~ 1 ~
Od: Kookie 🐰
Czekam przed akademikiem :* [20:45]
Kim Taehyung uśmiechnął się mimowolnie, wpatrzony w ekran swojej komórki.
— Wiesz, że wyglądasz dziwnie, szczerząc się do tego telefonu jak idiota?
Tae uniósł wzrok i spotkał się spojrzeniem z Min Yoongim - swoim przyjacielem z dzieciństwa oraz obecnym współlokatorem.
— Sam czasami tak robisz — odpowiedział, odpisując chłopakowi na sms-a.
Do: Kookie 🐰
Będę za dwie minuty 😊 [20:46]
— Ja już wychodzę — oznajmił, ubierając w pośpiechu buty i ostatni raz zerkając w lustro na swoje odbicie. Zmierzwił brązowe włosy, które tego dnia wyjątkowo mu się nie układały, po czym machnął ręką na swoją fryzurę. Już nie miał czasu, by spróbować ogarnąć niesforne kosmyki.
— Wiesz, że jutro przyjeżdża Jimin?
— Pamiętam. Jak mógłbym zapomnieć? — Narzucił na ramiona swój jasnobrązowy płaszcz, który dostał na urodziny w prezencie od Jimina - swojego chłopaka, który nie mógł się pogodzić z jego wyjazdem na studia, jednak dzielnie znosi rozłąkę.
— Jiminie będzie dopiero około piętnastej, więc zdążę porządnie się wyspać, a potem pojadę po niego taksówką na dworzec.
— Porządnie się wyspać? — Starszy o dwa lata chłopak wstał z łóżka i podszedł do Tae, po czym oparł się o ścianę, zakładając ręce na piersi. — To o której zamierzasz wrócić?
— Nie wiem. — Brązowłosy sapnął ze zdenerwowania. — Czy to jest jakieś przesłuchanie? Wrócę zapewne nad ranem, ale nie martw się o mnie. W towarzystwie Jungkooka nic mi się nie stanie.
— Jasne — rzucił Min, wracając do łóżka. — Ten facet sprowadzi cię na dno. Już to robi.
— Mówisz tak, a nawet go nie znasz. — Tae pokręcił głową. — Dobra, ja uciekam. Miłej nocy!
Zbiegł szybko na parter i opuścił budynek, rzucając spojrzenie w kierunku parkingu, na którym czekał Jeon, oparty o swój drogi, lśniący samochód.
Przyspieszył kroku i z uśmiechem na ustach podszedł do czarnowłosego, który także się uśmiechnął, gdy go zauważył.
— Przepraszam, że musiałeś czekać, ale mój przyjaciel robił mi przesłuchanie. — Roześmiał się, przyglądając starszemu chłopakowi.
Dotychczas widywał go ubranego w bardzo drogie garnitury różnych znanych marek, ponieważ do tego zobowiązuje go praca. Razem ze swoim ojcem prowadzi kancelarię prawną i codziennie, w czasie popołudniowej przerwy zjawia się w kawiarni, gdzie co drugi weekend zmianę za barem pełni Taehyung.
Właśnie tak się poznali, pewnego październikowego popołudnia dwa miesiące temu, podczas pierwszego dnia pracy brązowowłosego.
Czarnowłosy na ten wieczór, dobrze skrojoną marynarkę zamienił na czarną skórzaną kurtkę, a śnieżnobiałą koszulę - na t-shirt, który dobrze podkreślał jego umięśniony tors.
Taehyung musiał przyznać, że wygląda...seksownie. I chociaż nie powinien myśleć o nim w taki sposób, widząc go, po prostu nie mógł się powstrzymać.
— Martwi się o ciebie — odpowiedział Kook tym swoim melodyjnym głosem, którego Tae tak uwielbiał słuchać podczas ich rozmów, i przytulił młodszego. Od niedawna właśnie takie powitanie weszło im w nawyk. — Wspaniale mieć takiego przyjaciela.
— To prawda. — Zgodził się z nim Taehyung. — Ale wytłumaczyłem mu, że z tobą nic mi nie grozi. Mam nadzieję, że już nie będzie taki podejrzliwy.
— Z pewnością. Wskakuj, jedziemy.
Taehyung jeszcze nigdy nie jechał tak drogim samochodem, dlatego, siadając wygodnie na siedzieniu obitym czarną, miekką skórą, starał się ukryć swój zachwyt, żeby nie wyjść przed Jungkookiem na małomiasteczkowego biedaka, którym w gruncie rzeczy nie był. Jego rodzice zarabiali całkiem nieźle, trochę pomagali mu finansowo, jednak, żeby kupić taki samochód, musieliby odkładać z pensji niemal przez połowę swojego życia.
Pomknęli przez centrum miasta i w piętnaście minut dotarli pod ekskluzywny klub. Tutaj nie imprezowali studenci, ale Taehyung o tym nie wiedział. Ostra selekcja przed wejściem robiła swoje, jednak Jungkook był tutaj stałym bywalcem, dlatego z nim u boku do środka mógł wejść każdy. Niestety, niewiele osób miało ten przywilej.
Tae nie miał okazji bawić się w jakimkolwiek seoulskim klubie, dlatego gdy weszli do środka, rozglądał się dookoła, zachwycony.
W pewnym momencie nawet nie zauważył, że zgubuł Jeona w tłumie. Kiedy poczuł czyjąś dłoń ściskającą tę jego, skierował swój wzrok na czarnowłosego, który przyciągnął go do siebie i zawołał mu wprost do ucha, by przekrzyczeć głośną muzykę:
— Trzymaj się blisko mnie!
Kiwnął głową w odpowiedzi i ruszył za chłopakiem, który wciąż trzymał go za rękę. Wyszli po szerokich schodach na drugi poziom i skierowali się do loży, gdzie już w najlepsze imprezowali znajomi dwudziestopięciolatka.
— No, jesteście wreszcie! — zawołał wysoki blondyn, uśmiechając się szeroko i ukazując w policzkach dwa urocze dołeczki.
— Wreszcie? — Kook spojrzał na swój złoty Rolex, którego Tae tak bardzo mu zazdrościł. Z drugiej strony uważał, że zegarek na nadgarstku chłopaka prezentuje się wręcz idealnie. — Spóźniliśmy się tylko niecałe dziesięć minut, Namjoon.
Tae obawiał się, że znajomi Jeona będą traktować go, jak kogoś gorszego, jednak okazali się naprawdę mili. Chętnie z nim rozmawiali, zadawali mu mnóstwo pytań, by lepiej go poznać, zwłaszcza Seokjin - chłopak Namjoona.
Jedyną dziewczyną w towarzystwie była SooAh - niska brunetka, która od roku mieszka w Nowym Jorku. Zupełnie spontanicznie wróciła do Korei na kilka dni, ponieważ stęskniła się za swoimi przyjaciółmi.
— Czego się napijesz? — zapytał Jeon, nachylając się w kierunku Tae.
Ten, dotychczas przysłuchujący się SooAh, która z ożywieniem opisywała swoje życie za oceanem, drgnął, gdy cichy głos czarnowłosego dotarł do niego z tak niewielkiej odległości.
— Może... — Zawahał się, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie znał się na drinkach, na licealnych imprezach pijał tylko piwo. W ostatniej chwili wpadł na pomysł, jak wybrnąć z tej sytuacji. — Może tego samego co ty — odpowiedział, posyłając Jungkookowi uroczy uśmiech.
★·.·´¯'·.·★ ★·.·´¯'·.·★
Drink był dobry, ale, jak dla Taehynga, zbyt mocny. Mimo to oprożnił szklankę, a potem kolejną, ponieważ nie mógł odmówić Jungkookiemu.
Ale także dlatego, że początkowe napięcie, które czuł w związku z nowo poznanymi osobami, zaczęło znikać, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Przyjemne rozluźnienie, które przyniósł mu alkohol, było tym, czego potrzebował.
W pewnym momencie Jungkookie chwycił go za rękę i bez słowa, uśmiechając się do niego tajemniczo, zaczął prowadzić w tylko sobie wiadomym kierunku.
— Gdzie idziemy? — zapytał Taehyung, gdy schodzili po schodach.
Jeon nie odpowiedział na pytanie, ale szybko się wyjaśniło, że jego celem była męska toaleta.
Taehyungowi omal serce nie stanęło w piersi, ponieważ w jego głowie pojawiła się tylko jedna myśl, która w ogóle nie powinna się była pojawić. Oczami wyobraźni zobaczył, jak czarnowłosy popycha go na ścianę jednej z kabin, a potem namiętnie całuje.
Potrząsnął głową, by wyrzucić z niej te brudne myśli.
— Po co tutaj przyszliśmy? — zapytał, trochę niepewnie, gdy przystanęli przed jedną z umywalek.
— Mam coś, dzięki czemu będziemy bawić się jeszcze lepiej — odpowiedział, po czym wyjął z tylnej kieszeni swoich obcisłych jeansów malutką foliową torebeczkę. W środku znajdowały się dwie niezidetyfikowane dla Tae tabletki.
— Co to jest? — Zmrużył oczy, przyglądając się tabletkom leżącym teraz na dłoni chłopaka.
— Nie bój się. Zawsze biorę to na imprezach. I zawsze świetnie się potem bawię. No, dalej, weź jedną.
Uniósł wzrok na twarz Jeona, który uśmiechał się do niego zachęcająco. Nie chciał odmawiać, wierzył chłopakowi, a skoro i on miał zamiar połknąć jedną z tabletek, dlaczego on miałby tego nie zrobić? Nie dopuszczał do siebie myśli, że Jungkookie mógłby go skrzywdzić.
Sięgnął do dłoni chłopaka i, wahając się odrobinę, pochwycił między palce okrągłą pigułkę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top