Rozdział 9

— Poczekaj tu. – powiedział, po czym poszedł.

Gdy tak stałam, pomyślałam, jak Clint został uratowany z przerażającej magii Lokiego. No tak, przecież sam mi to opowiadał! Dostał w głowę od Czarnej Wdowy... Czyli mam dostać w głowę? Rozmyślenia przerwała mi postać. Stała ona daleko i posiadała miecz. Moje ciało, które nie mogłam kontrolować, przygotowało noże. Próbowałam temu zapobiec, lecz nic się nie stało. Mężczyzna szedł w moją stronę z przygotowanym mieczem. Zaraz, zaraz, zaraz... Skądś go znałam... No tak, to był Heimdall. Już wiedziałam jak się to skończy. Chwilę później dostałam mieczem w głowę. Zemdlałam.

Obudziłam się w dość małym pomieszczeniu. Strasznie bolała mnie głowa. Usiadłam na łóżku, byłam w stanie stwierdzić, że jest ono asgardzkie. Po chwili drzwi lekko się uchyliły, a w nich stanął... Heimdall? Oczywiście miecz miał na gotowości. Chciałam ruszyć ręką, ale wiedziałam, że to nie możliwe, jednak spróbowałam. Udało się! Czyli mam kontrolę nad swoim ciałem! Czarnoskóry mężczyzna podszedł do mnie nadal z mieczem w gotowości. Wstałam i także zbliżyłam się do strażnika.

— Musimy znaleźć Lokiego! – krzyknęłam, mimo bliskiej odległości od mężczyzny.

— Nie będzie to takie trudne... – odpowiedział. – Zajął cały Asgard...

— Gdzie jest Thor?!

— W Midgardzie. Nie przedostaniemy się nigdzie. Loki opanował nie tylko Asgard, lecz także wszystkich jego mieszkańców.

— Co? Ile ja spałam?!

— Około trzy dni... – odpowiedział. – Chodź, chyba wiem jak przedostać się do Midgardu.

Bardzo cicho wyszliśmy z pokoju. Przeszliśmy kilka kroków i już napotkaliśmy strażnika. Ogłuszyłam go, po czym ruszyliśmy dalej.

— Są pod kontrolą Lokiego. – uprzedził moje pytanie. – Znam jedno z potajemnych przejść. Wiedzą o nich tylko ja, Thor, Odyn i... Loki.

— A więc prowadź.

Skręciliśmy w mniejszy korytarz, potem jeszcze mniejszy, aż w końcu napotkaliśmy drzwi, ale nigdzie nie było widać strażników. Czyli Loki o tym nie pomyślał? Heimdall najwyraźniej był na to przygotowany i wypowiedział kilka niezrozumiałych dla mnie słów. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypem, po czym weszliśmy przez nie. Był to wąski tunel. Kilka minut szliśmy w zupełnej ciszy i ciemności. Było tak ciemno, że prawie nie widziałam Heimdalla, który szedł centralnie przede mną. Po chwili spostrzegłam mały, jasny punkcik, wyglądający jak światło dzienne. Kilka minut później przekonałam się, co było źródłem światła. Rzeczywiście, było to wyjście z tunelu! Wychodząc przez otwór obejrzałam się do tyłu, lecz wyjście zniknęło.

— Jest zamaskowane iluzją. – powiedział czarnoskóry mężczyzna po czym pokazał ruchem ręki, że mam iść. – Frigga nam pomogła.

Zaczęliśmy iść, lecz po chwili musieliśmy się schować. Tu nadal byli strażnicy.

— Musimy przejść niezauważalnie tam. – wskazał pomieszczenie na drugim końcu Tęczowego Mostu wyglądające jak kula z lunetą. – Pójdziesz do Midgardu i wezwiesz pomoc. Najpierw uwolnimy twoją przyjaciółkę, a później pomyślimy nad Lokim. – powiedział, po czym poszedł niezauważalnie w stronę pomieszczenia. Poszłam jego krokiem w cieniu, przez co żaden strażnik mnie nie zauważył. W pomieszczeniu było z trzech, więc z łatwością ich ogłuszyliśmy.

— Ja tu zostanę, Loki szybko się nie zorientuje. Weź jakiekolwiek wsparcie i powróć. Jeśli będziesz chciała wrócić, po prostu powiedz „Otwórz most”.

— Dobrze, zrobię tak jak mówisz. – powiedziałam po czym zniknęłam w błysku światła.

~•~

— Nic ze mnie nie wyciągnięcie! – krzyknęła zrozpaczona dziewczyna.

— To się jeszcze okaże. – zaśmiał się złowieszczo ciemnowłosy mężczyzna. Po chwili do Boga podszedł strażnik.

— Oh, twoi przyjaciele przyjdą cię uratować? Uroczo. – uśmiechnął się. – Mój plan się powiódł, może twoja przyjaciółka będzie bardziej gadatliwa?

— Nie! Nie złapiesz jej!

— Zobaczymy. – mężczyzna o głębokich, zielonych oczach wyszedł z pomieszczenia zostawiając z dziewczyną trzech strażników. Naomi usiadła zrezygnowana.

~•~

Znalazłam się z powrotem w Midgardzie. Pierwsze co zrobiłam to udanie się do latającej siedziby T.A.R.C.Z.A.'y. Wbiegłam do środka nie zważając na innych ludzi. Nie zastanawiając się nad niczym pobiegłam dalej, lecz nagle wbiegłam w coś twardego.

— Cholera. – wykrztusiłam resztami sił.

— Język. – spojrzałam w górę. To był Kapitan Ameryka! Nie mogłam lepiej trafić!

— Asgard...Loki, władza! – wydyszałam. Po chwili Steve zrozumiał o co chodzi.

— Szybko, idziemy do centrum dowodzenia! – pobiegł w stronę, z której przybył. Po kilku minutach znaleźliśmy się obok czarnoskórego mężczyzny.

— Co się stało?

— Loki opanował Asgard i porwał Naomi, aby dowiedzieć się co z Wszechksięgą! – Nick skinął głową do Rogersa.

— Wyślemy z tobą Williama. – stwierdził.

— Co z Thorem? – spytałam. – Przecież to jego działka!

— On... Emm... No cóż, teraz nie może polecieć z tobą do Asgardu, ponieważ... – uniosłam brew. – Ma tak jakby konflikt... – spojrzałam na niego wyczekującym wzrokiem. – Ehh, rozwalił jeden z budynków Nowego Jorku, i musi się z tego wywinąć... – spojrzał na drzwi, w których pojawiła się ciemna postać.

— Wzywałeś mnie, wujku...

— Lecisz z Sarah...

— Sol. – poprawiłam go, a on posłał mi pytające spojrzenie. – Nieważne, później ci wytłumaczę.

— No to lecisz z Sol do Asgardu. Porwali Naomi, najpierw uratujcie ją, a później pomyślimy nad Lokim.

— Jakbym słyszała Heimdalla... – mruknęłam sama do siebie. Po chwili wyszliśmy na zewnątrz.

— Heimdallu, otwórz most! – krzyknęłam, a po chwili zniknęliśmy w słupie światła. Byliśmy już w Asgardzie.

— To te drzwi. – powiedziałam wskazując drzwi niczym nie różniącym się od innych.

— To wejdźmy! – William już miał nacisnąć klamkę, lecz powstrzymałam go.

— Nie! Loki na pewno postawił tam swoich najlepszych strażników! Nie możemy tak po prostu wejść! Nie mamy szansę z tymi strażnikami we dwójkę, wiem coś o tym...

— W takim razie co chcesz zrobić?

— Mam pomysł. Mam moc iluzji, czyli mogę rzucić na nas iluzję. Możemy wyglądać jak ktoś inny! – chłopakowi opadła szczenka. – Zamienimy się w tych strażników!

— Aaa... Dobry plan!

— Dzięki. – lekko zarumieniłam się. Nie szło mi najlepiej przyjmowanie komplementów. Po chwili wyglądaliśmy jak strażnicy. – Wchodzimy. – powiedziałam po czym otworzyłam drzwi.

Stali tam trzy strażnicy. Naomi siedziała w środku celi i nie zwróciła na nas szczególnej uwagi. Machnęłam ręką na znak wymiany, a strażnicy chyba zrozumieli, bo wyszli. Zdjęłam z nas iluzję.

— Sol? William?! – krzyknęła z zaskoczenia. Podeszłam do jakiegoś urządzenia i nacisnęłam przycisk otwierający przeszkloną ścianę więzienną. Po chwili Naomi wyszła z celi i wpadła w ramiona przyjaciela.

— Okey, musimy się stąd wymknąć. – stwierdziłam przyciskając różne guziki na maszynie.

— Jasne, znasz wyjście? – spytała przyjaciółka trzymając Williama za rękę.

— Tak, ale Loki za chwilę tu wróci. Nie wymkniemy się już dzięki iluzji. Nie rozdzielajcie się i idźcie za mną. – w tym momencie do pomieszczenia weszli strażnicy.

Było ich z pięciu. Nie mielibyśmy z nimi najmniejszych szans. Wykorzystaliśmy ich zaskoczenie i przemknęliśmy obok nich. Po chwili słyszeliśmy ich krzyki, ale byliśmy już daleko. Nie było szans, aby dogonili nas w tak ciężkiej zbroi. Biegliśmy ile sił w nogach obok nic nie rozumiejących asgardczyków. Nagle w coś wpadłam. Loki! Nie dałam rady go wyminąć. Musiał mieć to zaplanowane, ponieważ uśmiechał się.

— Uciekajcie. – w moich dłoniach pojawiły się sztylety. – Ja go zatrzymam.

— Ale...

— Powiedziałam coś! – William i Naomi spojrzeli na mnie niepewnie, ale po chwili pobiegli dalej. W rękach Lokiego także pojawiły się sztylety.

— A więc znów się spotykamy. – stwierdził, po czym zaatakował.

Z łatwością przyjęłam cios. Dość dużo ostatnio ćwiczyłam. Po chwili zadał kolejny, lecz także go przyjęłam. Teraz ja zaczęłam atakować. Nic. I tak przez kolejne kilka minut. Po chwili jeden z sztyletów Lokiego rozciął mi skórę na nadgarstku. Jęknęłam z bólu i upuściłam nóż trzymany w lewej ręce. Nie miałam czasu, aby go podnieść więc musiałam szybko przyjmować ciosy jedną ręką. Nagle ziemia zadrżała, a ja stanęłam w miejscu jak wryta. Zielonooki także przystanął. Spojrzałam na niego pytająco, lecz on odwzajemnił spojrzenie.

— Witaj braciszku. – spojrzałam w prawą stronę.

To była Hela.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top