Leo Valdez x OC
Z opowiadań Thalii, siostry Jasona, Wilczy Dom wydawał się wyglądać jak zamek pokryty złotem i diamentami z wielkim murem obronnym i głęboką rzeką opływającą go dookoła, lecz gdy Leo zobaczył ruiny starego domu trochę się zawiódł. Chociaż w miło wyglądających złotych pałacach zawsze czaiły się jakieś duchy burzy lub królowie zamieniający ludzi w złote posągi, miło jest znaleźć się w takim miejscu, ogrzać się, zjeść coś i odpocząć po długiej wędrówce. W ruinach Wilczego Domu nie byłoby to przyjemne zważając na zimę panującą w dolinie. Jeśli Hera znajdowała się w ruinach tego domu, z pewnością było jej zimno.
Na początku, gdy on, Piper i Jason zobaczyli przez mgłę zarys Wilczego Domu, nieco się zdziwili. Nikt nie pilnował bogini. Lecz po chwili spostrzegli postać siedzącą na kamieniu przed ruinami. Była to dziewczyna o ciemnych włosach i jasnej cerze. Miała ciemne niczym zimowa noc oczy i na oko miała czternaście lat. Leo spostrzegł, że przy pasie ma przypięty miecz, więc na pewno nie była jakimś zabłąkanym turystom. Jason i Piper prawdopodobnie też ją zauważyli, ponieważ wyjęli broń i znacząco zwolnili kroku. Gdy dziewczyna ich spostrzegła, wstała i wyciągnęła rękę przed siebie. W tym momencie Leo poczuł, że traci kontrolę nad swoim ciałem, jakby wszystkie jego mięśnie zamarzły. Nagle wszystko wokół niego zwolniło. Po chwili zorientował się, że jego przyjaciele stoją także nie mogąc się ruszyć, próbując za wszelką cenę wyrwać się. Tajemnicza dziewczyna zaśmiała się i opuściła zaciśniętą w pięść dłoń.
— Kim jesteś? – spytał Jason z przerażoną miną.
— Nazywam się Amy – uśmiechnęła się złośliwie. – Jestem córką Chronosa.
— Kronosa? – zdziwił się Leo.
— Chronosa! – wykrzyknęła i wyjęła miecz zrobiony z niebiańskiego spiżu. Leo poczuł, że przez jedną milisekundę odzyskuje kontrolę nad swoim ciałem, lecz chwilę później coś znowu ją przejmuję.
Na twarzy Amy pojawił się lekki grymas. Leo już wiedział co zrobić, aby uwolnić siebie i przyjaciół od czaru dziewczyny. Nie miał czasu na przedstawienie planu Jasonowi i Piper, więc postanowił, że sam go zrealizuje.
— Tak, jasne. Chronosa, boga...yyy...czasu – przypomniał sobie opowieści mamy, które zawsze czytała mu na dobranoc. – Czyli jesteś boginią? Herosem?
— Herosem – wycedziła przez zęby. – Gdybym była boginią spaliłabym was już dawno temu...
— Czyli wiesz kim jesteśmy? – spytała Piper spoglądając na Leona. Najwyraźniej zrozumiała jego plan.
— Jasne. Piper, córka Afrodyty, Jason, syn Jupitera i Leo, syn Hefajstosa. Myślicie, że wyruszyłabym na misje nie znając nawet waszych imion? – zaśmiała się.
— Kto wysłał cię na misję? Z tego co wiem, Chejron wysłał tylko naszą trójkę...
— Nie wysłał mnie tu wasz śmieszny obozik, synu Hefajstosa, lecz sama Gaja. Nie zdołacie uwolnić się z „więzów mocy” – zrobiła cudzysłów w powietrzu. – Nie dacie rady mnie pokonać. Byłam szkolona przez samych Tytanów!
— Jeśli mamy się przechwalać – dołączył się Jason – to ja w sumie nie mam z czego. Nic nie pamiętam.
— Jeśli nas wypuścisz – powiedziała Piper łagodnym głosem, jednocześnie wkładając w to zdanie całą swoją moc – będziesz wolna i nic ci nie zrobimy.
Amy zawahała się i przez dłuższą chwilę zastanawiała się nad zdaniem wypowiedzianym przez Piper, jakby ta zadała jej jakieś trudne działanie matematyczne. Po chwili wybuchnęła śmiechem nie przestając używać mocy.
— Twoje sztuczki na mnie nie działają, córko Afrodyty – Leo wyczuł w jej słowach niepewność. – Dołącz do nas, Piper McLean, a na pewno nie pożałujesz swojej decyzji.
Leo wiedział, że Piper nie raz dostawała taką propozycję, a jej odpowiedź zawsze była taka sama.
— Nie, podziękuję – odpowiedziała już bardziej ponurym tonem, lecz nadal wkładając w swoją wypowiedź całą moc. Leo wiedział, że Piper jest zdziwiona nawet, jeśli jej twarz tego nie pokazywała. W końcu dziewczyna wysłana przez Tytanów jest człowiekiem i powinna ulec jej mocy. Jednak tak się nie stało i trójka herosów nadal tkwiła w bezruchu. Leo rozejrzał się, lecz nikogo nie było w pobliżu. Zostało tylko czekać, aż moce dziewczyny osłabną.
— Słuchaj, nie mamy za dużo czasu, więc... – zaczął Jason, lecz Piper mu przerwała:
— ...więc przepuścisz nas i pójdziesz jak najdalej stąd – dokończyła tak pewnym głosem, że Leo miał już obrócić się i wrócić to obozu.
Lecz po chwili wpadł w śnieg. Poruszył dłonią. Jest wolny! Wstał, otrzepał się z śniegu i spojrzał na dziewczynę. Ta leżała bez życia na ziemi. Jason i Piper momentalnie pobiegli w kierunku wejścia do Wilczego Domu, lecz Leo podszedł do leżącej na śniegu dziewczyny i dotknął jej dłoni. Była lodowata. Musiała spędzić na mrozie bardzo dużo czasu.
— Leo, musimy iść! – usłyszał głos Piper lecz nie zareagował. – Leo, za chwilę Tytani przyślą tu swoją... – nie dokończyła. Brunetka stanęła za nim, a ciszę panującą w tym momencie przerywał tylko mroźny wiatr.
— Musimy zabrać ją do obozu – odpowiedział chłopak wstając.
— Oszalałeś?! Jest po stronie Gaji! – wykrzyknął Jason.
— Ale jest herosem, prawda? – Piper i Jason wymienili nerwowe spojrzenia. – Tak jak my zasługuje na drugą szansę – nagle usłyszeli kroki dochodzące zza doliny.
— Armia tytanów się zbliża – stwierdził Jason i spojrzał na Piper.
— Weźmy ją do środka Wilczego Domu – stwierdziła. – Po bitwie weźmiemy ją do obozu.
— Co jeśli się ocknie? – spytał Jason. – Na pewno nie przyłączy się do nas – Piper zamyśliła się.
— Leo, zwiąż jej ręce za plecami. Myślę, że nie da rady się z tego uwolnić w takim stanie.
I nagle zza doliny wyszła armia potworów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top