Rozdział VII.
Pov. Bakugo
Woah, woah, woah, co jest?!
-Co ci jest?!
-Nie wiem, co powiedzieć... J-jesteś... Cudowny!
Huh? Poczerwieniałem i się zacząłem zastanawiać, czy rzeczywiście jestem taki "cudowny".
Cóż, szybko doszedłem do tego, że nie.
-Prawdę mówiąc, w szkole trochę dokuczałem takiemu jednemu chłopakowi w szkole. Nazywa się Izuku.
-Tak...? - bałem się, że zmieni o mnie zdanie na gorsze - Och...
-Ale ostatnio trochę złagodziliśmy stosunki i jest w miarę okej.
Kirishima wbił wzrok w podłogę.
-I tak jesteś super i masz dobre serce, które bez wahania mi przekazujesz! - bawi się palcami splecionymi na wysokości jego bioder.
-Tiaaa... Dzięki...?
Kirishima uśmiechnął się, co rozczuliło moje - jak myślałem wcześniej - zimne serce.
Time skip lololol
Pov. Kirishima
Następnego dnia Bakugo wpadł do mojego „pokoju" z impetem.
-KIRISHIMA! Mam super pomysł! Zróbmy u mnie taką małą imprezę! Tylko my dwaj! - puścił do mnie oczko - Więc nie musisz się przejmować złoczyńcami!
-B-Bakugo... Nie uważasz, że... Nas nakryją..?
-Nie, co ty. Już to załatwiłem!
-Skoro tak, to czemu nie?
-Okej, to chodź!
Prawdę mówiąc, nigdy nie byłem na imprezie.
Bo w sumie kiedy miałbym?
Wchodzimy do jego pokoju, a mi od razu rzucają się w oczy kolorowe światła i serpentyny.
-Skąd ty masz to wszystko?!
Uśmiechnął się pod nosem.
-Z Wallmarta.
-CO?
-Wallmarta.
-Dobra, czaję, ale... jak?!
-Wydębiłem od złoczyńców, bo jestem takim grzecznym chłopcem. - zatrzepotał dla żartu rzęsami - Użyłem swego uroku, żeby ich przekonać, hehe. Ale dobra, koniec gadania! Puśćmy muzykę!
Nagle z głośników na stoliku zaczęła grać muzyka. Był to chyba jakiś przebój? Hm, nie wiem, nie słyszałem muzyki już tak długo...
Chciałem ją chłonąć całym ciałem, chciałem czuć, jak przeze mnie przepływa.
Jednak tą chwilę zepsuł Bakugo.
-Te, Kirishima, chcesz drinka? Znam się trochę na tym!
-Ja... Um... Jestem niepełnoletni...
-JA TEŻ.
-Och...
-Co znaczyło to „och"?
-To, że nie powinniśmy pić.
-Słuchaj, taka okazja może się nie powtórzyć - położył mi dłoń na ramieniu - Za nas!
Uśmiechnąłem się. W sumie ma rację, kieliszek nie zaszkodzi.
-Za nas!
W przełyku poczułem cierpki smak szampana... albo wina? Nie wiem sam, ale zatrzymałem się na zaledwie trzech kieliszkach i byłem prawie trzeźwy. Jak na pierwszy raz mi starczy.
Jednak Bakugo był pijany, i to bardzo.
Przez następne 40 minut tańczyliśmy ile tchu, aż w końcu padliśmy na kanapę ze zmęczenia.
Wtedy wydarzyło się coś dziwnego.
Bakugo popchnął mnie na łóżko z tym różowym baldachimem i przygwoździł do niego.
-Bakugo, zabierz mnie z tego łóżka! N-nie chcę przy nim być! Powiedziałem, że ci wyjaśnię dlaczego, ale później, więc weź proszę ręce i nie każ mi dostać ataku paniki!
On jednak był chyba zbyt pijany, by słuchać. Nie zwolnił uścisku, a wręcz go wzmocnił.
Nagle zaczął zdejmować mi koszulkę, a ja nic nie mogłem poradzić, miałem za mało siły i strasznie mnie bolała głowa.
Dopiero, gdy zaczął rozpinać spodnie, dotarło do mnie do czego dąży.
-Bakugo, Bakugo, nie! Proszę, nie!
Poczułem łzy spływające po moich policzkach.
-Nie... *chlip* Bakugo... Przestań! Natychmiast!
Próbowałem się wyrwać przyjacielowi, który był pod wpływem alkoholu.
-Ja nie chcę! Nie! Ja-
Bakugo przerwał mi:
-Cicho, wiem, że tego chcesz...
Przyłożył mi dłoń do ust, a ja próbowałem krzyczeć i błagać go, by przestał. Na szczęście wziął już dłoń z mojej twarzy i mogłem zaczerpnąć powietrza.
-*Haaaa....* Puść mnie! *Haa...* Jutro nie będziesz nic z tego pamiętał! *Haaa...* Jesteś pijany, DOŚĆ!
Teraz po prostu ryczałem, jak dziecko, gdy zaczął rozpinać moje spodnie.
///
Michael makes an entrance!
Za chwilę wstawię kolejny rozdział!
~02.10.2019
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top