~ 4 ~
Czego Jungkookie tu szukał? — zastanawiał się Tae, oczekując na powrót Jimina. — Doskonale wiedział, że dzisiaj nie pracuję. A może liczył, że przyjdę tu z Jiminem? I nie pomylił się...
— Cholera... — zaklął cicho, nie mogąc pozbyć się niepokojącego wrażenia, że coś jest nie tak.
Głośne trzaśnięcie drzwi w końcu korytarza utwierdziło go tylko w tym przekonaniu. Spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył idącego w jego stronę Jimina. Mocno ściskał w dłoni swój telefon, a po jego policzkach płynęły gorzkie łzy, które starł szybko wierzchem dłoni, zatrzymując się obok stolika, przy którym chwilę temu oboje siedzieli.
— Jimin?... — Tae wstał, kompletnie zdezorientowany zachowaniem chłopaka.
Sekundę później zaskoczenie sięgnęło zenitu. Rudowłosy wziął zamach i uderzył Kima w twarz. Oczy Taehyunga rozszerzyły się w przerażeniu, a jego dłoń powędrowała do obolałego policzka.
— Co się tak patrzysz? — wysyczał Park, po czym położył na blacie swój telefon. — Zobacz. Przypadkiem się poznaliście i przypadkiem też poszliście do łóżka, tak?!
Tae spojrzał na ekran, gdzie widniało zdjęcie, które było dowodem na jego zdradę. Pod brązowowłosym ugięły się nogi. Usiadł, wpatrując się w swoją pogrążoną we śnie twarz oraz w uśmiechniętą twarz Jeongguka, który przytulał do siebie Kima.
Tae nie potrafił nic z tego zrozumieć. Serce biło mu jak oszalałe. Wiedział tylko jedno: to koniec. Koniec pomiędzy nim a Jiminem.
Uniósł niepewnie wzrok na zaczerwienioną od łez i złości twarz rudowłosego.
— Ja... Mogę ci to wytłumaczyć-
— Daruj sobie — przerwał mu Park, zgarniając ze stolika swój telefon i, chwyciwszy rączkę walizki, był gotowy do odejścia. — To zdjęcie wszystko mi wyjaśniło. — Pokręcił głową, by odgonić cisnącą mu się do oczu nową falę łez. — Jak mogłeś?... — wyszeptał, a Tae odwrócił wzrok. Nie mógł patrzeć mu prosto w twarz, widział wtedy, jak bardzo go skrzywdził. Wystarczyła mu świadomość tego i ogromne poczucie winy. — Nienawidzę cię... — rzucił Jimin na odchodne, po czym skierował się do wyjścia.
Tae uderzył pięścią w stół, gdy za rudowłosym zamknęły się drzwi.
Jak mógł przypuszczać, że jego niewybaczalny czyn na zawsze pozostanie tajemnicą? Kłamstwa zawsze prędzej czy później wychodzą na jaw.
Taehyung ukrył twarz w dłoniach, zaciskając mocno oczy, z których płynęły gorzkie łzy, i usta, z których próbował wydostać się szloch. Jego ramiona trzęsły się od płaczu...
Zupełnie zapomniał, gdzie jest. Ocknął się dopiero, gdy poczuł na swoim ramieniu drobną dłoń. Poderwał się z miejsca, strasząc tym HaYoon.
Dziewczyna tylko zwiesiła głowę i wróciła do swoich obowiązków, jednak kątem oka obserwowała chłopaka, zmartwiona.
Kilka osób, głównie studentów, siedzących w lokalu, odwróciło się jak na komendę, wracając do przerwanych wcześniej rozmów, bądź czytanych notatek.
Tae rzucił na stolik dwa banknoty, płacąc za zamówienie, po czym wyszedł w ślad za Jiminem. Rozejrzał się po ulicy, jakby miał nadzieję go zobaczyć, jednak nigdzie nie dostrzegł jego charakterystycznych rudych włosów. Mógł się oszukiwać, jednak dobrze wiedział, że Park jest już w drodze na dworzec.
Wrócił do akademika. Podczas tego krótkiego spaceru zastanawiał się nad obecną sytuacją, jednak nie doszedł do żadnego mądrego wniosku. Mógł myśleć tylko o tym, jak bardzo skrzywdził Jimina.
Nie kochał go, już nie...
Jednak bardzo lubił, przywiązał się do tego wiecznie roześmianego Koreańczyka, którego poznał przypadkiem, dzięki swojej siostrze.
W pokoju zastał Yoongiego. Chłopak czekał na przyjazd Jimina, dlatego bardzo zdziwił się, gdy dotarło do niego, że Tae przyszedł sam. W dodatku od razu dostrzegł jego ponurą minę i zaczerwienione od płaczu oczy.
— Taehyung?... — zapytał mocno zaniepokojonym głosem.
Pokłócili się, to prawda, jednak Tae zawsze mógł liczyć na starszego od siebie przyjaciela. Znali się od dziecka i, choć dzieliły ich dwa lata różnicy, zawsze świetnie się dogadywali. Zdarzały się kłótnie, samo życie, jednak żaden, nawet największy konflikt, nie potrafił ich rozdzielić.
— Z Jiminem... To już koniec... — wyszeptał Tae, zwiesiwszy głowę, by ukryć łzy, które ponownie zaczęły spływać po jego policzkach.
— Co? O czym ty mówisz? — Yoonie był bardzo zaskoczony. Zawsze powtarzał, że Tae i Jimin są sobie przeznaczeni. Jednak nic nie wiedział o nocy spędzonej z Jungkookiem, nie mógł podejrzewać, że jego najlepszy przyjaciel byłby zdolny do zdrady.
Tae wyminął Mina w drodze do swojego łóżka. Usiadł i ukrył twarz w dłoniach. Wstydził się przyznać chłopakowi, dlaczego Jimin go zostawił. Zwłaszcza, że Min od samego początku był przeciwko jego znajomości z Jeonem.
— Tae? — Yoongi usiadł obok, jednak brązowowłosy nie zareagował w żaden sposób. — V! — Blondyn nazwał go tak, jak niegdyś w dzieciństwie. W liceum porzucili jakiekolwiek przezwiska, chociaż Tae zdarzało się czasem zwrócić do Yoongiego Suga.
Tae odsunął dłonie od twarzy i spojrzał na nie, miejscami były mokre od łez. Nie wiedział, jak to wszystko wytłumaczyć, kilkukrotnie formułował w myślach słowa, które potem składał w zdania, jednak żadne z tych wypowiedzi nie mogło przejść mu przez gardło.
Jednak Yoongi cierpliwie czekał, jak na przyjaciela przystało.
W końcu Tae odezwał się, jego głos mocno drżał.
— Ja wczoraj... — Zawahał się przez moment. — Chyba przespałem się z Jungkookiem.
Zapadła cisza.
Tae uporczywie wpatrywał się w swoje dłonie, a Yoonie zastanawiał się, czy na pewno dobrze zrozumiał słowa przyjaciela.
— Co zrobiłeś? — zapytał w końcu Min.
— Nie udawaj, że nie słyszałeś, proszę cię... — wyszeptał Tae, czując na sobie uporczywy wzrok współlokatora.
— Po prostu nie mogę w to uwierzyć. — Tae skulił się w sobie, słysząc jego karcący ton głosu. — I co ma znaczyć to "chyba"? Schlałeś się i nie pamiętasz, tak?
— Nie. To znaczy... — Kim zaciął się, naprawdę nie potrafił dobrać słów, wytłumaczyć jakoś sensownie wczorajszą noc. Naprawdę nie chciał przyznawać się do tego, że wziął proponowany mu narkotyk, jednak zataić tego też nie chciał. Miał dość kłamstw. — Byliśmy w klubie — zaczął, po wzięciu kilku głębszych oddechów. — Potem... wzięliśmy w toalecie jakieś tabletki, nie wiem dokładnie co to było, ale Jungkook zapewniał, że nic nam po nich nie będzie, że będziemy się bawić jeszcze lepiej... — Ponownie ukrył twarz w dłoniach. — Całowaliśmy się, a potem tak nagle pojechaliśmy do jego mieszkania. Wylądowaliśmy w sypialni... Nie wiem, co działo się dalej, nie pamiętam. Ale rano obudziłem się tuż obok Jeona, prawie nagi, a on... przyznał, może niedosłownie, ale przyznał, że... że to zrobiliśmy.
— Ja pierdole... — Min wstał, zaczął przemierzać pokój, jak zawsze, gdy coś go zdenerwowało. — Miałem nosa do tego typa... Dlaczego mnie nie posłuchałeś? Mogłeś się chociaż zastanowić nad tym, co ci o nim mówiłem, ale nie... Ty poleciałeś do niego jak na skrzydłach!
Spodziewał się takiej reakcji ze strony przyjaciela, dlatego milczał, nie chcąc kolejny raz tego dnia wchodzić z nim w kłótnie. Zresztą, co mógłby powiedzieć - że zakochał się w Jungkooku? Tak, zakochał się. Przy Jiminie nigdy nie czuł tego, co przy Jeonie. Dopiero poznając Jungkooka, uświadomił sobie, że to, co czuł do Parka - to nie była miłość. Początkowe zauroczenie szybko przemieniło się w przyzwyczajenie. Dlatego wciąż trwał w tym związku, jednak nie chciał, by zakończył się on w taki właśnie sposób - bolesny dla nich obu.
— Przyznałeś się do tego Jiminowi? — zapytał Yoonie o wiele spokojniejszym głosem, przerywając tym samym napiętą ciszę.
Tae pokręcił smętnie głową. Pociągnął cicho nosem, zanim dodał.
— Miał zdjęcie w swoim telefonie...
— Jakie zdjęcie?
— Nie wiem. Pierwszy raz widziałem je na oczy. Przedstawiało mnie i Jungkooka, kiedy przytuleni leżeliśmy w łóżku...
— Skąd je miał? — Yoonie zajął swoje poprzednie miejsce tuż obok Tae.
— Nie pytałem. Byłem w szoku... On płakał, rozumiesz? Płakał przeze mnie...
— Dziwisz się? — zapytał Yoon, po czym westchnął. — Powinieneś dostać ode mnie wpierdol, ale że jestem dobrym przyjacielem, to pomogę ci ogarnąć tą całą sytuację.
Tae zawahał się, zanim powiedział:
— Yoon, ja nie chcę być z Jiminem. Nie kocham go... Ale jest dla mnie jedną z ważniejszych osób i... czuję się okropnie, że tak bardzo go skrzywdziłem...
— Debilu, po co ty mi to mówisz? Myślisz, że ja o tym nie wiem?
— Co? — wyszeptał Tae, spoglądając na przyjaciela w zdziwieniu.
— Nie chciałem nic mówić, ale... to było widać. I to, że ten cały Jungkook ci się podoba - też. Ale nie to miałem na myśli. Nie zastanawia cię, skąd to zdjęcie znalazło się w telefonie Jimina?
Tae zastanowił się. Rzeczywiście, to było dziwne, jednak wcześniej w ogóle nie zwrócił uwagi na obecność fotografii w komórce Parka. A skoro zrobił ją Jungkook, to i Jungkook musiał ją przesłać.
— Myślisz, że?...
— Jestem tego niemal pewien. Jeszcze nie do końca wiem, jaki udział w tym wszystkim ma Jimin, być może żaden, a Jeon po prostu chciał ci zaszkodzić, zdobywając jego numer i wysyłając mu to zdjęcie. Najlepiej będzie, jak się z nim spotkasz, by wyjaśnić tą sytuację.
Tae pokiwał głową, całkowicie zgadzając się z Yoongim. W następnej sekundzie wybiegł z pokoju i jeszcze szybciej pobiegł w kierunku mieszkania Jeongguka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top