11.Niech żyje miłość...
Minęło kilka dni. Yang zaczął się do mnie dobierać. Przywiązywał mnie do łóżka i próbował kusić do przyjemności, ale ja byłem jak pusta lalka. W moich myślach oraz sercu był tylko jego kuzyn.
W salonie siedzieli Ye Jun i Won Jun. Ten pierwszy nie dość, że martwił się o narzeczonego, to również o Hyu, który był źle traktowany przez Kim'a.
- Co robić? – zaczął Oh.
- Powiemy hyungom, co się dzieje, ale dopiero, jak wrócą. Nie możemy ich denerwować. – stwierdził Lee.
- Ale Hyu to mój kuzyn. Jest mi ja brat. Czuję, jak cierpi, a ja nie mogę nic zrobić, bo mi zakazał. – jęknął Jun.
- Wspierajmy go. Tylko to możemy. – dodał Wondan, obejmując brązowowłosego.
Gyeul był zmęczony już tą wojną, ale nie fizycznie, tylko widokiem tych ciał. Gdy odebrał życie kolejnemu człowiekowi, wrzasnął na cały głos. To było tak głośne, że walki ustały. Wszyscy na niego popatrzyli, zaś on odezwał się.
- Mam dość tej wojny! Dlaczego nie możemy dojść do porozumienia?! My, wampiry oraz pozostałe rasy, chcemy tylko żyć wraz z Wami, ludźmi, ale w czystym świecie, nie pełnym śmieci! Jeżeli czegoś nie zrobimy, wasze dzieci, nasze również nie przetrwają! Umrą z głodu, albo nim się narodzą! Nikt tego nie chce! Pogódźmy się! Wspierajmy się i zacznijmy wspólnie działać!
Nagle jeden z ludzi zaczął bić brawo. W jego ślad poszli pozostali.
- Brawo, Baekgyeul. Niezła przemowa. – powiedział Innie, wtulony w bok swojej miłości.
- Pora wracać do domu, ale najpierw pochowajmy tych, którzy stracili swoje życie. – oznajmił Sun Woo i tak uczyniono.
Kiedy leżałem na łóżku, do sypialni wpadli Junnie oraz Wonie, który przekazał.
- Hyu, koniec wojny. Nasi dogadali się z ludźmi. Wieczorem wszyscy wrócą do domów.
Zaraz poderwałem się z uśmiechem na twarzy. Takie wieści poprawiły mi humor.
- Ogromnie mocno się cieszę, że to koniec. – wyszeptałem.
- Hyu, jak się czujesz? – zmienił temat Jun.
- Dobrze. Nie martw się. Przywyknę do takiego traktowania. Może po ślubie hyung mi trochę odpuści. – skłamałem, ponieważ nie chciałem nikogo martwić.
- Widziałeś się w lustrze? Twoja skóra jest wręcz przezroczysta, a usta straciły malinowy odcień, nawet Twoje oczy przestały błyszczeć. Lepiej, aby nikt Cię nie widział w takim stanie, więc nie schodź do holu, jak wrócą pozostali. – powiedział Wondan, natomiast ja wstałem oraz podszedłem do lustra. Miał rację.
- Och... prawda... Może do jutra mi się poprawi. – wyszeptałem.
- Hyuk, krew Ci leci z nosa! – wyskoczył mój kuzyn.
Otarłem czerwoną ciecz, mówiąc.
- To nic takiego. To przez brak apatytu. Zostawcie mnie.
Wtedy do sypialni wkroczył Yang, zaś Junnie oraz Wonie wyszli ze smutnymi minami.
- Okropnie wyglądasz. Straciłeś to, co mi się podobało. – warknął pod nosem mój, niezadowolony narzeczony i opuścił kwaterę.
Przed wieczorem wampiry ruszyły do domu.
- Synu, jestem z Ciebie dumny. – zaczął pan Baek.
- Nie masz z czego.. Nie jestem nic wart.. nawet nie jestem godny, by.... Nieważne. Chcę wrócić do domu. Obiecałem Hyu, że wrócę cały i zdrowy. – rzekł wysoki przystojniak.
- Synku... zerwiemy zaręczyny. Chcę Twojego szczęścia. Nie będę zmuszał Cię do małżeństwa. – dodał Ji Min.
- Naprawdę? Mogę żyć, jak chcę? – zapytał Gyeul, na co jego ojciec skinął głową.
- Co z tego, skoro nie jestem godny, by podarować mu swoją miłość. Ciągle tylko brałem, nic mu nie dałem. – wyznał Baek.
- O kim Ty mówisz, chłopcze? – wtrącił pan Won.
- Chyba życzenie pańskiej żony i mojej matki spełniło się. Pokochałem Hyu i.. chcę z nim spędzić wieczność. – oznajmił czarnowłosy.
- Dobrze, tylko co z Twoim kuzynem? – ciągnął Yoon Oh.
- Rozmówię się z nim, panie Won. Chodźmy. – rzekł Sun Woo.
Usłyszałem, że do Czerwonej Róży wróciły dzieci nocy. Wśród nich wyczułem mojego ukochanego. Niestety, nie mogłem go powitać. Nie chciałem, by zobaczył mnie w tak złym stanie.
Baekgyeul wkroczył z innymi do posiadłości. W holu przebywali Won Jun i Ye Jun wraz z pozostałymi krwiopijcami. Lee uściskał średniego Choi'ego, zaś Oh najmłodszego.
- A gdzie Hyuk, Junnie? – odezwał się pan Won.
- Yyy... Hyu odpoczywa. Prosił, abym Was przeprosił, że nie może Was powitać, wuju. – skłamał Jun.
Baek zerknął z ukosa, po czym bez słowa ruszył na piętro.
- Hyung! Baekgyeul-hyung! Zaczekaj! – zawołał czerwonowłosy, lecz ten nie posłuchał.
Do sypialni zawitał Kim, który zapytał.
- A Ty nie idziesz zobaczyć swojego ukochanego? Przywitać się?
- Nie mogę. Nie chcę, aby oglądał mnie w takim stanie. Gdy będzie odpoczywał, wrócę do Posiadłości Księżyca. – odpowiedziałem.
- Nawet on Ciebie takiego nie zechce. Lubił Cię, bo byłeś piękny. Zobacz, co się stało, jak go pokochałeś. – palnął Tae Yang.
- To też przez Ciebie. – burknąłem, wtedy on podszedł do mnie, chwycił mnie za szyję i ją ścisnął. Poczułem, że znów krwawię.
Nagle rozbrzmiał podniesiony głos wysokiego przystojniaka.
- Zostaw go, bo Cię rozszarpię!
Yang wypuścił mnie, mówiąc.
- Przypominam Ci, że Hyu jest mój, kuzynie.
- Wasze zaręczyny są nieaktualne. Idź to potwierdzić u jego ojca. Nie zgodził się na Wasz związek i ja również się nie zgadzam, a teraz wynocha. – powiedział Sun Woo.
Kim wyszedł wściekły, zaś ja przekręciłem się tyłem do mojego ukochanego, który podszedł do mnie oraz usiadł na brzegu łóżka. Zaraz zaczął.
- Hyuk, wróciłem tak jak chciałeś.
- Cieszę się. Posil się, odpocznij. Jutro porozmawiamy. – wydukałem, lecz nie posłuchał mnie, tylko przekręcił twarzą do siebie.
- Co Ci się stało? Ktoś Ci coś zrobił? – wyskoczył kuzyn Rano.
- Nie przejmuj się. To nic takiego. – skłamałem.
- Nie kłam. Widzę, że usychasz. Kiedy ostatni raz jadłeś? – wymruczał.
- Kilka dni temu. Nie mam apetytu, a Twój kuzyn nie wypuszczał mnie z sypialni. Ciągle mnie pragnął. – zdradziłem.
- Skrzywdził Cię.. dotknął bez Twojego pozwolenia.. zabiję go. – oznajmił czarnowłosy.
- Nie, nie możesz. To Twój kuzyn. Zostaw go. – jęknąłem.
Baekgyeul popatrzył na mnie, podniósł, po czym wziął w ramiona. Po chwili wyszeptał.
- Masz rację. To teraz nie istotne. Teraz Ty jesteś najważniejszy.
- Chciałbym przygotować Ci kąpiel, ale nie mam siły. – miauknąłem.
- Zaraz Ci wrócą. Napij się mojej krwi, Hyuk. – dodał.
- Nie wypada, nie jesteśmy małżeństwem, hyung. – stwierdziłem, lecz on nie odpuszczał.
- Jesteśmy kochankami. To wystarczy. Pij.
I napiłem się jego krwi z jego nadgarstka. Smakowała wybornie. Potem przeszliśmy do łazienki, by wziąć wspólną kąpiel oraz kochać się.
- Cieszę się, że zerwałeś te zaręczyny. Brakowało mi naszego romansu. Dobrze mi z Tobą w łóżku, hyung. – odezwałem się.
- To koniec romansu, Hyuk. – rzekł Sun Woo.
- Co? Więc dlaczego zerwałeś zaręczyny? – zapytałem.
- J-ja.. ja wiem, że wiele między nami się wydarzyło, że wiele Ci powiedziałem, ale... - przerwał mój ukochany, natomiast ja ponownie zapytałem.
- Znalazłeś innego kochanka?
- Nie, skądże. Nigdy bym Cię nie zdradził. – wyrwało się Baek'owi.
- C-co? – jęknąłem uroczo.
- Chcę... nie... Kocham Cię, dlatego zerwałem zaręczyny. Chcę spędzić z Tobą wieczność. – sprostował wysoki przystojniak, na co ja zareagowałem szokiem.
- Hyuk, wyjdziesz za mnie, nawet jeżeli nie jestem Ciebie godzien i nasz początek znajomości był trudny, nieco burzliwy, ale bardzo przyjemnie intensywny?
Wtem rozpłakałem się.
- Hyuk? Co Ci jest? – zawołała moja miłość.
- Już myślałem, że przez wieki będę cierpiał, ale Ty... Ty mnie pokochałeś, tak jak ja Ciebie... - miauknąłem przez łzy.
- Jak się nie miałem zakochać? Może z początku to było tylko pragnienie, lecz nigdy, z nikim nie było mi tak dobrze. Żaden z moich kochanków aż tak mnie nie pragnął, jak Ty. Z resztą nasze, niezwykłe pocałunki, przebywanie obok siebie... i słyszałem Cię, jak rozwijałeś się w łonie swojej matki. Pamiętam, jak mocno mnie przytulała do siebie, niczym syna.... Zrozumiałem, że robiła to, bym Cię pokochał i wiedziała, że będziesz lekiem na mój brak uczuć. – wyznał czarnowłosy i przyssał się do mnie.
Nazajutrz zszedłem z Baekgyeul'em do holu, gdzie przebywały nasze rodziny oraz przyjaciele. Obaj trzymaliśmy się za ręce.
- Och, nasi kochankowie w końcu razem. – skomentował Romin, obejmując mojego kuzyna.
- Wiedziałem, że będziecie razem. Moje odczucia zawsze się spełniają. – rzekł Lee, którego ucałował Seung Yeop.
- To kiedy zaręczyny i ślub? – palnął Rano, spalając dłoń ze swoim ukochanym.
- Jeżeli nie macie nic przeciwko, to chcemy już dziś się zaręczyć, a jutro niech odbędzie się ślub. Nie chcemy czekać. Pragniemy jak najszybciej spełnić życzenie naszych matek. – wyjaśniła moja miłość i ucałowała moją skroń. Zaraz wtuliłem się w jego bok z uśmiechem na twarzy.
- Więc podejdźcie, chłopcy. – odezwał się pan Baek.
Podszedłem wraz z Sun Woo do naszych ojców, którzy przeprowadzili zaręczyny. Otoczyło mnie prawdziwe szczęście. Jestem wdzięczny mojej matce oraz pani Baek, że chciały nas połączyć, że od początku wiedziały, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
Koniec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top