Rozdział 9
W Tower nie było nikogo, tylko ja. Wszyscy pojechali na jakąś misję na Pacyfiku, Tony też. Siedziałam w pokoju i czytałam jedną z książek, którą kupił mi Stark. Mijały godziny, a mi zaczynało się nudzić. był już późny wieczór. W pewnej chwili usłyszałam jak drzwi od windy się otworzyły, ale potem nie słyszałam żadnych hałasów. Wstałam po cichu z łózka i podeszłam do notebook'a. Udało mi się dostać do systemu kamer. On przyszedł-James Barnes. Nie wiedziałam, co zrobić. Wyjęłam z szufladki mój ukochany scyzoryk. Pewnie na nic się zda w takiej sytuacji. Chciałam jakoś wyjść z Tower, otworzyłam cicho drzwi. Szłam najciszej jak potrafiłam w kierunku windy. Cały czas ściskałam w ręku scyzoryk, w kieszeni miałam telefon, który cały czas ponawiał połączenie do Tony'ego. Niestety nie odbierał. Mógł odebrać chociaż ten jeden raz! Bucky przeglądał jakieś dokumenty na drugim końcu pokoju. Kiedy się wychyliłam żeby go zobaczyć chyba mnie zauważył. Zaczął iść w moim kierunku. Co ja mam teraz zrobić?!
Przebiegłam jak najszybciej za wyspę w kuchni. Za mną padło kilka strzałów. Na szczęście uniknęłam kuli. Chciałam wyjąć telefon, ale wypadł mi po drodze. Bucky zbliżał się szybkim krokiem w kierunku wyspy. Postanowiłam pobiec w kierunku windy nie oglądając się na niego. Tak zrobiłam. On pobiegł za mną, starał się mnie złapać. Wcisnęłam guzik wzywający windę. Znowu strzelił. Uciekłam w przeciwnym kierunku. Rzuciłam w niego krzesłem, ale to nie był najlepszy pomysł. Zaczął biec w moim kierunku. Udało mi się schować za jakąś komodą.
Serce biło mi okropnie szybko. Starałam się uspokoić oddech. Winda za chwile będzie otwarta. Czułam, że jest coraz bliżej mnie. Drzwi się otworzyły, a ja pędziłam w ich kierunku, kiedy Barnes mnie zatrzymał. Jego metalowa dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku. Próbowałam się wyrwać, ale wtedy jego ręka zacisnęła się jeszcze mocniej. Nadal próbowałam się uwolnić, spojrzałam mu w oczy, były puste bez żadnej emocji. Naprawdę był Zimowym Żołnierzem. Kiedy nadal próbowałam wyrwać się z uścisku jego ręka zaciskała się coraz mocniej i mocniej.Nie czułam już praktycznie ręki, ale mimo to próbowałam się uwolnić. W pewnej chwili poczułam okropny ból w nadgarstku i usłyszałam jak pękają mi kości. Byłam już zmęczona walką, a ból był nie do zniesienia. Straciłam przytomność.
***
Przepraszam, że tak krótko. Następnym razem będzie więcej :)
Miłego weekendu :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top