ᴘʀᴏᴘᴏsɪᴛɪᴏɴ

Letni poranek, delikatny wiatr poruszał liśćmi drzew, a Słońce jak wściekłe wkradało się przez szyby do domów. Jednak Miseo spała w najlepsze ciesząc się swoim pierwszym dniem po zakończeniu roku w szkole średniej. Był to pierwszy raz kiedy nie musiała przejmować się tym o której godzinie obudzi się następnego dnia. Wakacje były jej ulubionym czasem jeżeli chodziło o robienie tego co się chciało. Ciepłe dni, podróże, spanie do której się chce. Czego mogła chcieć więcej?

Jednak, mimo tego, że wszystko wskazywało na długi i spokojny sen, ktoś bezskutecznie chciał wejść do jej mieszkania, naprzemiennie dzwoniąc dzwonkiem i pukając w drzwi. Dziewczyna miała nadzieję, że ten ktoś po pewnym czasie odpuści i po prostu sobie pójdzie. Jednak myliła się, a odgłos dzwonka stawał się dla niej coraz bardziej denerwujący. Nie pozostało jej nic innego jak wstanie z łóżka i zobaczenie, kto stoi przed jej drzwiami.

Niechętnie odkryła się odkładając ciepłą kołdrę na bok. Otworzyła oczy i podniosła się z łóżka przy czym przeciągnęła się lekko. Zarzuciła na siebie szlafrok i bez szukania łapci podeszła do drzwi. Była tak zaspana, że nie spojrzała nawet przez wizję w drzwiach , po prostu je otworzyła nie mając najmniejszego pojęcia o tym, kto czeka przed drzwiami.

Zobaczyła mężczyznę w wzroście Hoona, który miał naciągnięty kaptur na głowę i maskę na twarzy, a ubrany był w dresowe, czarne spodnie i białą bluzę. Miseo natychmiast zamknęła przed nim drzwi, po czym oparła się o nie.

Nie możliwe, a co jeśli.. nie może być.. to nie może być ten zabójca z koncertu. A może to ten skurwysyn Teo?! Cholera, mogłam najpierw spojrzeć przez wizję, a potem otwierać drzwi!

Przetarła oczy, chociaż trochę liczyła, że to sen, ale dzwonienie do drzwi znowu zaczęło rozbrzmiewać w jej mieszkaniu. Spojrzała przez wizję, ale osoba nadal tam stała tak jak wcześniej.

- Proszę sobie odejść! Nie obchodzi mnie po co Pan tutaj przyszedł i.. - szybko spojrzała na zegarek. Szósta trzydzieści, naprawdę? - nie mam pojęcia dlaczego tak wcześnie, ale proszę do jasnej cholery sobie iść!

Jednak osobnik za drzwiami ani jej nie odpowiedział, a tym bardziej nawet się nie poruszył. Dziewczyna postanowiła zaobserwować co zrobi dalej. Stała tak dwadzieścia minut i patrzyła na to jak mężczyzna po prostu stoi za drzwiami, nic nie mówi, nie porusza się, nie dzwoni, nie puka do drzwi. O siódmej zazwyczaj jakieś starsze panie wychodziły na kijki, że też akurat w okolicy Miseo. Wyobraziła sobie co pomyślą sobie panie jak zobaczą tego faceta stojącego przed jej drzwiami.

Lekko uchyliła drzwi. Jednak za nimi już nikogo nie było. Postanowiła więc zamknąć je i iść dalej spać. Trzeba przyznać, że ten typ okropnie ja zdenerwował, przychodzi, budzi ją, stoi pod jej drzwiami, a potem po prostu znika. Drzwi, a futrynę dzieliły centymetry i właśnie w tym momencie czyjaś ręka zatrzymała je. Męska postać weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.

Kobieta wytrzeszczyła oczy i oparła się o ścianę. Mężczyzna odwrócił się do niej i zdjął kaptur oraz maskę. Zobaczyła znajomą twarz. Wypuściła powietrze z ulgą.

- Myślałem, że mnie już nie wpuścisz.

- Bo nie chciałam.. Myślałam, że już Cię nie ma.. - zbliżył się do niej.

- Ale jestem - po powiedzeniu tego postanowił, że pójdzie do jej salonu, tak więc dziewczyna ruszyła za swoim "gościem".

- A czy możesz mi powiedzieć.. kurczę trochę mi nie zręcznie tak mówić do ciebie jak do znajomego. Nie znamy się, jesteś tylko moim idolem.

- Jak to nie, ja cię znam jestem Miseo, Lim Miseo. Niedawno skończyłaś liceum i obroniłaś mnie na koncercie przed zabójcą. Właściwie to ja przyszedłem w sprawie tego co się na tym koncercie wydarzyło.

- Co masz przez to na myśli?

- Noo.. uratowałaś mnie jakby nie patrząc. Kto wie co by się stało gdyby nie ty. Jestem naprawdę wdzięczny. Chciałbym ci jakoś za to podziękować.

- Namjoon.. naprawdę nic nie chcę, to było dla mnie jak obowiązek obywatelski, sądzę, że każda inna osoba zrobiłaby to samo.

- Ja uważam zupełnie inaczej. Wykazałaś się ogromną odwagą. Sądzisz, że ktoś inny rzuciłby się przed nożownika, żeby uratować idola ryzykując tym swoim życiem? Na pewno są tacy co by powiedzieli, że by tak zrobili, ale gdy znaleźliby się z takiej sytuacji, nie zrobiliby tego.

- Dobrze, uznajmy, że masz rację. W takim razie jak chcesz mi to wynagrodzić? Dasz mi pieniądze? A może wstęp na koncerty za darmo? Albo albumy?

Nie wiedząc nawet dlaczego Miseo stała się zirytowana. Możliwe, że wpłynęło na nią to, że nie mogła się wyspać. Na koncerty nie miała najmilszego zamiaru chodzić. No może w bardzo odległej przyszłości. Pieniędzy od idola w życiu by nie przyjęła. Jakiekolwiek wynagrodzenie byłoby dla niej zbędne, uważała, że przeprosiny to wyjątkowa wdzięczność.

- Wiesz, niedługo ja i reszta chłopaków, wyjedziemy na tydzień do Yeosu, więc żeby ci podziękować proponuje ci pojechanie z nami-

- Z wami?! Do Yeosu?! Wiesz, że to troszkę daleko od Goesan?

- Kobieto daj mi dokończyć! Mamy wolny tydzień więc zazwyczaj jeździmy do Yeosu, żeby tam odpocząć i zabawić się. Chciałem, żebyś tam pojechała z nami, ale jako pomocnica. Zawsze brakuje nam z dwóch trzech osób do noszenia jakiś toreb czy innych takich rzeczy. No a ty mi uratowałaś życie więc uznałem z chłopakami, że zabranie ciebie to nie taki głupi pomysł.

Miseo patrzyła na niego jeszcze prze pięć minut próbując zrozumieć to o czym powiedział.

- Czyli mam jechać tam jako wasza pomoc w noszeniu toreb? Usługiwać wam mam?

- Nie tylko ty, możesz wziąć ze sobą kogoś jeszcze. A tak serio to nie do końca tak jak myślisz. Nie będziesz tego nosić sama broń Boże. Po prostu czasem mamy za dużo rzeczy do niesienia, no i za pewno w Yeosu nigdy jeszcze nie byłaś.

- Racja nie byłam.. mówili, że jest tam dosyć ładnie.

- Żeby wiedzieć czy jest ładnie czy nie, musisz się przekonać sama i to zobaczyć. Pojedziesz z nami czy nie? Nie zmuszam, decyzja należy do ciebie. To tylko propozycja.

Dziewczyna zaczęła myśleć o tym czy na pewno chce z nimi jechać. Racja nigdy tam nie była, ale ona sama z siódemką mężczyzn? Czy to nie było by zbyt nieetyczne?

- A dlaczego nie może pojechać z wami ktoś z wytwórni?

- W tym dniu każdy ma wolne. Więc ten numer nie przejdzie. Zgaduję, że boisz się jechać z siedmioma mężczyznami, ale naprawdę jesteśmy grzeczni.

- A czy mogłabym o tym jeszcze pomyśleć?

- Jasne. Ja tylko przyszedłem złożyć propozycję.

- A właśnie. Dlaczego przyszedłeś tak wcześnie? Nawet nie mogłam się za bardzo wyspać..

- Wiesz i tak wiele ryzykowałem samym tym, że do ciebie przyszedłem, fani są wszędzie, uznałem że wcześnie rano może być ich zdecydowanie mniej.

- No a jakbyśmy pojechali do Yeosu to fani by was nie namierzyli?

- Fani nie mają o tym pojęcia. Może ci się wydać to dziwne, ale mamy w wytwórni osoby, które są dosyć podobne do nas, więc wciągu tego tygodnia zachowują się tak jakby byli nami, są dobrze zamaskowani więc ciężko jest ich odróżnić od nas.

Jedno krzywe spojrzenie Miseo i jakby Namjoon wiedział co chodzi jej po głowie.

- To ich praca. Nie taka zresztą tania. Jest jeszcze wiele rzeczy jakich nie wiesz o życiu idoli, ale wszystkiego dowiesz się stopniowo w odpowiednim czasie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top