🐯 13 🐯

- Mam świetną wiadomość! - woła Yoonie podchodząc do nas wraz z uśmiechniętym wiecznie Hoseokiem.

Cudownie, ale nie musisz drzeć mordy - myślę, wciąż będąc nieco podenerwowany wcześniejszą sytuacją.

- Jaką? - pyta Nam, a ja podchodzę bliżej, by dowiedzieć się, co Min znowu wymyślił.

- Dzwoniłem do mojego przyjaciela, który mieszka w Daegu. Zatrzymamy się u niego, na całe dwa dni! Co wy na to?

- Yoongi, twoje ostatnie pytanie było zbędne - mówię. - Znam cię i wiem, że już postanowiłeś, więc po prostu jedźmy.

- Wypada zapytać, co inni sądzą, okej? - odpowiada Min, kiedy wszyscy wsiadamy do samochodu.

- Ty i kultura stocie na przeciwnych biegunach - rzucam, zapinając pas.
Nagle pewna myśl pojawia się w mojej głowie. Odwracam się, spoglądając na Yoongiego. - A, i jedno pytanie: skąd miałeś pieniądze na papierosy?

Min nie odpowiada. Otwiera puszkę coli, chcąc się napić, jednak rezygnuje, widząc moje natarczywe spojrzenie.

- Naprawdę jesteś taki niedomyślny?

- Ukradłeś?! - wołam, nie mogąc uwierzyć, że Min byłby zdolny do kradzieży. Co prawda, ukradł mi niedawno ładowarkę do telefonu, ale co innego buchnąć ładowarkę mi, a co innego zachachmęcić pieniądze komuś obcemu.

- Idź się lecz, człowieku. Wyglądam ci na złodzieja? Miałem jeszcze trochę oszczędności, o których wam nie powiedziałem.

- Słyszysz go, Nam? - spoglądam na blondyna, który już odpala samochód.

- To jego pieniądze, Jin. Poza tym, jeśli będziecie czegokolwiek potrzebować, to po prostu powiedzcie.

- Dzięki, Namjoon. Od początku uważałem cię za porządnego kolesia. Nie to, co ten psychopata Jin.

Otwieram usta, by rzucić w Mina tekstem, który na pewno sprawi, że w końcu przestanie pyskować, jednak, jak sie okazuje, nic z tego. Nam podkręca muzykę z radia, która skutecznie mnie zagłusza.

Yoon posyła mi zwycięskie spojrzenie, a ja się poddaję. Siadam wygodnie, zakładając ręce na piersi. Kątem oka zerkam na swoje odbicie w zewnętrznym lusterku i stwierdzam, że moja wina wyraża tylko jedno - f o c h.
Foch na całą trójkę. Tak, na Hoseoka również, chociaż nie zrobił nic, by sobie na to zasłużyć.

Nagle dłoń Nama ląduje na moim udzie, przez co spoglądam na niego, lecz mój obrażony wyraz twarzy wcale nie ulega zmianie. Dopiero kiedy widzę ten jego piękny uśmiech i cudowne dołeczki, które zdążyłem pokochać w tak krótkim czasie - dopiero wtedy moje urażone serduszko przestaje być urażone.

***

- Jin?

Ktoś mnie woła. Niski, głęboki i znajomy głos dociera do mnie jakby z oddali.
Postanawiam go zignorować, by dalej śnić o tysiącu malutkich, bialutkich, rozkosznych pieskach, które otaczają mnie ze wszystkich stron. Każdy z nich domaga się mojej uwagi, a ja nie mam pojęcia, któremu poświęcić ją najpierw.
Nagle jeden z nich wskakuje mi na kolana i zaczyna lizać po szyi. Śmieję się, kręcąc głową, bo, pomimo, że jest kochanym pieskiem, nienawidzę łaskotek. Jednak szczeniak nie przestaje. Chwytam go i przytulam do siebie, odsuwając jego pyszczek jak najdalej od swojej twarzy.

- Niedobry piesek - mówię karcącym tonem. - Nie wolno.

- Jin!

O, nie, znów ten głos... Potem cichy śmiech. Ktoś całuje mnie w usta, a tego nie mogę zignorować. Porzucam pieski i uchylam powieki, by ujrzeć coś o wiele wspanialszego niz stado szczeniaczków - ciemne, błyszczące oczka, wpatrujące się we mnie; szeroki uśmiech i urocze dołeczki...

Namjoon.

Mrugam kilkurkotnie powiekami, by ostatecznie odegnać sen, chociaż, nie powiem, z chęcią odpłynąłbym jeszcze, chociaż na chwilę, w krainę Morfeusza.

Marszczę brwi w zdziwieniu, gdy widzę, że moje palce wplecione są w miękkie blond włosy chłopaka.

Dlaczego znów trzymam go za włosy?

- Hau, hau - mówi Kim, po czym wybucha śmiechem, a ja odpycham go od siebie, bo dociera do mnie, że mówiłem przez sen, a teraz Nam ma z tego niezły ubaw.

- Przepraszam - dodaje natychmiast, jednak szeroki uśmiech nadal nie schodzi mu z twarzy.

- Dlaczego nie jedziemy? - pytam, wyglądając za okna, jednak jest zbyt ciemno, bym mógł zorientować się w otoczeniu.

- Bo dojechaliśmy. Jesteśmy w Daegu, przed domem Taehyunga. Yoongi trochę mi o nim opowiedział. Wiesz, że też nazywa się Kim?

- Teraz już wiem. - Przecieram piąstkami zaspane oczy, następnie spoglądam za siebie, na tylne siedzenia, teraz kompletnie puste.

- Gdzie oni są? - pytam, mając na myśli Yoongiego i Hobiego.

- Poszli do Tae. Powiedziałem, że zaraz dołączymy, tylko cię obudzę.

Kiwam głową, próbując opanować potężny ziew, który ciśnie mi się na usta. Auto Nama jest naprawdę bardzo wygodne, ale nie polecam w nim spać. Znów boli mnie cały kręgosłup.

- Która godzina? Wciąż jestem taki śpiącyyy... - Ukrywam twarz w dłoniach.

- Nie dziwię ci się. Ja tak samo. Jest środek nocy. Dlatego chodźmy, bo pójdą spać i jeszcze nie wpuszczą nas do domu.

Środek nocy... Mam nadzieję, że dostanę jakieś wygodne łóżko, a rano pyszne śniadanie; a ten cały Tae okaże się naprawdę w porządku, bo przecież mamy spędzić u niego aż dwa dni.

Opuszczam samochód w ślad za Namjoonem, który już wyciągnął nasze bagaże.

- EJ! IDZIECIE?! - woła Yoongi, a jego krzyk w ciszy nocy brzmi jeszcze głośniej niż powinien.

- Zamknij się, debilu, bo sąsiedzi mnie zabiją! - karci go Tae, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo głos jest mi nieznajomy.

Hobi wybucha śmiechem, który ucina głośny trzask drzwi. Spoglądam na Nama - uśmiecha się, rozbawiony.

- Czuję, że będzie wesoło. Chodźmy.

***

Nie śpię od dobrych kilku minut, jednak jest mi tak wygodnie w otoczeniu tylu poduszek i pluszaków, że nie mam ochoty otwierać oczu.
Nam wyszedł przed sekundą, jak podejrzewam, do łazienki, więc czekam cierpliwe na jego powrót, by móc mocno się do niego przytulić.

Po chwili słyszę ciche kroki, zaraz potem trzask drzwi.

- Cholera, cicho! - syknął Nam, a ja wtulam twarz w poduszkę, by nie zobaczył, jak się uśmiecham.

Trzeba było najpierw zamknąć okno, głuptasku - myślę, czując na skórze ciepłe, żeśkie powietrze z zewnątrz.

Materac ugina się pod ciężarem chłopaka, a ja dalej udaję, że śpię, w oczekiwaniu, aż Kim obejmie mnie, przytulając do siebie i składając na czole uroczego buziaka.
Moja wyobraźnia chyba popłynęła, ponieważ sekundy mijają, a miejsce Nama tuż obok wciąż pozostaje puste.

Uchylam dyskretnie jedno okno, by zorientować się, co robi Nam. Sekundę później podrywam się w górę, strasząc tym blondyna, który chowa za plecami swój telefon.

- Robiłeś mi zdjęcia? - pytam, posyłając mu niezadowolone spojrzenie.

- N-nie, skąd... - Joonie kręci głową, uśmiechając się niepewnie.

- Przecież widziałem. Pokaż.

Namjoon z wahaniem podaje mi swój telefon, a ja zaczynam przeglądać zdjęcia, które zdążył mi zrobić, gdy udawałem pogrążonego we śnie.

- Wyglądam okropnie - mówię, po raz kolejny zerkając na każdą fotografię.

- Nieprawda! Pozwól mi je zatrzymać, są słodkie.

- Lepiej zrób nowe - oddaję mu komórkę i siadam wygodnie, przytulając do siebie maskotkę. - No, na co czekasz? Ja jestem gotowy - dodaję, gdy chłopak posyła mi pytające spojrzenie.

Nie patrzę w obiektyw, bo niekontrolowany uśmiech ciśnie mi się na usta. To urocze, że Nam chce mieć w telefonie moje zdjęcie, dlatego mam nadzieję, że nie wyjdę na nim, jak jakaś sierota.

- Gotowe!

Zrywam się z miejsca i doskakuję do Namjoona, by ocenić czy nadaję się na fotomodela. ( Żart, wcale nie jestem fotogeniczny, a zrobienie dobrego selfie trwa u mnie średnio dwadzieścia minut ).

- Miałeś rację, to zdjęcie jest jeszcze słodsze - mówi Nam, z uśmiechem przyglądając się fotografii.

- Po prostu jestem handsome. - Wzruszam ramionami. Żartuję oczywiście, ale gdzieś tam głęboko we mnie tkwi przekonanie, że naprawdę przystojny ze mnie mężczyzna.

- ŚNIADANIEEE!

Przewracam oczami, gdy spokojną ciszę przerywa donośne wołanie Mina, dochodzące z parteru.

- Jeśli sam przygotował, to zacznę dzień bez śniadania - mówię, odrzucając kołdrę, by wstać z łóżka. Jednak Nam mi na to nie pozwala - obejmuje mnie w pasie i ciągnie z powrotem na łóżko.
Zaskoczony padam na materac, a mój cichy krzyk tłumią usta chłopaka przyciśnięte czule do moich warg.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top