Nie miał już na sobie zwykłego lekarskiego fartucha, ale coś co wyglądało bardziej jak plastikowa kolczuga. W dłoni trzymał jakiś podłużny, lekko zakrzywiony przedmiot z przyciskiem.. nie było to dość intuicyjne spostrzeżenie ale najprawdopodobniej był to paralizator.

-Uspokój się- stanął nade mną mówiąc spokojnie.

No chyba dość mocno go popierdoliło.

-JA MAM SIĘ USPOKOIĆ?- Szarpnąłem się gwałtownie do przodu co chyba trochę go wystraszyło, ale momentalnie kłujący ból brzucha wrócił więc z powrotem się położyłem.

-Masz do wyboru: Sam to zrobisz, albo coś ci podamy.

-UCIĘLIŚCIE MI SKRZYDŁA DO JASNEJ CHOLERY

-To było niezbędne.

Popatrzyłem na niego jak na wariata. W jakim uniwersum według niego porywanie ludzi i odcinanie im kończyn było niezbędne?!

-Niezbędne do czego?! Nie chcieliście żebym uciekł??? Gdzie ja w ogóle jestem!? ŻĄDAM WYJAŚNIEŃ!- Starałem się już nie wykonywać gwałtownych ruchów, ale krzyczeć jeszcze o dziwo miałem siłę.

-Nie możemy na razie ci nic powiedzieć.. uwierz, nie chcę tego tak samo bardzo jak ty, ale znaleźliśmy ci już zastępcę i wszystko powinno być w porządku.. Nikt nawet się nie zorientuje.

Zamarłem. Następcę znajdowało się przecież dopiero po śmierci danego kraju.. ale ja czułem się bardzo żywo. Chyba że w jakiś sposób udało im się oszukać ten system..

Ale nie mógł chyba tak po prostu wyjąć ze mnie całej magii, prawda?

Podniosłem na niego wzrok przerażony. Może ja naprawdę umarłem? No ale w takim razie raczej znajdowałbym się w niebie a nie w jakimś połączeniu psychiatryka z przedszkolem.

-Co ty mi zrobiłeś..?- wyszeptałem drżącym głosem.

-Ja nic!- zaprzeczył Austria stanowczo.

-Więc dlaczego tu jestem?!

-Już powiedziałem, na razie nie możesz o niczym wiedzieć.

-''Na razieee''- przedrzeźniałem go- To kiedy będę mógł, co?! Porwaliście mnie, to jest karalne!

-Uspokój się Polen, nikt nie ma zamiaru cię tu skrzywdzić.

-Jakim cudem ja w ogóle dalej żyję?!

Austria uciszył mnie zakrywając mi usta jakąś szmatka.

-Chcesz żebyśmy podali ci zastrzyk?

Pokręciłem głową.

-W takim razie bądź grzecznym krajem i się zachowuj. Obiecuję, że w końcu ci to wyjaśnimy tylko jeszcze nie teraz.

Odsłonił moje usta a ja patrzyłem na niego w milczeniu, ale jednak z nienawiścią. No bo niby jacy ''my''? Poza tym zawsze myślałem, że akurat z Austrią mieliśmy przyjazne stosunki.. kto jeszcze był w to zamieszany? On ewidentnie nie wyglądał na kogoś kto tu rządzi.

Austria ściągnął ze mnie kołdrę i zaczął oglądać dokładnie mój brzuch. Starałem się nie ruszać, jednocześnie przyglądając się temu co robił z zaciekawieniem.

-Czyli wszystko w porządku- odsunął się ode mnie w końcu i napisał coś w notesiku- będziesz żył.

-Normalnie bym nie żył...?- spytałem bez przekonania, ale on po prostu zignorował moje pytanie.

-Nie będziesz mógł nic jeść przez dłuższy czas, jeśli nie zawsze- powiedział wesołym tonem jak gdyby nigdy nic.

-CO?!

-To co słyszysz- westchnął- no to chyba by było na tyle. Widzimy się.

Poszedł z powrotem w stronę ściany.

-Czekaj!- zawołałem za nim w nadziei że może uda mi się jeszcze czegoś dowiedzieć, ale było już za późno.

Wyszedł. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top