05.Początek Misji Ratunkowej.
Straż przygotowała nasze konie wraz z najpotrzebniejszymi rzeczami pod nadzorem rycerza Jeonju. Chłopcy wsiedli, natomiast Ye Jun przymocowywał swoją kuszę. Zauważyłem, że Young Min przyglądał mu się z lekką fascynacją. Czyżby podobał mu się mój przyjaciel? Cóż, nawet mnie to nie dziwi. Junnie jest słodki oraz uroczy. Wtem ocknąłem się na głos Baekgyeul'a.
- Wsiadaj, a nie patrzysz się, Księżniczko.
Spojrzałem na niego. Chwycił wodze mojej klaczki, więc wsiadłem. Gdy mi je podał, zażądał.
- Masz być cały czas przy mnie. Rozumiesz?
Skinąłem czupryną, uśmiechnął się, po czym wsiadł na swojego konia.
Po chwili ruszyliśmy.
Kiedy opuściliśmy miasto, zrobiło się cicho. Przywitały nas zielone polany, leśne ostępy, po prostu było cudownie. Wziąłem głęboki oddech, uśmiechając się delikatnie.
- Pięknie. - wyszeptał najstarszy z braci.
- Ty jesteś piękny, hyung. - skomplementował Byun.
- Książę... - miauknął jego strażnik.
- A wy co? - palnął czarnowłosy.
- My? Jesteśmy nieoficjalnie zaręczeni. Moi rodzice zgodzili się.
To najważniejsze. Kiedy wrócimy, zaręczymy się podczas przyjęcia, a potem ślub. Wyznał Yong Seop.
- Brawo. Gratulacje. - wyskoczyłem, uradowany.
- Ale jak to? Bracie, co na to nasza rodzina? - wtrącił Min.
- Nie wiem, ale... kocham Rano. - wydukał Little In.
- I to najważniejsze. Będzie dobrze. - dodałem.
- A wy? Rodzice wam kogoś wybrali? A może ktoś się wam podoba? - zapytał Książę Jeonju.
Wtedy zauważyłem, że najmłodszy Choi zerka na Oh, który odwrócił wzrok, nieco zawstydzony. Czułem, że między tą dwójką jest pewien rodzaj przyciągania.
- Skoro o tym rozmawiamy, to moi rodzice zatwierdzili osobę, z którą spędzę resztę życia. - odezwał się Woo.
- Ooo, kto to? - ciągnął No, zaś Baek tylko zdradził.
- Dowiesz się w swoim czasie, mój przyjacielu.
I poczułem na sobie jego spojrzenie. Uśmiechnął się czarująco.
Tymczasem Seungie trwał przy boku swojego pana. Cały czas, praktycznie bez przerwy wpatrywał się w jego, uroczą, choć śpiącą buzię wraz z szybko bijącym sercem. Czuł się odmieniony.
Po sali narad krążył zły czarownik. Pojawił się także jego sługa. Ukłonił się nisko oraz przekazał.
- Mój informator dowiedział się, że jacyś dwaj pytali o naszych ludzi, ale nic więcej nie wiem. Może chcą się przyłączyć?
- Dowiedz się więcej. Wyślij tam kogoś ze swojego oddziału. - rozkazał Killian, zaś Rodan skinął głową, po czym zniknął.
Późnym popołudniem dotarliśmy do małej wsi. Wszyscy zgodnie uznaliśmy, że ukryjemy nasze insygnia, by nie zdradzać kim jesteśmy.
Książę Yongin zeskoczył ze swojego konia, podszedł do mnie, wyciągnął rękę, mówiąc.
- Podaj mi dłoń. Pomogę Ci zsiąść.
- Sam to zrobię, hy... - przerwałem, gdyż jego wzrok zdradzał, że mi nie odpuści.
Chwyciłem jego dłoń, a on mnie ściągnął, prosto w swoje ramiona. Zaczęliśmy się w siebie wpatrywać. Ocknęliśmy się, jak Rano chrząknął oraz skomentował.
- A wy długo macie zamiar tak się w siebie wpatrywać?
Odsunęliśmy się od siebie, zaś Jun chciał zgarnąć mojego konia. Ubiegł go Romin, który rzekł.
- Zostaw, ja to zrobię. Przegrałem zakład, więc przez całą podróż będę Ci służył.
- Ale... mówiłem, że zakład jest nieważny. - jęknął mój strażnik.
- Ye Jun, skoro Romin przegrał zakład, to pozwól mu na karę. Jest honorowym rycerzem. - wtrącił wysoki przystojniak.
- Ale źle się z tym czuję. Ja nie chciałem tego zakładu. Chcę znieść przegraną, hyung. - miauknął Junnie.
- To już musicie omówić na osobności, ale pozwól mu na to. Proszę Cię. - dodał Sun Woo, na co Oh skinął czupryną.
Napoiliśmy oraz nakarmiliśmy konie. Potem pora było ruszyć dalej.
Wieczorem, do Incheon dotarł zamaskowany posłaniec Rodan'a, który miał sprawdzić kto poszukiwał informacji o buntownikach. Rozpoczął poszukiwania od najbliższej karczmy.
W tym, samym czasie Seung Yeop przeszedł się po pokoju. Martwił się, ale miał nadzieję, że pozostali ich uratują. Po chwili klapnął na brzegu łóżka. Ujął w ręce dłoń Księcia Yeosu, by zaraz ją musnąć oraz wtulić w nią swój policzek.
- Ochronię Cię, Książę. Nawet za cenę własnego życia. Należę tylko do Ciebie. - wyszeptał średni Choi.
Po rozbiciu obozu, rozpaliłem ognisko za pomocą magii. Nad nami rozpościerało się ciemnogranatowe niebo przyozdobione gwiazdami. Przepiękne. Byłem oczarowany tym widokiem.
- Romantycznie tutaj. - zaczął In, zaś Yong Seop otoczył go ramieniem i ucałował skroń.
Rycerz Jeonju zarumienił się słodko.
- Och, jesteście uroczy. - stwierdziłem z uśmiechem.
- Idealnie do siebie pasujecie, hyungowie. - wtrącił Jun, po czym klapnął na kamieniu.
- Ciekawe, co na to brat Seung oraz nasi rodzicie? - odezwał się Young Min, siadając obok mojego strażnika.
- Myślę, że będą szczęśliwi, Romin. Wiesz, że nasi rodzice, nasza rodzina chce, abyśmy byli szczęśliwi. - powiedział najstarszy z braci.
- To fakt, ale zostaniesz mężem przyszłego Cesarza Jeonju, nie jakiegoś zwykłego arystokraty. - ciągnął najmłodszy Choi.
- Chyba wiem, o co chodzi Romin'owi. Martwi się o Ciebie, bo to wielka odpowiedzialność. Lecz mogę zapewnić Ciebie, jego, was, że Innie-hyung podoła temu, oraz że będzie dla mnie niesamowitym wsparciem. - oznajmił No.
- Nie dziwcie mi się. To mój kochany, najstarszy braciszek. Pragnę jego szczęścia, bezpieczeństwa. - sprostował Minnie.
- Hyung, rozumiemy to, ale wiem, że In-hyung trafił na księcia z bajki, który bardzo mocno go kocha. - rzekłem z uśmiechem, a czarnowłosy palnął.
- A nasza księżniczka ma na oku takiego księcia?
Skierowałem patrzałki na Następcę Tronu Yongin. Spoczął przy przewróconym drzewie, wpatrując się we mnie.
- Nie. Nie mam na to czasu. Junnie może poświadczyć. Ciągle się uczę, hyung. - wyznałem.
- To prawda, ale masz dużo adoratorów, Hyu. Gdybyście widzieli ile dostał listów miłosnych, ogrom. A kiedy kroczy korytarzem, to pozostali studenci się za nim oglądają. - zdradził Jun.
- Junnie, przesadzasz. Nie słuchajcie go. To nie prawda. - zaprzeczyłem.
- Prawda, tylko Ty tego nie dostrzegasz, albo nie chcesz dostrzec. A może jesteś już w kimś zakochany? - nie odpuszczał kusznik.
- Powtarzam Ci, że się w nikim nie kocham. Wolę skupić się na rozwijaniu swoich umiejętności, by dorównać In-hyungowi. - miauknąłem, stając obok Baekgyeul'a, który chwycił moją rękę i pociągnął na dół. Prawie wylądowałem na nim. Zaraz zażądał.
- To jak to jest? Oglądają się, czy nie?
Rozchyliłem wargi, wgapiony w niego.
- Oglądają się, ale to ignoruję. Nie odpisałem też na żaden list. Mówię prawdę. - wyszeptałem.
- To dobrze. Rób tak dalej, rozumiesz? - dodał Woo, natomiast ja przytaknąłem, ale to było dziwne.
- Dobra. Pierwszą wartę biorę ja oraz Księżniczka. - zarządził Książę Yongin.
Pozostali zgodnie skinęli czuprynami.
Gdy zostaliśmy sami odpiął od swojego plecaka ciepły koc z wełny alpaki. Otoczył mnie nim, wziął w swoje ramiona, mówiąc.
- Śpij, ja będę czuwał.
- Ale... jesteś pewny, hyung? - jęknąłem pod nosem.
- Tak. Śpij. Potrzebujesz odpoczynku. - zapewnił, więc wtuliłem się w jego ciało z szybko bijącym sercem, po czym zasnąłem.
Hyu oraz Woo obserwowali Jun i Min. Obaj byli zaskoczeni tym, jak ich młodzi władcy przytulali się.
- Ślicznie razem wyglądają. - skomentował rycerz Incheon.
- Bardzo.. Jestem trochę zaskoczony, gdyż Baekgyeul zawsze droczy się z Hyuk'im. - rzekł najmłodszy z braci.
- Wiesz może hyung, czy Książę Yongin ma jakieś zamiary wobec mojego przyjaciela? - zapytał Ye Jun.
- Nie wiem... może, a może to tylko przyjaźń. Może warto ich obserwować? - odpowiedział Young Min i obaj się położyli spać.
W nocy ja oraz Baek przeszliśmy do namiotu. Na warcie stanęli nasi strażnicy. Gdy tylko znów ułożyłem się w ramionach wysokiego przystojniaka, to ponownie udało mi się zatopić w sen. Dopiero obudził mnie czuły dotyk i głos Sun Woo.
- Pora wstać, Króliczku... no dalej, bo Cię pocałuję.
Szybko uchyliłem powieki. Czarnowłosy był blisko mojej twarzy.
- Dzień Dobry, hyung. - przywitałem się, a on uczynił to samo.
- Dzień Dobry, Księżniczko. Wyspany?
Potwierdziłem czupryną. Następnie zjedliśmy śniadanie, zgarnęliśmy swoje rzeczy, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top