Rozdział 12

Obudziłam się dopiero koło 11 rano zawinięta w kołdrę po sam czubek nosa. Wreszcie się wyspałam. Jednak nie ma to jak się wyspać we własnym domu w swoim łóżku. Oczywiście, czego mogłam się spodziewać, Lokiego już nie było obok. Myślałam, że już się zawinął się do Asgardu, co by było bardzo prawdopodobne. Zwlekłam się z łóżka i podreptałam do łazienki wziąć zimny prysznic. Kiedy wyszłam od razu poszłam do kuchni, gdzie zastałam Lokiego z gotowym śniadaniem, chociaż w tym wypadku był to raczej lunch. Tego się nie spodziewałam, ale za to byłam miło zaskoczona.

-Zrobiłeś śniadanie? - zdziwiłam się

-A nie widać? - uśmiechnął się i pocałowałam lekko w policzek - Smacznego - powiedział po czym wziął mnie na ręce i posadził koło stołu

-Wiesz, co. Nóżki jeszcze mam - uśmiechnęłam się pod nosem

-Przynajmniej na dłużej starczą jak teraz trochę po oszczędzasz - Zauważył i usiadł naprzeciwko

Na stole czekała mnie góra gofrów z bitą śmietaną, owocami i czekoladą. I oczywiście pyszna kawa. Wzięłam się za jedzenie pyszności na moim talerzu. Było naprawdę dobre. Wypiłam kawunie, która była równie pyszna co gofry.

-A co teraz się dzieje z twoją matką? - zapytał nagle

-Nie znam szczegółów a po co ci to wiedzieć? - odparłam

-Tak pytam - wzruszył ramionami

-Yhym już coś kombinujesz - zmierzyłam go - za dobrze cię znam żeby tego nie wiedzieć

-Nie pozwolę po prostu żeby ta kobieta cię tak traktowała nigdy więcej

-I co niby z tym zrobisz? Tarcza się nią zajęła. Już po problemie raczej - wyjaśniłam

-Bucky'm też się niby zajęli i co? - prychął

-To co innego - spuściłam wzrok na ręce w których trzymałam kubek z kawą

-Według mnie to dokładnie to samo - upierał się

-Możemy o tym nie rozmawiać?

-A co? Nie pasuje Ci ten temat KRÓLICZKU? - zapytał uśmiechając się przy tym wrednie

-Jesteś okropny - warknęłam na niego

-To powiedz - upierał się

-Nie mam zamiaru - dopiłam kawę - chce odpocząć a nie drążyć temat

-Ale ja muszę wiedzieć

-A nie możesz musieć wiedzieć kiedy indziej? - próbowałam znaleźć kompromis

-Nie KRÓLICZKU muszę teraz - męczył mnie

-Wiesz co - wstałam od stołu - dziękuję za śniadanko i tyle dzisiaj ode mnie usłyszysz

Odłożyłam naczynia do zlewu i poszłam do sypialni. Posprzątałam łóżko układając na nim górę poduszek. Usiadłam na fotelu i zajęłam się oglądaniem panoramy miasta za oknem. Jak na zawołanie w pokoju pojawił się Loki. Nie wiem czy mam się zacząć przyzwyczajać do jego zmiennych humorów. Raz jest milusio a potem nie. Może po prostu jest tak przez to że ostatnio znowu uważa że mnie zawiódł to chce jakoś odreagować tylko szkoda że na mnie. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi.

-Im szybciej powiesz to będzie Ci lepiej - odezwał się siadając na łóżku

Nie odpowiedziałam. Skoro tak mówi to pewnie już coś wie dlatego mnie męczy. Albo naprawdę chcę wiedzieć... Ale raczej to pierwsze.

-Haaaaaaanah - męczył mnie

-Daj mi spokój

-Nie lepiej będzie Ci jak się wygadasz?

-Nie - powiedziałam stanowczo - powiem kiedy uznam że to odpowiedni moment, jasne?

-Tak.. Przepraszam

-W dupie mam twoje przeprosiny - prychnęłam

-Przynajmniej nie przepadły w jakąś otchłań i nie są w samotności. Gdzieś je chociaż masz. Dobra nawet ta dupa w tym wypadku - podśmiechiwał się

-Bo zmienię zdanie i jednak trafią do tej otchłani - uśmiechnęłam się po nosem

-Nie będę cię już męczył, obiecuję. Po prostu sądziłem, że lepiej będzie ci się wygadać jak zawsze

-Na razie nie chcę. Może kiedyś. To, co jest ci potrzebne jak do tej pory już wiesz - wyjaśniłam

-Jak uważasz. Co teraz zamierzasz robić?

-Chciałabym w spokoju poczytać książkę

Jak powiedziałam tak zrobiłam. Zajęłam się lekturą kolejnego kryminału z mojej pułki. Lokes postanowił mi potowarzyszyć z nosem w swojej książce. Tak minął nam praktycznie cały dzień. Leżąc wygodnie w łóżku, z książką i ciepłą herbatką do tego z muzyczką w tle. Chyba to będzie ostatni dzień takiego lenistwa. Trzeba wrócić do normalnego przebiegu codziennego życia i niestety nie jest to leżenie w łóżku.

Nikomu nic nie chciało się robić w kuchni dlatego zamówiłam coś do domu. Rozsiedliśmy się w salonie i zajadaliśmy w najlepsze kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie poszłam otworzyć, a za drzwiami zastałam Fury'go

-Coś się stało czy przyszedłeś w odwiedzinki? - zapytałam z knąbrnym uśmiechem

-A jak myślisz? - zapytał z wymownym spojrzeniem

-Raczej to pierwsze - odparłam

-Mogę wejść? To dłuższa historia

-Chodzi o moją matkę, prawda?

-Tak bym nie przychodził. Miałaś odpoczywać więc nie mam prawa angażować cię w inne sprawy

-Dobrze, wejdź - wypuściłam go do mieszkania od razu kierując się do salonu

-Siadaj i mów. Byle szybko - zaznaczyłam siadając obok męża

-Jak mniemam wolisz informacje prosto z mostu, więc proszę bardzo. - zaczął - Co do przeszłości wiesz już praktycznie wszystko. Teraz sprawa jest następująca... Twoja matka uciekła i prawdopodobnie jest w Szwajcarii

-Chwila, jak to uciekła? - zdziwiłam się - A Barnes?

-Barnes nadal jest w Tarczy więc spokojnie. Przyszedłem się zapytać czy wiesz może gdzie ona może być? Nie możemy jej a żaden sposób namierzyć

-Nie mam pojęcia. Musiałabym pomyśleć, ale skoro uciekła to znowu będzie mnie szukać? - zaniepokoiłam się

-Raczej nie. Podejrzewam że swój cel już osiągnęła. Z tego co zaobserwowałem jej celem było "zniszczenie obiektu badawczego". Psychicznie lub fizycznie. Ona jest najzwyklejszą psychopatką bez uczuć - powiedział

-To akurat wiem. Przyszedłeś żeby mi to powiedzieć? Jestem tego świadoma, nawet bardzo, niestety więc nie potrzebuję soli na rany agencie Fury. Jeżeli to wszystko polecam wyjść z tego mieszkania jeżeli chcesz być cały - uśmiechnęłam się blado

-A co z miejscem gdzie może być twoja matka? - zapytał na odchodne

-Jak będę coś wiedzieć to dam znać. I od jutra wrócę do pracy - poinformowałam - To wtedy się tym zajmę a narazie mówię serio lepiej wyjdź

Po tych słowach agent opuścił mieszkanie a ja od razu udałam się do sypialni żeby opanować nerwy. Byłam tylko obiektem badawczym. Dobrze wiedzieć że moja matka miała mnie za przedmiot i przyjemność sprawia jej niszczenie mi życia. Od wojny z Thanosem wiedziałam że tak naprawdę dla świata nic nie znaczę. I on, i moja matka mieli mnie tylko za przedmiot lub jakieś narzędzie. Chcieli wykorzystać i zostawić a najlepiej zabić czyli pozbyć się problemu. Usiadłam na brzegu łóżka i przyglądałam się się moim dłoniom. Byłam tym wszystkim zmęczona. Do pokoju wszedł Lokes i usiadł obok.

-Kochanie odpocznij - powiedział biorąc moje dłonie w swoje

-Odpocznę

-Ale już masz odpocząć - zarządził

-I tak nie usnę jeżeli to masz na myśli. A chciałbym się przespać - westchnęłam

-Pomogę, dobrze? - spojrzał na mnie

-Zaklęcie? - upewniłam się

-W obecnej sytuacji chyba tak - uśmiechnął się lekko

Zgodziłam się lekkim skinieniem głowy na, co Loki przytulił mnie do siebie. Chwilę potem moje myśli uciekły. Czułam tylko lekki pocałunek w policzek i to jak ułożył mnie w pościeli. Usnęłam twardym snem tuląc się w poduszki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top