inspirowane piosenką Alana Walkera

Otworzyliśmy drzwi a ja zobaczyłem... nic. Korytarz był krótki i wisiało na wieszakach kilka kurtek, butów i tak dalej. Kiedy weszliśmy głębiej, po lewej był salon i kuchnia, a po prawej sypialnia. Weszliśmy do salonu a tam był wielki bałagan. Nie jakby nikt nie sprzątał przez rok, tylko wszędzie były powywalane rzeczy: doniczka rozbita leżała pod ścianą, dwa obrazy spadły, obrus ze stołu jadalnego leżał w połowie na ziemi i pewnie część zastawy również. Patrzyłem z przerażeniem i myśląc: "Co tu się mogło stać?"

Leah stąpała ostrożnie, równie przestraszona jak ja. Poszliśmy do ich sypialni a tam na łóżku zobaczyłem białą, pogiętą kartkę. Leżała idealnie na środku. Wziąłem ją bez namysłu i przeczytałem. Kiedy skończyłem, o mało nie rozerwałem jej na strzępy, przy tym tracąc ważne dla nas informacje.

Zacząłem czytać:

- Drogi Edwardzie- zacząłem drwiąco. - Zapewne chcesz mi teraz przyłożyć. I pewnie odnaleźć swoją Bellę... Ale jej nie ma. Jest daleko, gdzie woda szumi a piasek sypie się wiadrami. Hahahhaha.

Kiedy przeczytałem, musiałem szybko coś wymyślić. Gdzie on mógł ją ukryć?! Myśl, Edward, myśl.- ponaglałem się w myślach. Powiedział, że nie ma światła, ale jest blisko woda... No jasne! Morze! Mieszkamy blisko oceanu, jest tu wiele plaż. No tak! Wiem, gdzie jest!

- Wiem, gdzie ją ukrył, Leah! Wymyśla sobie zagadki i myśli, że ja tępy jestem.

Wybiegłem szybko z mieszkania i pobiegłem schodami na dół. Otworzyłem drzwi z hukiem i pobiegłem do auta. Jak dobrze, że dziś pojechałem samochodem a nie tramwajem!

***

Pół godziny później byłem już prawie na miejscu. Jechałem drogą, która prowadziła przez las i już z przodu widziałem morze. Nie wiem, czy dobrze obliczyłem, ale powinna to być ta plaża.

Nadal nie rozumiałem jednego. Dlaczego on chciał, żebym ją znalazł? Musiało być w tym drugie dno. Hmm...

Zatrzymałem samochód i zajrzałem do bagażnika po jakąś potencjalną broń a następnie pobiegłem nad wodę. Znalazłem jedynie gaśnicę.

Piasek niestety uniemożliwiał szybkie bieganie, więc szybciej się męczyłem.

- Bella!- krzyknąłem z całej siły. Moje echo rozniosło się dalej, powtarzając: Bella, Bella, Bella.

Zatrzymałem się na środku i rozejrzałem wokół- woda, piach, las, piach. Gdzie ona może być?

Pobiegłem w lewo na klif, żeby mieć lepszy widok. Chwilę mi zajęło dotarcie na szczyt, ale przynajmnje widziałem horyzont stąd. Po obu stronach były plaże. Nie może się jakos ukrywać, tu nie ma...

I wtedy zobaczyłem...

***

Poderwałam się nagle ze snu. Obok mnie siedział James, ciągle się uśmiechając. Jednak to nie on mnie obudził... ktoś krzyknął moje imię! To musiał być Edward! Czyli znalazł mnie.

- Twój chlopaczek przyszedł- rzekł. - No to zaczynamy...- wziął kij baseballowy, który był oparty o ścianę i pistolet, który wsadził do tylnej kieszeni dżinsów.

Zanim jednak wyszedł, nagle się odwrócił. Zawiązał mi jakąś szmatą usta, a potem... dźgnął mnie... i jeszcze raz w brzuch. Ból był powalający, nie miałam siły nawet krzyczeć. Robiłam to jedynie w środku. Spojrzałam w dół, a na mojej kiedyś białej koszuli była czerwona plama. Nawet nie zauważyłam kiedy James wyszedł. Pozostawił mnie w takiej agonii... do śmierci...

***

Zobaczyłem bunkier. Potem drugi i jeszcze jeden. Prawdopodobnie James uwięził ją w którymś z nich. Przekląłem go. Ruszyłem w dół klifu.

Cały czas krzyczłem jej imię, może by mnie usłyszała i wskazała, gdzie ją ukrył. Ta, jasne- pomyślałem. - Na pewno ma magnetofon i transparent, gdzie jest.

Nie zostało mi nic, jak przeszukanie ich wszystkich. Słońce świeciło jasno, nie było żadnej chmury. Czułem kropelki potu na czole i plecach. Zmęczenie coraz bardziej dawało mi się we znaki. Tym bardziej jak biegłem w gaśnicą w ręce. Jednak nie mogłem przestać.

Nagle usłyszałem strzał.

***

Obróciłem się, a za mną stał James. W górze w prawej ręce trzymał pistolet.
Miałem ochotę do niego pobiec i przyłożyć mu moją gaśnicą, ale wiedziałem, że na nic by się to nie stało. On by strzelił i już byłoby po mnie.
Mierzyłem go wzrokiem. Nie miałem zamiaru spuszczać go z oczu. Chmury na szczęście zasłoniły słońce. Nagle zaczął iść w moją stronę. Ja za to musiałem się cofać, nie mogłem zrobić nic innego. Po kilku krokach poczułem coś twardego i zimnego pod plecami. Był to bunkier. Świetnie, teraz to nie miałem co zrobić!
- James!- postanowiłem grać na zwłokę.

***

Krew cały czas leciała. Zrobiłam prowizoryczny opatrunek, ale i tak był już przesiąkniety. Knebel jakoś zdjęłam, bo ten gamoń nawet nie umiał go zawiązać. Oczywiście dla mnie to dobrze.

Czułam się zmęczona, oczy mi się powoli zamykały. Siedziałam tak oparta o ścianę, zastanawiając się co zrobić. Nagle usłyszałam strzał... proszę, aby nie był on skiero...

- James!- mój ukochany krzyknął. Słyszałam po głosie, że był przerażony tak samo jak ja.

- Edward!- krzyknęłam resztkami sił.

***

Niespodziewanie usłyszałem głos mojej ukochanej. Czyli tu jest! Nawet blisko. Tysiące myśli wirowało mi w głowie. Nie mogłem się skupić.

James powoli szedł w moją stronę. A ja co zrobiłem? Najgłupszą rzecz, jaką mogłem zrobić, która po chwili okazała się najlepszą decyzją. Odwróciłem się i wbiegłem do bunkra, który miałem za plecami. Adrenalina działała, słyszałem szum w uszach. Słyszałem jak strzela, trafił w gaśnice.

- Już nie uciekniesz mi, Masen!- ryknął.

Było to ryzykowne, ale się udało. Nie wiem, co sprawiło, że podjąłem taką decyzję. On tu zaraz wbiegnie i będzie...

- Edward?- usłyszałem swoje imię... Bella! Ruszyłem biegiem w stronę źródła dźwięku.

***

Usłyszeliśmy strzał i mimo wolnie się zatrzymaliśmy. Zamknąłem oczy, skupiłem się na dźwiękach dobiegających z lasu oraz z plaży. Przez chwilę nic nie było słychać, lecz nagle usłyszałem krzyki. Spojrzałem na moją żonę- ona również była lekko spięta. I wtedy poczułem to. Krew. Ktoś został ranny.

- Czujesz?- spytałem poważnie.

Zamknęła na chwilę oczy i po chwili pokiwała głową.

- Musimy się tym zająć- powiedziała.- Ktoś może być w niebezpieczeństwie.

***

Nie sądziłem, że tunel będzie taki długi. To nie był bunkier! To był schron za czasów wojny! Biegłem co sił w nogach, w uszach szumiało mi.

- Bella!- zawołałem trochę głośniej.

Odpowiedziała mi cisza.

- Tu jestem...- usłyszałem słaby głos. Skręciłem do jakiegoś pokoju a tam leżała moja ukochana. Bluzkę miała przesiąkniętą krwią, trzymała na brzuchu ręce. Czoło jej lśniło od potu, włosy poprzyklejały się do twarzy. Podbiegłem do niej szybko, rozerwałem swoją koszulę i przylożyłem kawałek materiału do rany.

- Spokojnie, Bella... Będzie dobrze...- Próbowałem brzmieć przekonująco, ale głos mi się lekko załamał. W korytarzu usłyszałem kroki. Nadchodził... Nie mieliśmy wiele czasu.

- Edward...- odezwała się słabym głosem. - Muszę ci... coś ... powiedzieć...- rzekła jakby mówienie sprawiało jej ból.

- Isabello...- przerwałem jej. Nie mogłem pozwolić, by się zmęczyła. - Spotkaliśmy się przypadkowo, ale to odmieniło moje życie...- uśmiechnąłem się lekko do niej. - Poznałem ciebie, i nigdy nie pożałuje decyzji, które podjąłem...

- Edward... - zaczęliśmy się do siebie zbliżać, ale nagle do miejsca, w którym byliśmy, wparował James.

- Kocham cię- szepnąłem do niej cicho, aby James nie usłyszał. Wstałem powoli.

- No, co Masen...- zaczął, ale miałem to gdzieś.

Nie słuchałem, co do mnie mówi, tylko rzuciłem się na niego. Paliśmy na podłogę i zacząłem go okładać pięściami. Cała moja złość dobrze zdziałała, jednak po chwili on odzyskał rezon. Bilismy się tak przez kilka minut, ale to on wykonał decydujący cios. Padłem na ziemię, mocno uderzając plecami i głową o twarde podłoże. Podcząłgałem się do Belli i ostatnimi siłami wziąłem ją w ramiona... Tak czekaliśmy na wyrok.

Hejo! Otto nowa część naszej pseudo serii *nie wiem, czemu pseudo😅
Jest to ostatnia część, ale w planie mam jeszcze czwartą! Mam nadzieje, że wam** się spodobało!💕

Okładkę wykonała moja ukochana EstrellaLechosa za co dziękuje!
♡'・ᴗ・'♡
Wpadajcie do niej, ona jak pisze, to świat zamiera i ziemia się trzęsie...

(wszyscy to czytający, w tym ja: Co?
( ͠° ͟ʖ ͡°)


**Chociaż patrząc na ilość osób to czytających, nie wiem czy jest sens ciagnąć tą historię... 😔

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top