17. Zagadka cz.2
~ Perspektywa Matta ~
Siedzieliśmy wszyscy przy stole w kuchni i zastanawialiśmy się nad rozwiązaniem tej zagadki. Boję się, że nie damy rady i nie uratujemy [T/I]... Bardzo się tego boję. Dzięki niej zmieniłem się trochę i nie jestem ogromnym narcyzem tak jak wcześniej, ale tego nie ukazuję... Siedziałem i patrzyłem na te litery. Nic w nich nie widzę! To tylko są losowe litery, które nic nie znaczą! Eh... Spojrzałem trochę wyżej. "Szyfr Vigenera"... Co to oznacza? Coś mi mówi to słowo, ale nie wiem co! Czekaj, czekaj... A jeśli to jest ten szyfr, który uczyli nas w szkole gdy mieliśmy Dzień Szyfrów? Tak to ten! I jest też słowo kluczowe..."Eddsworld".
- Wiem! - krzyknąłem i wszyscy z tego aż podskoczyli, a Tom spadł z krzesła.
- Znasz?! - zapytała się szybko kobieta.
- Wiem jak to rozszyfrować... Chłopaki pamiętacie ten Dzień Szyfrów w szkole? To jest szyfr Vigenera! Jest też słowo kluczowe... Pamiętacie? - popatrzyłem się na nich, a oni próbowali sobie przypomnieć. Zauważyłem, że Eddowi zaczęło coś świtać.
- No kojarzę... Ale nie wiem jak to zrobić... A ty Tom? - powiedział Edd.
- Um... Nie wiem...
- Eh... Okej ja to spróbuję rozwiązać. Wy idźcie przyszykować się, bo może będziemy musieli gdzieś się udać. Ja to zrobię - powiedziałem po czym zacząłem to rozwiązywać. Chłopaki i mama [T/I] udali się na górę spakować plecaki. No to mam zajęcie.
~ Perspektywa [T/I] ~
Ał... Moja głowa... Moje plecy... G-gdzie ja jestem?... Otworzyłam ledwo oczy i zobaczyłam, że jestem w czarnym pomieszczeniu, a przede mną są kraty. Ja siedziałam przywiązana do krzesła. Spróbowałam się wydostać, lecz na marne... Rozejrzałam się jeszcze raz i przede mną ujrzałam tym razem mężczyznę.
- Aaaaaa! Kim ty jesteś?! - krzyknęłam, bo się na serio wystraszyłam.
- Kim? Hehe... - zobaczyłam za kapturem jego złowieszczy uśmiech. - Twoim KOSZMAREM. - zaczął się powoli przybliżać. - No chyba, że się na coś zgodzisz to wtedy pogadamy inaczej... - schował ręcę za siebię.
- Czego chcesz?! - spojrzałam na niego.
- Chcę abyś dołączyła do mojej armii. - w tym momencie mężczyzna zdjął płaszcz i ujrzałam Torda z opaską na prawym oku i... Prawą mechaniczną ręką... Co mu się stało...
- T-tord! Czemu to nam zrobiłeś?! Czemu taki jesteś?! - w oczach już miałam łzy. - Co my ci takiego zrobiliśmy?! Cz-czemu... - schyliłam głowę w dół i zaczęłam płakać. - B-byłeś moim przyjacielem... I nadal nim jesteś... - nie wiedziałam co zrobić... Teraz czułam się bezsilna... Jedyne co czułam to smutek...
- [T/I]... - Podszedł do mnie i podniósł mój podbródek, abym się na niego popatrzyłam. - Wy nigdy nie byliście moimi przyjaciółmi. - C-co?... Miałam jeszcze więcej łez w oczach... Cały czas w mojej głowie rozbrzmiewało to zdanie... "Wy nigdy nie byliście moimi przyjaciółmi"... Czemu?...
- A-ale... JAK MOGŁEŚ?! - zabrałam swoją głowę i kopnęłam go w kroczę. Czemu?... - JAK MOGŁEŚ?! JAK MOGŁEŚ TAK MNIE ZRANIĆ?! JESTEŚ POTWO.... moim przyjacielem... - ostatnie słowa powiedziałam bardzo cicho.
- Cóż [T/I]... Takie życie. Nie zawsze każdy mówi prawdę... Ale wróćmy do mojego pytania... Chcę abyś dołączyła do mojej armii. - spojrzał się na mnie złowrogo.
- N-nigdy! Po tym co mi zrobiłeś! Nigdy! - krzyknęłam nadal płacząc.
- To porozmawiamy inaczej... - wyjął nóż zza pleców i przyłożył do mojego gardła. - A teraz? Dołączysz się czy nie?... Jak powiesz nie to ten nóż będzie powoli i brutalnie robił rany na twoich rękach... Potem nogach... A na końcu na tym pięknym gardełku, które aż prosi się abym zrobił na nim kilka nacięć. - mówiąc to wziął moją rękę i zaczął robić nacięcia. Ja tylko krzyczałam i płakałam.
- P-proszę przestań! Tord! P-proszę!... Ja bardzo proszę... T-tord... T-tord... - powoli traciłam przytomność gdy ten przestał i popatrzył się na mnie.
- To dołącz do mnie. - powiedział stanowczo.
- N-nie... Proszę cię... T-tord... N-nie dołączę... - ten tylko westchnął i wyszedł z celi. Powiedział coś do strażnika, którego dopiero teraz zauważyłam. Następnie wykończona zemdlałam.
~ Perspektywa Matta ~
W końcu skończyłem ten przeklęty szyfr! Mam nadzieję, że reszta jest już gotowa, bo czasu mamy coraz mniej... Szybko pobiegłem do reszty przy okazji wywalając się na schodach i pokazałem im rozwiązanie. Tom przeczytał je na głos.
- W tej zagadce pracować razem musicie.
Udajcie si w miejsce pełne gier.
Gdzie kolejną zagadkę znajdziecie. Tam rozwiązać ją musicie.
Abyś dostać klucz, który pozwoli wam przejść.
A czasu jest coraz mniej.
- Udajcie się w miejsce pełne gier... Gdzie to może.... - powiedziała kobieta.
- SALON GIER!!! - Ja, Edd i Tom krzyknęliśmy jednocześnie.
---------------------------------------------------------
Heyo ~
Sorki, że wczoraj rozdziału nie było, bo musiałam gdzieś pojechać i niestety nie zdążyłam go napisać :/
Jeszcze raz sorki, ale mam nadzieję, że rozdział się podoba ^^
Bayo ~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top