Rozdział V.
Pov. Kirishima
Wyszedłem. Zastałem Bakugo (już ubranego) w pozycji leżącej, czytającego jakąś książkę, która była wcześniej na kupce w szafce nocnej. Książki może czytać w wolnym czasie, lub gdy mu się nudzi. Zmierzył mnie wzrokiem, a następnie zaczął:
-Ej, czy to nie są ubrania, jakie miałeś na sobie wcześniej? I wczoraj?
-T-taaak...
-Chciałbyś nowe?
-Chcieć zawsze można...
-Poczekaj.
Podniósł się i zaczął grzebać w szafie.
Wyjął czarną bluzę, którą miał na sobie podczas porwania (już wypraną) i jeansy.
Rzucił te rzeczy do mnie.
-Proszę, załóż.
Oslupiałem.
-Ty... N-naprawdę...? Takiemu komuś jak... Ja?-czułem łzy pod powiekami-Nikt... Od 9 lat mnie tak dobrze nie potraktował... Dziękuję... Serdecznie dziękuję... Nie wiem, co powiedzieć!
-Nie rycz. I nie dziękuj. Zakładaj to.
-Ymm.. Ale tutaj?
-Tak, a co? Wstydzisz się być bez koszulki? Ojeeej, czyżby inny chłopak zobaczył mój brzuch? Boże, chyba się zabiję...
-Nie no, przestań, ale...
-To dawaj.
Zacząłem się rozbierać, a Bakugo obserwował każdy mój ruch. Jezu, niech on przestanie! Jest to bardzo niekomfortowe! Eh, przynajmniej dał mi te rzeczy.
Po założeniu, zobaczyłem się w lustrze.
Czarna bluza była o wiele na mnie za duża, rękawy mi wisiały. Spodnie też, będę musiał skombinować sobie pasek.
Bakugo do mnie podszedł i zaczął się śmiać:
-Haha! Jaki ty niziutki! O Boże, Goooościu!-potargał mi włosy-Uroczo wyglądasz. Heh, mogę ci pożyczać ciuchy częściej, jeśli chcesz.
Zacząłem się czerwienić i odruchowo zasłoniłem połowę ust zewnętrzną stroną dłoni. Odwróciłem wzrok, przestępując z nogi na nogę. Niech przestanie mnie komplementować, do cholery!
Jednak on, wyraźnie rozbawiony moją reakcją, przystąpił do dalszego działania.
-Kirishima...-ujął mój podbródek dłonią i zadarł do góry-Patrz się na mnie, gdy do Ciebie mówię, jasne?
Przełknąłem ślinę.
-Ta-ak... Bakugo...
Zaczął sunąć palcem po mojej szyi, a ja...
Jęknąłem.
Po prostu.
Cholera.
Jęknąłem.
Nawet Bakugo zdawał się być tym zdziwiony.
Wtf, co ja wyrabiam?
Nikt mnie tak nigdy nie dotykał w taki sposób.
Dobra, ale dlaczego ja kuźwa wydaję z siebie takie odgłosy.
Stałem tak, karcąc sam siebie.
Co on sobie teraz pomyśli?
Że jestem jakimś gejem, czy co?
-S-sory... Bakugo... Ja nie chciałem, to było niechcący, nie miałem tego na myśli...
-HAHAHAHAHAAAA!
Zaczał się śmiać jak opętany.
-WTF, CO TO MIAŁO BYĆ?! ROBIŁO SIĘ TO I TAMTO, ALE PIERWSZY RAZ WIDZĘ TAKĄ REAKCJĘ OD DRUGIEJ OSOBY! HAHA!
Boże, większego wstydu nie mogłem mieć.
Bakugo, widząc moją minę, przestał rechotać.
-Ej, nie chciałem Cię obrazić... Umm... Może zmieńmy temat... Dobra, to w końcu dlaczego patrzyłeś się tak na to łóżko? Powiedz mi.
Wstałem i podszedłem do drzwi, chcąc wyjść. Mam już dość tych gierek.
-Jeszcze nie czas... Kiedyś ci powiem...
//
Jakby co, rozdziały już nie będa codziennie, przepraszam :c
Ale postaram się wrzucać w miarę często.
~14.09.2019
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top