Finale
-Część dodana dnia-
-11.06.2020-
Najbliższe dni dla pary nastolatków było ciężkie. Pełne ciszy, niezrozumienia, niepewności. Oboje często patrzyli na swoje zdjęcia profilowe z myślą o napisaniu jako pierwszy, jednak nigdy do tego nie doszło. Jedynym plusem tej sytuacji były wakacje, więc spędzali wolny czas w domach, kryjąc się przed Bóg wiedział kim. Chłopak całymi godzinami szarpał struny gitary, aż jego palce nie zaczynały krwawić od pękniętych odcisków. Ciągle rozpoczynał komponować nowe melodie, których nie potrafił skończyć, co frustrowało go do granic możliwości. Przy jednej z prób prawie pożegnał się z gitarą, którą chciał wyrzucił przez okno, a przy drugiej cudem zatrzymał ją przy ścianie obok innych jej dzieł. Z pewnością ona również ucierpiałaby z tego powodu. Nie wpuszczał do swojego pokoju nikogo, nawet swojej matki, która kilka razy próbowała z nim porozmawiać. Nikt nie miał pojęcia, co się wydarzyło i nie miał zamiaru się z nikim tym dzielić. Nie chciała z nim przebywać, dobrze. Postanowił, że już nie będzie przychodził do jej domu, nieważne jak bardzo go kusiło, żeby wspiąć się do jej okna niczym Romeo z dramatu Szekspira i rozpocząć ckliwą mowę.
- On nie napisze pierwszy - mruknęła, patrząc na wyłączony telefon.
Dziewczyna za to próbowała zająć swoje myśli malowaniem, lecz zawsze zerkała na obraz nocnego nieba, o który poprosił chłopak. Koniec końców nie pokazała mu płótna, sprytnie schowała go w innym pokoju przed jego zapowiedzianym przyjściem. Malunek spodobał się autorce, więc powiesiła go na ścianie. Nadal nie mogła wyrzucić z głowy rozmowy przeprowadzonej z nauczycielką, a jej sprzeciwy, które ją odpychały straciły na swojej wadze. Jej rozsądek podpowiadał jej, aby wzięła się w garść i określiła jasno uczucia do blondyna w prędkości światła. Jej serce było pod presją nagromadzonych emocji.
- Młoda damo, wyjdź w końcu z domu – zapukawszy dokładnie 2 razy, mama nastolatki weszła do pokoju. - Nie możesz przesiedzieć tutaj całych wakacji.
- Przeszkadzasz mi, mamo - wyciągnęła z ucha jedną słuchawkę i odłożyła pędzel. - Nie całe, tylko przez jakiś czas - poprawiła ją, wycierając ręce o koszulkę "do malowania".
- Uczesałabyś się chociaż - wskazała na jej włosy i rozpoczęła zbieranie rzeczy i ubrań z podłogi. - Zabieram to do prania, posprzątaj tu.
- Wiesz, że moich włosów nie czesze się na sucho - machnęła ręką, gdy kobieta ją zignorowała.
- Idź na spacer, chociaż teraz wieczorem, zanim się ściemni - zamknęła za sobą drzwi. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju i poruszyła brwiami. Trochę zaniedbała swój artystyczny nieład, który niepodziewanie prędko zamienił się w bałagan. Posprząta później, ponieważ w tamtej chwili przystała na propozycję rodzicielki. Odchyliła kołnierz koszulki i powąchała swoje ciało.
- Muszę wziąć prysznic - oznajmiła sama sobie i zabrała odpowiednie rzeczy. W domu chłopaka rozegrała się podobna scena i na szczęście obu z nich nie spotkali nie na krzyżówce. Kubę nie za bardzo ciągnęło do wyjścia z rodzinnego gniazdka, dlatego pani Nieśmiertelna musiała namęczyć się o wiele dłużej, aby wyrzucić syna z domu.
Ze słuchawkami w uszach Melania i lekko mokrymi włosami wystającymi spod czapki przemierzała drogę chodnikami miasteczka. Starała się wybrać trasę, na której na pewno nie spotkałaby nikogo znajomego. Opuściła rękawy bluzy, ponieważ na ramionach pojawiła jej się gęsia skórka. Przeglądała wszystkie aplikacje w telefonie. Różne wiadomości ze świata czy swoje zdjęcia w kopii zapasowej. Były na nich między innymi jej obrazy, miejsca z wakacji, antyki z muzeum. Cicho zaśpiewała wers jednej z ulubionych piosenek, gdy natrafiła na selfie z Kubą zrobione parę lat temu. Pamiętała okoliczności w jakich powstało i uśmiechnęła się. Razem z klasą w gimnazjum pojechali na końcową wycieczkę i razem zagrali w słynną butelkę. Została wyzwana do zrobienia zdjęcia z osobą, z którą chciałaby porozmawiać. Zawstydzona podeszła wtedy do Kuby i zanim zareagował, cyknęła zdjęcie, ewakuując się jak najszybciej z jego najbliższego otoczenia. Chciał, aby je usunęła, lecz nie zrobiła tego. Przez zbierające się w oczach łzy, jej widok rozmazywał się. Wiatr zawiał prosto w twarz czarnowłosej, więc pozwoliła słonej cieczy spłynąć po policzkach, wiedząc, że nikt nie był w stanie jej zauważyć. Idąc na środku ulicy w strefie zamieszkania, wyszła z galerii zdjęć i kliknęła ikonę kontaktów. Zrobiło się już ciemno, latarnie obudziły się do życia. Przełknęła ślinę na ten głupi i pochopny pomysł rozsądku, który porozumiał się z sercem, nim wcisnęła słuchawkę i szybko przyłożyła urządzenie do ucha, aby nie zrezygnować w ostatniej chwili.
- Hej, Kuba – powiedziała ciszej niż zamierzała, ukrywając drżenie głosu, gdy usłyszała jego oddech. Przegryzła dolną wargę. – Możemy pogadać?
- Jasne – usłyszała. – Na moście. – rozłączył się po sekundzie. Oczywiście wiedziała, o które miejsce chodziło chłopakowi. Owinęła się ramionami i ruszyła na spotkanie zdecydowana jak nigdy w swoim życiu.
Po upływie połowy godziny stali po przeciwnych stronach mostu. Kiedyś bardzo lubili tam przychodzić. Drewniana konstrukcja była rzadko odwiedzana przez pozostałych mieszkańców. Siadali na deskach i rozmawiając, karmili kaczki i ryby pływające w rzeczce. Melania powoli stawiała na nim kroki, który lekko skrzypiał ze starości z głową spuszczoną w dół, cały czas rozmyślając nad wiadomościami, które chciała mu przekazać jak najdokładniej, za to Kuba był bardzo zaciekawiony jej nagłym telefonem. Zatrzymali się pod jedną z zapalonych lamp, ukazując swoje sylwetki w lepszym świetle. Obaj owinięci boleśnie nitką, zmęczeni, niepewni, skłóceni. Chłopak spojrzał na jej twarz i lekko zaczerwienione oczy, a następnie na swoje palce owinięte plastrami.
- Płakałaś? – zapytał retorycznie i nadzwyczaj opiekuńczo. Nie potrzebował odpowiedzi, była zbyt oczywista. Melania podniosła wzrok na jego niebieskie tęczówki, aby po chwili zwrócić je na ziemię. Zdążyła zauważyć, że spieszył się i również nie wyglądał zbyt dobrze.
- Znam sposób, aby nas rozdzielić – oznajmiła szeptem, jednak nastolatek myślał, że krzyczała. Jego mięśnie napięły się w szoku. Nie mógł nic powiedzieć ani ruszyć się o centymetr. A jednak?, pomyślał. Wyczekiwał z niecierpliwieniem na dalszą część wypowiedzi przyjaciółki, która próbowała oddychać głęboko. Chciał już mieć to za sobą.
- I co z tym zrobisz? - szepnął, a jego głos zadrżał. Nadal nie otrzymywał niczego z ust przyjaciółki. - Mel...? - spróbował jeszcze raz, używając skrótu jej imienia.
-Wolałabym go nie znać – kolejny raz spojrzała na niego. Jej oczy napełniły się łzami ponownie tego dnia, zaczęła kręcić głową. – Mimo, że... Nie chcę – wydusiła. Kuba ostrożnie sięgnął dłońmi do jej policzków i starł strumień słonej cieczy, która została w części wchłonięta przez opatrunek. Para nastolatków poczuła jak ucisk na ich ciałach zelżał. Blondyn schylił się i oparł o siebie ich czoła.
- Chcesz przez to powiedzieć, że... - przeciągnął ostatnie słowo z nadzieją.
- Że może nitka się nie myli - dokończyła nie otwierając oczu. Nie mogła przez to zobaczyć uśmiechu pełnego ulgi na ustach jej przyjaciela.
- Dziękuję – powiedział tylko i zamknął powieki, aby znów się przed nią nie rozpłakać jak słabeusz. Nawet nie wiedziała, ile to dla niego znaczyło. Stali tak razem, blisko siebie, czując nitkę, która jakby zadowolona rozplątała i zaczęła spokojnie falować w powietrzu, łącząc ich palce. - I przepraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top