🙊 8 🙊
- Jesteśmy w Gwangju - oznajmiam. - Byliście tutaj kiedyś? - Spoglądam na Namjoona.
Na Yoongiego nie patrzę. Szkoda czasu.
- Nie. Nigdy -odpowiada blondyn.
- Ja tylko raz - głos Yoongiego dobiega z tylnych siedzeń.
- To świetnie. Posłużysz nam za przewodnika.
Wbijam w Nama zdziwione spojrzenie.
- Chcesz się tu zatrzymać? Po co?
- Zbliża się wieczór - tłumaczy nasz kierowca. - Nie chcielibyście spędzić nocy w wygodnych hotelowych pokojach?
Przenoszę wzrok na Mina, który tylko wzrusza ramionami, pocierając kciuk o opuszek palca wskazującego.
Pieniądze...
Po raz pierwszy, odkąd odjechaliśmy spod stacji, muszę się z nim zgodzić.
- Wygodne hotelowe pokoje, tak? - zwracam się do Joona. - Wiesz ile kosztuje doba w takim hotelu? Nie masz co robić z pieniędzmi?
- Okej, przepraszam, nie unoś się tak... -Chłopak posyła mi przepraszające spojrzenie. - Faktycznie, nie pomyślałem, że... - Ukrywa.
"...że nie jesteśmy tak bogaci, jak ty" - dokańczam w myślach.
Posyłam Namjoonowi jedno krótkie spojrzenie. Jest mu głupio, to widać na pierwszy rzut oka, jednak mógł siedzieć cicho, albo uważać na słowa. Min chyba się nie gniewa, ale mnie łatwo obrazić.
- To żaden problem - próbuje się zreflektować, ale chyba nie wie, że na mnie to zwyczajnie nie działa. - Mogę zapłacić za wasze pokoje. Albo, jeśli nie macie nic przeciwko, weźmiemy jeden duży trzyosobowy pokój. Wyjdzie o wiele taniej.
- Obejdzie się - rzucam, zwracając twarz ku bocznej szybie.
- Bardzo chętnie przekimamy się w hotelu. Dzięki, Nam.
Odwracam się i posyłam Yoongiemu mordercze spojrzenie.
Jak zwykle wzrusza ramionami, po czym dodaje:
- Mówi się "dziękuję", Kim Seokjin.
***
Spoglądam na moich dwóch milczących kumpli, gdy przestronna winda wiezie nas na piąte piętro hotelu.
- Nie rozumiem, jak możecie być tacy spokojni - mówię w końcu.
Oboje posyłają mi tylko pytające spojrzenia.
- Przed piętnastoma minutami prawie potrąciliśmy człowieka! - wyjaśniam, patrząc na nich jak na idiotów.
Min na pewno nim jest, a co do Nama...
Hm, jeśli już, to bardzo uroczy z niego idiota.
- Jin, sam powiedziałeś "prawie". O co ci teraz chodzi? - odpowiada Yoonie obojętnym tonem, na powrót wlepiając wzrok w ekran swojego telefonu.
- Ten chłopak sam wpakował mi się pod koła - wyjaśnia Joonie.
- Wszedł na przejście dla pieszych!
- Raczej wbiegł - rzuca Min, nadal zapatrzony w swój stary iPhone.
- Zahamowałem. Koleś odskoczył, jeszcze się uśmiechnął i odszedł. - Winda staje, drzwi rozsuwają się. - Tak naprawdę nic się nie stało. Chodźcie.
Opuszczam windę jako ostatni, karcąc się w myślach za to, że znów za bardzo przeżywam coś, co tak naprawdę powinienem puścić w niepamięć.
Nic dziwnego, że Yoongi często ( czytaj: praktycznie zawsze ) nie może mnie znieść.
On sam też nieźle mnie wkurza, lubię go tylko wtedy, gdy śpi, jednak...
...nieważne.
Nie raz mi pomógł i jeszcze nie raz mi pomoże.
Co z tego wynika?
Ten chłopak czasami się do czegoś przydaje i nie powinienem go zabijać.
- To nasz pokój? - pytam, stając w drzwiach obszernego pomieszczenia, ładnie urządzonego i...tak jakby...luksusowego?
- Nie odpowiada ci? - Widząc poważny wyraz twarzy Nama, mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Jak można zadawać tak bezsensowne pytania? - Według mnie jest w porządku, ale jeśli chcesz, możemy wynająć jakiś inny...
- Żartujesz sobie oczywiście. - Zatrzaskuję drzwi, kątem oka rejestrując, że Min zdążył już dobrać się do małego barku i schowanej tam butelki whiskey.
Jak się okazało skradzione pieniądze z kasy z nieistniejącej już stacji wystarczyły, byśmy my, ja i Yoongi, zdołali dołożyć się do wynajęcia tego..., jak dla mnie, prawie apartamentu.
Jedyny minus tego jest taki, że zostało mi tyle oszczędności, bym mógł przeżyć za nie co najwyżej jeden dzień...
Ale nie mam zamiaru się zamartwiać.
- Biorę to łóżko! - wołam i skaczę jak dzieciak na miękki materac, informując tym samym, że za żadne skarby nie oddam nikomu tego wygodnego posłania.
- Słuchajcie. - Nam przysiada na sąsiednim łóżku. Świetnie, jeśli zaśnie w nocy tak blisko mnie, ja nie zmrużę oka. - Skorzystajmy z tej podróży. Zamiast siedzieć bezczynnie w hotelu, chodźmy na miasto.
- Świetny pomysł! - Zeskakuję z łóżka. - Tylko się przebiorę. - Porywam swój bagaż i znikam w łazience.
Moja ulubiona różowa bluza? A może luźna koszulka w czarne paski?
Ostatecznie decyduję się na koszulę w kolorze jasnego różu.
Spoglądam w lustro.
Ugh... Dlaczego kosmyki moich cudownych blond włosów akurat teraz muszą sterczeć na wszystkie strony?
Poprawiam je pospiesznie i, chociaż efekt nie do końca mnie zadowala, wychodzę z łazienki.
- Yoongi zostaje - oznajmia Nam, a ja, nieco zdziwiony, spoglądam na miętowowłosego, powoli zasypiającego w fotelu. - Zobacz, pewnie jest zmęczony... - Dodaje ciszej.
-Zmęczony? Przespał w samochodzie ponad połowę drogi.
- Ja to wszystko słyszę - mruczy sennie chłopak. - Z czym znów masz problem, Seokjin?
Właśnie - z czym mam problem? Kilka chwil bez wiecznie przygaszonego Mina, w towarzystwie uroczo uśmiechającego się Nama - brzmi świetnie!
- Ja? - pytam zdziwiony. - Absolutnie z niczym. Dobranoc, pchły na noc. Chodźmy, Joonie.
***
- Patrz! - Przystaję nagle. - To ten chłopak, którego prawie potrąciliśmy na pasach!
Wskazuję palcem kogoś tańczącego kilka metrów przed nami. Wokół chłopaka zebrał się niewielki tłum, więc także podchodzimy bliżej.
Muszę mocno powstrzymywać się, by nie podbiec do tańczącego i nie zacząć po raz kolejny przepraszać, chociaż ta mała kolizja była po części jego winą.
- Jest świetny! - Nam nachyla się w moim kierunku, bym mógł usłyszeć go poprzez głośną muzykę wydobywającą się z dwóch niewielkich głośników stojących nieopodal.
Kiwam głową, zgadzając się z nim całkowicie, i nadal obserwując precyzyjne ruchy tancerza. Na pierwszy rzut oka widać, że taniec to jego wielka pasja. A skoro tańczy tak doskonale, to z pewnością w żaden sposób nie ucierpiał w (prawie)zderzeniu z samochodem Namjoona.
Upijam łyk truskawkowego shake'a, gdy młody Koreańczy kończy swoje uliczne show.
Zewsząd rozlegają się oklaski, kilka młodych osób podchodzi do chłopaka, by zbić z nim piątkę, lub go uściskać.
Pod wpływem chwili oddaję blondynowi swojego shake'a i sam podchodzę do nieznajomego.
- Jeszcze raz przepraszam, my nie chcieliśmy, to znaczy... Mój przyjaciel zahamował, ale bałem się... To... - Słowa same wylewają się ze mnie, nad czym w ogóle nie panuję. - Ale widzę, że nic ci nie jest, tak więc... W ogóle świetnie tańczysz!
- Kolega chciał tylko przeprosić.
Odwracam głowę, gdy słyszę za sobą głos Nama, który...jak gdyby nigdy nic...dopija sobie mojego shake'a.
Chyba go uduszę.
- W porządku. - Nieznajomy posyła nam promienny uśmiech. Serio, jeszcze nigdy nie widziałem, by ktoś uśmiechał się w taki sposób - rozświetlając tym nawet najpochmurniejszy dzień. - Naprawdę nie musisz za nic przepraszać, wiem, że to była moja wina, ale na szczęście nic złego się nie stało - ani mi, ani wam. Na jesteście stąd, prawda?
- Nie. Przejeżdżaliśmy i pomyśleliśmy, że zatrzymamy się w hotelu na jedną noc - odpowiada Joonie, a ja, korzystając z chwili jego nieuwagi, odbieram swoją własność.
- I chyba zgubiliście kolegę. - Chłopak śmieje się cicho, a my razem z nim. Jego śmiech jest naprawdę zaraźliwy. W ogóle wszystko w tym chłopaku jest tak promienne i radosne. Min powinien brać z niego przykład - przemyka mi przez myśl. O ile przyjemniej przebywałoby się wtedy w jego towarzystwie.
- Yoongi został w hotelu, był trochę... - Nam spogląda na mnie, a ja odwzajemniam spojrzenie. Oboje dobrze wiemy, co blondyn chce powiedzieć. - Był trochę senny.
Tak, doskonale wiadomo dlaczego.
- Jasne. To miłej podróży, ja też jutro wyjeżdżam i muszę już uciekać. Do zobaczenia, mam nadzieję!
- Do zobaczenia! - Macham chłopakowi, który odchodzi, by zwinąć swój sprzęt.
Odwracamy się i ruszamy w drogę powrotną do hotelu.
- Cholera, zapomniałem zapytać go o imię - mówię nagle, przestając gryźć końcówkę różowej słomki. Wzruszam ramionami. - Cóż, będę go nazywał Shine.
- Dlaczego właśnie tak?
- Hm, bo... - Chwila zastanowienia. - Właśnie to sobie pomyślałem, gdy się uśmiechnął.
Wracamy do hotelu, w ogóle się nie spiesząc. Jadąc widną, zerkam na zegarek - dochodzi dwudziesta druga.
Yoon pewnie już dawno śpi w najlepsze.
Wchodzimy do pokoju i doznajemy niemałego szoku.
Drzwi do łazienki stoją otworem. W małym pomieszczeniu panuje ciemność.
Wszystkie trzy łóżka stoją puste.
Butelka wiskey - całkowicie opróżniona - leży na krawędzi stolika, tuż obok szklanki.
A tego idioty Min Yoongiego... nigdzie nie ma.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top