Wojna | Spirit Animals

Postacie:
Meilin

Rollan

Abeke


Conor

Miejsce: Okolice gór Petral (Eura)

Czas: Po zebraniu wszystkich darów więzi (?)

Stało się. Stało się to, co zapowiedziała Kordelia Życzliwa. Cała czwórka bohaterów Erdas została rozdzielona: Meilin do armii Zhong, Rollan do armii Amayi, Abeke do armii Nilo, a Conor – do armii Eury. Teraz muszą zmierzyć się przeciwko sobie. Meilin myślała, że po znalezieniu Smoczego Oka w Zhong zdołają uwolnić Zielone Płaszcze, ale myliła się. Przysięgli knuli to od samego początku, a teraz to się im udało. Jedynym szczęściem było to, że zdołali ukryć wszystkie cztery dary w bezpiecznym miejscu, tam, gdzie nikt ich nie znajdzie, lecz potem... Przysięgli ich złapali, a oni nie mieli wyboru. Meilin rozejrzała się po wielkim, otwartym terenie. Cztery potężne armie zgromadziły się na przyszłym polu bitwy. Dziewczyna spojrzała na mężczyznę stojącego obok niej. Poznała go. Był niegdyś Zielonym, pamiętała, że gdy nie było Olvana to on prowadził treningi.
A co z Rollanem? – pomyślała. – Pewnie już o mnie zapomniał... Nie, Meilin! Przestań o nim myśleć! – próbowała wypędzić te myśli z głowy.
Po chwili zauważyła czterech przedstawicieli armii czterech kontynentów Erdas. Zaczęli ze sobą rozmawiać, lecz generał armii Nilo krzyknął coś po jego języku, a fala zastępów tego kraju ruszyła na resztę z krzykiem bojowym. Po chwili reszta mieszkańców świata ruszyła na siebie.
Zaczęła się bitwa.
Meilin nie chciała wyciągnąć swojego miecza, ale generał zmusił ją do tego.
Mój ojciec na pewno by do tego nie dopuścił. – pomyślała wyciągając miecz, lecz tylko powalała przeciwników. – Ani generał Chin...

— Meilin...? – spojrzała na wojownika z armii przeciwnej, którego przed chwilą powaliła. Był nim ciemnowłosy chłopak z Amayi. Przyciskała go stopą do ziemi i patrzyła się mu w ciemne oczy jak głupia. – Meilin, poznajesz mnie? – powiedział wypuszczając z rąk dwa krótkie sztylety. Dziewczyna nadal wpatrywała się w jego oczy. Poznawała je.

— Rollan? – spytała, gdy chłopak zdążył wstać. Zanim chłopak zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Meilin złączyła ich usta w krótkim pocałunku.

— Stęskniłaś się za mną? – spytał, gdy oderwali się od siebie.

— No jasne! – odpowiedziała dodatkowo go przytulając. Przez chwilę między nimi zapadła cisza.

— Widziałaś gdzieś Conora lub Abeke? – zapytał rozglądając się.

— Nie, ale większość tych ludzi to Zielone Płaszcze. – także poczęła się rozglądać.

— To szaleństwo! – usłyszeli zza siebie. Odwrócili się w tym samym czasie i spojrzeli na człowieka, który wypowiedział te słowa. Zauważyli tam wysokiego Eurańczyka. Od razu go poznali.

— Conor! – krzyknęła Meilin, przez co chłopak odwrócił się w jej stronę. Rollan mógł dostrzec, że obok blondyna stała ciemnoskóra dziewczyna, która trzymała łuk. Ona także patrzyła na nich z ciepłym uśmiechem. Po chwili Conor i Abeke znaleźli się już obok nich.

— Różne rzeczy widziałem, kiedy zostaliśmy rozdzieleni, ale o tym nigdy bym nawet nie pomyślał! – powiedział w końcu Conor.

— Nie wiem jak wy, ale ja nie będę walczyć. – odparła Meilin. – Zielone Płaszcze zostały założone, aby pomagać Erdas, a nie z nim walczyć.

— Masz rację. – odpowiedziała Abeke.

— Widzicie? – wskazała palcem na wielką skałę, na której stała kobieta z mieczem. – To Kordelia Życzliwa.

— Umówiliśmy się na Nieżyczliwą...

— Dobra, nie ważne. Trzeba tam jakoś wejść. Ona wydaje rozkazy, a jeśli ją słychać aż tu, to znaczy, że nas też będzie słychać.

— Chyba wiem, co masz na myśli...! – odpowiedział Conor spoglądając na Kordelie. – Ale nie dostaniemy się tam, za dużo jest strażników...

— Może i jest ich dużo, ale nie tylu stawialiśmy czoła, prawda?

— No jasne!

— A więc, Zielone Płaszcze – Meilin spojrzała na wszystkich. – Za Erdas!

Cała czwórka pobiegła z krzykiem w stronę wysokiej skały. Wszystkich, którzy stali im na drodze powalali. Po chwili stali już pod skałą.

— To co teraz? – spytał Rollan.

— Wchodzimy, spychamy ją ze skały i mówimy.

— Okey, Conor! – chłopak spojrzał na Meilin. – Ty wchodzisz pierwszy, Abeke, ty pomagasz Conorowi przy tych wszytkich strażnikach, a ja i Rollan zajmiemy się Kordelią. Wszystko zrozumiałe? – w odpowiedzi uzyskała krótkie „Tak” lub „Jasne”. Eurańczyk, tak jak powiedziała, wszedł pierwszy. Rzeczywiście, strażników było dużo, ale bez problemu powalił kilku najbliższych. Po chwili pomogła mu Abeke, a Rollan wraz z Meilin omineli ich i weszli na górę.

— Kordelio Nieżyczliwo. – zaczął Rollan. – Poznajesz nas? – kobieta odwróciła się i wyjęła miecz.

— Jasne, że tak. – odpowiedziała. – A dla twojej świadomości, jestem Życzliwa.

— Daj spokój, tego Sprawiedliwego, nazywał Niesprawiedliwym, więc przykro mi. – powiedziała, po czym rzuciła mieczem w jej stronę. Kobieta cofnęła się i przerażona zorientowała się, że spada.

— To tyle? – spytał Conor, który wraz z Abeke najwyraźniej pokonali wszystkich strażników Kordeli.

— A chciałbyś więcej? – spytał drażniąco Rollan.

— Ah, jak mi brakowało ciebie i tych twoich suchych jak suchar żartów. – machnął ręką.

— Okey chłopaki, koniec pogaduszek. – przerwała Abeke, która stanęła obok Meilin. – Trzeba ustalić, kto będzie mówił.

— Nie możemy zastanawiać się w nieskończoność, bo oni się pozabijają i Kordelia może wrócić. – stwierdził Conor.

— Ma rację. – zauważył Rollan. – Meilin, jeśli nie masz nic przeciwko, ty możesz to powiedzieć. – dziewczyna dziwnie popatrzyła na Amayańczyka. – Pamiętam jeszcze, jak dawałaś mi wykład na temat ostrożności w Zhong. – wszyscy zaśmiali się.

— Śmieszne. – odpowiedziała po chwili Meilin. – Ale...myślisz, że ja naprawdę powinnam mówić?

— Wszyscy tak myślimy, Meilin. – powiedziała Abeke kładąc swoją dłoń na jej ramieniu. Zhongijka uśmiechnęła się do niej, a następnie odwróciła się w stronę pola bitwy.

— Zielone Płaszcze! – zaczęła. – Spójrzcie na siebie! Czy właśnie tego chcecie? – w tym momencie większość żołnierzy spojrzała na Meilin. – Przecież powstaliśmy po to, aby chronić Erdas, a nie zniszczyć go. A teraz co? Stanęliśmy przeciwko sobie, ponieważ przywódcy naszych krain okazali się zbyt chciwi. Chcecie żyć na Erdas, które nie będzie już tym dawnym? Chcecie, aby Erdas zajęła Amaya lub Zhong? Ja nie chcę i będę walczyć do końca nawet, jeśli będę sama. Bo bez nas, Zielone Płaszcze, Erdas jest zgubione. – zapadła głucha cisza. Słychać było tylko szybkie oddechy ludzi i zwierząt.

— Piękna przemowa, młoda, ale niestety muszę ci przerwać. – na skale pojawiła się kobieta z dwoma mieczami w rękach. – Jak widisz, nikt cię nie posłucha, a teraz... – przygotowała się do zadania ciosu. – Zginiesz! – gdy zamachała się, ktoś zablokował jej cięcie. Gdy zobaczyła kto to, szczęka jej opadła. Był to jeden z jej strażników, lecz czwórka bohaterów poznała go. To był...

— Olvan! – wykrzyknął zdumiony Rollan.

— Jasne, że ja. – uśmiechnął się i rozbroił Kordelię. – Widzisz, Kordelio... Wtedy, gdy mówiłem ci, że oni nie odpuszczą, nie posłuchałaś mnie, a powinnaś. Zielone Płaszcze były, są i zawsze będą. – po polu bitwy rozległy się wesołe okrzyki, które oznaczały tylko jedno.

Zielone Płaszcze wróciły.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top