34. Szaleństwo ✔
Droga Lily!
Porwanie Mary mną również wstrząsnęło. Zastanawiam się, kto mógł tego dopuścić się. Przecież nic nikomu nigdy nie zrobiła. No może poza sprzeciwem wobec tyranii Sam-Wiesz-Kogo, ale to ryzyko podniósł każdy z nas, a nie była jakąś "grubą rybą" w Zakonie. Podobnie jak ty, Lily, martwię się o Mary.
Zmieniając temat, zaintrygował mnie twój ostatni list. Co miałaś na myśli, pisząc, że "znam Severusa lepiej niż ktokolwiek i zawsze wiem, kiedy coś przede mną ukrywa, ale jednak byłam ślepa.". Byłaś bardzo tajemnicza w ostatnim liście. Mam wrażenie, że coś się zmieniło, ale nie mam pojęcia co. Mam nadzieję, że wkrótce mi powiesz, o co chodzi.
Pytałaś mnie, jak mi się układa z Frankiem, bo pisałam ci, że ostatnio się trochę pokłóciliśmy. Już jest w porządku. Przeprosił mnie, a ja mu "wspaniałomyślnie wybaczyłam". :) Frank bardzo się postarał. Nawet sam (bez pomocy skrzatów!) przygotował kolację. Wiesz wino, świece i takie tam. Szczegółów w liście nie podam, bo sowa nie udźwignie koperty.
Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku, Lily. Liczę, że w najbliższym czasie uda nam się spotkać same na "babskie ploteczki".
Pozdrawiam
Alice
PS. Co sądzisz spotkać się w murach naszej starej szkoły? Tam Potter cię odpadnie, a nawet jeśli spróbuje, to posmakuje mojej klątwy. :)
Lily uśmiechnęła się do trzymanego pergaminu. Cała Alice. Zawsze pełna energii i zapału oraz bardzo zakochana we Franku Longbottomie. Oboje tworzą bardzo zgraną parę. Ona sympatyczna i żywiołowa wiedźma, a on oddany swojej pracy auror o spokojnym usposobieniu. I oboje należą do grona jej najbliższych przyjaciół.
- Dobre wieści? - zapytał Severus popijając kawę.
- Alice chce się spotkać w Hogwarcie. - powiedziała Lily, składając pergamin i wkładając do koperty. - Chcę dziś się z nią zobaczyć. - Lily zaczęła skrobać odpowiedź na kawałku pergaminu.
- Dobrze się składa. - mruknął Severus, odkładając filiżankę. Lily odstawiła pióro.
- Dlaczego? - Opiekun Slytherinu westchnął.
- Muszę odwiedzić przyszłych mugolskich studentów i objaśnić, że ich listy nie są głupim żartem. - Severus wyglądał na średnio zadowolonego tym zadaniem.
- Czy to nie zadanie profesor McGonagall? - Lily przypomniała się jej własna wizyta zastępcy dyrektora.
- Minerwa ma bardzo dużo do zrobienia i poprosiła mnie, bym się tym zajął. - powiedział Mistrz Eliksirów. - Będę miał okazję zobaczyć jakich tumanów przyjdzie mi uczyć w tym roku. - mruknął Snape z nutą szyderstwa. Lily już się przyzwyczaiła do jego sarkazmu.
- Daj spokój, Sev. My też kiedyś tacy byliśmy. - powiedziała Lily, trzymając rękę wokół filiżanki.
- Jacy? - zapytał podchwytliwie Severus, lekko szyderczo wyginając wargi. Mężczyzna pochylił się do przodu, opierając łokcie na stole, a dłonie łącząc razem. Lily na kilometr widziała ten psotny blask w czarnych oczach. Kobieta postanowiła zagrać w jego grę.
- Zachwyceni odkryciem nowego świata, który istniał tylko w marzeniach, a jednocześnie przerażeni, co nas tam czeka. - odparła szczerze, dokładnie opisując to, jak sama się czuła po odkryciu swojego magicznego dziedzictwa.
- W Hogwarcie nie czeka ich nic straszniejszego ode mnie. - Lily prychnęła.
- Uwielbiasz swój mroczny wizerunek, co Sev? - mężczyzna uśmiechnął się dumnie i jednocześnie sarkastycznie.
- Oczywiście. To, co uczniowie sobie dopowiadają, że jestem powstałym wampirem, który z najmniej lubianych uczniów robi mikstury, a z ich krwi atrament, którym późnej wypisuje swoje uwagi na esejach, już mnie nie interesuje. - Lily zaśmiała się. Severus uniósł kącik ust. - I przez to większość ludzi mi nie ufa. - Rudowłosa kobieta wyciągnęła rękę i położyła ją na splecionych dłoniach Severusa. Ten spojrzał na ich ręce.
- Jest wojna, Sev. Mało komu można ufać. Nawet Dumbledore'owi nie wszyscy ufają, choć wiedzą, że jest przeciwko Vol... Sam-Wiesz-Komu. - Lily drugą ręką dotknęła jego twarzy, tak by na nią spojrzał. - Kocham cię, Sev i ufam ci. - powiedziała cicho Lily. Severus przykrył jej dłoń swoją.
- Ja ciebie też, Lily. - odparł cicho czarnowłosy mężczyzna. Lily zabrała rękę z jego policzka i przeniosła ją na jego dłonie.
- I wesz co, Sev? Podoba mi się twój wizerunek, bez względu na to, co mówią inni. - Severus łagodnie wygiął wargi.
- Dlaczego? - Lily spojrzała na bok, rumieniąc się. Czy naprawdę powiedziała to na głos?
- Cóż... Wyglądasz elegancko i dostojnie, a zarazem tajemniczo i mrocznie. - Podczas gdy Lily próbowała jakoś ukryć rumieńce za włosami, Severus był bardzo rozbawiony jej zakłopotaniem. Mężczyzna schował jej kasztanowo rude włosy za ucho, na nowo odkrywając jej czerwone policzki. Czarnowłosy czarodziej zaśmiał się z jej zakłopotania.
- Pięknie wyglądasz, gdy się rumienisz.
- Nie pomagasz, Sev! - rozbawienie Severusa jeszcze bardziej się pogłębiło. - Za godzinę spotkam się z Alice. - Lily zmieniła temat. Severus uśmiechnął się do filiżanki, ale zaakceptował zmianę tematu, nie chcąc bardziej pogłębiać jej zakłopotania.
- Jak chcecie, możecie użyć moich kwater. - zaproponował bez zastanowienia. Severus wstał i obszedł stół, stając obok Lily.
- Nie będzie ci to przeszkadzać? - zapytała Lily nieco zaskoczona jego propozycją. Wiedziała, jak bardzo Severus strzegł swojej prywatności.
- Nie. - powiedział po prostu. - Mnie i tak nie będzie. Tylko jak przyjdzie Alice, zamknij kominek, żeby nikt wam nie przeszkadzał. - Lily pokiwała głową. W przypływie radości wstała i pocałowała czarnowłosego czarodzieja.
- Dziękuję, Sev.
- Nie ma za co, Lily. - Severus uśmiechnął się, przytulając ukochaną. Nareszcie miał swoje miejsce we wszechświecie. U boku jego ukochanej Lily.
###
- Nie sądziłam, że Snape ma tak dobry gust. - stwierdziła Alice rozglądając się po kwaterach Mistrza Eliksirów w Hogwarcie. Salon był urządzony w kremowo brązowych barwach. Na środku stał stolik do kawy z ciemnego drewna, otoczony skórzanym wypoczynkiem i dwoma fotelami. Kominek był otoczony z obydwu stron regałami z książkami. Były drzwi wejściowe i korytarz prowadzący w głąb kwater. Brak okna świadczył, że są w lochach. Ale mimo to było przytulnie. - Gdybym nie wiedziała lepiej, pomyślałabym, że mieszka tu jakiś Krukon. - Lily pomyślała identycznie to samo po spojrzeniu na pokaźną biblioteczkę.
- Znasz Severusa. Lubi pogłębiać swoją wiedzę.
- Gdyby nie trafił do Slytherinu, jestem pewna, że byłby w Rawencawie. - stwierdziła Alice, biorąc do rąk filiżankę z herbatą, przyniesioną przez skrzata. - Oszczędziłoby mu to wiele kłopotów
- Pewnie tak. - zgodziła się Lily. Nie raz zastanawiała się, co by było, gdyby Severus nie trafił do Slytherinu. Może Huncwoci tak bardzo by go nie nienawidzili, a on sam nie rozwinąłby takiej fascynacji Czarną Magią i nie zostałby Śmierciożercą. Chociaż w gruncie rzeczy Dom nie ma znaczenia. Peter Pettegriew dowiódł, że nawet Gryfon może zostać wyznawcą Voldemorta. - Jak jest między tobą a Frankiem? Pisałaś, że się pogodziliście. - Alice uśmiechnęła się zadowolona.
- Już wszystko w porządku. Muszę przyznać, że Frank się postarał z tą kolacją. Wino, świece i romantyczna muzyka. Wszystko było takie cudowne... - Alice była wniebowzięta. Lily z radością i zaciekawieniem słuchała każdego słowa przyjaciółki, gdy opowiadała o szczegółach romantyczo - przeprosionowej kolacji. Nawet nie wiedziały jak czas szybko płynął przy dobrej pogawędce. -... Ale chyba najlepszym elementem był nasz taniec, który trwał przez kilka utworów.
- Zawsze uwielbiałaś tańczyć, Alice. Pamiętam, że podczas mojego wesela, przetańczyłaś więcej niż ja i James. - przyjaciółki zaśmiały się na to wspomnienie.
- Co złego mogę powiedzieć na Pottera, to nie to, że jest złym tancerzem. - powiedziała Alice niechętnie z wiadomego powodu. - Syriusz trochę depta po palcach, a Remus pozwala kobiecie prowadzić, zamiast samemu to robić. Nie znam nikogo innego, oprócz Franka i Pottera, tańczącego tak dobrze.
- Śmiem twierdzić, że Severus tańczy równie dobrze, jak oni. Miał bardzo rygorystycznego nauczyciela. - powiedziała Lily, wyobrażając sobie Severusa tańczącego z Bellą, która przydeptywała mu palce za każdy błędny krok. Obrazek był całkiem zabawny. Alice pokręciła głową.
- Ciekawe, kiedy się nauczył skoro uciekał z lekcji tańca u Slughorna. Do tej pory pamiętam, jak ukrył się za gobelinem, a ty go kryłaś. - Lily nie mogła nie uśmiechnąć się na to wspomnienie. - A właściwie to skąd wiesz? Tańczyłaś z nim? - Alice podejrzliwie zmarszczyła brwi na zagadkowy uśmiech przyjaciółki.
- Tak, Alice. To chyba nic dziwnego. - Jednak zagadkowy grymas nie zniknął z jej twarzy, co pogłębiło podejrzliwość Alice.
- Nie, no skąd. - Alice porzuciła tę kwestię. A przynajmniej na razie. - Co miałaś na myśli, pisząc, że znasz Snape'a i wiesz, kiedy coś ukrywa, ale byłaś ślepa? W ostatnim liście byłaś bardzo tajemnicza, Lily. - Alice co prawda miała już pewne podejrzenia, ale wolała zapytać Lily i zobaczyć co powie na ten temat.
Zaś Lily zastanawiała się co powiedzieć. Przypomniała sobie rozmowę z Severusem.
- Nie mogą o nas wiedzieć, prawda? - zapytała Lily. Severus słyszał w jej głosie cień żalu. Też nie chciał wplątywać się w kolejną tajemnicę, ale nie mieli wyboru. To byłoby zbyt niebezpieczne. Severus po kręcił głową.
- Niestety. To zbyt niebezpieczne dla nas obojga. Gdyby Czarny Pan się dowiedział, mógłby wykorzystać cię przeciwko mnie i na odwrót.
- Wiem. A jeśli ktoś się domyśli? Alice czy Remus nie są głupi.
- Jeżeli wiesz, że możesz im zaufać, powiedz prawdę.
- Ufam im.
- Lily? Wszystko dobrze? - Alice pstryknęła palcami przed oczami przyjaciółki. Lily wróciła do rzeczywistości.
- Tak, Alice. Wszystko w porządku.
- To jak? Powiesz mi, o co chodzi? - Alice nagle przyszła do głowy pewna myśl. - Jeśli coś ci zrobił, to powiedz choć słowo, a obiecuję ci, że Frank w kajdanach zaprowadzi Snape'a do Azkabanu... - zagrożenie Alice było bardzo realne.
- Nic mi nie zrobił, Alice. Skąd ci to przyszło do głowy? - Lily nagle uderzyła ironia sytuacji. Jej przyjaciółka wyszła za aurora. Ona sama wyszła za aurora, po to, by rzucić go dla Śmierciożercy, który nigdy nawet nie pomyślał o podniesieniu na nią ręki. Drwina losu! Lily zaśmiała się. Ale nie był to radosny śmiech. To był cynizm.
- Olśnisz mnie, co jest takie zabawne, Lily? - zapytała niecierpliwie Pani Longbottom .
- Cóż za ironia! Wyszłam za aurora, który okazał większym dupkiem, niż sądziłam, a potem zakochałam się w Śmierciożercy, który jest gotowy za mnie umrzeć. - powiedziała nagle Lily. Alice w pierwszej chwili nie zrozumiała pełnego sensu tego zdania.
- Nikt nie spodziewał się tego po Potterze, Lily. Wszyscy uważali go za wspaniałego aurora i wzorowego... Że co?! - ogłuszenie Alice było przekomiczne. - Chwila, chwila... Czy ja dobrze usłyszałam? Powiedziałaś, że zakochałaś się w Śmierciożercy?! - Lily spodziewała się tego.
- Tak właśnie powiedziałam. - potwierdził spokojnie Lily. - Kocham Severusa Snape'a. - powiedziała wprost. Alice przez chwilę milczała, patrząc na przyjaciółkę szeroko otwartymi oczami, naśladując rybkę wyjętą z wody. Musiała poświęcić chwilę, by przetworzyć tę informację.
- Obawiam się, że nie rozumiem. - Lily przewróciła oczami.
- Alice, czy naprawdę mam ci tłumaczyć co się dzieje, gdy spotka się dwoje ludzi, którzy...
- Przecież wiesz, Lily, że nie o to mi chodzi. - Alice bezceremonialnie przerwała przyjaciółce. - Mam na myśli, że jeszcze miesiąc temu nie chciałaś nawet o nim słyszeć, a teraz mówisz mi, że go kochasz! - dla Alice było to nie do pojęcia. Chociaż po tajemniczości ostatnich listów Lily, jej zagadkowych uśmiechach i ukradkowych spojrzeniach na Snape'a przelotnie przyszło jej to do głowy. Jednak zakwalifikowała to do rzeczy abstrakcyjnych. Ale teraz, gdy usłyszała to od Lily wprost nie mogła tego pojąć.
- Wiem, Alice, ale przez ten czas wiele się zmieniło... - I Lily zaczęła opowiadać przyjaciółce od początku swojego pobytu w Prince Manor.
Gdy każda z jej rozmów z Severusem kończyła się kłótnią. Jak spędzała sama czas w bibliotece. Powiedziała jej o pokoju i zamkniętych drzwiach. Nie uszło uwadze Lily potępiające spojrzenie Alice, kiedy usłyszała, że otworzyła drzwi, mimo wiedzy, że powinna tego nie robić. Nie powiedziała, co było w pokoju, bo nie sądziła, że Severus doceniłby fakt, że Alice wie o jego trudnym dzieciństwie.
Zwierzyła się przyjaciółce ze swojego lęku. Opowiedziała o boginie Jamesa Pottera, którego spotkała. Lily doskonale widziała gniew wyryty na twarzy Alice, skierowany w wiadomą osobę. A potem zjawił się Severus, pokonując bogina i rozmawiając z nią.
Słowem nie wspomniała o wizycie Lucjusza Malfoy'a. Lily wiedziała, że nie może powiedzieć tego Alice, chociaż jest godna zaufania, bo to może zagrozić im wszystkim. Poza tym byłoby to dla niej za dużo informacji. Już wystarczy, że wie Remus.
Tak więc pomijając fakt o nieoficjalnych członkach Zakonu, Lily przeszła do jej kolejnego wydarzenia, mianowicie jej kłótni z Severusem, po tym, jak złapał ją w zamkniętym pokoju. Alice wyglądała na złą, tylko Lily nie wiedziała na kogo i jednocześnie zaskoczoną, chyba z faktu, że nie wyrzucił ją z dworu. Ale sceptycyzm nadal nie opuszczał jej twarzy.
Potem nastąpiło wezwanie Severusa. Lily opowiedziała jaka zła była i jak poszła do pokoju się spakować z zamiarem odejścia, ale coś ją zatrzymało, z jakiegoś powodu nie pozwalając odejść. Potem późno w nocy wrócił Severus. Perliste łzy błyszczały w oczach Lily, grożąc upadkiem, gdy opowiadała, jak zobaczyła go, ledwo stojącego na nogach, z nietypową bladością na twarzy i szatach przesiąkniętych krwią. Alice bladła słysząc, w jakim był stanie. Tak naprawdę to nigdy nie widziała go po torturach u Czarnego Pana, bo nigdy nie pokazywał się na spotkaniu Zakonu w takim stanie, nie chcąc, by inni widzieli jego słabość. Teraz dotarł do niej ogrom pracy, jaki wykonuje dla nich, szpiegując. I jak każdego dnia ryzykuje swoje życie.
Lily opowiadała, jak się czuła. Jak była przy jego łóżku całą noc. Jak bała się, że może umrzeć i jaką ulgę poczuła, gdy wreszcie się obudził. A potem mu wybaczyła. Następnie wszystko było dobrze. Zaczęli normalnie rozmawiać, przestali się kłócić. Opowiadała jak Severus bronił jej przed Potterem. Wszystko wydawało się dobrze. Lily zaczęła rozmyślać, dlaczego właściwie zwrócił się przeciwko Voldemortowi.
A potem Lily opowiedziała, jak przypadkiem znalazła list i pomyślała, że jest on od innej kobiety. Alice lekko się uśmiechnęła słuchając, jak Lily się czuła i mogła przysiąc, że słyszała nutę zazdrości w jej głosie.
Następnie Severus wpadł na pomysł gry "Dwudziestu Pytań". Alice nie mogła się powstrzymać od zapytania, czy nie są na to za starzy. Lily odpowiedział, że powiedziała dokładnie to samo, ale nie mogła nie wykorzystać okazji dowiedzenia się pewnych rzeczy. Następnie Alice dowiedziała się skąd jej przyjaciółka wie, jak dobrze tańczy Mistrz Eliksirów. Pani Longbottom widziała podekscytowanie i radość płynącą żywym strumieniem, gdy przyjaciółka opowiadała o ich tańcu. A gdy usłyszała o pocałunku, jej szczęka prawie opadła.
Nie mogła też powstrzymać krótkiego, niekontrolowanego chichotu na wieść, że następnego dnia Severus Snape zniknął w obawie na jej rekcję. W życiu nie pomyślałaby, że ktoś, kto regularnie okłamuje Voldemorta bał się reakcji kobiety na pocałunek.
Potem Lily opowiedziała, jak powiedział jej, że ją kocha. Alice nie mogła zrozumieć, jak mógł to przed nią ukrywać. Była oburzona. Ale potem zrozumiała. Zrobił to, by Lily mogła być szczęśliwa. Nawet z jego szkolnym Nemezis.
- Był gotowy żyć w cieniu, będąc nieszczęśliwym, byle byś ty była szczęśliwa. - Alice pokręciła głową. - Ja bym tak nie potrafiła. Chyba prędzej skoczyłabym z Wieży Astronomicznej niż wytrzymała patrzenie na Franka z inną kobietą.
- A Severus wytrzymywał to cały czas. Za każdym razem, gdy widział mnie i Jamesa na spotkaniu Zakonu. - Alice wypuściła ze świstem powietrze. Odezwała się dopiero po chwili milczenia.
- Wiesz, Lily, gdy pierwszy raz powiedziałaś mi, że kochasz Snape'a myślałam, że oszalałaś albo opiłaś się Amortencją i miałam zamiar ci to wybić z głowy. - Alice szczerze przyznała się do swojego postanowienia. Lily powstrzymała prychnięcie. Spodziewała się tego po przyjaciółce. - Lecz gdy opowiedziałaś mi wszystko... Ja doszłam do wniosku, że źle oceniłam Snape'a. Sądziłam, że go znam. Mroczny, wyrachowany Ślizgon, nieliczący się z innymi, sympatyk Voldemorta i Czarnej Magii, który oszukuje nas wszystkich. - Lily wcale nie spodobał się ten opis. Już miała otworzyć usta, ale Alice kontynuowała. - Ale teraz, uważam, że tak naprawdę to nikt go nie zna.
- Nikt nie próbuje, Alice. Wszyscy, poza wąską grupą, oceniają go przez pryzmat Mrocznego Znaku na jego przedramieniu. - Alice po cichu się z nią zgodziła. Widział tego przykład na ostatnim spotkaniu.
- Odnoszę wrażenie, że to zagubiony, ale dobry człowiek, któremu w życiu przydarzyło się wiele złego. - powiedziała cicho Alice. - Trochę mi go żal.
- Nigdy mu tego nie mów. - ostrzegła Lily. - Severus nienawidzi, gdy ktoś się nad nim lituje. Nie lubi, nawet gdy ja to robię. - Alice uśmiechnęła się kącikiem ust. Wiedziała, że Snape nienawidzi litość. Miała okazję zaobserwować to już w Hogwarcie.
- A powiedz mi jak Snape... - Alice nie umknęło uwadze lekkie skwaszenie twarzy Lily. Gdy na piątym roku się pokłócili i jej przyjaciółka nie chciała go widzieć, Alice zaczęła nazywać go jego nazwiskiem, ale teraz, gdy byli już nie tylko przyjaciółmi, stwierdziła, że dalsza wendeta nie ma sensu. - Jak Severus zareagował, gdy powiedziałaś mu, co do niego czujesz? - Lily samoistnie zachichotała, gdy przed oczami stanął jej obraz zaszokowanej twarzy Severusa. - Domyślam się, że był zaskoczony.
- Zaskoczony to nie jest właściwe słowo. - sprostowała Lily, nadal się uśmiechając. - Był jak dotknięty Drętwotą. - Alice się zaśmiała.
- Ogłuszyłaś go bez użycia różdżki. Zdolna jesteś, Lily. - obie kobiety się zaśmiały. - A wyobrażasz sobie minę Pottera? Chyba dostanie zawału!
- Nie może się dowiedzieć, Alice! Nikt nie może! - rozbawienie Lily zmieniło się w powagę. - Jeśli doszłoby to do niewłaściwych osób...
- Zagroziłoby to wam obojgu. - dokończyła Alice trochę smutno. Ryzyko nie było warte widoku miny Pottera. - Możesz być pewna, Lily, że nikt się ode mnie nie dowie.
- Dziękuję ci, Alice. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. - Lily naprawdę była wdzięczna Alice. - Póki Severus szpieguje, nasz związek musi pozostać tajemnicą. - powiedziała boleśnie Lily. Alice zdawała się widzieć smutek przyjaciółki.
- A właściwie, gdzie jest Severus? - Lily wygięła rozbawiona wargi.
- Odwiedza przyszłych mugolskich studentów, by wyjaśnić, że ich listy nie są żartem. - rudowłosa kobieta świadomie zacytowała Severusa.
- Chyba, żeby ich przerazić, by nie przychodzili do Hogwartu. - parsknęła Alice. Mistrz Eliksirów bez specjalnego wysiłku potrafił przerażać ludzi. Miał w tym wprawę. Albo i dar.
- Oh, nie! Przecież w Hogwarcie nie czeka ich nic strasznego. - powiedziała chytrze Lily. - W każdym razie od niego samego. - obie kobiety się roześmiały.
- Zastanawiam się jakim cudem uczniowie z nim wytrzymują. Z tego, co wiem czerpie diabelną przyjemność z obrażania uczniów.
- Musimy się kiedyś wybrać do niego na lekcje, a wszystkiego się dowiemy.
###
Od odejścia Lily, w Potter Manor było zadziwiająco cicho. Właściciel Dworu spędzał praktycznie całe dnie poza domem, a gdy wracał to późną nocą i od razu kładł się spać. Czasem nawet w ogóle nie wracał do domu.
Nawet po wprowadzeniu się Felicity, w Dworze panowała cicha i ponura atmosfera, bo nowa Pani Domu nie miała wielu znajomych, których mogłaby zaprosić.
Dziś jednak było inaczej. Cały dom aż trząsł się w posadach, a hałas obudziłby umarłego na pobliskim cmentarzu, gdyby nie zaklęcia uciszające wokół posiadłości. Po wejściu do salonu można orzec, że przetoczyło się przez niego tornado.
Wszędzie walały się książki i potłuczone szkło. Ramki ze zdjęciami leżały w kawałkach na podłodze, a w osmolonych ścianach były pęknięcia. Przez jedną krzyżowały się opalone linie. Fotele i meble były poprzewracane, a skóra na kanapie popękana i popalona, jakby ktoś drapał po niej scyzorykiem i gasił na niej nie tylko papierosy, ale całe pochodnie. Żyrandol leżał roztrzaskany na podłodze. Stolik do kawy był przełamany w pół. Jedyne źródło światła to kominek, który był we względnie dobrym stanie w stosunku do reszty salonu, nie licząc popękanej jednej kolumny i tlący się dywan, a raczej to, co z niego zostało.
A na środku tego zamieszania stał James Potter z różdżką w zaciśniętej ręce. Zmięta koszula był odpięta przy szyi, nosząc na sobie ciemniejsze plamy z potu oraz przypalenia i rozdarcia w kilku miejscach. Jego włosy były w większym nieładzie, niż jest to normalne. Mężczyzna był czerwony na twarzy i spocony od wysiłku, ale nadal wściekły. A oczy błyszczały tłumioną furią i szaleństwem, jakiego nigdy tam nie było.
Na kogo?
Na swoją byłą żonę!
Prowadza się z tym Śmierciożercą, Snape'em. Twierdzi, że to jej przyjaciel, w co James poważnie wątpił. Mieszka u niego. Kto wie, co robią jak są sami! Jak ona śmie tak kalać jego nazwisko?! Miała wszystko, wystarczyło tylko wyciągnąć wnioski z jego lekcji i nadal byliby szczęśliwym małżeństwem. Ale nie! Lily Potter... Cholera! EVANS musiała wszystko zepsuć.
James nadal uważał, że Lily należy do NIEGO. Nie odda jej NIKOMU. Jest jego WŁASNOŚCIĄ, od kiedy złożyła podpis na akcie ślubu i tak też pozostanie. Nie ważne, że ona się z nim rozwiodła. James nie uznał tego rozwodu i nigdy tego nie zrobi. On jest Potterem. I wszystko, co należy do niego lub czego pożąda, będzie jego. Nawet Lily, nawet jeśli miałby zmusić ją do tego. Nauczy ją tej miłości, jeśli będzie musiał.
A Smarkerus pożałuje, że się wtrącił. Jeśli nie nauczył się lekcji w Hogwarcie, zrobi to teraz. Ten brudny Śmierciożerca dostanie to, na co zasłużył. James dziwił się jakim cudem Dumbledore mu zaufał i dlaczego nadal trzyma go w Zakonie. Skąd dyrektor wie, że ich nie zdradzi? Jeśli zdradził Voldemorta, może zrobić to samo z nimi!
Dosięgnie go zemsta Jamesa Pottera. Najniższy krąg piekła jest dla zdrajców, takich jak Snape. A Lily dołączy do niego za swoją.
Następny rozdział: "35. Biały kruk"
Bye!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top