09.Walka.
W tym, samym czasie do więźniów zawitał Killian. Zły czarownik popatrzył na tę dwójkę, po czym przekazał.
- Wysłałem wiadomość do Władców. Jeżeli oddadzą władzę w moje ręce, to Ty i ten maluch wrócicie bezpiecznie do domu. Jeżeli nie ustąpią, zginiecie, ale najpierw on, żebyś widział, jak umiera na Twoich oczach.
- Tak się nie stanie, bo uratują nas nasi przyjaciele! - krzyknął Seung Yeop.
- Hahaha, Twoi przyjaciele weszli w moją pułapkę, z której nie uciekną. Będą błąkać się po górach do śmierci. - wyznał Przywódca Buntowników, po czym wrócił do swoich zajęć. Czekał za widomością od władców.
- Co za... Jeszcze nie znasz moich przyjaciół... - wymruczał sam do siebie średni Choi.
Zbliżał się wieczór. Od zakończenia dyskusji, moja miłość milczała. Szedł ze zwieszoną głową. Nie wiem dlaczego, ale odniosłem wrażenie, że go zraniłem, bo czuję winę.
- Chłopcy, według mapy powinniśmy dotrzeć już do wodospadu. Mam wrażenie, że w ogóle nie ruszyliśmy się terenu tej chaty. - zaczął Innie.
- Hyung, może to zaklęcie? Może warto to sprawdzić? - zaproponowałem, a narzeczony Księcia Jeonju zgodził się.
- Spróbujmy.
Zatrzymaliśmy się. Najstarszy Choi wyciągnął dłoń, by wyczuć obca magię. Zaraz się odezwał.
- Nic nie czuję.. ale coś jest nie tak...
- Mam pomysł. Jest coś, co nam pomoże. - powiedziałem z uśmiechem.
Po chwili podciągnąłem rękawy, przymknąłem ślepka oraz skupiłem się.
- Spójrzcie jego insygnia zaświeciły. - skomentował Romin.
Udało mi się wyczuć zgubne zaklęcie. Otworzyłem oczy, spoważniałem, po czym uwolniłem silną magię, która rozbiła czar w drobny mak.
Gdy Hyuka używał zaklęcia, Następca Tronu Yongin zapatrzył się na niego, gdyż oczy chłopaka przybrały barwę błękitu, do tego lekki wiatr rozwiał jego włosy. Nie spodziewał się, że on ma w sobie taką moc.
- No, no. Twoja, przyszła żona jest niesamowita, Woo - wyszeptał Rano.
- Kocham go jeszcze mocniej. - powiedział cicho czarnowłosy.
- Brawo Hyuk! - wyskoczył Little In.
Odwróciłem się twarzą do moich towarzyszy, uśmiechając się. Zaraz rzekłem.
- Zlokalizujmy twierdzę i nie czekajmy. Trzeba rozprawić się z tym czarownikiem. Mam złe przeczucia.
Moi przyjaciele zgodnie skinęli głowami. Wraz z In'em użyliśmy zaklęcia lokalizującego, po czym przenieśliśmy się przed bramę kryjówki buntowników.
Killian wyczuł, że jego czar został przełamany, zaś przed twierdzą pojawiło się sześć, magicznych aur. Wezwał swojego sługę, któremu rozkazał rozprawić się z nieproszonymi gośćmi.
Kiedy mieliśmy wkroczyć do środka, powitał nas jakiś wysoki oraz przystojny mężczyzna. Dobył zza siebie wielki, magiczny miecz i przedstawił się.
- Jam jest Rodan. Wierny i oddany sługa Killian'a, Generał Oddziałów Zwiadowczych, a to miejsce stanie się waszym grobem.
I zaatakował nas, lecz skontrował go Baek, mówiąc.
- Zatrzymam go. Idźcie rozprawić się z tym porywaczem.
- Pomogę Ci, przyjacielu. - wtrącił Yong Seop, a Innie, Junnie, Min ruszyli do wejścia, jako pierwsi, ja tuż za nimi.
Gdy mijałem hyungów, spojrzałem na mojego ukochanego. Pozostało mi mieć nadzieję, że nic im nie będzie.
Po przekroczeniu progu, rozejrzałem się. Do moich uszu dotarł obcy głos.
- Witajcie w mojej twierdzy. Nie przypuszczałem, że jesteście tacy zdolni, że tak szybko się domyślicie, że to pułapka.
Z cienia wyłonił się mężczyzna w średnim wieku.
- Ty jesteś Killian... - wymruczałem.
- Zgadza się, a wy przybyliście po moich więźniów. Ciekawe z was istotki. Dziwię się, że Władcy Zjednoczonych Cesarstw puścili na misję ratunkową swoje dzieci. - potwierdził, gapiąc się na mnie.
- Porwałeś naszych przyjaciół, więc się nie dziw. Podszedłbym za nimi na koniec świata. Wychowaliśmy się, ale Ty tego nie zrozumiesz. - warknąłem pod nosem.
- Jaki oddany... Do Twojej wiadomości, chłopcze. Zginiecie wy, a potem oni, jeśli wasi rodzice nie oddadzą mi władzy. - oznajmił czarownik.
- Nie pozwolę Ci na to... - przerwałem, gdyż do twierdzy wpadli Woo oraz No, który przekazał.
- Załatwiliśmy tego sługę.
- To nie możliwe. Rodan'a nie jest tak łatwo pokonać. - wtrącił Przywódca Buntowników.
Zaraz, za nami rozbrzmiał głos Generała Oddziałów Zwiadowczych.
- Bo nie łatwo...
Wtem wysoki przystojniak wziął mnie w ramiona, Jun wystrzelił ze swojej kuszy magiczny bełt, zaś Romin rzucił magicznym nożem. Obaj, śmiertelnie trafili sługusa Killian'a.
Popatrzyłem na Sun Woo. Zbladł. Wtedy dostrzegłem, że w jego barku tkwiła strzała.
- Hyung... - jęknąłem.
- Wypełniłem obietnicę. Nic Ci nie grozi. - wyszeptał, tracąc przytomność.
Opadł na mnie, podczas gdy nasi przyjaciele zaczęli walczyć z czarownikiem.
- Hyung! - krzyknąłem.
Sądząc po jego stanie, grot był zatruty. Jeżeli tak, to liczyły się najbliższe minuty.
- In-hyung! - zawołałem, natomiast on podbiegł do mnie, pytając.
- Co się stało, Hyu?
- Zabierz stąd Woo-hyunga i pozostałych. Ja zajmę się czarownikiem oraz uwolnię chłopaków, hyung. - odpowiedziałem.
- Hyu, to niebezpieczne. On może Cię zabić.. - dodał Little In.
- Co będzie, to będzie. Najważniejsi się następcy tronu. Błagam Cię. Zajmij się nimi, hyung. - obstawałem przy swoim.
Narzeczony Księcia Jeonju skinął czupryną, zebrał naszych towarzyszy, a ja użyłem zaklęcia ochronnego, by uciekli.
- Sprytne.. - skomentował Przywódca Buntowników.
- Nie mogłem pozwolić na to, żebyś ich pozabijał. - rzekłem.
- Oddasz za nich życie? - zapytał.
- Oczywiście. Jestem na to gotów. - oznajmiłem, atakując go mocnym zaklęciem, on uczynił to samo. Raz za razem rzucaliśmy w siebie magią. Nasze umiejętności były wyrównane, więc potrzebowałem czegoś więcej.
Killian zaczął otwierać bramę zaświatów. To znaczyło, że był też nekromantą. Cała twierdza drżała w posadach.
- Zabiję Cię, choćbym miał zniszczyć siebie oraz twierdzę. - odezwał się czarownik.
Miałem mało czasu. Wtedy postanowiłem użyć najsilniejszego zaklęcia, jakie znałem. Rozpocząłem recytację, wznosząc dłonie w górę.
W tym, samym czasie Innie znalazł się z chłopakami w opuszczonej chacie, stamtąd wraz z końmi przeniósł siebie oraz przyjaciół do pałacu Cesarstwa Incheon.
W holu zjawili się władcy i ich rodziny. Zaraz najstarszy Choi razem z medykami zajęli się Księciem Yongin.
Gdy brama zaświatów powoli otwierała się, rzuciłem swoje zaklęcie. Z początku zatrzymał je, lecz zwiększyłem moc, dzięki czemu zniszczyłem i jego, i wrota.
Nie czekając na to, aż rozpadnie się to miejsce, szybko przeniosłem się do wieży, w której przebywali Seung Yeop oraz Won Jun. Rozwaliłem drzwi, zrobiłem rozeznanie, złapałem Lee za rękę, natomiast moją chwycił włócznik, po czym zniknęliśmy.
In oczyścił ranę Baekgyeul'a, użył zaklęcia leczniczego. Niestety, trucizna rozprzestrzeniła się po ciele czarnowłosego. Podał mu nawet eliksir wzmacniający, ale to silny organizm, wola i opatrzność były w tym momencie najważniejsze.
Trafiłem z moim przyjaciółmi do holu pałacu mojej rodziny. Seungie zabrał swojego pana do komnaty, dołączyła do nich para cesarska Yeosu, zaś ja opadłem na posadzkę. Tuż nad sobą ujrzałem mojego strażnika.
- Dobrze, że jesteś Hyu. Jesteś wielki. - powiedział Ye Jun.
- Zrobiłbym dla was wszystko... - wyszeptałem, zaraz zasypiając.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top