= Rozdział 16 =

✧ To był impuls zmian ✧

PoV-Ricardo.

Obudziłem się w łóżku szpitalnym. Wokół mnie stali moi rodzice, lekarze, pielęgniarki i.. Gabriel?

- Strasznie boli mnie głowa... - stwierdziłem patrząc po nich wszystkich. - Gdzie jest Terry? - zapytałem, nie widząc białowłosego w tłumie ludzi.

- Kochanie, ty żyjesz! - krzyknęła moja matka podchodząc do mnie i przytulając mnie.

Gdy się odsunęła spojrzałem na nią pytająco.

- No tak.. ty nic nie pamiętasz... - westchnęła.

- Cz-czego nie pamiętam? I gdzie jest Terry?! - zapytałem. Już sam nie wiedziałem, czy chcę znać odpowiedź.

- Jaki Terry? - dosłyszałem głos Gabriela z tłumu.

- Ja ci wszystko wytłumaczę synu - powiedział mój ojciec, podchodząc do łóżka, na którym się znajdowałem. - Miałeś tragiczny wypadek prawie rok temu. W drodze na jeden z twoich treningów piłki nożnej zostałeś potrącony przez jakieś sportowe auto. Nikt nadal nie wie kto to zrobił, ale policja nadal się tym zajmuje. Miałeś już z tego nie wyjść, przynajmniej takie były przypuszczenia lekarzy. Właśnie zrobiliśmy ci wstrząs, ponieważ twoje serce na chwilę się zatrzymało i ku naszemu zdumieniu, obudziłeś się - zakończył swój wywód i wyszedł z pokoju.

Większość personelu też już opuściło pokój, została może jakaś pielęgniarka, moja matka i Gabriel... Nie potrafię na niego spojrzeć tak samo po tym.. wszystkim? Ale w sumie co to było? Skoro to było prawie rok temu? A Gabi stoi tutaj? Nikt nie wie nic o Terry'm.

- Gabriel - zapytałem powoli. - Wiesz może co z Terry'm?

Błękitnooki od razu podszedł do mojego łóżka i spojrzał na mnie zdziwiony.

- Z kim? - zapytał chwytając moją dłoń swoimi rękoma.

- Proszę, nie mów, że to wszystko się nie wydarzyło... - wyszeptałem, patrząc się tępo w ścianę.

Czy osoba, którą kocham nie istnieje? Co to było?

- Możesz poprosić jakiegoś lekarza? - zapytałem unosząc wzrok.

- Źle się czujesz? - spytał natychmiast.

- Tak jakby - wybąkałem, już sam nie wiedząc co czuję.

Czuję straszną pustkę. Albo nic nie czuję. Już sam nie wiem. Moje życie właśnie się zawaliło. Miałem cudownych przyjaciół, chłopaka i wszystkich fałszywych ludzi za sobą. A teraz? Nie mam nic. Czy Victor i Arion są razem? Czy Gabriel jest z Aitorem? Co teraz z moją nauką? Czy Terry był tylko moim wyobrażeniem..? Jak teraz przyjąć ten inny świat? A może taki sam?

- Lekarz już jest - szepnął Gabriel.

Spojrzałem nieprzytomnie na różowowłosego, a potem na lekarza.

- Słucham cię? - zapytał spokojnie, około czterdziestoletni mężczyzna. - Wszystko dobrze?

- Mamo, Gab-Gabriel moglibyście nas zostawić samych? - zapytałem.

Oboje bez słowa wyszli. Lekarz spojrzał na mnie pytająco.

- Czuję się dobrze, ale podczas tego jak byłem w śpiączce? To czułem się jakbym żył. Nie wiem jak to opisać... - znów do moich oczu naleciały łzy na te wszystkie wspomnienia i zaciąłem się.

- Ricardo, chłopcze tak często się dzieje, gdy zapada się w długą śpiączkę, twoja głowa wytworzyła ci drugie życie, lekarze nie wiedzą dlaczego tak się dzieje, ale z zeznań wielu pacjentów na całym świcie wiemy, że tak się po prostu dzieje - zaczął tłumaczyć.

- Ale to było takie prawdziwe, ja to czułem... - chciałem to opisać, ale lekarz mi przerwał.

- Chłopcze wiem, że musisz sobie wszystko poukładać, lecz ja nie jestem od takich spraw. Twoi rodzice zapisali cię już do psychologa, więc z nim będziesz o tym rozmawiać, a teraz muszę cię zbadać, aby upewnić się, że za jakiś czas będziesz mógł opuścić szpital - stwierdził.

•••

I minął kolejny miesiąc, który załamany, rozbity i zdruzgotany Ricardo Di Rigo spędził w szpitalu na ciągłych badaniach. Zaczął uczęszczać do psychologa, lecz nie chciał się przed nim otwierać. Zamknął się w sobie. Zabraniał również Gabrielowi i w sumie wszystkim odwiedzać go. Brunet nie chciał już nikogo. Chciał tylko wysokiego chłopaka z białymi jak śnieg włosami, cudownymi fioletowymi oczami, w które mógłby się wpatrywać całe dnie, chłopaka, który potrafił doprowadzić go do szału pod każdym względem, ale też sprawiał, że czuł się kochany i wyjątkowy.

•••

- Chcesz już wracać do domu, czy może chciałbyś zjeść coś na mieście? - zapytała matka Ricardo, który siedział obok niej w luksusowym aucie prowadzonym przez szofera.

- Możemy pojechać do restauracji - mruknął chłopak, korzystając z okazji, aby nie musieć wracać do domu.

Sam nie wiedział dlaczego, ale nie chciał tam wracać.

- A masz może dokładne miejsce? - dopytywała kobieta.

- Możemy pojechać do tej restauracji, o której ostatnio rozmawialiśmy z Gabrielem - powiedział herbacianooki bez większego zastanowienia.

PoV-Ricardo.

Wysiadaliśmy z auta przed nową restauracją. Był w niej ogromny tłok. Myślałem, że to dlatego, że jest świeżo otwarta, ale powód był inny. Weszliśmy i usiedliśmy przy stoliku pod oknem.

Gdy zamówiliśmy jedzenie, moja matka musiała odebrać ważny telefon z pracy, więc wyszła przed lokal, aby nikt jej nie przeszkadzał. Ja zostałem sam i pierwszy raz od dawna zajrzałem do mojego telefonu. Podczas pobytu w szpitalu go nie miałem, nawet nie wiem dlaczego. Ale po wypisaniu dostałem go z powrotem.

Było z milion nieodczytanych wiadomości oraz nieodebranych połączeń. Najwięcej od Gabriela którego nadal miałem zapisane ❤️Gabi🌸. Stwierdziłem, że mimo tego, że to wszystko wydarzyło się w mojej głowie, muszę zmienić to jak mam go zapisane oraz całą naszą relację. Po prostu nie potrafię spojrzeć na niego tak samo.

Odczytałem wszystkie wiadomości od różowowłosego. Były tam te z całego okresu, gdy ja leżałem w śpiączce. Na początku było mnóstwo nieodebranych połączeń i wiadomości najwidoczniej z dnia mojego wypadku. Gdy zacząłem to czytać nawet przykro mi się zrobiło. Ale potem zacząłem czytać dalsze SMS-y. Pisał mi jakby rozprawki z całych dni. Czytałem dość szybko i dużo informacji z całego roku.

Gdy zaczynałem czytać coś o jakiejś nowej dziewczynie w naszej klasie, moja matka wróciła i kazała mi odłożyć telefon. Po chwili nasze jedzenie przyszło i zaczęliśmy jeść. Matka zaczynała z mną różne rozmowy i ja również próbowałem o czymś z nią rozmawiać, ale zbytnio nam to nie wychodziło.

Tłumy w restauracji zaczęły się zwiększać. Powiedziałem mojej rodzicielce, że idę do łazienki, ale po drodze chciałem zahaczyć o miejsce, gdzie wszyscy ludzie się zbierali.

Przepchnąłem się przez tłum i zobaczyłem wysokiego, szczupłego, białowłosego, fioletowookiego chłopaka. Ubrany był w czarną koszulkę bez rękawków z złotymi paskami, tak samo spodenki. Miał również czarną opaskę na włosach.

Znałem tego chłopaka. Ale nic sobie nie przypominam sobie, aby był sławnym koszykarzem, do którego teraz ustawiały się kolejki po autografy i aby zrobić wywiad.

Chłopak ten siedział przy stoliku z toną kartek i długopisem. Za nim stało dwóch ochroniarzy i jakiś facet w granatowym garniturze.

- Terry... - wyszeptałem.

Nie wierzyłem własnym oczom. Mój ukochany chłopak, Terry Archibald, siedział teraz przy stoliku, na otwarciu nowej restauracji i miał rozdawać autografy. Szybko wyciągnąłem telefon i zacząłem wyszukiwać w internecie kim jest ten popularny koszykarz.

Szybko poszedłem do toalety, aby moja matka nic nie podejrzewała. Wiem, że ona nadal nie jest zbyt dobrze nastawiona do tego, że jestem gejem.

Otworzyłem drzwi i wszedłem do toalety. Podszedłem do umywalki i odkręciłem wodę, a następnie zacząłem myć dłonie w chłodnej wodzie.

I co ja mam teraz zrobić? Miałem się przyzwyczaić do tego, że to był tylko pewnego rodzaju sen, a tu nagle okazuje się, że ten człowiek naprawdę istnieje. A do tego szaleją za nim tysiące fanek.

Nagle usłyszałem dźwięk otwierania drzwi. Odruchowo odwróciłem się w tamtą stronę, a moim oczom ukazał właśnie On. Terry Archibald. Szybko odwróciłem wzrok, aby nie było, że się gapię, ale on nawet chyba mnie nie zauważył. Skończyłem myć ręce i wytarłem je o papier. Po chwili do łazienki wszedł kolejny chłopak. Wyglądał zupełnie jak ten przyjaciel Terry'ego, Zayn? Może ja mam jakieś halucynacje.

- Co tak długo? - spytał białowłosy drugiego chłopaka.

Żaden z nich chyba nie zauważył, że tu jestem więc postanowiłem schować się w jednej z kabin. Nie wiem co mnie do tego podkusiło, może chciałem zobaczyć co się stanie.

- Więc jak, trudno opanować te twoje napalone faneczki? - zapytał brunet.

- Dobra, nie ważne, chodź kochanie, mamy tylko chwilę.

Na tym na chwilę skończyła się ich rozmowa. Ja w mojej kabinie usiadłem na podłodzę, a w przerwie pomiędzy podłogą, a ścianą kabiny zobaczyłem, że obaj weszli do tej samej kabiny.

Chwila, czy on powiedział do niego "Kochanie"?

- Proszę cię, kochanie moje, chcę znów zobaczyć, co te twoje usta potrafią - wyszeptał Terry tak, że ledwo to słyszałem, ale niestety słyszałem.

Spojrzałem znów w przerwę pomiędzy podłogą, a ścianą kabiny. Drugi chłopak klęczał przed koszykarzem, który siedział na zamkniętej desce.

Bardzo chciałem odwrócić wzrok, ale nie wiem dlaczego nie mogłem. Podejrzewałem co się może stać, ale nie umiałem odwrócić wzroku. Po chwili usłyszałem jak klamra od paska upada na podłogę razem z spodniami oraz bokserkami.

- Proszę - szepnął fioletowooki, a ja nareszcie odwróciłem wzrok, ale słyszałem jak rozpoczęli swoją zabawę.

Dosłownie słyszałem wszystko. Jęki, głośniejsze krzyki, zboczone słowa. Nie wiem ile czasu minęło, ale stwierdziłem, że wyjdę z tej łazienki. Matka na mnie na mnie czeka - pomyślałem.

==================================
1416 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top