~ 7 ~

Zerwał się z łóżka, kompletnie zdezorientowany. Przez krótką chwilę nie miał pojęcia, co wybudziło go ze snu.
Jednak wszystko szybko się wyjaśniło - ktoś dobijał się do drzwi.

Min wstał z ociąganiem, ganiąc się w myślach za to, że znów zasnął, ucząc się do egzaminu.

- Yoongi, jesteś tam?! - Zza drzwi rozległo się wołanie Hoseoka, które przypomniało blondynowi, że umówił się z nim na wspólną naukę w bibliotece. Jednak przez tą całą sytuację z Tae, kompletnie o tym zapomniał.

- Zasnąłeś, tak? - zapytał Jung, gdy Yoon otworzył przed nim drzwi.

- Przepraszam... Zapomniałem, że mieliśmy razem pójść do biblioteki - odpowiedział Min, przeczesujac palcami swoje zmierzwione od snu włosy. - W ogóle która jest godzina?

J-Hope zerknął na zegarek.

- Kwadrans po osiemnastej.

- Cholera... - zaklął Yoon, bo uświadomił sobie nagle, że Tae jeszcze nie wrócił. - Wiesz co, pójdziemy za pięć minut. Muszę zadzwonić do Taehyunga.

- Jasne. Nie ma sprawy. O, ale widzę, że już zacząłeś się uczyć - powiedział Hoseok, gdy wszedł za Yoongim do pokoju i zobaczył na jego łóżku stos notatek oraz książki.

- Próbowałem... - przyznał Min, wybierając numer Taehyunga. Czekając, aż Kim odbierze, bądź nie, pomyślał, że powinien był pójść z nim do Jungkooka. Co, jeśli dowiedział się czegoś, co go zraniło, i teraz potrzebuje pocieszenia? A on, jak głupi, został w pokoju, w dodatku zasnął.

- Halo, Tae? Wszystko w porządku? Gdzie jesteś? - zapytał, gdy brązowowłosy odebrał po czterech sygnałach.

- Yoongi? - wyszeptał, dygotając z zimna. - P-przyjdź p-po mnie... P-proszę cię... - wydusił, szczękając zębami.

- Gdzie jesteś? - powtórzył Min, poważnie zaniepokojony. Przeczuwał, że stało się coś złego i proszę, nie pomylił się.

- Nad rzeką... T-tam w t-tym m-miejscu... W-wiesz gdzie...

Yoon od razu domyślił się, o jakie miejsce chodzi. Rzucił tylko, że zaraz będzie, po czym rozłączył się i zaczął prędko ubierać do wyjścia.

- Coś nie tak? - zapytał Hoseok.

- Przepraszam cię, ale muszę pójść po Tae. Nie wiem, co się dzieje... Nie miej mi tego za złe, jutro pójdziemy do biblioteki, obiecuję.

- W porządku, rozumiem - zapewnił Jung. - Leć. I daj znać, czy wszystko z nim w porządku.

- Jasne.

Oboje wyszli z pokoju, po czym Yoon zamknął drzwi na klucz. Zbiegł po schodach do wyjścia, zastanawiając się, co Tae robi nad rzeką, w miejscu, które sam mu kiedyś pokazał. Jeśli siedział tam całe dwie godziny, na tym mrozie, to go chyba uduszę - pomyślał.

Jak najszybciej udał się we wskazane miejsce. Już z daleka zobaczył skuloną na ławce sylwetkę przyjaciela. Biegiem pokonał ostatnie kilka metrów, wołając przy tym brązowowłosego.

Tae uniósł głowę, która dotychczas spoczywała oparta o jego kolana, i spojrzał na Mina, który przystanął przy nim, próbując uspokoić oddech.

- Co...ty tu...robisz? - zapytał blondyn. - Cały się trzęsiesz. Chodź, wracamy.

Pomógł Tae wstać z lodowatej ławki. Zapiął wszystkie guziki jego płaszcza, oddał mu swoją czapkę oraz szalik, które Kim od razu by mu oddał, gdyby miał trochę siły, by zaprotestować.
W milczeniu ruszyli przed siebie, Min prowadząc przemarzniętego Tae pod ramię. O nic nie pytał, domyślając się, że w tej chwili niewiele dowiedziałby się od zziębniętego przyjaciela, który marzył teraz tylko o ciepłych ramionach Jeona.

Tęsknił za nim, mimo tego, co się stało. W tej chwili byłby gotów wybaczyć mu wszystko, jeśli tylko mógłby się do niego przytulić.

Dotarli do akademika w niecałe trzydzieści minut. Nadal w milczeniu, Yoon położył Tae do łóżka, okrył kołdrą, oddał mu też swoją, a potem zmęczony usiadł na podłodze, tuż obok leżącego na materacu przyjaciela.

- Nie wiem, co się stało - powiedział Yoon, przerywając tym samym ciszę, która trwała między nimi dłuższą chwilę. - Nie wiem, co powiedział ci Jungkook, ale-

- Powiedział, że...że mnie ko-kocha... - wyszeptał Tae, nie pozwalając Yoongiemu dokończyć tego, co zamierzał powiedzieć.

Zaskoczony Min spojrzał na Kima, prosto w jego oczy, które wystawały spod materiału dwóch kołder i koca.
Szybko doszedł do wniosku, że chłopak bredzi, może z powodu gorączki...
Przyłożył dłoń do jego czoła, przyjrzał się dokładnie jego zaczerwienionym, błyszczącym oczom, próbując odgadnąć, czego naprawdę dowiedział się od Jeona.
W końcu dał sobie spokój, postanawiając wstrzymać się z jakimikolwiek pytaniami do jutra.

- Spokojnie. - Odgarnął z jego czoła wilgotne kosmyki włosów. - Leż spokojnie, pójdę przygotować ci herbatę. Chyba nawet mam tu gdzieś witaminę C... - Podniósł się z podłogi, lecz zanim zdążył zrobić chociaż krok, poczuł, jak Tae łapie jego nadgarstek swoimi lodowatymi palcami.
Przystanął, posyłając mu pytające spojrzenie.

- Naprawdę tak powiedział... - odezwał się brązowowłosy głosem tylko nieco głośniejszym od szeptu. - On mnie kocha. A ja kocham jego...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top