ᴾʳᵒʲᵉᵏᵗ S Z A Ł E


Wstawiam ponownie, tym razem w zbiorze!

Boska okładka, z resztą jak zwykle, wykonana przez cudowną koveina  ♥♥

Jeszcze raz dziękuję, słonko!

——

Czy boisz się wody?

To jedno, bardzo ciche zdanie brzmiało w głowie uczestniczki wyjazdu. Kilka kropelek wody uderzyło w jej ciało, kiedy przyjaciele wskoczyli do zbiornika.

Chodź do nas!

Wszyscy się śmiali, ona jednak patrzyła, odsuwając się od wody. Strasznie śmierdziało.

Nie bądź tchórzem!

Tchórzem? Kpili z niej, aby do nich dołączyła.

- Chodź tutaj! - ktoś krzyknął.

- Nie. Jest już późno, wracajmy do domu - odpowiedziała, zakrywając się mocniej kocem.

Dochodziła pierwsza w nocy. Przyjechali tutaj kilka minut po dwudziestej drugiej, wykorzystując ostatni autobus. Zabawa nad niestrzeżonym, śmierdzącym zalewem w środku nocy była kolejnym głupim pomysłem jej przyjaciół, którzy wypili za dużo.

- Sama się zgodziłaś, żeby tutaj przyjść, dlatego nie marudź!

- To ty mnie tutaj zaciągnąłeś! - odparła, przyglądając się koledze.

Jego skóra była zielona. Najprawdopodobniej było to efektem niefortunnego położenia księżyca, którego blask sprawiał, że wyglądał prawie jak potwór.

- Jesteś przecież moją najlepszą przyjaciółką! Bez ciebie nie byłoby zabawy.

- Wyjdź z tej wody, Artur. Przeziębisz się!

- Albo coś mnie zje? Daj sobie spokój, Magd...

Wtedy noga chłopaka nagle się zgięła, a on wpadł z impetem do wody. Dziewczyna wrzasnęła, a reszta znajomych zaśmiała się tak głośno, że okoliczni mieszkańcy na pewno ich usłyszeli. Chłopak wypłynął chwilę później na powierzchnię, śmiejąc się.

- Jesteś idiotą! Jak mogłeś coś... coś tak bezmyślnego...

- Jesteś za poważna, słońce - powiedziała Alicja.

- W takim razie zostańcie tu sobie sami.

Magda podniosła się, zbierając swoje rzeczy do torby. Tylko ona nie piła alkoholu i tak naprawdę tylko ona umiała pływać. W czasie wakacji pracowała jako ratownik.

- Nie obrażaj się, Madzia!

Nie słuchała już Artura. Stanęła, zarzucając torbę na ramię i przyjrzała się wodzie.

W zalewie pojawiły się dzisiaj bardzo duże fale, co nie było normalnym zjawiskiem, zwłaszcza kiedy nie wiało. Zignorowała lgnące do niej komary, podchodząc bliżej molo, z którego jakiś czas temu skakali jej przyjaciele.

Przyjrzała się bliżej zniszczonym, zgniłym deskom i zamrugała. Pod drewnianą konstrukcją wątpliwego pochodzenia znajdowały się dwie, średniej wielkości beczki. Znak na nich wskazywał jednoznacznie na substancje toksyczne.

- Artur! Wyjdź! Artur...?

Jej przyjaciela nie było już w wodzie. Odwróciła się, panicznie szukając wzrokiem pozostałych, ale dostrzegła tylko pustą plażę i kilka butelek po wysokoprocentowych napojach. Przełknęła ślinę, siląc się na spokój. Kiedy udało się jej uspokoić oddech, wyciągnęła z kieszeni jeansów telefon komórkowy. Odblokowała urządzenie, zagryzając wargi.

- Co jest, do cholery jasnej?!

Księżyc ukrył się za chmurami, sprawiając, że uwydatniła się mgła, która ograniczała dziewczynie widoczność. Wcześniej tego nie dostrzegła. Czy może dodali jej czegoś do soku?

- Artur? Alicja? Patryk? - zaczęła nawoływać pozostałych przyjaciół, włączając latarkę w telefonie.
Zeszła z pomostu, aby dotrzeć do ich rzeczy, które zostały na swoim miejscu.

- Jeśli to wasz kolejny, głupi żart, to zapłacicie mi za to!

Odpowiedziała jej niepokojąca cisza. Gdyby chowali się za jakimś drzewem, Patryk nie powstrzymałby cichego śmiechu, z resztą jak zawsze, kiedy robili jej kawał.

- Po co ja się zgodziłam, żeby tu z wami przyjeżdżać... - wymamrotała sama do siebie, idąc wzdłuż linii brzegowej.

Oświetlała latarką taflę wody, żeby zobaczyć, czy przypadkiem nie oddalili się od brzegu. Nie widziała ich niestety ani przy pomoście, ani obok domku na wodzie, czy nawet przy zamkniętej budce z jedzeniem. Były tam rozłożone fotele, dlatego najwygodniej byłoby usiąść i się wysuszyć. Niestety - pusto.

- Artur..? - zapytała cicho, kiedy po powrocie zobaczyła, że ubrania chłopaka zostały rozrzucone.

Oświetliła ich małe obozowisko, gdzie leżały wszystkie rzeczy. Nie słyszała kompletnie niczego. Jedynie głucha, przerażająca cisza wydawała się być przy niej.

Nagle poczuła zimno na karku. Podmuch chłodnego powietrza uderzył prosto w jej spoconą, nagrzaną zdenerwowaniem skórę. Momentalnie przeszedł ją dreszcz. Bała się odwrócić.

Nie bój się. Wejdź do wody. Tam będziesz bezpieczna.

Kolejny raz cichy głos wybrzmiał w jej głowie. Miała ochotę krzyczeć. Złapała najbliżej leżący patyk i odwróciła się. Nie potrafiła powstrzymać wrzasku, rodzącego się w krtani.

Zza jej pleców wyłonił się prawdziwy potwór.

Bestia miała zieloną skórę, odpadającą płatami z jej przemoczonego ciała. Posturą przypominała mężczyznę. Powolnymi ruchami zbliżała się do Magdy.

- C-co..?

Młoda kobieta zaczęła się cofać, ściskając mocniej dłońmi swoją prowizoryczną broń. Dopiero teraz poczuła, że z kącika jej ust spływa mała strużka krwi. Zbyt mocno zaciskała zęby, aby się nie popłakać.

Głowa potwora wydawała się niebezpiecznie odchylona na prawą stronę. Jego twarz nie przypominała ludzkiej, z którą łączył ją jedynie kształt.
Prawy oczodół był pozbawiony oka, wypływała z niego dziwna substancja. W lewym nadal się znajdowało, lecz nie trzymało się na swoim miejscu. Tam, gdzie powinny znajdować się usta postaci, nie było kompletnie nic. Fragmenty szczęki uwydatniała krwawa otoczka.

Magda miała ochotę zemdleć. Nie przyglądała mu się dokładniej. Aby uniknąć spotkania, zaczęła się cofać. Dopiero wtedy zauważyła, że „zombie" miał problemy z poruszaniem się. Nie posiadał prawej nogi, najprawdopodobniej ta pływała w zbiorniku wodnym. Dlaczego kobieta wysnuła takie przypuszczenie?

Bestia ociekała wodą, na domiar złego śmierdziała przeraźliwie.

- Odejdź!

Krzyknęła, próbując, zupełnie jak ostatnia idiotka, odstraszyć monstrum patykiem.
Naturalnie to nie poskutkowało, mimo dezorientacji wroga ten zachował pionową pozycję i ruszył w jej stronę.

Magda nagle zerwała się i ruszyła przed siebie, aby uniknąć spotkania ze stworem. Zniekształcony głos za jej plecami wydawał ciche jęki.

Wejdź do wody. Czekam na ciebie.

Jedyną opcją, która pozostała kobiecie był szaleńcy bieg w stronę pomostu. Miała wrażenie, że im bardziej się oddala od zalewu, tym bestia szybciej się przemieszcza. Jej decyzja była szalenie głupia, ale czego mogła się spodziewać? Nigdy nie spotkała się z czymś takim, pomijając przerażające filmy, które oglądała wraz z Arturem.

W całym tym zamieszaniu zapomniała o najlepszym przyjacielu. Jego ubrania tym razem zniknęły, podobnie jak rzeczy pozostałych. Kiedy przyglądała się temu, usłyszała za sobą sapanie. Uderzyła potwora kijem, który tym razem z łatwością złapał go i złamał, odbierając jej jedyną broń. Wystraszyła się jeszcze bardziej, nie miała już kogo wołać na pomoc.

- Zostaw mnie, kupo mięcha! - krzyknęła, próbując kopnąć stworzenie. Próba była niestety nieudana, bo potwór wbił pazury w jej nogę.

Jej rana zaczęła strasznie mocno krwawić. Ta krew była inna, jakby pomieszana z zieloną, lepką cieczą, podobną do tej, która wypływała z ciała zombie.

- C-cholera...

Magda powoli opadała z sił, wchodząc na pomost. Nie wiedziała, co zrobić. Jedyną sensowną opcją był krzyk i czekanie na pomoc. Ale czy to faktycznie miało sens? Okoliczni mieszkańcy zignorują to, ponieważ już wcześniej słyszeli krzyk. Nikt nie weźmie tego na poważnie.
Czy to był jej koniec? Miała umrzeć, uciekając przed postacią rodem wyjętą z gier i filmów?

- Nie podchodź! - wrzasnęła, zdejmując but z lewej nogi.

Rzuciła nim prosto w twarz potwora, który nie zareagował. Jej obuwie pokryło się mazią, co sprawiło, że od razu przykleiło się do pomostu. Kiedy zombie został na środku konstrukcji, ona próbowała uciec.
Poczuła napływającą krew do ust i mroczki przed oczami. Nagle pod jej stopami złamała się deska, a oślizgła, zgniła, poraniona ręka złapała ją za prawą nogę.

Krzyczała, ale nikt jej nie usłyszał.

Dzisiaj rano, około godziny piątej, w zalewie Szałe znaleziono rozczłonkowane zwłoki młodej kobiety.
Miała przy sobie dowód osobisty i rozładowany telefon, co wstępnie pozwoliło zidentyfikować ofiarę. Według biegłych to dwudziestoczteroletnia Magda O. Nie znamy przyczyny jej wejścia do skażonego zbiornika. Niedaleko ofiary znaleziono cztery beczki z podejrzaną substancją. Policja zabezpieczyła miejsce zdarzenia i szuka świadków, którzy w tym czasie mogli znajdować się nad zalewem.
Mówiła dla państwa Monika Kowalczyk, oddaję głos do studia.„

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top