𝑆 𝐸 𝐺 𝑈 𝑁 𝐷 𝑂
Enjoy, kochani moi ❤️
•
— Anderson!
Z nawału myśli wyrwał mnie głośny krzyk nauczycielki historii. Wzdrygnęłam się na jej skrzeczący głos i niechętnie przeniosłam swoje spojrzenie ze szkolnego dziedzińca za oknem, który tonął w promieniach słońca, na kobietę podchodzącą pod siedemdziesiątkę, która zdecydowanie powinna być już dawno na emeryturze. Spojrzałam na nią niezrozumiale w dalszym ciągu podpierając swoją brodę na dłoni. Patrzyła na mnie wściekle, a ja miałam wrażenie, że zaraz para zacznie lecieć z jej uszu. Zdezorientowana rozejrzałam się po sali, a jedyne co dostrzegłam to moich klasowych kolegów, którzy ledwo powstrzymywali swój śmiech. Wywróciłam oczami i ponownie skupiłam uwagę na nauczycielce.
— Słucham, proszę pani — powiedziałam sucho i posłałam jej wymuszony uśmiech.
— Właśnie, że nie słuchasz!
Cóż, to była prawda. Historia nigdy nie była moją mocną stroną, a wręcz śmiało mogłam stwierdzić, że była ona przedmiotem zbędnym w moim planie. W obecnej chwili moją głowę zaprzątało coś całkowicie innego. Od kilku dni, odkąd dostałam te przeklęte broszury od ojca, nie robiłam nic innego oprócz myślenia o tym. Choć mogłam zapierać się rękami i nogami, że jeszcze nie jest to ten czas, wiedziałam że w końcu będę musiała się na coś zdecydować. Sytuacji nie poprawiał też tata, który chodził za mną od poniedziałku i non stop pytał, czy już się na coś zdecydowałam. Jak mogłam się zdecydować skoro nawet nie wiedziałam w jakim kierunku chcę się dalej kształcić? Ojciec naprawdę się postarał i znalazł dla mnie uniwersytety na naprawdę wysokim poziomie nawet i w Europie. Wszystkie były świetne, ale żaden nie był w stanie przekonać mnie do siebie w stu procentach.
— Za chwilę naprawdę moja cierpliwość się skończy! — krzyknęła, uświadamiając mi, że ponownie odpłynęłam całkowicie nie przejmując się jej wściekłością.
W tym samym momencie dzwonek rozbrzmiał w murach szkoły i sprawił, że wszyscy jęknęli z ulgą. Nie zwracając uwagi na gotującą się ropuchę nad moją głową, tak jak reszta, zaczęłam zbierać swoje rzeczy, nie kwapiąc się nawet o jakiekolwiek przeprosiny. Kobieta widząc to, fuknęła coś niezrozumiale pod nosem i odeszła do swojego biurka, wiedząc że i tak nic ze mną nie wskóra.
— Nie zapomnijcie o sprawdzianie, który czeka was w przyszłym tygodniu! — oznajmiła wszystkim zebranym i nie przejmując się nawet pożegnaniem, opuściła klasę.
Jęknęłam rozeźlona przypominając sobie o jeszcze kilku innych testach zaplanowanych na przyszły tydzień. Pomimo mojej postawy i życia jakie prowadziłam, do nauki starałam się przykładać, ponieważ to było to, czego wymagał ode mnie mój ojciec. W tej kwestii nie mogłam zawalić.
Upewniając się, że zebrałam wszystkie swoje rzeczy, zarzuciłam na ramię pojemną torbę i jako jedna z ostatnich opuściłam pomieszczenie. Poprawiłam moje włosy opadające na czoło i pewnym krokiem skierowałam się do swojej szafki. Nie rozglądałam się dookoła, nie wyczuwałam takiej potrzeby. To ludzie patrzyli na mnie, a nie ja na nich.
Nie zdążyłam nawet skończyć wpisywać kodu, gdy koła mnie, jakby znikąd wyrosła roześmiana Valentina, która w ten piękny czwartek kończyła biologią. Nie obdarzyłam jej nawet krótkim spojrzeniem, a od razu zanurkowałam w mojej szafce w poszukiwaniu książki od matematyki, która dzisiejszego wieczoru była mi potrzebna w domu.
— Jak tam, Karolita? — spytała uradowana, sama nie wiem czym, więc korzystając z okazji, że mnie nie widzi, przewróciłam oczami na jej optymistyczną postawę. — Jak się ma nasz zakładzik?
— Kurwa — syknęłam wściekle, gdy po jej słowach uderzyłam głową w metalową powierzchnie.
W jednej sekundzie wyłoniłam się z głębi i zaczęłam rozmasowywać obolałe miejsce. Spojrzałam na nią przerażona, czym spowodowałam jej jeszcze większy śmiech. Przez te uniwersytety i inne gówna kompletnie o tym zapomniałam!
— A jak ma się mieć? — mruknęłam, starając się ukryć moją gafę i wreszcie dorwałam pożądany podręcznik.
— Chyba nie zapomniałaś, że niedługo kupujesz mi nowy samochód — rzuciła zadowolona i opierając się jednym ramieniem o szafki, założyła ręce na klatce piersiowej.
— Oczywiście, że nie — prychnęłam i zamknęłam z hukiem drzwiczki. — I nie ja tobie samochód, lecz ty dostarczysz mi niebywałej rozrywki podrywając naszego wspaniałego kolegę. — Puściłam jej oczko i poprawiłam swoje włosy.
Wreszcie uniosłam na nie swoje pewne spojrzenie. Ubrana była jak zawsze słodko, ale seksownie. Białe jeansy opinały jej szczupłe i niebotycznie długie nogi, a na górę miała zarzucony luźny, różowy sweterek, który odkrywał jej jedno ramię. Uśmiechała się do mnie z politowaniem, zastanawiając się jakim cudem wierze w swoje własne słowa.
— Naprawdę zadziwia mnie to, jak bardzo jesteś przekonana o swojej wygranej — rzuciła, jakby od niechcenia i zaczęła obserwować swoje wypielęgnowane paznokcie. — Serio myślisz, że taki człowiek sukcesu, jakim jest Ruggero, da ci się tak łatwo zmanipulować?
Zacisnęłam mocno wargi na jej słowa i chwilę się nad nimi zastanowiłam. Pasquarelli sam był dobrym graczem – w końcu gdyby nie był, nie osiągnąłby tego wszystkiego, co ma obecnie – i oczywiście miałam świadomość, że to może nie być takie łatwe, jak zawsze, ale wiedziałam, że w końcu mi ulegnie. Wszyscy to robili i najlepszy przyjaciel mojego ojca nie mógł być wyjątkiem.
— Oczywiście, że mi ulegnie — powiedziałam pewna swego i zwróciłam swoje kroki w kierunku wyjścia, wiedząc, że dziewczyna podąży ramię w ramię ze mną. — Jak każdy.
Zaśmiała się cicho i z niedowierzaniem pokręciła głową, co spowodowało i mój szeroki uśmiech. Niemalże w tym samym czasie założyłyśmy na nasze nosy okulary przeciwsłoneczne i przekroczyłyśmy próg budynku, idąc w stronę obszernego parkingu. Czułam jak promienie słoneczne przyjemnie muskały moje nagie nogi, dzisiejszego dnia skryte jedynie pod jeansową spódniczką zapinaną z przodu.
— Skoro traktujesz to, aż tak poważnie, to myślę, że powinnyśmy dogadać szczegóły.
— Co masz na myśli? — spytałam zdziwiona z dala dostrzegając mojego mercedesa.
— Nie możesz mieć przecież nieskończenie wiele czasu — wyjaśniła mi szybko, co sprawiło, że przystanęłam w miejscu.
— Ile mi dajesz?
— Myślałam już o tym i doszłam do wniosku, że czas do egzaminów będzie wystarczający — powiedziała poważnie, a ja jedynie głośno się zaśmiałam.
— Serio? Aż tak we mnie nie wierzysz, że dajesz mi aż cztery miesiące? — spytałam dalej rozbawiona, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
— To twój wujek, Karol — rzuciła sugestywnie i uniosła jedną brew patrząc na mnie kątem oka. — Myślę, że całe życie nie byłoby odpowiednim czasem.
— Co chcesz dostać na potwierdzenie? — warknęłam zła na jej lekceważącą postawę wobec mojej osoby i zatrzymałam się tuż przed samochodem, odwracając się przodem w jej stronę i założyłam ramiona, patrząc na nią wyczekująco.
— Chcę to zobaczyć — powiedziała jak gdyby nigdy nic i posłała mi prowokujący uśmiech.
— Co chcesz zobaczyć?
Naszą wymianę spojrzeń przerwało pytanie, a dosłownie sekundę później poczułam ramiona obejmujące moją talię od tyłu.
— Niech Karol ci powie — odpowiedziała roześmiana blondynka i spojrzała na chłopaka stojącego za mną.
Spojrzałam na nią wściekła i niemo próbowałam jej przekazać, aby przestała, bo to co się wyprawia powinno zostać między nami.
— Co Valentina chce zobaczyć, Karol? — spytał ponownie i tym razem odwrócił twarz w moją stronę, przez co byłam zmuszona zmienić swoją minę w stu procentach i spojrzeć na niego z dołu.
— Nic takiego, Agus — powiedziałam słodkim głosem i posłałam mu lekki uśmiech, opierając swoją głowę na jego ramieniu. — Moja matka przywiozła mi jakąś kolejną bezsensowną rzecz ze swojej podróży, a ja całkowicie nie mam pojęcia co to jest i do czego służy.
Chłopak spojrzał na mnie z pobłażaniem i posłał mi uroczy uśmiech.
— Ja mogę ci pomóc to zrozumieć — rzucił żartobliwie i odsunął się od mojej osoby, aby po chwili oprzeć się tyłem o maskę mojego samochodu.
— I tak pewnie to wyrzucę. — Wzruszyłam ramionami i w tym samym momencie poczułam wibracje mojego smartwatcha.
— Dobra, kochani. Ja lecę, bo matka mnie zabije jeśli znowu się spóźnię — powiedziała w pośpiechu blondynka i niemalże biegiem ruszyła do swojego samochodu.
— Wpadasz dziś do mnie? — zapytał mnie od razu blondyn i przyciągnął mnie za dłoń do siebie, tak że teraz stałam pomiędzy jego nogami.
Objęłam go ramionami wokół szyi i już miałam zgodzić się na jego propozycję, gdy ponownie poczułam wibracje na nadgarstku. Przeczytałam wiadomość od mojej matki i jęknęłam głośno.
— Nie tym razem — mruknęłam i zrobiłam smutną minkę, przesuwając się jeszcze bliżej.
— A to czemu?
— Czwartkowe kolacyjki, zapomniałeś? — spytałam rozbawiona i cmoknęłam go w czubek brody.
— No tak! Dziś już czwartek. — Pacnął się w czoło i przesunął swoją drugą dłonią po mojej talii.
— Odbijemy sobie jutro, jakieś plany?
— Valentina coś ostatnio pisała o jakiejś imprezie na mieście. Nie czytałaś?
— Ehh, nie miałam czasu — fuknęłam podenerwowana — ale zgadzam się na wszystko.
— Wiem. Ty byś się nie zgodziła? — zażartował sobie ze mnie, po czym wyprostował się, tym samym stwarzając dystans między nami.
— Ha, ha, ha, boki zrywać — sapnęłam udając obruszoną, ale po chwili posłałam mu uśmiech. — Serio muszę spadać, do jutra.
Wspięłam się na palce, po czym musnęłam kącik jego ust i nie czekając na reakcję wpakowałam się za kierownicę swojego samochodu, aby po chwili ruszyć do domu.
∞
Od: Valesuka
Czy dziś możemy liczyć na początek kabaretu?
Od: Valesuka
Nie myśl ze zapomniałam o cotygodniowych obiadach z wujaszkiem
Od: Valesuka
Myślę, że to idealny czas na zaczęcie zabawy, nie sądzisz Karol?
Zaśmiałam się cicho na wiadomości od tej idiotki, lecz nie miałam zamiaru w ogóle odpisywać. Oczywiście, że doskonale zdawałam sobie sprawę, że to idealna okazja i choć z początku naprawdę chciało mi się wymiotować na myśl spędzenia kilku godzin w towarzystwie moich rodziców i Ruggero, tak teraz miałam do tego całkowicie inne nastawienie. Dlatego już jakąś godzinę poświęciłam na przygotowywanie się do tego wieczoru. Obecnie siedziałam przy mojej dużej, dobrze oświetlonej toaletce w centrum garderoby i robiłam ostatnie poprawki mojego perfekcyjnego makijażu. Kasztanowe włosy z refleksami jaśniejszego odcienia, kaskadami loków opadały na moje plecy, a idealnie ułożona grzywka wyjątkowo prezentowała się nienagannie. Ostatni raz przejechałam błyszczykiem po moich wargach i zacmokałam dwa razy. Byłam zadowolona z efektu, a jedyne co mi pozostało to wybór kreacji. Szybko zdecydowałam się na czarną, przylegającą sukienkę z odkrytymi plecami i zakładanym na siebie dekoltem, zapinaną na dwa guziki u góry. Wsunęłam ją na swoje ciało i sprawnie poradziłam sobie z zapięciem, co wydawać by się mogło trudne z przedłużanymi paznokciami, ale nie dla mnie. Jeszcze odwróciłam się w stronę szafy z obuwiem, skrycie pragnąc założyć jedne z wygodnych trampek, ale wiedziałam, że matka by mnie za to zlinczowała. Niechętnie sięgnęłam po nie za wysokie czółenka na słupku pokryte srebrnym brokatem i nieskromnie musiałam przyznać, że wyglądałam prawie powalająco. Moje podziwiania siebie samej, przerwało ciche pukanie do drzwi pokoju.
— Proszę — krzyknęłam oschle, tylko wychylając swoją głowę z garderoby, a moim oczom ukazała się jedna ze służących.
— Panienko, rodzice już panienki oczekują — powiedziała cicho, dygając przede mną jakbym była jakąś księżną, na co miałam ochotę się roześmiać.
— Już schodzę, dziękuję.
Ostatni raz zerknęłam na siebie, przerzuciłam moje włosy do tyłu, poprawiłam grzywkę i stwierdziłam, że byłam gotowa. Zamknęłam za sobą drzwi i niespiesznie ruszyłam w stronę schodów, po których po chwili schodziłam. Pomiędzy dźwiękiem wydawanym przez moje obcasy, udało mi się usłyszeć rozmowę, a gdy wyszłam zza zakrętu dostrzegłam trójkę osób. Matkę, ojca oraz oczywiście Ruggero.
Gdy tylko ten ostatni dostrzegł moją osobę, natychmiast przerwał swoją rozmowę z Estellą i skupił na mnie całą swoją uwagę, co spowodowało mój cyniczny uśmiech. Sam uśmiechnął się do mnie ciepło i momentalnie się wyprostował, kolejny raz pokazując swoją wyższość. Po chwili dołączyli do niego również moi rodzice.
— Witaj, Słoneczko! — Ojciec uśmiechnął się do mnie i ucałował mnie w policzek, ponieważ dzisiejszego dnia nie mieliśmy okazji się zobaczyć.
— Cześć, tatku — odpowiedziałam i również uśmiechnęłam się do niego promiennie.
— Przepięknie wyglądasz! — rzucił podekscytowany i okręcił mnie wokół własnej osi, czym spowodował śmiech wszystkich zebranych, w tym również mój.
— To prawda.
Do moich uszu dotarł ten poważny baryton, który sprawił, że zatrzymałam się w miejscu, ale uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
— Witaj, Karoline — przywitał się ze mną, a ja zrobiłam kilka kroków w przód, aby wspiąć się na palce i musnąć jego policzek.
— Witaj, Ruggero — powiedziałam cicho, a mój głos zadrżał, gdy moja delikatna skóra złączyła się z jego drapiącym zarostem i naprawdę cudem powstrzymywałam się od tego, aby nie jęknąć na ten gest.
— Czyli możemy już zasiadać do stołu — rzuciła moja matka i klasnęła w dłonie w momencie, gdy odsunęłam się od szatyna i zwróciłam się w jej stronę.
Bez słowa wszyscy ruszyliśmy za kobietą, która prowadziła nas do przestronnej jadalni, w której przygotowana była dla nas kolacja, a jej zapach unosił się po całym domu już od godzin popołudniowych. Mój brzuch zawarczał czując tą cudowną woń, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nic nie zjadłam od powrotu ze szkoły.
— Kiedy coś jadłaś? — Pytanie dotarło do mnie dopiero po chwili, więc zdezorientowana odwróciłam się w stronę przyjaciela taty.
— Słucham?
— Twój żołądek burczy, jakbyś nie jadła conajmniej tydzień. Czy ty się głodzisz? — spytał całkowicie poważnie, przez co spojrzałam się na niego jak na kompletnego idiotę.
— Ty tak serio? — sarknęłam trochę podminowana i zatrzymałam się w pół kroku, aby rodzice nie słyszeli naszej rozmowy.
— Głodzisz? — zapytał ponownie, gdy również zatrzymał się miejscu i stanął przede mną.
Założył ramiona na klatce piersiowej, czym jeszcze bardziej uwydatnił swoje umięśnione ramiona skryte pod białą, rozpiętą u góry koszulą oraz czarną marynarką. Dopiero teraz zaczęłam zwracać uwagę na takie małe szczegóły i doskonale wiedziałam, czym było to spowodowane, przez co głośno przełknęłam ślinę. Jednak jego baczny i surowy wzrok, prędko przywrócił mnie na ziemię.
— Ty całkowicie zwariowałeś. Oczywiście, że nie! — uniosłam swój głos, jednak nie o tyle, aby słyszał go ktoś poza nim.
— To dobrze — odpowiedział jak gdyby nigdy nic i wyraźnie się rozluźnił, co jeszcze bardziej mnie zdezorientowało.
— Bo?
— Bo nie może się zmarnować — rzucił tajemniczo i odwrócił się na pięcie, całkowicie ignorując moją oszołomioną osobę.
— Co ty pieprzysz? — spytałam tylko i wyłącznie siebie, po czym dołączyłam do pozostałych zebranych już przy stole.
Zajęłam swoje stałe miejsce, co ciekawe, po prawej stronie Ruggero, a rodzice siedzieli naprzeciwko nas. Ostatni raz spojrzałam na mężczyznę z zapytaniem w oczach, jednak on zdawał się mnie całkowicie ignorować. Cholerny manipulant.
Mama rozpoczęła kolejną ze swoich nudnych gadek, tata nie potrafił rozmawiać o niczym innym niż tylko o firmie, a mi się przypomniało dlaczego tak bardzo nie lubiłam tych wieczorów. Z nudów nawet zbierałam resztki pozostałe po moim kurczaku, którego pochłonęłam w ciągu kilku minut. Całkowicie niezainteresowana rozmową, jedyne o czym byłam w stanie myśleć, to deser, który mieli podać już niedługo. Oby to były lody. Miałam ochotę na lody.
I za cholerę nie wiem, dlaczego po tym stwierdzeniu mój wzrok padł na Włocha siedzącego tuż obok mnie, co było tak bardzo złe, ale nie byłam w stanie powstrzymać myśli biegnących w zgubnym kierunku. Nie potrafiłam przestać sobie wyobrażać szatyna zwisającego nad moim ciałem; całującego moją wrażliwą skórę szyi i zrywającego ze mnie moją skromną sukienkę. Nie potrafiłam powstrzymać mojego niespodziewanego drżenia nóg oraz rąk, gdy wyobrażałam sobie jak padam przed nim na kolana i... och, chryste.
— Karoline?
Jak za mgłą dotarł do mnie jego zdezorientowany ton, jednak gdy przed oczami zamigotały mi rozmazane sylwetki moich rodziców, szybko powróciłam na ziemie. Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, jak mój oddech przyspieszył, przez co prędko sięgnęłam po lampkę białego wina, która stała koło mojego talerza. Wszyscy bacznie mnie obserwowali, a ja nie byłam w stanie podnieś spojrzenia znad stołu. Przysięgam, że pierwszy raz w swoim życiu miałam takie myśli w swojej głowie. Nigdy nie zdarzało się to, aby trzydziestopięciolatek byłby ich głównym bohaterem i było to dla mnie coś całkowicie nowego, ale jak podniecającego. Stop Karol! Wróć do świata realnego.
— Wszystko dobrze, Karoline? — spytał mnie cichym głosem, gdy moi rodzicie wrócili już do przerwanej rozmowy, a swoją dłoń nieświadomie ułożył na mojej nodze.
Tak, tylko podniecasz mnie do tego stopnia, że nie potrafię powstrzymać swoich fantazji nawet przy stole, jedząc kolacje. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, wujku.
— Ta-ak... wszystko jest okej — jęknęłam niemrawo, bardziej skupiona na cieple emanującym z jego ręki niż na tym co właściwie mówiłam. Szybko się otrząsnęłam, nie chcąc robić z siebie jeszcze większej idiotki i skinieniem wskazałam kieliszek trzymany w dłoni. — To chyba alkohol.
— Może powinnaś się położyć — zaproponował lekko przejęty i chwycił kieliszek trzymany w mojej dłoni, aby odstawić go na stół.
— To chyba dobry pomysł — przyznałam mu rację, natychmiast zauważając w tej propozycji swoją szansę.
Już nie obchodził mnie deser, na który tak czekałam. Przecież ten wieczór miał być początkiem i musiał się nim stać. Czekałam tylko na jedno zdanie i...
— Odprowadzę cię — odpowiedział niemal natychmiast, czym spowodował uśmiech cisnący się na moje wargi.
Oh, gdybyś ty tylko wiedział.
W tej samej chwili wstał ze swojego krzesła, po czym odsunął również moje i pomógł mi wstać na proste nogi. Moi rodzice spojrzeli na nas całkowicie zdezorientowani, jednak nie miałam zamiaru się tłumaczyć. Wiedziałam, że zrobi to on i nie myliłam się.
— Karoline źle się poczuła, odprowadzę ją do pokoju — wyjaśnij oschłym tonem, czyli takim jak zawsze.
Ułożył moją dłoń na dole moich pleców i skierował nasze kroki w stronę mojego pokoju, a ja ponownie jedyne na czym mogłam się skupić to na jego ręce muskającej moją skórę i w tym momencie naprawdę nie wiedziałam czy to ja, czy to on, czy po prostu wcześniej te wszystkie gesty były dla mnie całkowitą normalnością. Lecz po cholernej rozmowie z Valentiną zaczęłam patrzeć na to wszystko inaczej niż bym chciała. On musiał być mój.
Nawet nie zakodowałam, w którym momencie znaleźliśmy się przed drzwiami mojego królestwa. On po prostu złapał za klamkę i bez żadnego skrępowania przekroczył jego próg, przepuszczając mnie przodem.
— Połóż się, może zrobi ci się lepiej — powiedział twardo, jakby był na mnie zły, co kompletnie mnie zdezorientowało.
Bystro odwróciłam się w jego stronę patrząc na niego z niezrozumieniem, jednak ciągle pamiętając, że niby źle się czułam.
— Jesteś taka nieodpowiedzialna, Karoline — sapnął na mnie, chowając ręce do swoich eleganckich spodni, ponownie ukazując swoją wyższość. — Jutro masz szkołę!
— Przecież to nic takiego, spokojnie. Dam sobie radę — zaprotestowałam od razu, wciąż siląc się na słaby głos. — Teraz jeśli pozwolisz, naprawdę się położę.
— Oczywiście — odpowiedział już trochę uspokojony i od razu chciał opuścić mój pokój.
— Poczekaj! — uniosłam delikatnie głos, aby go zatrzymać i podziałało, po czym uśmiechnęłam się do siebie w duchu. — Miałabym jednak do ciebie jeszcze jedną prośbę.
— Co tylko chcesz, Karoline — powiedział pewnie i zmarszczył swoje brwi w zapytaniu.
— Mógłbyś... pomóc mi z ropięciem sukienki? — zapytałam skruszona, udając zawstydzoną i patrzyłam na niego kompletnie niewinnym wzrokiem, dzięki czemu mogłam dostrzec jak jego jabłko adama gwałtownie porusza się w górę i w dół na moje słowa. — Sama nie dam sobie rady, ponieważ te cholerne guziki są tak małe, że nawet nie jestem w stanie ich dosięgnąć — dokończyłam i na potwierdzenie swoich słów sięgnęłam dłońmi za głowę.
Mężczyzna przyglądał mi się przez kilka dobrych sekund, jednak w pewnym momencie bez słowa ruszył w moją stronę przez co przybiłam sobie piątkę w myślach. Od razu odwróciłam się tyłem do jego osoby, zgarniając moje bujne loki na jedną stronę, tym samym ukazując nagie plecy. Niemalże zachłysnęłam się powietrzem, gdy poczułam zimne opuszki palców biegnące po mojej skórze w górę mojego kręgosłupa. Zdębiałam nie mogąc powstrzymać uczucia ogarniającego moje ciało. Mój oddech niekontrolowanie przyspieszył, gdy prąd pobiegł aż po same czubki moich palców. Przecież to totalne szaleństwo. On mnie jedynie delikatnie dotknął. Po krótkiej chwili poczułam luz na ramionach, a przy sobie nie czułam już ciepła bijącego od jego ciała.
— Gotowe — wychrypiał, po czym głośno odkalsznął.
Błyskawicznie odwróciłam się w jego stronę, nie zapominając o tym, aby nie robić zbyt gwałtownych ruchów i delikatnie przytrzymywać materiał przy swoim ciele. Mężczyzna zdążył na powrót włożyć dłonie do kieszeni i teraz tylko stał i się na mnie patrzył.
— Dziękuję, Ruggero — wyszeptałam, bacznie obserwując jego twarz.
W odpowiedzi posłał mi niemrawy uśmiech i odwrócił się na pięcie w celu opuszczenia pomieszczenia, jednak zanim to zrobił rzucił przez ramię jeszcze jedno zdanie.
— Gdybyś była moją w życiu nie pozwoliłbym na tak nieodpowiedzialne zachowanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top