🐼 7 🐼

Poszedłem za radą Namjoona i spróbowałem zasnąć, jednak sen długo nie przychodził, dlatego w końcu dałem sobie spokój.

Ponad godzinę spędziłem pod prysznicem, a teraz siedzę na łóżku i próbuję myśleć o czymś, co skutecznie poprawiłoby mi samopoczucie.

Jednak moje myśli uporczywie krążą wokół tego, co ten humor mi doszczętnie psuje.

Sięgam po telefon, a sekundę później odkładam go z powrotem na poduszkę. Od wczoraj jest kompletnie rozładowany, a moja ładowarka zwyczajnie gdzieś się zawieruszyła.

Okna mojego pokoju wychodzą na parking. Ilekroć słyszę, że pod budynek podjeżdża jakieś auto, zrywam się z łóżka i dyskretnie obserwuję okolice.

Na szczęście żaden policyjny samochód się nie pojawił.

Mimo to mam złe przeczucia.

I nadzieję, że się nie sprawdzą.

Zerkam na zegar - dochodzi trzynasta.

Ile można spać?! Może pójdę ich obudzić?

Ruszam do drzwi, ale ostatecznie wracam i zajmuję miejsce na łóżku.

Yoongi mnie zabije, gdy chociaż na chwilę przerwę jego sen, a Namjoon...

Nie będę potrafił spojrzeć mu w oczy, po tym, co powiedziałem.

"Przepraszam... Za ten pocałunek."

Jakim cudem te słowa wydostały się z moich ust?

Kac i jeszcze wiele innych czynników się do tego przyczyniło. Na przykład wrodzona głupota!

Nie, nie mogę być dla siebie aż tak surowy.

Wcale nie chciałem go przepraszać. A on, zamiast mnie odepchnąć, powinien był oddać pocałunek. W końcu...kto nie chciałby mnie pocałować? Moje usta są do tego wręcz stworzone! Tylko dlaczego zawsze brakuje chętnych?...

Moje rozmyślania przerywa pukanie do drzwi. Podskakuję na swoim miejscu, a serce zaczyna mi bić mocno ze strachu.

Zerkam przez okno na parking, ale stoją tam tylko trzy samochody osobowe, nie licząc pickup'a Nama.

Seokjin, znów zaczynasz panikować.

Pukanie się powtarza, tym razem głośniej i nieco dłużej.

- Jin, śpisz? - Nagle dociera do mnie przytłumiony przez drzwi głos Namjoona.

Jakoś muszę stanąć z nim twarzą w twarz.

Mierzwię włosy i przecieram oczy palcami, by stwarzać pozory tego, który dopiero co wstał z łóżka.
Następnie otwieram drzwi i spotykam się z uroczym uśmiechem chłopaka.

Cholera, przestań się w końcu tak uśmiechać, człowieku, bo zejdę tutaj na zawał.

- Obudziłem cię? - pyta, a jego twarz z wesołej przybiera zatroskany wyraz.

- Nieee... Już nie spałem.

Zapada cisza. Zaczynam poprawiać włosy, by ukryć zakłopotanie. Cisza niemiłosiernie się przeciąga.

- Posłuchaj, jeśli chodzi o-

- Yoongi jeszcze śpi? - Zadaję pytanie, które pierwsze przychodzi mi do głowy, tym samym nie pozwalając chłopakowi dokończyć zdania.

Dobrze wiem, jaki temat chciał poruszyć.

- Szczerze mówiąc, to nie wiem.

- Zaraz do niego zajrzę, tylko się trochę ogarnę. Na razie. - W sekundę zatrzaskuję mu drzwi przed nosem.

Następnie wstrzymuję oddech i zaczynam nasłuchiwać. Chyba mocno go zaskoczyłem tym "ciepłym" powitaniem, bo stoi przed drzwiami dłuższą chwilę. W końcu rzuca ciche "okej" i odchodzi, wyraźnie słyszę kroki.

Liczę do dwudziestu, a następnie wyglądam ostrożnie na korytarz. Pusto. Przemykam do pokoju, który zajął Min. Pukam głośno dwa razy, a drzwi otwiera mi...

- Nam. - Przybieram na twarz lekki uśmiech, w moim mniemaniu trochę sztuczny, jednak mam nadzieję, że tego nie dostrzega.

- Wyjeżdżamy za piętnaście minut - oznajmia, gdy wchodzę do pokoju.

- Za trzydzieści - woła z łóżka Yoongi. - Muszę jeszcze podładować telefon.

Spoglądam na chłopaka, który, o dziwo, jest kompletnie ubrany i gotowy do drogi. Następnie mój wzrok przykuwa znajomy przedmiot na nocnej szafce.

- Moja ładowarka! - krzyczę zaskoczony i podchodzę bliżej, biorąc wspomnianą rzecz w dłonie. - Skąd ją masz? - Mierzę miętowowłosego groźnym spojrzeniem.

- Znalazłem na stacji - odpowiada, wzruszając ramionami.

- I tak po prostu sobie wziąłeś? To kradzież!

- Znalezione-nie kradzione. A poza tym, człowieku, co tym mi tu pierdolisz o kradzieży. Ty właśnie dzisiaj w nocy podpaliłeś stację! Jakakolwiek kradzież przy tym, to jest nic.

- Przypominam ci, że ty się na to wszystko zgodziłeś! Ale teraz nie o tym mowa. Zabieram ją. - Przyciskam ładowarkę do piersi.

- Skąd wiesz, że to akurat twoja?

- A czyja, skoro znalazłeś ją na stacji? I w ogóle jest różowa, więc na pewno moja.

- A weź ją sobie. I tak chujowo ładowała. Nam, masz może pożyczyć ła... Gdzie on poszedł?

Spoglądam w stronę drzwi, gdzie jeszcze chwilę temu stał Namjoon.

- Miał cię dość. Nic dziwnego, że sobie stąd poszedł - mówię i wychodzę na korytarz, by skierować się prosto do swojego pokoju. Skoro wyjeżdzamy dopiero za pół godziny, podładuję sobie telefon.

Kiedy uruchomiłem dotychczas bezużyteczne urządzenie, z przerażeniem odkryłem mnóstwo nieodebranych połączeń od właściciela stacji. Kilka razy nagrał mi się na pocztę głosową, jednak wolę nie odsłuchiwać tych wiadomości.

Biegnę szybko do pokoju Mina.

- Wyjdź - rzuca chłopak obojętnym głosem, gdy tylko pojawiam się w drzwiach.

- Dzwonił do ciebie pan Jeong?

- Tak, a co, do ciebie też? Chyba nie odebrałeś?

- Dzwonił do mnie wcześniej, ponad dwadzieścia razy. I nagrał mi kilka wiadomości!

- Jin, dlaczego znowu panikujesz? - Yoongi wzdycha, kręcąc głową.

- Jak to?! Pewnie domyślił się, że to my spaliliśmy stację, a policja już nas szuka! Musimy jechać stąd jak najszybciej. Gdzie Nam?

- Słuchajcie. - Nagle do pokoju wpada wspomniany wcześniej chłopak. - Policja jest na dole!

- Co? - Yoongiemu rzednie mina. - To na pewno nie do nas.

- Skąd wiesz? - pytam, zerkając w kierunku drzwi. Szybko podchodzę do nich i przekręcam klucz w zamku.

- Rozmawiałem z szefem. Powiedziałem, że w nocy podczas mojej zmiany ktoś napadł na stację. Grozili mi, zabrali pieniądze, a potem wszystko podpalili. A ja cudem uciekłem z płonącego budynku. Kupił to. Kazał mi natychmiast pójść na policję złożyć zeznania.

Patrzę na niego z niedowierzaniem. Kłamać tak jak on, to nikt nie potrafi. Ale trudno jest mi uwierzyć, że pan Jeong kupił tą bajeczkę.

- I co masz zamiar teraz zrobić? - pyta Namjoon, też będąc w niemałym szoku.

- Chyba nic. - Miętowowłosy wzrusza ramionami. - Najważniejsze jest to, że facet nie poderzewa ani mnie, ani Seokjina.

- Fakt. Dobra, wiecie co, mam propozycję: jedźmy stąd w cholerę. Im dalej, tym lepiej.

- Tak! - Zgadzam się. - I to jak najszybciej. Tylko...jak stąd wyjdziemy, skoro na dole stoi policja?

- Konkretnie, to jeden policjant - mówi blondyn. - Gadał z recepcjonistką. Wyglądało to tak, jakby ta dwójka dobrze się znała...

- To może przyjechał do niej, nie martwmy się na zapas. Może nawet już go tam nie ma. Bierzmy bagaże i po prostu wyjdźmy tak, jak gdyby nigdy nic - proponuje Yoongi, a Nam mu przytakuje.

Ja nie jestem w stanie wykonać żadnego ruchu. Myśl, że miałbym teraz, po tym wszystkim, co stało się w nocy, przejść obok jakiegokolwiek policjanta... Wyobraźnia już podsyła mi najczarniejsze scenariusze.

- Jin, ogarnij się. Leć po swój bagaż. - Słowa Mina przywracają mnie do rzeczywistości.

Bez słowa ruszam do pokoju i w pośpiechu zabieram wszystkie swoje rzeczy. Pół minuty później dołączam do dwójki chłopaków stojących na korytarzu, tuż przy schodach.

- Idziemy. - Zarządza Nam i powoli zaczynamy kierować się na parter.

Wstrzymuję oddech, gdy przy recepcji spostrzegam wysokiego faceta w policyjnym mundurze. Oboje z recepcjonistką są pochłonięci rozmową, jednak przerywają ją, gdy tylko podchodzimy, by się wymeldować.

Ostrożnie kładę klucz na kontuarze, zerkając raz po raz na twarz funkcjonariusza, który w końcu spostrzega, że mu się przyglądam.

Odwracam się plecami, w kierunku Nama, i mam ochotę zapaść się w tym momencie pod ziemię.

Wszyscy trzej szybko dokonujemy formalności i możemy ruszać w drogę.

Niestety, pan policjant okazuje się być bardzo ciekawski.

- Z daleka jedziecie? - pyta, a ja zastygam, bo podświadomie czuję, że to pytanie nie wróży niczego dobrego.

- Tak - odpowiada Nam, posyłając facetowi przyjazny uśmiech, który, jak na moje oko, jest całkowicie wymuszony. - Przemierzamy kraj wzdłuż i wszerz. Chętnie byśmy porozmawiali, ale, niestety, czas nas goni...

- Ta. Kolega chcę wziąć udział w konkursie na najszersze ramiona w całej Korei - dodaje Min, wskazując przy tym na mnie.

Wybałuszam oczy, patrząc na tego kurdupla.

Jaki konkurs? Co on gada?! W sumie nie powinienem się dziwić. Yoongi czasami jest naprawdę dziwny i...przerażający.

Na raz czuję na sobie wzrok wścibskiego policjanta. Rozciągam usta w szerokim uśmiechu, by nie zorientował się, że to wszystko, to jeden wielki żart. W dodatku nieśmieszny, bo nikt - powtarzam, nikt! - nie potrafi opowiadać tak dobrych żartów jak Kim Seokjin.

A poza tym, niech Min lepiej spojrzy na siebie, a nie rzuca głupie teksty na temat moich ramion, które nadają mi naprawdę męski wygląd.

- Hm... - Policjant zaczyna taksować mnie uważnym spojrzeniem. - Naprawdę masz szansę na wygraną.

Yoongi nie wytrzymuje i wybucha śmiechem, który natychmiast maskuje kaszlem, jednak zupełnie mu to nie wychodzi.

Nam również zaczyna się śmiać, ale bardziej wymuszonego śmiechu niż ten jeszcze nie słyszałem.

- On oczywiście żartuje - mówi, a nasz rozmówca patrzy na nas jak na idiotów, za co mam ochotę kopnąć Yoongiego w...obojętnie co, ważne, żeby mu się dostało.

- No, to...my już będziemy uciekać. Naprawdę nam się spieszy. Ale nie na konkurs! Na koncert - kłamie Namjoon, kierując się razem z nami ku wyjściu.

- O, a czyj? Gdzieś w okolicy? - pyta upierdliwy funkcjonariusz, szczerze zainteresowany.

Jeszcze dojdzie do tego, że zwolni się ze służby i pojedzie z nami!

- Eee... - Nam wyraźnie nie wie, co odpowiedzieć, i spogląda to na mnie, to na Mina, niemo prosząc o pomoc.

- Rap Monstera. Świetny raper! - wypalam bez zastanowienia, przypominając sobie pseudonim sceniczny Namjoona. - Musimy pokonać prawie dwieście kilometrów, żeby dotrzeć na miejsce, tak że... Do widzenia. I miłego dnia!

Czas zakończyć tą żałosną rozmowę!

Wychodzimy z budynku i pospiesznie udajemy się na parking.

Min znów zaczyna się śmiać, a ja nie mogę się powstrzymać i uderzam go otwartą dłonią w tył głowy.

- Au! - Przykłada dłoń do obolałego miejsca, jednak ku mojemu niezadowoleniu nie wścieka się, a dalej chichra się jak idiota.

- Co to miało być? - pytam, gdy siedzimy już w samochodzie. - Konkurs szerokich ramion? To wcale nie było śmieszne!

Yoonie znów wybucha śmiechem, a Nam zaczyna mu wtórować, za co gromię go spojrzeniem.

- Przepraszam. - Natychmiast poważnieje i cała uwagę skupia na tym, by wycofać auto z parkingu.

- Widzieliście minę tego typa? On w to wszystko uwierzył! W ten koncert dwieście kilometrów stąd pewnie też.

- Yoongi, mógłbyś się zamknąć? - mówię, zirytowany głupim zachowaniem chłopaka.

- Czekaj, co ty mu powiedziałeś? - Kompletnie ignoruje moje słowa. - Rap Monster? Dziwne, nie znam takiego rapera... Zmyśliłeś to, tak?

Spoglądam na Namjoona. Jest skupiony na drodze, jednak dobrze wiem, że przysłuchuje się bezsensownej paplaninie Mina.

- Nam, on cię nie zna - mówię. - Zrób coś. Najlepiej wyrzuć go z auta czy coś.

- Ty też go znasz? - zwraca się do blondyna. - Zaraz... Jak to cię nie znam? To ty jesteś Rap Monster?

- Hm... Jakby to powiedzieć... Wychodzi na to, że tak.

- To co, teraz możesz go już wyrzucić?

- Nie będę nikogo wyrzucał. Nic dziwnego, że mnie nie zna. Nie jestem popularny. Jeszcze...

- Zarapujesz coś? Bo wiesz, ja też trochę rapuję... Kiedyś w Daegu brałem udział w bitwie raperów, ale byłem piętnastoletnim smarkaczem, więc ogólnie wyszło słabo. Ale od tego czasu napisałem kilka dobrych tekstów...

- Ble, ble, ble... - mamroczę pod nosem, w jednej chwili wyłączając się na tą jego nużącą gadkę.

Naprawdę przydatna umiejętność.

Polecam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top