🍍26🍍
- Tae, przestań! - wołam, posyłając temu kosmicie zirytowane spojrzenie.
Po raz drugi ochlapał mnie wodą z basenu. A że nie jestem w nastroju do żartów, nie omieszkałem wyrazić swojego niezadowolenia.
Poskutkowało - Kim wycofuje się, rzucając ciche przepraszam, hyung, po czym oddala się, by, jak się okazuje, drażnić Jungkooka. Najmłodszemu najwyraźniej to nie przeszkadza. Posyła Tae uśmiech, a ja odwracam wzrok i spoglądam w ekran telefonu.
Szesnasta siedemnaście i... sześć nieodebranych połączeń od Jimina.
Szybko się poddał - przemyka mi przez głowę. W ciągu dwóch godzin, które dla mnie ciągnęły się jak dwa dni, zadzwonił tylko sześć razy. Po pierwszym połączeniu, które sam przerwałem, nie miałem odwagi, by ponownie nawiązać z nim rozmowę. Bałem się, że znów powiem coś nie tak. W końcu nie miałem zamiaru się uzewnętrzniać, szczególnie przed Jiminem. Nie musiał wiedzieć, jak bardzo dotknęła mnie jego postawa w tamtym czasie. Jednak przypuszczam, że w końcu zdał sobie z tego sprawę, a teraz chce wszystko naprawić.
- Jestem. - Głos Namjoona tuż nad moim uchem wytrąca mnie z zamyślenia. Zrywam się z miejsca i przytulam do niego. Już mam go skarcić za spóźnienie - w końcu mówił, że wróci za dwie godziny, a minęły prawie trzy - ale wtedy dostrzegam kogoś, kto stoi tuż przy drzwiach prowadzących na rozległy taras.
- Spotkałem Jimina przy wejściu. Właśnie miał zapukać - wyjaśnia blondyn, nie domyślając się, jakie głupstwo palnąłem podczas rozmowy telefonicznej. Szybko jednak orientuje się, że coś jest nie tak. Dotyka mojego ramienia, a ja posyłam mu uspokajające spojrzenie, które chyba go nie przekonuje.
- Idźcie porozmawiać - mówi tylko, a ja kiwam głową i z lekkim wahaniem zaczynam kierować się w stronę rudowłosego. Razem wchodzimy do domu, gdzie nie docierają hałasy z zewnątrz; mam na myśli krzyki Taehyunga, który ucieka przed próbującym go dorwać Minem. Chwilę wcześniej miętowowłosy, za sprawą Tae, zaliczył bliskie spotkanie z wodą.
Prowadzę Jimina do kuchni, by tam, w jeszcze większym odosobnieniu, móc spokojnie porozmawiać.
Zajmuję miejsce na wysokim stołku przy kuchennej wyspie i zerkam niepewnie na rudowłosego. Z zakompleksionego nastolatka zmienił się w przystojniaka, za którym pewnie każdy się ogląda - jedni z zazdrością, a drudzy z podziwem. Znacznie schudł; jego niegdyś pulchne policzki przestały być pulchne, twarz wysmukliła się. Kiedy siada i układa dłoń na blacie, mogę stwierdzić, że te nie uległy zmianie; nadal tak samo małe, a palce krótkie, ozdobione teraz kilkoma pierścionkami.
- Zmieniłeś się... - mówię, tym razem dokładnie przemyślawszy swoją wypowiedź.
- Ty prawie w ogóle - odpowiada Park, zdobywając się nawet na lekki uśmiech, który szybko znika, zastąpiony lekkim zakłopotaniem.
Zapada niezręczna cisza. Wiedziałem, że tak będzie. W kolejnej sekundzie przypominam sobie, co powiedziałem Jiminowi przez telefon, i opuszczam głowę, mając ochotę zapaść się pod ziemię.
- Przepraszam, że przyszedłem tak bez zapowiedzi, ale...
- Wiem, dlaczego tu jesteś - wpadam mu w słowo, nie mogąc milczeć i po prostu słuchać. - Bo się rozłączyłem, tak? A potem odrzucałem każde połączenie. A to co powiedziałem... - Zbieram się w sobie i unoszę na niego wzrok. - To prawda, tęskniłem. Mimo, że cholernie zabolało mnie twoje zachowanie. Zaczekaj... - mówię, gdy widzę, że Jimin zamierza coś powiedzieć. - Musze powiedzieć ci wszystko, zanim ty cokolwiek powiesz mi. No więc... Po twoim wyjeździe prawie stoczyłem się na samo dno. Ale poradziłem sobie, a kiedy prawie miesiąc temu poznałem Namjoona, odżyłem na nowo. Nie spodziewałem się, że wrócisz, a tym bardziej, że się odezwiesz... To wczorajsze spotkanie było dziełem przypadku, może wcale nie miałeś zamiaru na nowo szukać ze mną kontaktu, ale skoro już rozmawiamy, skoro chcesz ze mną rozmawiać, to... - Wzdycham, opuściwszy ramiona i zwiesiwszy głowę. - Ja nie byłem w ogóle przygotowany, nie wiem, co mam ci powiedzieć. Chcę przeprosić, ale z drugiej strony wiem, że twoje zachowanie, twoja ucieczka - tak nie zachowałby się prawdziwy przyjaciel.
Dopiero jakiś czas po twoim wyjeździe dotarł do mnie ten fakt. To właśnie wtedy znalazłem nową pracę, w końcu wyszedłem z domu, zacząłem...jakoś żyć. Właśnie tak, na tamtej stacji benzynowej poznałem Namjoona. Jesteśmy razem. - Waham się przed wypowiedzeniem kolejnych słów. - Nie obrzydza cię to?... - pytam w końcu, przypomniawszy sobie wzrok Parka zaraz po tym, gdy za bardzo się do niego zbliżyłem. - Wyobraź sobie, że Hobi, tak, ten sam Hobi, który u ciebie nocował, jest z Yoongim. Wiedziałeś?
Zapada cisza. Jimin na mnie nie patrzy. Ja za to wbijam w niego uporczywy wzrok, czując, jak zaczna mi drżeć dolna warga. Zaciskam usta, by się nie rozpłakać.
- Dobrze - mówię po chwili napiętej ciszy, ocierając łzy, które spłynęły po moich policzkach. - Powiedziałem ci już wszystko, co leżało mi na sercu. Teraz jestem gotów wysłuchać ciebie.
Czekam. Wodzę wzrokiem po kuchni, czekając na słowa Jimina, które w ostateczności nie padają. Kieruję wzrok na rudowłosego i widzę jego zalaną łzami twarz. Czuję w środku bolesny ścisk, ale nie odwracam wzroku. Muszę być silny. Skoro zdołałem wyznać mu wszystko, co czuję, nic innego mnie nie złamie.
- Tyle razy powtarzałem sobie to, co ci powiem, gdy zdecydujesz się mnie wysłuchać - mówi w końcu, przełykając łzy. - Ale teraz... - Wzrusza bezradnie ramionami. - To co powiem, nie ma znaczenia. Nic nie usprawiedliwi mojego zachowania, ale w tamtym momencie po prostu nie myślałem racjonalnie. Byłem przerażony. Nie mogłem przyjąć do wiadomości faktu, że mój najlepszy przyjaciel chce... - Kręci głową, najwyraźniej nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów.
- Nie chciałem cię skrzywdzić... - mówię szeptem. - Czułem do ciebie coś więcej, ale w żadnym wypadku nie chciałem cię skrzywdzić...
Jimin kiwa słabo głową, po czym dodaje:
- Jak to zrozumiałem, dotarło do mnie, że nigdy nie wybaczę sobie, że wyjechałem właśnie wtedy... Dzień w dzień mnie to dręczyło, traktowałem to jako swego rodzaju karę za to, że zostawiłem przyjaciela, który mnie potrzebował...
- Zapomnijmy o tym... - proponuję pod wpływem chwili. Jimin wbija we mnie zdziwione spojrzenie. Pewnie nie spodziewał się z mojej strony takich słów, ale nie potrafię chować urazy do tego uroczego rudowłosego Koreańczyka, który, gdy się uśmiecha, nie widzi kompletnie nic.
- Zacznijmy wszystko od nowa - dodaję i dostrzegam błysk nadziei w oczach Parka. - Stało się, przeżyłem, poradziłem sobie. Nawet się z tym pogodziłem. Ale teraz, skoro przypadek znów nas ze sobą spotkał, nie marnujmy tego na niepotrzebne rozpamiętywanie.
Park uśmiecha się przez łzy, a ja czuję, jakby ogromny kamień ( Sweetkitty1330 nie kopaj kamieni, bo Sudze będzie przykro 😁) spadł z mego serca.
Zsuwam się z krzesła i zachęcająco rozkładam ramiona. Jimin bez wahania się do mnie przytula, a to przywołuje wspomnienia z czasów, kiedy jedyną bliską mi osobą był właśnie Park Jimin.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top