Rozdział VIII.
Pov. Kirishima
Próbowałem go kopnąć, aby się odsunął.
Krzyczałem, wrzeszczałem, biłem.
Ale to na nic.
Gdy jednak w końcu trafiłem go w brzuch, udało mi się oswobodzić i stanąć za nim.
Chciałem pobiec do swojego pokoju, lecz on był szybszy i silniejszy.
Złapał mnie za bluzkę i pociągnął.
Bałem się, że znowu będę na straconej pozycji, więc go odepchnąłem, ale i tak nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Jednak zamiast zignorować to byle pchnięcie, on doskoczył do mnie i uderzył mną o ścianę.
-CO TY ROBISZ, SZMACIURO?! CHCESZ MI KRZYWDĘ ZROBIĆ, CZERWONOWŁOSY?!
Skuliłem się pod ścianą z bólu. Czułem, że mam tynk na twarzy.
-CO, NIC NIE POWIESZ?! OBSŁUGUJESZ SOBIE PEWNIE KLIENTÓW ZA PIENIĄDZE, ALE JA NIE MAM ZAMIARU PŁACIĆ ZA TAKĄ SZMATĘ JAK TY!
-B-Bakugo...
-ZAMKNIJ PYSK, KUNDLU!
Wstrzymałem oddech.
„Zamknij pysk, kundlu!"
Bakugo... dlaczego?
„(...) taką szmatę jak ty!"
To ty zmieniłeś mój tok myślenia, ja naprawdę już wierzyłem, że to nieprawda.
„Innych klientów obsługujesz pewnie za pieniądze, co?!"
Nie, nie, nie, nie!
Skulony leżę pod ścianą i ze strachem patrzyłem na mojego przyjaciela.
Przyjaciela...?
Czy ja będę kiedykolwiek wiedział, kto to prawdziwy przyjaciel...?
Wiedziałem, co maluje się w moich oczach.
Przerażenie.
Rozpacz.
Bezradność.
Wstałem ostrożnie i skierowałem się wyprostowany w stronę drzwi:
-B-Bakugo... Myślałem, że będziesz bratnią duszą... Że naprawdę mnie lubisz... Ale wiesz co? Myliłem się i zapomniałem, że jestem tylko... *chlip* głupim kundlem... - na ostatnie dwa słowa głos mi się załamał.
Wróciłem do pokoju, przełykając ciepłe łzy.
-Chodź, nie wstydź się...
Wszedłem do pokoju, gdzie przy stole siedzieli Shigaraki i jakiś nieznajomy mężczyzna.
-Oto nasz towar - Shigaraki wskazał na mnie - jest delikatny, proszę go nie pokiereszować za bardzo. - uśmiechnął się niczym demon.
Dabi, trzymający mnie za smycz przypiętą do obroży na mojej szyi, podprowadził mnie do nieznajomego mężczyzny i przekazał mu smych.
Teraz jestem w rękach tego faceta.
Dabi wyszedł, jednak Shigaraki jeszcze się zatrzymał w drzwiach:
-Pamiętaj o kasie na jutro! Dwieście euro! Co do jednego!
-Dobra, dobra...
Zatrzasnęły się drzwi, a mężczyzna spojrzał na mnie.
-Jak masz na imię? Ja jestem David.
-Umm... Kirishima. Po co pan tu jest?
-Oh... Słoneczko, może połóż się na chwilę?
-Huh? - nie wiedziałem, o co chodzi.
-Skoro nie rozumiesz, sam się tym zajmę.
Pociagnał za smych tak mocno, że zabrakło mi tchu. Popchnał mnie na łóżko z różowym baldachimem i skrępował moje ręce.
Przygotowałem się na jakieś tortury, które m.in. robili mi Dabi i Shigaraki.
Jednak było to coś gorszego.
Zaczał rozbierać mnie i siebie.
-Niech pan mnie puści! Jestem niepełnoletni! Mam czternaście lat!
Zaczałem krzyczeć i kopać, jednak nic to nie dało.
Facet przeszedł do rzeczy, a ja cały czas płakałem i błagałem, by przestał.
Mam czternaście lat... Czułem się jak...
Jak szmata.
Gdy ja przeżywałem najgorsza chwilę w swoim życiu, inni złoczyńcy bawili się i śmiali.
A facet nade mna wydawał się usatysfakcjonowany.
// Piszcie reakcje, musza być niezłe lol
IM TAKIN' THIS HORSE BY THE REINS MAKING REDCOATS REDDER WITH BLOODSTAINS
AND IM NEVER GONNA STOP UNTIL I MAKE'EM DROP AND BURN UP IM SCATTER THEIR REMAINS IM
WATCH ME ENGAININ'EM
ESCAPIN'EM
ENGRAINGIN'EM
(Nwm jak się pisze to ostatnie i pierwsze)
~02.10.2019
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top