= Rozdział 8 =

✧- Hej Terry, mam pytanie.. - usłyszałem otwieranie drzwi i głos Ariona✧

PoV-Terry.

Właśnie kończy się kolacja. Musieliśmy wracać do pokoi, ponieważ nasz trener pilnował, żebyśmy mieli odpowiednią ilosć snu. Wstałem od stolika i poszedłem do mojego pokoju. Ale gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi usłyszałem pukanie. Wstałem z łóżka, na którym dosłownie przed chwilą usiadłem i otworzyłem drzwi.

- Stęskniłem się - gdy tylko drzwi się otworzyły, wpadł mi w ramiona... Ricardo.

- Co t.. - nie dał mi dokończyć, bo gdy tylko zamknął za sobą drzwi, wpił się w moje usta zarzucając mi ręce na szyję.

Ten chłopak coraz bardziej mnie zaskakiwał, ale podobało mi się to. Oddałem pocałunek unosząc go lekko. Ujął moją rękę i oderwał się ode mnie. Pociągnął mnie i popchnął na łóżko, a potem zawisł na nade mną. Pocałowałem go i odwróciłem nas. Uśmiechnąłem się, ponieważ czułem, że takie rzeczy będą się dziać coraz częściej...

Zacisnął swoją dłoń na mojej koszulce. Przycisnąłem go jeszcze mocniej do łóżka, a brunet pogłębił pocałunek. Moim językiem zacząłem napierać na jego dziąsła. Chłopak chyba zrozumiał przekaz, ponieważ rozchylił wargi po czym zaczęliśmy taniec języków. Ricardo teraz nas obrócił i położył ręce po obu stronach mojej głowy i zaczął tym razem on przyciskać mnie do pościeli.

- Nie będziesz dominował kochaniutki - szepnąłem.

Odsunąłem się. I znowu zmieniłem pozycję tak, że ja oparłem się o ścianę na łóżku, a na kolanach usiadł mi na Ricardo.

- Jesteś tego pewien? - wyszeptał mi do ucha i pocałował jego płatek.

- Oczywiście - odpowiedziałem.

Spojrzałem w jego brązowe, okrągłe oczy. On też spojrzał mi głęboko w oczy, rozchylił usta i próbował coś powiedzieć, ale jakby nie mógł dobrać słów.

- Masz piękne oczy - westchnął w końcu.

Oparłem czoło o czoło bruneta i przymknąłem oczy. W końcu poczułem smak jego ust na moich. Oddałem pocałunek ale teraz ja dominuję.

Z ust pomocnika zaczałąm jezdzić ustami po jego szczęce potem po szyi. Ricardo odchylił głowę, podobało mu się to. Zacząłem przygryzać jego delikatną skórę. Znalazłem czułe miejsce czekałem na jego reakcję.

- Aa... - jęknął.

Uśmiechnąłem się pod nosem, czekałem na to. Zacząłem napierać na jego szyję, na co brunet reagował głośniejszymi jękami.

Ricardo włożył ręce pod moją koszulkę, po chwili już leżała na podłodze. Potem na podłodze leżała też koszulka niższego. Zaczęło się robić agresywnie. Oboje na siebie napieraliśmy, całowaliśmy, dotykaliśmy, patrzyliśmy sobie w oczy.

- Hej Terry, mam pytanie.. - usłyszałem otwieranie drzwi i głos Ariona.

Od razu ja i brunet odskoczyliśmy od siebie cali czerwoni przez sytuację sprzed chwili.

Kapitan wszedł do pokoju. Zaskoczony od razu odwrócił wzrok.

- To może ja przyjdę za chwilę... - powiedział i szybko wyszedł z pokoju.

- T-to ja chyba już pójdę? -zapytał herbacianooki.

- Może zostaniesz na noc? Raczej już nikt tu nam nie wejdzie - odpowiedziałem, przytulając rozgrzanego bruneta.

- No nie wiem...

- Proszę.

- No dobrze, ale idziemy spać, teraz - powiedział stanowczo.

-Dobrze.

-To ja idę po ciuchy - powiedział, podchodząc do drzwi.

- Dam ci swoją bluzę - powidziałem, wyjmując z szafy zieloną bluzę.

Niższy zarumienił się i założył ubranie. Potem ją umyłem zęby i przebrałem swoje dresy na shorty, koszulki dziś sobie oszczędzę... Po chwili wróciłem z łazienki, położyłem się na łóżko, po drodze gasząc światło. Brunet położył się obok mnie. Przytulił się do mojej klatki nagiej piersiowej, a ja poczułem motyle w brzuchu. I tak zasnęliśmy.

PoV-Ricardo.

Obudziłem się. To było coś, czego po tym, co się wczoraj stało, nie chciałem robić. To, że wczoraj przyszedłem do białowłosego, to miało być takie coś jak szybki romans, ogólnie dla mnie ta relacja to jest jeden wielki romans.

Nic więcej.

Co prawda poczułem coś do Terry'iego, ale nie chciałem tego czuć. Straciłem Gabiego, czułem to. Przestał się odzywać do mnie.

Postanowiłem wyplątać się z objęć chłopaka i po cichu wyszedłem z pokoju nie budząc go. Nie chciałem z nim rozmawiać. Chociaż chyba już mu za dużo nadziei zrobiłem.

Nikt, ani nic oprócz wygranej mnie nie obchodzi. Mam dość tego wszystkiego. Wolałbym już wrócić do rodziny, ale trzeba najpierw ją ochronić, żeby mieć do czego wracać.

Wszedłem do pokoju i zerknąłem na zegar, jest 6:40 idealnie żeby się ogarnąć. Umyłem zęby ogarnąłem włosy itd. po czym wyszedłem z pokoju i udałem się na śniadanie. Ale zapomniałem o jednym, miałem na sobie bluzę Terry'iego, zapomniałem o tym...

- Hej Ricardo - przywitał się Arion, jakby wczoraj nic nie widział i nie pamiętał.

- Hej, co tam? - zapytałem.

- Podobno dzisiaj mamy mieć jakiś specjalny trening - zawiadomił mnie szarooki.

-Tak? A może powiesz coś więcej? - zapytałem przysiadając się do niego i Victora.

- Trener zaplanował dla każdego z nas inny trening taki, żeby wzmocnić nasze słabe strony, ale również popracować nad mocnymi - powiedział i zaczął jeść.

- Co to za bluza? - zagadnął mnie Victor.

- Jaka bl... - spojrzałem na siebie - O nie...

- Chyba skądś ją kojarzę... - zaczął Victor.

- To chyba bluza Terry'iego? - powiedział Arion, spokojnie przeżuwając jedzenie, jakby nic się nie stało.

- Tak, to samo chciałem powiedzieć - przyznał mu Victor - Arion powiedział mi co wczoraj widział, nie musisz się przed nami ukrywać dodał szeptem.

- A-ale wiecie co.. ja sam nie wiem co ja czuję... - wyszeptałem, spuszczając głowę.

- Myślałem, że Gabi... - zaczął kapitan.

- Nie. Gabi to tylko mój przyjaciel, TYLKO - zakończyłem wątek rozmowy o różowowłosym.

- Czyli ty i Terry?

-bNie wiem. Ja naprawdę nie wiem... - zacisnąłem powieki oraz dłonie.

- Spokojnie Ricardo - powiedział Victor, kładąc mi rękę na ramię - Możemy o tym porozmawiać, po śniadaniu dobrze?

- Dzięki - podniosłem wzrok, lekko się uśmiechając.

- Przyjdź do pokoju Victora - brunet uśmiechnął się, ukazując swoje białe zęby.

Arion i Victor skończyli jeść i poszli do pokoi. W międzyczasie przyszedł do stołówki ten przyklęty koszykarzyk, który rzucił mi tylko przelotne spojrzenie i chyba nawet delikatnie się uśmiechnął, albo mi się tylko wydawało. Ja dość szybko starałem się dokończyć posiłek, ale ledwo dawałem radę przełykać, czując w moim gardle narastającą gulę. Czułem, że potrzebuję z kimś takim jak Arion i Victor porozmawiać... Jestem im wdzięczny, że sami to zaproponowali.

PoV-Arion.

- To idziemy do twojego pokoju? - zapytałem, patrząc na granatowowłosego chłopaka.

- Tak - Victor uśmiechnął się i otworzył drzwi do pokoju.

- A chcesz Ricardo powiedzieć o nas? - zapytałem lekko zawstydzony.

- Tak, uważam, że on może wiedzieć - odpowiedział spokojnie - A myślisz, że Ricardo i Terry'emu wyjdzie z sobą?

- Sam nie wiem, Ricardo musi nam powiedzieć co pomiędzy nimi jest, bo inaczej nie jestem w stanie chyba tego stwierdzić - wzruszyłem ramionami, po czym wszedłem do pokoju mojego chłopaka.

Walnąłem się na łóżko i spojrzałem na Victora. Ten tylko się uśmiechnął i usiadł na krawędzi posłania. Od razu rzuciłem mu się na szyję, przez co teraz ja leżałem na nim, wtulony w jego klatkę piersiową, a on jedną ręką mnie obejmował, a drugą zaczął głaskać po głowie. Jeszcze bardziej się w niego wtuliłem, przez co poczułem jego silną wodę kolońską, kochałem ten zapach. Kochałem JEGO.

- Nie za dobrze ci? - zaśmiał się pomarańczowooki.

- No wiesz, zawsze może być milej - powiedziałem flirciarskim głosem i zacząłem jeździć dłonią po jego klatce piersiowej.

- Ricardo niedługo przyjdzie - zaczął, ale ja nie dałem mu dokończyć, przybliżając się i całując jego otwarte usta.

Chłopak oddał pocałunek, podpierając się na rękach. Gdy zabrakło nam powietrza, na chwilę oderwaliśmy się od siebie. Victor usiadł i wyprostował nogi na łóżku, a ja usiadłem na nim. Tym razem to on mnie pocałował, ale zrobił to namiętniej niż ja...

Jesteśmy razem już dość długo, ale jeszcze nikt o nas nie wie, ponieważ boimy się reakcji wszystkich na to, że jesteśmy razem i jeszcze nie chcieliśmy, żeby nowa drużyna o nas myślała nie wiadomo co. Jest wielu ludzi, których to nie obchodzi, którzy nas zaakceptują i takich któży tego nie zrobią, niestety.

Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi i zanim zdążyliśmy się od siebie odsunąć, Ricardo już wszedł do środka.

- O-o... Sorry myślałem, że... - zaczął, widać było, że nie zaskoczyło go to jakoś bardzo.

- Nic się nie stało i tak chcieliśmy ci powiedzieć - powiedział pomarańczowooki.

- Jesteście razem? - zapytał Ricardo.

- Tak - odpowiedziałem bez zastanowienia.

==================================
1286 słów ( ´◡‿ゝ◡')

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top