Rozdział XIV.

/// polecam włączyć muzyczkę w mediach, pasuje ;3

Kirishima
Biegniemy po krętych schodach na górę.
Słyszę kroki złoczynców za nami.
-B-bakugo, co ty robisz?!
-RATUJĘ NAS, IDIOTO!
Po chwili docieramy na dach i zamykamy kładkę pozwalającą tam wejść.
-Słuchaj... Nie wytłumaczę tego teraz, ponieważ nie mam aż tyle czasu... Proszę, masz tu swój dar-wręcza mi słoik z lekko migającymi drobinkami-Użyj go za chwilę, by skoczyć na następny budynek. Niedaleko jest policja, zawiadom ją o siedzibie złoczyńców. Zdobyłem tylko twój dar, mojego nie mogłem znaleźć.
-E-ej, brzmisz jakbyśmy się już nigdy nie mieli spotkać-
Bakugo przerywa moje pytanie kładząc mi na ramionach ręce.
Cały czerwony mówi:
-J-ja... muszę ci coś wyznać...
Ja też po chwili robię się czerwony.

W momencie, w którym jego usta stykają się z moimi.
Oddaję pocałunek przysuwając się bliżej.

To nasze pierwsze, jak i ostatnie zbliżenie.

Chcąc zapamiętać Bakugo jak najlepiej, lekko wodzę dłońmi po jego sylwetce.

Blond miękkie włosy, czerwone oczy...

Kocham go.

Odrywamy się od siebie i patrzymy sobie w oczy.

Łzy zaczynają spływać nam obu po policzkach.

Wiemy, że już się nie spotkamy. Oni go zabiją.

Nagle podskakujemy na dźwięk otwieranej kładki.

-Żegnaj, Eijiro.
-Bakugo, proszę, nie!
On jednak biegnie w kierunku powoli przedostających się złoczyńców na dach.
Stara się ich zatrzymać.
-Biegnij, Kirishima!

Głęboki wdech.

-Kocham cię, Bakugo!

Jezu, oni go zabiją...

Wziąłem rozbieg i skoczyłem.

Jeszcze raz obejrzałem się za ramię.

Bakugo, pierwszy przyjaciel, moja jedyna miłość.

Światło w moim dotychczasowym życiu.

Odszedł na zawsze.

Biegnę w kierunku posterunku, potykając się o wystające cegły.

Nagle poczułem coś wystającego z kieszeni.

To kartka, którą pewnie wepchnął przy pocałunku.

„Jeszcze kiedyś się zobaczymy"

////
Jeszcze dam ending, wyjaśnię parę rzeczy, więc spoko luz czy coś

// a nie jednak nie xDD

~16.03.2020

OFFICIAL END

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top