= Rozdział 7 =

✧Chwyciłem instrument i zacząłem grać✧

PoV-Ricardo.

Dzisiaj znów wstałem okropnie wcześnie. Jest dopiero 05:40. Po cichu, aby nie obudzić koszykarzyka wstałem biorąc z torby rzeczy i weszłem do łazienki. A jak już wspominamy o Terry'm to wczoraj wieczorem odbyliśmy krótką rozmowę na temat tego, jak to jest mieć tak krótkie życie, jak mieszkańcy tej planety i przy okazji przez chwilę pogadaliśmy o taktyce przeciwnika. Atmosfera pomiędzy nami się rozluźniła ale jest coś, czego nie chciałem.

Poczułem, że bardzo dobrze się przy nim czuję i że lubię jego towarzystwo i otwartość. Ale to nie było uczucie takie, że to jest przyjaźń czy coś tylko, że zaczynam go lubić podobnie jak Gabiego...
Nie chciałem się tak przy nim czuć. Więc gdy zacząłem się tak już czuć postanowiłem zakończyć tą rozmowę.

A teraz gdy już ogarnąłem włosy, umyłem zęby i się przebrałem wyszedłem z pokoju, aby jeszcze dziś raz podczas pobytu tutaj zagrać na fortepianie. Chwilę zastanawiałem się nad utworem, ale po chwili zacząłem grać:

A broken heart is all that's left

I'm still fixing all the cracks

Lost a couple of pieces when

I carried it, carried it, carried it home

I'm afraid of all I am

My mind feels like a foreign land

Silence ringing inside my head

Please, carry me, carry me, carry me home

I spent all of the love I've saved

We were always a losing game

Small-town boy in a big arcade

I got addicted to a losing game...

PoV-Terry.

Wstałem dziś dość wcześnie, dokładnie o 06:56. Gdy tylko się ogarnąłem, postanowiłem przejść się trochę po pokojach tego jakby hotelu. W pewnym momencie usłyszałem muzykę z jednego z pokoi. Drzwi były uchylone. Do moich uszu doszedł dźwięk znajomej piosenki Arcade. Wszedłem głębiej do pokoju i aby zobaczyć kto gra. Moim oczom ukazał się Ricardo... WoW.

Tego się nie spodziewałem, ale mam bardzo ciekawy pomysł. Rozejrzałem się po pokoju i dostrzegłem gitarę elektryczną, moim jedynym talentem nie jest koszykówka. Umiem też grać na gitarze, więc teraz chwyciłem instrument i zacząłem grać:

Ooh, ooh

All I know, all I know

Loving you is a losing game

How many pennies in the slot?

Giving us up, didn't take a lot

I saw the end 'fore it begun

Still I carried, I carried, I carried on

Ooh, ooh

All I know, all I know

Loving you is a losing game

Ooh, ooh

All I know, all I know

Loving you is a losing game

I don't need your games, game over

Get me off this roller-coaster

Ooh, ooh

All I know, all I know

Loving you is a losing game

Ooh, ooh

All I know, all I know

Loving you is a losing game!

I gdy skończyliśmy grać brunet gwałtownie wstał z stołka.

- Czy ty wszędzie musisz za mną chodzić? - wyszeptał, patrząc na mnie z ewidentną złością w oczach.

- Pięknie grasz, chodzisz na jakieś lekcje czy coś? - zapytałem, podchodząc do niego.

- Do zeszłego roku szkolnego miałem lekcje prywatne, ale nauczyciel stwierdził, że umiem już wszystko i obecnie tylko gram dla własnej przyjemności - odpowiedział już spokojniej - A ty skąd umiesz grać na gitarze?

- Miałem zespół w szkole i tak jakoś wyszło - wzruszyłem ramionami.

- Oo ciekawie... - powiedział, po czym podszedł do mnie i spuścił wzrok.

Wiem, że to będzie głupie co teraz zrobię, ale podniosłem jego podbródek prawą ręką i spojrzałem mu w oczy. Widziałem w nich, że jest zagubiony, że jest coś o czym nikt nie wie, że coś jest nie tak. Moją drugą rękę położyłem na jego talii. Tego co się wydarzyło potem, w ogóle po Ricardo się nie spodziewałem.

Jedną dłoń brunet położył na moim karku stanął na palcach i pocałował mnie, przymykając oczy. Za to moje oczy się rozszerzyły. Oddałem pocałunek, Ricardo przygryzł moją dolną wargę, na co uśmiechnąłem się mimowolnie. Czegoś takiego się nie spodziewałem, ale podobało mi się to. Oderwaliśmy się od siebie, ale tylko po to, aby nabrać powietrza i potem znów się całować. Ricardo zarzucił ręce na moją szyję a ja przyciągnąłem go bliżej.

Gdy znów się od siebie oderwaliśmy spojrzeliśmy sobie w oczy, a potem Ricc po prostu przytulił się do mojej klatki piersiowej. Położyłem mój podbródek na jego głowie.

- Idziemy do pokoju - stwierdził chłopak, splótł nasze dłonie i zaczęliśmy iść do pokoju - Musimy się przygotować, niedługo mecz.

Dotarliśmy do pokoju. Chciałem powtórzyć tą sytuację z sali muzycznej, więc przyciągnąłem do siebie herbacianookiego.

PoV-Ricardo.

Skończyłem grać i natychmiast odwróciłem się, aby zobaczyć kto gra razem ze mną. To był Archibald. Znów mnie znalazł... Czy ja nie mogę mieć od niego chwili spokoju?!

- Czy ty wszędzie musisz za mną chodzić? - wyszeptałem, a złość zaczęła w mnie buzować.

- Pięknie grasz, chodzisz na jakieś lekcje czy coś? - zapytał, zmieniając totalnie temat, jakby nie słyszał mojego poprzedniego pytania.

- Do zeszłego roku szkolnego miałem lekcje prywatne, ale nauczyciel stwierdził, że umiem już wszystko i obecnie tylko gram dla własnej przyjemności - dobrze, jak chce grać w takie gierki to będziemy grać, więc zacząłem odpowiadać mu spokojniej - A ty skąd umiesz grać na gitarze?

- Miałem zespół w szkole i tak jakoś wyszło - wzruszył ramionami.

- Oo ciekawie... - powiedziałem.

Gdy wypowiedziałem te słowa, podjąłem pewną decyzję. Że mam już dość tego, że Gabi mnie ignoruje, że czas się trochę zabawić. Archibald chyba to zobaczył ponieważ jedną rękę ułożył na moim karku a drugą na talii, spojrzał mi w oczy. Przez chwilę poczułem zwątpienie, ale szybko je stłumiłem.

Jedną dłoń położyłem na jego karku, stanąłem na palcach i pocałowałem go, przymykając oczy. Teraz jeszcze bardziej zwątpiłem w to co robię, ale nadal w to brnąłem. Przygryzłem jego dolną wargę, na co poczułem, że chłopak się uśmiechnął. Chwilę potem oderwaliśmy się od siebie i potem znów się całowaliśmy, namiętnie, gdy już zarzuciłem mu ręce na szyję a on przyciągnął mnie bliżej.

Teraz chciałem tylko czuć jego bliskość, więcej, gdy ponownie się od siebie oderwaliśmy przez chwilę popatrzyłem mu w oczy, a potem wtuliłem się w jego klatkę piersiową. On położył swój podbródek na czubku mojej głowy i gdy tak trwaliśmy w uścisku splotłem nasze dłonie, po czym odwróciłem się, zaczynając ciągnąć chłopaka za sobą i mówiąc;

- Idziemy do pokoju.

Gdy dotarliśmy do pokoju, Terry przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Jedną dłoń położyłem na jego klatce piersiowej dokładnie tam gdzie ma serce, aby czuć jak jego serce przyśpiesza. Po chwili przygryzłem jego dolną wargę ponieważ chciałem, aby ta chwila była jeszcze wspanialsza.

Po jakimś czasie chłopak chyba zrozumiał, bo lekko rozchylił usta a ja w chwilę potem delikatnie wepchnąłem tam język. I wtedy zaczęła się walka, w której już prawie od razu zdominował Archibald. Chwycił mnie za rękę, a ja ułożyłem ją tak, że moja dłoń leżała na jego policzku a on miał dłoń na mojej. Jakie to było przyjemne uczucie, czuć z kimś taką bliskość.

Niestety, gdy tak się całowaliśmy nie mogłem przestać myśleć o Gabim, że chciałbym z nim przeżyć takie chwile.

××××××××××××××××××××××××××××××××

Po tych miłych chwilach chłopcy zaczęli swoje przygotowania do meczu. Nie rozmawiali już z sobą, tak jakby nic a nic się wcześniej nie wydarzyło. Cała drużyna po śniadaniu i krótkim treningu znalazła się na stadionie. Przed meczem wszyscy omówili strategię a potem weszli na boisko. Jedenastka Ziemi zaczęła grę, z początku całkiem dobrze im szło, lecz po chwili przeciwnik przejął piłkę i zaczął szarżę na bramkę, której pilnował Terry. Przeciwnicy Jedenastki było bardzo silni fizycznie, co faktycznie dominowało, ale Jedenastka Ziemi była bardzo zdeterminowana przez co siły się wyrównywały.

Mecz przebiegał znakomicie. Walka była wyrównana, dopiero Falco strzelił gola, więc jest 1:1. Ale niestety podczas zaciekłej walki wydarzyło się coś okropnego. Banda, którego wszyscy polubili, Banda, który uratował życie kilku osobom z Jedenastki Ziemi, Banda, który oprowadził wszystkich po tej obcej planecie przejął piłkę z wielkim uśmiechem, ale w pewnej chwili oczy mu się zamknęły. Następnie opadł na ziemię. Jedna osoba z drużyny planety Fecunda wybiła piłkę na aut. Buddy z łzami w oczach podbiegł do owada i wziął go na ręce.

Banda odszedł. Znieśli go z boiska. Za niego wszedł inny owad a mecz rozpoczęto od nowa. Przez to wydarzenie Buddy stał się bardziej zdeterminowany. Kilka łez opuściło jego oczy, ale już po chwili gniew opanował jego ciało. Swoją techniką strzelił gola. Mecz wygrała Jedenastka Ziemi 2:1.

Po zakończonej rozgrywce wszyscy zebrali się nad grobem Bandy. Wszyscy wyszeptali mu prywatne słowa pożegnania...

==================================
1371 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top