Rozdział 8

W jednej chwili moje życie stanęło do góry nogami. Wszystko co przeżyłam było jednym wielkim kłamstwem. Myślałam, że to, czego dowiedziałam się wcześniej przez Wszechksięgę to koniec, lecz teraz... Całe życie żyłam w kłamstwie, byłam tak naprawdę boginią, a nie zwykłą śmiertelniczką! I w dodatku nikt mi o niczym nie powiedział... Nie wytrzymałam napięcia i wybiegłam z muzeum. Uciekłam. Po prostu biegłam przed siebie, lecz gdy nogi zaczęły mnie boleć – machnęłam w stronę nadjeżdżającej taksówki. Nie chciałam, żeby Loki mnie dogonił. Kazałam kierowcy jechać w stronę lasu. Ciemnowłosy najwyraźniej był zdezorientowany – nie spodziewał się takiej reakcji z mojej strony i chciał pobiec za mną, lecz zgubił się w tłumie ludzi. Wysiadłam na końcu miasta, podałam resztę pieniędzy, które, jakimś cudem, wygrzebałam z plecaka, taksówkarzowi.

Wbiegłam do lasu, lecz dopiero po chwili, gdy było już za późno, zorientowałam się, że nie znam drogi powrotnej. Przede mną pojawiło się źródło. Podbiegłam do wody i przemyłam twarz, a po chwili położyłam się na trawie i znów zaczęłam płakać. Płakać i rozmyślać. Co będzie dalej? Było około godziny czternastej a ja szukałam wyjścia z lasu. Zrezygnowana usiadłam na pniu drzewa.

— Co ty tu robisz? – usłyszałam męski głos za sobą. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam dobrze zbudowanego mężczyznę. Miał długie, brązowe włosy i patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem. Dopiero po chwili dostrzegłam, że jego lewe ramię jest metalowe. – Zadałem pytanie. – powtórzył. – Co robisz sama w środku lasu?

— Użalam się nad życiem. – powiedziałam zrezygnowana, po czym ukryłam twarz w dłoniach. Kątem oka spojrzałam na mężczyznę, siadającego obok mnie na pniu przewróconego drzewa.

— Wiesz, na pewno nie masz aż tak źle. – podniosłam wzrok na tajemniczego mężczyznę. – Nazywam się Bucky Barnes.

— Co takiego przeżyłeś? – spytałam. To imię nic mi nie mówiło.

— No cóż...straciłem przyjaciela i pracowałem dla wroga, ale... Oh, to długa historia. – powiedział spoglądając w dal.

— Mhm, ty tylko przyjaciela... – Bucky spojrzał na mnie pytająco. – Całe życie żyłam w kłamstwie...

— Jakim kłamstwie? – przerwał mi.

— Rodzice ukrywali przede mną to, że tak jakby jestem...adoptowana... To przełamało moje życie, lecz później dowiedziałam się całej prawdy...

— Przykro mi. – powiedział. – Kto wyjawił ci całą prawdę?

— Tak szczerze to nasz największy wróg, Loki. – odpowiedziałam, po czym zakryłam usta dłonią. Dopiero po wypowiedzeniu tego zdałam sobie sprawę, iż za dużo powiedziałam.

— Jesteś z Avengers?!

— Tak... – odpowiedziałam, a on wstał. Znowu popełniłam jakiś błąd?

— Bucky! – usłyszałam znajomy krzyk mężczyzny dobiegający z daleka. Zza krzaków wybiegła postać w niebieskim stroju. Od razu rozpoznałam w niej Kapitana Amerykę.

— Sarah, co ty tu robisz? – spytał.

— Po pierwsze, nazywam się Sunna, lub Sol, jak wolisz, a po drugie, co cię to interesuje?

— Nie jesteś pełnoletnia...

— Jestem! – wykrzyknęłam, ale dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że znów za dużo powiedziałam. Kątem oka spojrzałam na miejsce obok siebie, lecz Bucky'ego już tam nie było. Kapitan powiedział do komunikatora:

— Fury, ona wie...

— Ty o wszystkim wiedziałaś?! – wykrzyknęłam, a moje oczy zabłysnęły łzami. – Wy o wszystkim wiedzieliście i o niczym mi nie powiedzieliście?! Nagle zza drzew wyłoniła się szczupła sylwetka. Loki. Steve przygotował tarczę do ataku.

— Sol, przyłącz się do mnie. – powiedział ciemnowłosy z uśmiechem na ustach. – Razem zawładniemy Asgardem.

Zawahałam się. Jeśli pójdę z Lokim stracę przyjaciół, a on na pewno mnie do czegoś wykorzysta, natomiast jeśli odejdę z Stevem już nigdy nie zobaczę Lokiego, a poza tym, dlaczego miałabym ufać Steve'owi? To Loki wyjawił mi prawdę, nie Kapitan. Z jednej strony T.A.R.C.Z.A. broniła Midgard przed zagładą, lecz to oni mogli wywołać jeszcze większe zamieszanie. To Loki pokazał mi moją przyszłość, powiedział mi prawdę, nie Avengers, mimo, że wszystko wiedzieli. Ostatni raz spojrzałam na Kapitana Amerykę, po czym podeszłam do Boga. Loki zaśmiał się szyderczo, a z nieba rozbłysł słup światła. Steve zasłonił oczy, a my zniknęliśmy w jednej chwili. Niebieskooki wyglądał na zaskoczonego moją decyzją. Po chwili obok niego pojawiło się więcej członków Avengers. Pierwsza odezwała się Natasha:

— Coś mnie ominęło? – spytała wpatrując się w miejsce, gdzie przed chwilą stałam.

— Taa... – odpowiedział Tony ciągle zerkając na dziwny znak na ziemi.

— To ja chyba pójdę... – powiedział Bruce po czym odwrócił się na pięcie.

— O nie, złotko, ty nigdzie nie idziesz. – zaśmiała się. – Trzeba złapać Lokeigo, za nim zrobi jej krzywdę.

~•~

Znaleźliśmy się w pomieszczeniu, gdzie zazwyczaj stał Heimdall, lecz teraz go nie było. Poszłam za Lokim długim mostem, przez chwilę zastanawiałam się nad tym, czy skoczyć w wieczną odchłań. Szybko wyrzuciłam tę myśl z głowy i dorównałam kroku Lokiemu. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, chociaż może szczęście? Nie byłam do końca pewna... W każdym razie doszliśmy do pałacu. Weszliśmy do środka. Przed nami pojawił się asgardzki strażnik. Spojrzał na Lokiego po czym wyjął broń. Już miałam zareagować, lecz strażnik upadł bez życia na ziemię. Przestraszona spojrzałam na mężczyznę z berłem w ręku.

— Loki, co to miało być?! Mówiłeś, że nikogo nie zabijesz!

— Przecież zostałem wygnany, więc muszę zabić swoich przeciwników. – odpowiedział. Teraz pojęłam jego cel. Chciał wykorzyatać moją moc do podbicia Asgardu! Czemu tego nie podejrzewałam? Może Loki jako Bóg kłamstw naprawę był dobry w tej dziedzinie? Nie może, tylko na pewno!

— Ty chciałeś mnie wykorzystać! – krzyknąłam.

— Słuszna uwaga, Sol. Tak. Od samego początku. – uśmiechnął się. Już miałam powalić go na ziemię, ale on był szybszy. Przyłożył końcówkę berła do mojej piersi.

— Masz serce. – szepnął, po czym z berła przeszła niebieska moc. Poczułam jak zimny dreszcz przechodzi przez moje ciało. Ból w sercu narastał, a potem zniknął. Tak po prostu. Poczułam się jak w więzieniu, nie mogłam się poruszać. Byłam uwięziona we własnym ciele.

— Chodź za mną. – rozkazał.

Mimo własnej woli moje ciało poszło za czarnowłosym. Usiadłam w własnej głowie i ukryłam twarz w dłoniach. Moje ciało szło właśnie do wielkiego pomieszczenia, a po drodze pełno strażników ginęło z moich rąk, lecz nie mogłam nic zrobić.

— Co teraz? – spytałam.

— Idziemy po tego waszego Kapitana Amerykę. – odpowiedział.

Nie! – krzyknęłam w głębi duszy chcąc wydostać się z więzienia we własnym umyśle.

Loki musiał coś załatwić, bo zostawił mnie na kilkanaście minut, lecz potem wrócił.

— Wracamy do Midgardu. – odrzekł, po czym skierował się w stronę Tęczowego Mostu.

Zaczęłam rozmyślać o innym rozwiązaniu. Co, gdybym poszła z Stevem? Najpewniej siedziałabym w pokoju z ciepłą herbatą i obmawiała razem z resztą Avengrsów, jak pokonać Lokiego. Czemu byłam taka głupia? Czemu się tego nie domyśliłam? Przecież jest kłamcą, potworem!

~•~

Byliśmy już w Midgardzie. Był wieczór. Loki podążał do wieży Avengersów, oczywiście miał na sobię iluzję. Szliśmy kilkanaście minut, aż dotarliśmy do celu. Otworzył drzwi, a oczy sekretarki skierowane były na nas.

— Chcę spotkać się z Kapitanem Ameryką. – powiedział dosyć głośno. Kobieta spojrzała na niego podejrzliwie.

— Niestety Steve Rogers jest na delegacji. – odpowiedziała, lecz ja to znałam. Sekretarka musiała poznać Lokiego i skłamała. Pewnie dlatego, że bała się go potwornie

Zobaczyłam w oczach Lokiego chęć zemsty. Chciałam zareagować, lecz nawet nie drgnęłam. Czarnowłosy uderzył sekretarkę dosyć mocno. Kobieta upadła na ziemię, a Loki widocznie był zadowolony. Wszedł do windy, a ja za nim i nacisnął jeden z przycisków. Po chwili wysiedliśmy z windy i przed nami ukazały się drzwi. Pamiętałam je: to drzwi do jednego z sal spotkaniowych. Na sofie siedziała blondynka.

Naomi! – krzyknęłam w głębi duszy, choć nie mogłam nic zrobić.

Dziewczyna robiła coś na telefonie. Nagle z berła Lokiego wystrzeliło niebieskie światło i trafiło obok Naomi. Widocznie zdezorientowana upuściła telefon, lecz nie zdołała uchronić się przed wybuchem. Poleciała około dwa metry w tył. Nie poruszyła, co oznaczało, że straciła przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top