𝐶 𝑈 𝐴 𝑅 𝑇 𝑂
myślę, że będziecie zadowoleni ❤️
Jak przystało na tak wyjątkowy wieczór, w którym to mieliśmy zgrywać poważnych ludzi, którymi na marginesie mówiąc – w ogóle nie byliśmy, do Peppermill Casino przyjechaliśmy limuzyną Valentiny matki, która nawet nie pytając nas w jakim ona celu jest nam potrzebna, bez słowa ją oddała. A przecież nie mogliśmy wyróżniać się z tłumu obrzydliwych bogaczy, podczas podjeżdżania pod główne wejścia kasyna. Czułam się coraz bardziej podekscytowana na ten wieczór. Prawdę mówiąc już nie raz balowaliśmy w tego typu lokalach, ale dopiero pierwszy raz mieliśmy być tam na tak zorganizowanej, luksusowej imprezie. Siedząc na skórzanej kanapie wewnątrz pojazdu, kolejny już raz poprawiłam materiał mojej satynowej sukni. Miałam wrażenie, że widziałam ciągle gdzieś zagniecenia, co wcale nie było prawdą, lecz to był po prostu mój taki tik, którego nie potrafiłam się wyzbyć. Wszystko musiało być idealne. Włącznie ze mną. Sukienka była czarna z długim rękawem i sięgała aż do samej ziemi. Na moim prawym biodrze znajdowała się duża, srebrna brosza z cyrkoniami w kształcie niezidentyfikowanego kwiatu. Od tego zdobienia w dół ciągnęło się rozcięcie, które odkrywało moje nogi, a w górę od niego biegł nakładany, głęboki dekolt. Włosy miałam zaczesane na prawą stronę i opadały one w lokach na moją klatkę piersiową. Tym razem postanowiłam zrezygnować z grzywki i zaczesałam ją z resztą włosów. Na moich stopach znajdowały się czarne szpilki na pasku i szczerze mówiąc, musiałam przyznać że prezentowałam się nienagannie. Ostry makijaż zdobiący moją twarz dodawał mi pazura i sprawiał, że czułam się znacznie pewniej niż zazwyczaj, co było zadziwiające. W odruchu zacisnęłam moje usta, aby kolejny raz dobrze rozprowadzić czerwoną szminkę znajdującą się na nich.
— Karol?
Z lewej strony dobiegł mnie rozbawiony głos Agustina, który wyrwał mnie z zamyślenia, dlatego szybko się otrząsnęłam i dostrzegłam, że chłopak stoi już za pojazdem z wystawioną ręką w moją stronę.
— Duh? — sapnęłam głupio, nie kontaktując do końca.
— Dojechaliśmy. Wysiadasz? — spytał roześmiany i potrząsnął ręką chcąc zwrócić moją uwagę.
— Tak, tak — mruknęłam dziwnie otępiona i złapałam w rękę moją torebkę, po czym chwyciłam jego dłoń, aby pomógł mi wysiąść.
Od razu gdy moje stopy spotkały się z miękką strukturą czerwonego dywanu wyprostowałam plecy, poprawiłam swoją sukienkę oraz włosy i dopiero wtedy rozejrzałam się dookoła. Pomimo tego, że widziałam to miejsce miliony razy, w tym momencie dosłownie zaparło mi dech w piersi, a myślałam że już nic na tym świecie nie będzie w stanie mnie doprowadzić do takiego stanu. Jak urzeczona rozglądałam się po przestrzeni, co chwilę przerzucając wzrok z pięknie rozświetlonej kopuły kasyna, na zgromadzonych, eleganckich ludzi oraz migoczące światła i rośliny porozstawiane wzdłuż dywanu. Powiedzenie, że była to impreza na wysokim poziomie byłoby wielkim niedopowiedzeniem. Spodziewałam się wszystkiego, ale tego co właśnie znajdowało się przede mną. Zdecydowanie była to impreza dla popapranych bogaczy.
— No chodźcie już — syknęła Valentina i pociągnęła mnie za ramię wprost do wejścia, kiedy ja dalej nie byłam w stanie pozbierać szczęki z podłogi.
A był to dopiero początek.
— Carlos! — krzyknęła blondynka, gdy znajdowaliśmy się na uboczu niedaleko głównego wejścia i pomachała ręką zapewne na swojego kolegę.
Słysząc swoje imię, wysoki postawny chłopak w czarnym garniturze i czarnej koszuli, ze słuchawką w uchu, odwrócił się naszą stronę, a gdy pomiędzy tymi wszystkimi eleganckimi ludźmi, zauważył kto go woła uśmiechnął się szeroko i od razu do nas podszedł.
— Witaj, królewno — mruknął uwodzicielsko i skradł buziaka Zenere, na co ta cicho zachichotała.
Zaraz, co? Ona zachichotała? Spojrzałam na nią jak na kretynkę z niemym pytaniem w oczach, lecz była zbyt zajęta wlepianiem maślanego spojrzenia w tego faceta, na co prychnęłam z politowaniem.
— Pamiętasz na co się umawialiśmy? — zaszczebiotała szczęśliwa, a ja serio miałam ochotę wywrócić oczami.
— Jasne. Chodźcie ze mną. — Chłopak uniósł głowę, rozejrzał się na prędko i gdy nie zauważył nic podejrzanego, ruszył do głównego wejścia, a my podążyliśmy za nim jak potulne pieski.
Serio? Będziemy wchodzić głównym wejściem? Przecież to nie miało żadnego prawa się udać. Dookoła niego stało conajmniej dziesięciu ochroniarzy, a tuż za drzwiami dwie kobiety, które przyjmowały zaproszenia. No nie, to po prostu było niewykonalne
I jakież było moje zdziwienie, gdy z chłopakiem na czele tak po prostu przeszliśmy przez te wszystkie bramki niezauważeni i już znajdowaliśmy przed wejściem do głównego holu.
— Ale, ale jak? — spytałam oszołomiona i jeszcze odwracałam się za siebie, aby obserwować ludzi stojących w kolejkach. To absurdalne.
— Magia, kochanie — zaśmiała się głośno Valentina, po czym tym razem to ona złożyła pocałunek na ustach faceta.
— Widzimy się później — rzucił do niej, pocałował jeszcze raz i tyle go widzieliśmy.
— Chodźcie żółtodzioby. Zabawę czas zacząć! — krzyknęła roześmiana blondynka i pociągnęła nas w stronę głównego miejsca imprezy.
Przed wejściem do głównego holu kasyna, stał ogromny podświetlony smok, który jako jedyny rozjaśniał korytarz i tworzył niezwykle czarujący klimat. Naprawdę nie spodziewałam się, że w kasynie może znajdować się coś takiego pięknego. Wcześniej jakoś nie zwróciłam na niego uwagi, a to zapewne przez to, że nigdy dotąd nie był tak oświetlony jak dziś. Z zapartym tchem obserwowałam rzeźbę, gdy blondynka dalej ciągnęła nas w tylko sobie znanym kierunku, bo szczerze nawet nie miałam ochoty się nad tym zastanawiać. Złapałam jedynie szybko Agustina pod ramię, aby przypadkiem nie potknąć się o własne nogi, gdy przemierzaliśmy kolejne metry. Z każdym krokiem muzyka oraz rozmowy stawały się coraz głośniejsze. Dało się usłyszeć również dźwięki rzucanych kostek, tasowanych kart i przesuwanych żetonów. Nie brakowało też hałasu maszyn i wysypujących się pieniędzy. Jeśli człowiek zaciągnął się porządnie powietrzem, to dało się wyczuć zapach tak typowy dla kasyn w naszym mieście. Władza i pieniądze.
Gdy przekroczyliśmy próg pokaźnych drzwi, znaleźliśmy się w ogromnej, rozświetlonej sali, przepełnionej stołami do gier. Pomiędzy tłumem rozentuzjazmowanych ludzi, krążyli krupierzy ubrani w białe koszule i kamizelki oraz kelnerki, które cierpliwie roznosiły napoje z dwóch długich barów znajdujących się po przeciwnych stronach sali. Wszyscy byli przesadnie eleganccy i kulturalni, co niemal od razu mnie przytłoczyło, dlatego nie pytając nawet moich towarzyszy o zdanie, skierowałam swoje kroki do jednego z barów znajdujących się po naszej prawej stronie. Zdecydowanie potrzebowałam się napić, a doskonale wiedziałam, że przyjaciele podążą tuż za mną. Ucieszyłam się w duszy, gdy zauważyłam, że akurat jeden z barmanów jest wolny i posłałam mu czarujący uśmiech, czym od razu zwróciłam jego uwagę.
— Poproszę trzy margarity — rzuciłam zaczepnie i delikatnie nachyliłam się nad blatem, dalej skupiając na nim całą swoją uwagę.
— Oh, woah. To trochę przytłaczające — mruknął blondyn, gdy tylko razem z Zenere ponownie znaleźli się przy mnie.
— Daj spokój, Agustin. Jest super! — pisnęła podekscytowana dziewczyna i rozejrzała się po sali, przez co wywróciłam oczami.
— Muszę się napić, żeby to poczuć. — Odwróciłam się tyłem do baru, i oparłam się o niego łokciami, stojąc pomiędzy moimi przyjaciółmi.
Mimowolnie sama się rozejrzałam dookoła starając się przyzwyczaić do ilości zebranych tu ludzi oraz hałasu. Naprawdę nie wiem dlaczego tak było, ale chyba po prostu dzisiaj nie był mój dzień, co było zadziwiające, bo przecież byłam z przyjaciółmi na super imprezie, wyglądałam nieziemsko, był darmowy alkohol, a moich rodziców nie było w domu, więc co aż tak bardzo mi się nie podobało? Nie miałam pojęcia.
— Proszę, wasze zamówienie.
Szybko odwróciłam się z powrotem w stronę barmana i posłałam mu wdzięczny uśmiech, w dłoń chwytając kieliszek z zimnym napojem. Od razu ją przechyliłam i pochłonęłam kilka łyków, czując jak najpierw przyjemny chłód, a następnie ciepło rozchodziło się po moim ciele, co sprawiło że przymknęłam powieki z zadowoleniem. Lubiłam to niewinne uczucie.
— Chodźmy zagrać — powiedział po kilku chwilach Agustin i posłał mi chytry uśmiech, gdy skończył swojego drinka.
— Czemu nie. — Również skończyłam swój napój i z hukiem odstawiłam naczynie na blat, po czym chwyciłam jego dłoń, którą wystawił w moim kierunku.
Valentina zostawiła nas jakieś kilka minut temu, gdy stwierdziła, że dziś nie jesteśmy skorzy do zabawy i jak to powiedziała „poszuka rozrywki gdzie indziej". Od razu skierowaliśmy się do mniej obleganego stołu w centrum pomieszczenia, gdzie była właśnie rozgrywana runda ruletki.
— Włączamy się — mruknęłam chłodno i oparłam się dłońmi o drewniany stół, gdy krupier jedynie kiwnął głową.
Kątem oka dostrzegłam mały uśmieszek na ustach Agustina, gdy przysunął się bliżej mnie i objął mnie ramieniem wokół talii. Sprawnie zgarnął z tacki jednego z kelnerów, szklankę do połowy wypełnioną złocistym trunkiem i wziął łyka. Wywróciłam oczami na jego zachowanie i kiwnęłam na krupiera, aby wymienić żetony, które już po chwili leżały przede mną. Kilka razy grałam w ruletkę i musiałam przyznać, że za każdym razem wychodziło mi to całkiem nieźle. Dlatego, gdy krupier ogłosił początek zakładów, bez zastanowienia przesunęłam moje żetony na odpowiednie pole na stole. Koło się zakręciło, a po chwili wylądowała na nim metalowa kulka, co sprawiło że mój żołądek mimowolnie się ścisnął. Poczułam znajome dreszcze na moim ciele i już nie mogłam powstrzymać ekscytacji grą. Automatycznie na moich wargach wyrósł uśmiech, a gdy krupier krzyknął regułkę „no more bets" myślałam, że moje serce zaraz wyskoczy z klatki piersiowej.
— Karoline?
Pytanie pełne zaskoczenia dotarło do moich uszu i sprawiło, że podskoczyłam w miejscu całkowicie zapominając o toczącej się grze. Przymknęłam powieki i z gulą w gardle mozolnie odwróciłam się w stronę głosu i posłałam niewinne spojrzenie.
— Wujek! — krzyknęłam udając zaskoczoną i nerwowo splotłam ze sobą dłonie.
To prawda, że mogłam się go spodziewać na tej imprezie. Przecież to był świat właśnie jego. To było to w czym się obracał. A jednak z tyłu głowy wciąż miałam malutką nadzieję, co może być zaskakujące, że dziś go akurat nie spotkam. Nie tutaj. Bo dziś chciałam się bawić bez zahamowań z moimi przyjaciółmi i bez skrupułów pluć na tych wszystkich błaznów w smokingach, lecz jak widać – nie było mi to dane.
Ruggero stał przede mną w idealnie skrojonym czarnym smokingu, i bacznie mierzył mnie swoim spojrzeniem, ciągle mając uniesioną brew. Cholera! Czy on w ogóle miał świadomość tego jak wyglądał i działał na kobiety? Och, co ja pieprze. Oczywiście, że miał i to wykorzystywał. Mój oddech przyspieszył, gdy tak po prostu dalej obserwował moje ciało, a gdy jego wzrok zatrzymał się na mojej talii, w jednej nano sekundzie strzepnęłam stamtąd dłoń blondyna, przeklinając się w myślach.
— Co ty tu robisz, Karoline? — spytał poważnym głosem, w którym wyczuwalna była karcąca nutka.
Och, daj spokój.
— Gram. — Wzruszyłam ramionami, jak gdyby nigdy nic, czując jak moja pewność siebie po pierwszym szoku spowodowanym jego osobą oraz wyglądem powraca na swoje miejsce i posłałam mu prowokujący uśmiech.
— Wiesz, że nie o to mi chodziło — syknął i zrobił dwa kroki w moim kierunku.
— To wy może sobie to wyjaśnijcie między sobą, a ja pójdę się przewietrzyć, Karol — rzucił Agustin, ale nie przywiązałam do tego większej wagi, ciagle obserwując z rozbawieniem szatyna przede mną, który tylko odprowadził poważnym spojrzeniem blondyna, aby po chwili swoimi oczami wrócić do mojej osoby.
— Odpowiedz mi, Karoline — naciskał dalej, a ja naprawdę miałam ochotę się roześmiać.
— Przyszłam na imprezę, Ruggero. Co w tym złego?
— Dobrze wiesz, że nie mogłaś sobie wejść tu od tak.
— Może przyszłam z jednym z twoich obrzydliwie bogatych znajomych? — mruknęłam zaczepnie i z dobrze wyczuwalną kpiną, z trudem powstrzymując się od uśmiechu.
Widziałam jak zacisnął szczękę już wyraźnie poirytowany moim zachowaniem i głupimi odpowiedziami. Wypuścił ze świstem powietrze i spojrzał na mnie z góry.
— A tak poważnie? — zapytał zrezygnowany i wyciągnął ręce, które do tej pory miał schowane w kieszeniach i sięgnął po jakiś trunek z tacy kelnera.
— Valentina załatwiła nam wejście, ot co. — Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po jego szklankę, jednak był szybszy i odsunął ją ode mnie ponownie karcąc mnie swoim spojrzeniem, na co wywróciłam oczami. Irytujący dupek.
— To nie jest impreza dla was — mruknął zły i sam upił łyka.
— Nie przesadzaj, Ruggero. To tylko zabawa. — Wywróciłam oczami i poczułam jak ktoś szturchnął mnie od tyłu swoim ramieniem, przez co zrobiłam krok w przód i mimowolnie znalazłam się tuż przed jego klatką piersiową.
Mężczyzna kolejny raz westchnął zrezygnowany, przymknął powieki i wolną dłonią złapał się za nasadę nosa zapewne próbując zebrać myśli oraz trochę się uspokoić, ponieważ już po kilku sekundach wrócił do swojej poprzedniej postawy, a w jego oczach już nie było ani grama zdenerwowania, czy pouczenia, czym mile mnie zaskoczył. Nie tego się spodziewałam.
— Cóż, w takim razie, co powiesz na krótką partyjkę? — spytał i kiwnął w stronę stołu za mną, przez co posłałam mu zaczepny uśmiech, ponieważ tym pytaniem zaskoczył mnie jeszcze dwa razy bardziej.
— Nie musisz pytać dwa razy.
Kiwnął głową na moje słowa, po czym nie odrywając wzroku od mojej twarzy przejechał dłonią wzdłuż mojej talii, czego kurwa kompletnie się nie spodziewałam i niemalże zachłysnęłam się powietrzem, gdy poczułam prąd w moim ciele, spowodowany jego dotykiem. Delikatnie odwrócił mnie w drugą stronę i popchnął w stronę stołu, gdzie ja dalej próbowałam się pozbierać po tym krótkim, nic nie znaczącym epizodzie. Poinformował krupiera o tym, że wchodzimy do gry i przesunął na odpowiednie pole żetony, które wcześniej wykupiłam, po czym skupił całą swoją uwagę na toczącej się grze nawet nie martwiąc się o to, żeby choć na milimetr odsunąć się ode mnie. Stał tuż przy moim boku lewą stronę ciała mając schowaną lekko za moją osobę, a ja naprawdę jedyne na czym mogłam się skupić to jego ręka, która co chwilę przypadkiem ocierała się o moje ciało okryte cienkim materiałem sukni, przez co czułam to trzy razy mocniej. Chryste! Jego ręka, noga, czy brzuch, które non stop w dziwny sposób stykały się z moim ciałem.
Boże, daj mi siły.
— Tak! — pisnęłam szczęśliwa, gdy kolejny raz numer obstawiony przez naszą dwójkę okazał się tym właściwym.
Spojrzałam na mężczyznę stojącego obok mnie i on również obserwował mnie z błyskiem w oku, na ustach mając tajemniczy uśmiech. Doskonale wiedziałam, że moje oczy również błyszczały tak jak jego. Jak zawsze gdy wygrywaliśmy.
— Pasquarelli.
Szybko odwrócił głowę w drugą stronę słysząc swoje nazwisko, a ja swoją spuściłam czując gorąco wykradające się na moje policzki spowodowane tym ekscytującym kontaktem wzrokowym. Cholera! Już sama nie wiedziałam czy po tym cholernym zakładzie zaczęłam to wszystko inaczej postrzegać, a wcześniej po prostu tego nie dostrzegałam, czy po prostu wyolbrzymiałam chcąc sobie to wszystko wmówić i tym samym ułatwić sobie swoje poczynania.
— Muszę cię przeprosić na kilka chwil, Karoline — rzekł głębokim barytonem, a ja jedynie byłam w stanie pokiwać głową, wciąż zbyt zakręcona.
Doszłam do wniosku, że zdecydowanie potrzebowałam się przewietrzyć, gdy obserwowałam jego oddalającą się sylwetkę ze starszym mężczyzną przy boku. Bez namysłu ruszyłam do wielkich oszklonych drzwi na końcu sali, które prowadziły na taras, a gdy znalazłam się na zewnątrz głęboko zaciągnęłam się świeżym powietrzem czując jak niepożądane emocje powoli opuszczają moje ciało.
— Chryste — szepnęłam i poklepałam się po policzkach starając się przywrócić do normalnego stanu.
Prędko przebiegłam wzrokiem po ludziach tutaj zebranych i cudem dostrzegłam mojego przyjaciela opierającego się o barierkę i palącego papierosa, więc od razu skierowałam tam swoje kroki.
— Strasznie tam gorąco — mruknęłam, gdy stanęłam obok niego i oparłam się dłońmi o betonowy murek.
Rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam dwie pary schodów rozciągające się po dwóch naszych stronach, a tuż przed nami na dole znajdowała się piękna, podświetlona fontanna z rzeźbą Cezara na środku.
Chłopak bez słowa wysunął w moją stronę paczkę papierosów, na co uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością i sięgnęłam po jedną fajkę, a on od razu wyprostował się i ją odpalił. Spoglądał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a ja czułam się coraz bardziej niezręcznie.
— O co chodzi? — spytałam zaciekawiona, gdy stał tak już dłuższą chwilę i pierwsza odwróciłam swoje spojrzenie na plac przed nami.
— Wyjaśniłaś sobie wszystko z wujkiem? Nie będzie z tego problemów? — zapytałam mimochodem i dalej bacznie obserwował mój profil.
— Błagam cię, Agustin. My i problemy? Poza tym wiesz jaki on jest.
— Wiem — sapnął, po czym bez ostrzeżenia złapał mnie w talii, przyciągnął do siebie i ukrył nos w moich włosach, na co cicho się zaśmiałam, ale nie protestowałam.
Gładził swoimi dużymi dłońmi mój bok, czym powodował przyjemne uczucie w moim ciele, ale nie mogło się one nawet równać z tym co czułam podczas tych przypadkowych ruchów starszego Włocha podczas gry przy stole. No po prostu komedia. Usilnie starałam skupić się na czynach blondyna, który delikatnie muskał moją szyję, ale na nic się to zdawało.
— Chodźmy się napić — szepnęłam, lekko odchylając głowę i dając mu do zrozumienia, że nie mam ochoty na nic więcej.
— Jak sobie życzysz — sapnął wprost w moje usta i skradł mi szybkiego buziaka. — Ale najpierw muszę iść do toalety. Spotkamy się przy tym barze co wcześniej?
— Mhm — mruknęłam niezrozumiale i od razu skierowałam się do wejścia, podczas gdy chłopak udał się w drugą stronę.
Do moich uszu od razu dotarł dźwięk muzyki, która była kompletnie inna od tej, która leciała do tej pory. Zdezorientowana rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam, że uwaga wszystkich gości była skupiona na obecnie dobrze rozświetlonej scenie znajdującej się w rogu sali. Stała tam wysoka kobieta. Z tej odległości mogłam dostrzec jedynie jej sięgające do obojczyków falowane włosy z grzywką koloru kasztanowego oraz jej oślepiającą, pełną cekinów oraz skąpą kreację, która wcale nie zakrywała zbyt wiele jej opalonego ciała i którą dopełniały niebotycznie wysokie buty na słupkach. Śpiewała ona jedną z bardziej znanych ballad i można było zauważyć, że wkładała w tą czynność całe swoje serce, ale cóż... Chyba jednak nie powinna tego robić. Nie wiem kto i jakim cudem zatrudnij ją do oprawy muzycznej tego przyjęcia, ale byłam pewna, że musiał mieć problemy ze słuchem. Gdy przypomniałam sobie oryginał tej pięknej piosenki i porównywałam go z wykonem tej kobiety, to naprawdę mimowolnie krzywiłam się na sam dźwięk jej głosu. Przecież to grzech tak kaleczyć muzykę, przysięgam.
Wyrwana z pierwszego otępienia w jakie wprowadził mnie ten występ, ruszyłam z miejsca od razu kierując się w stronę baru, gdzie jeszcze ponad godzinę temu zabawiał mnie uroczy barman. Dostrzegając, że wszyscy z jego współpracowników, włącznie z nim, są obecnie zajęci innymi zamówieniami, westchnęłam poirytowana i ponownie rozejrzałam się po sali czekając na swoją kolej. Jakby z automatu mój wzrok natychmiast wyłapał szatyna, który stał przy tym samym barze kilka metrów ode mnie. Opierał się tyłem o blat i powoli sączył kolejną już whiskey oraz bacznie obserwował to co prawie wszyscy zebrani – scenę. Zdezorientowana zmarszczyłam swoje brwi, gdy dostrzegłam jego skupioną minę i niewiele myśląc, ruszyłam do niego pewnym krokiem.
— Nie wiem kto jej dał zezwolenie na ten występ — rzuciłam, gdy tylko znalazłam się przy nim i oparłam się jednym łokciem o blat tuż obok niego. — Ruggero? — Uniosłam swój głos, gdy mężczyzna mnie olał, dalej zbyt skupiony na występującej damie.
Prychnęłam pod nosem, czując wzrastającą złość w moim wnętrzu na tak ignoranckie zachowanie z jego strony wobec mojej osoby. Mnie się tak nie traktuje i on dobrze o tym wiedział. Rozeźlona sięgnęłam po jego szklankę, chcąc zwrócić na siebie uwagę i wiedząc, że to jedyny sposób. I nie myliłam się. Nie zdążyłam nawet musnąć opuszkiem palca szkła, a już odsunął je spoza mojego zasięgu i wreszcie na mnie spojrzał z tańczącymi iskierkami złości w oczach. Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i naprawdę całą sobą powstrzymywałam się od wystawienia języka w jego kierunku.
— Karoline — mruknął tym swoim poważnym tonem, czekając na wyjaśnienia i nawet nie zdając sobie sprawy, o dreszczu przebiegającym wzdłuż mojego kręgosłupa za każdym razem, gdy w ten sposób wypowiadał moje imię. — Czy mi się wydaje, czy jeszcze nie masz dwudziestu jeden lat i to jest dla ciebie zakazane?
Uniósł kącik swoich ust i patrzył na mnie z góry wręcz ociekając swoją wyższością i powagą. Zakręcił dwa razy szklanką i opróżnił jej złocistą zawartość, niezwykle rozbawiony zaistniałą sytuacją. Prychnęłam jeszcze bardziej rozeźlona niż jeszcze chwilę temu i wywróciłam na niego oczami.
— Nie chcesz mi dać się napić, to załatwię sobie sama alkohol i ty dobrze o tym wiesz — fuknęłam wściekła i kolejny raz posłałam mu sztuczny uśmiech, po czym odwróciłam się przodem w stronę baru i machnęłam na uroczego barmana, który znalazł się przy mnie w ciągu sekundy.
Mężczyzna stojący obok mnie, widząc moje poczynania niemal od razu się wyprostował i również odwrócił w stronę baru, całkowicie tracąc zainteresowanie sceną i kobietą, po czym ułożył swoją dużą, męską i wypielęgnowaną dłoń na blacie tuż obok mojej ręki tam spoczywającej. I to naprawdę nie było moją winą, że jedyne na czym mogłam się skupić to właśnie ta dłoń! Wystające żyły, bijące od niej ciepło, połyskujący sygnet, smukłe palce oraz czynności, które na pewno mają opanowane do perfekcji i wcale nie chodzi mi tu o stukanie nimi w klawiaturę komputera, oj nie.
Dopiero głośne chrząknięcie chłopaka stojącego po drugiej stronie baru, sprawiło że byłam w stanie powrócić z krainy moich brzydkich fantazji. Niemalże podskoczyłam w miejscu słysząc jego głos. Szybko podniosłam głowę i posłałam mu przepraszający uśmiech, natomiast jego był nieco niezręczny gdy przerzucał spojrzenie z mojej osoby, na postać mojego wujka, który stał tuż obok mnie i zapewne posyłał mu gromiące spojrzenie, jednak nie miałam odwagi aby się odwrócić i upewnić.
— Dla mnie szklanka szkockiej, a dla niej sok pomarańczowy i ani waż się dawać jej coś więcej — fuknął niezwykle dobitnie z wyczuwalną nutką grozy, która sprawiła, że chłopak jedynie skinął potulnie głową, już nawet nie obdarzając mnie krótkim spojrzeniem.
Wściekła wyrzuciłam ręce w powietrzę nie mogąc uwierzyć w tego człowieka. W nano sekundzie odwróciłam się w jego stronę i jestem pewna, że gdyby wzrok mógł zabijać to on leżałby już dziesięć razy martwy na podłodze. Nieprzerwanie mierzyliśmy się spojrzeniami — ja morderczym, a on pouczającym, tłamszącym i oczywiście z tą nutą wyższości. Już nawet nie obchodziło mnie to jak blisko siebie staliśmy; że brakowało chyba tylko dwóch centymetrów aby nasze ciała się zetknęły; że brakowało milimetrów, aby nasze przyspieszone oddechy zaczęły się ze sobą mieszać; że brakowało tylko mojego malutkiego ruchu, abym mogła dotknąć jego dłoni dalej spoczywającej dalej na blacie. Brakowało tak niewiele, a jednak mnie to nie obchodziło, bo zapanowała nade mną wściekłość. Za kogo on się w ogóle uważał, że myślał że miał prawo do dyrygowania moim życiem?
— Zdajesz sobie sprawę z tego, że za pięć sekund odwrócę się do ciebie plecami, przejdę sto metrów i znajdę się przy barze, gdzie zamówię sobie najmocniejszego drinka w moim życiu, który zmiecie mnie z nóg i nic ci do tego? — syknęłam przez zaciśnięte zęby, naprawdę z trudem powstrzymując się od krzyku przepełnionego frustracją.
— Nawet nie próbuj tego robić, Karoline — odpowiedział mi dalej zgrywając niewzruszonego i spokojnego, a ja na serio jedyne co miałam ochotę robić to krzyczeć.
— Bo co? — sapnęłam, dysząc jak stuletnia lokomotywa.
— Bo wiem, że mądra z ciebie dziewczynka — mruknął cichszym, zmienionym barytonem, który na milisekundę wbił mnie w ziemię i sprawił, że nagle zapomniałam o całej złości jaką do niego czułam.
Mądra dziewczynka, mądra dziewczynka, mą...
— Gówno wiesz, wujku — fuknęłam podkreślając dobitnie ostatnie słowo i nie czekając na jego reakcję, tak jak powiedziałam, tak zrobiłam.
Hardo odwróciłam się na pięcie, tak aby nie zdążył zareagować i zgarniając moją sukienkę z ziemi, podniosłam ją do góry i szybkim krokiem ruszyłam do przeciwległego baru, zostawiając mężczyznę i jego wyrośnięte ego za sobą. Przysięgam, że już dawno nie byłam tak wściekła jak w tej chwili. Jeśli uważał, że mógł rządzić moim życiem to grubo się mylił i właśnie miałam zamiar mu to udowodnić w najgłupszy z możliwych sposób, ale w tej chwili wcale mnie to nie obchodziło.
Gdy tylko dotarłam do kolejnego punktu z alkoholem po prostu poprosiłam o najmocniejszego drinka, jakiego potrafili zrobić. Emocje buzowały w moim ciele i choć bardzo chciałam się uspokoić, to nie potrafiłam. Zacisnęłam dłonie na krawędzi czarnego blatu i wzięłam dwa głębokie wdechy. Nie dość, że zabronił mi pić alkohol, to jeszcze zrobił ze mnie przed tym chłopakiem jakąś nieporadną życiowo. W momencie gdy stanęła przede mną szklanka wypełniona czymś czerwonym, bez namysłu wzięłam trzy łyki i musiałam przyznać, że było to naprawdę mocne. Mimowolnie się skrzywiłam, gdy ciecz paliła moje gardło, jednak nie mogłam dać po sobie poznać, że smak zmiótł mnie z nóg.
— Tutaj jesteś! — Agustin niemalże krzyknął mi do ucha, gdy doskoczył do mojego boku, na co trochę się zahwiałam.
— A gdzie mam być?
— Umówiliśmy się przy tamtym barze, Karol. — Wskazał na miejsce znajdujące się za mną, ale nawet nie miałam zamiaru się odwracać, tylko mocniej zacisnęłam palce na naczyniu.
— Pomyliłam, przepraszam — mruknęłam cicho i wzięłam kilka kolejnych łyków napoju. — Napij się ze mną, Agus.
— Dwa razy nie musisz prosić, mała — rzucił rozweselony, cmoknął mnie w policzek i poprosił barmana o coś dla siebie.
Ja nie wiem czy pisuar w kiblu opowiedział mu jakiś niezły kawał, czy co innego ale mam wrażenie, że jego humor zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni przez to pół godziny, gdy byliśmy oddzielnie. Z każdą minutą mój humor był coraz gorszy, a jego coraz lepszy i to był kolejny czynnik, który wprawiał mnie w stan irytacji.
— Dlaczego tu musi lecieć taka nudna muzyka — wybełkotałam po kilkudziesięciu kolejnych minutach, które spędziłam z chłopakiem przy barze i po kilku mocnych wypitych drinkach. Ta impreza dopiero teraz zaczynała mi się coraz bardziej podobać, ale przysięgam, że lecące z głośników piosenki były zbyt przytłaczające. — Potańczyłabym, ale do tego się nawet nie da...
— Wiesz, Karol... — Blondyn siedzący obok mnie nachylił się w moją stronę i twarz ukrył w moich lokach, czym spowodował mój chichot. — Przyrzekam ci, że taniec do tej melodii, mógłby być ciekawym doświadczeniem w twoim życiu — mruknął cicho, buchając w moją twarz oddechem śmierdzącym alkoholem, ale w żadnym stopniu mi to nie przeszkadzało.
— Tak myślisz? — Posłałam mu kokieteryjny uśmiech, odwracając się w jego stronę.
— Ja to wiem.
— Chodźmy zapalić — burknęłam, gdy skończyłam kolejnego drinka, a niespodziewana fala gorąca uderzyło moje ciało i do mojej głowy, sprawiając, że świat trochę zawirował.
— Jak sobie życzysz, słońce — odpowiedział mi blondyn, który jeszcze ogrniczał się w swoim piciu i był w znacznie lepszym stanie niż ja.
Szybko podniósł się ze swojego krzesła, po czym wystawił dłoń w moim kierunku. Bez wahania ją chwyciłam i zeskoczyłam na podłogę, i dopiero po tym fakcie zrozumiałam, że nie był to zbyt dobry pomysł. Skok, cienka szpilka oraz moje upojenie sprawiły, że się zahwiałam, a później zachichotałam. Oj, nie jest dobrze.
Ale przecież o to chodziło.
Niemalże się zachłysnęłam, gdy przekroczyliśmy próg tarasu, a w moją twarz uderzyło chłodne, świeże powietrze. Od razu poczułam ogromne wypieki goszczące na moich polikach, ale na szczęście dobrze ukryte pod warstwą makijażu. Kolejny raz, nieumyślnie potknęłam się o własne nogi, przez co mocniej chwyciłam ramię blondyna, lecz nawet to nie było w stanie zedrzeć uśmiechu goszczącego na moich wargach. Chłopak prowadził nas w miejsce, gdzie poprzednim razem paliliśmy i skąd doskonale było widać plac przed nami, czyli oświetloną, ogromną fontannę, a kilkadziesiąt metrów dalej – również oświetlony, hotelowy basen z leżakami poustawianymi dookoła niego. Drżącymi dłońmi chwyciłam się betonowej barierki, aby utrzymać równowagę i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Boże, byłam taka głupia.
— Trzymaj, Karol.
Chłopak wystawił w moim kierunku paczkę i z wdzięcznością przyjęłam jednego papierosa, którego po chwili również mi odpalił. Głęboko zaciągnęłam się dymem kolejny raz okazując swoją głupotę. Na kilka sekund totalnie mnie zamroczyło, ale nie zamierzałam się tym kompletnie przejmować. Co dziwne, wprowadziło mnie to w jeszcze lepszy nastrój. Cicho się zaśmiałam, kolejny raz się zaciągając. Skupiona obserwowałam falującą wodę w fontannie, która dokładnie w tym momencie miała czerowną barwę od świecących ledów i byłam tym szczerze zafascynowana. Do tego stopnia, że nawet nie poczułam tego, jak Agustin zmienił swoje położenie i teraz nie stał obok mnie, a znajdował się za mną, obejmując mnie swoimi ramionami. Mimowolnie odchyliłam głowę i ułożyłam ją na jego ramieniu, swój wzrok zatrzymując w przestrzeni przede mną. Jego duże dłonie jeździły po mojej talii wywołując przyjemne uczucie w moim ciele. Byłam w stanie totalnie się zrelaksować, gdy staliśmy tak przytuleni do siebie, a w mojej dłoni tlił się papieros. I w momencie, gdy miałam ostatecznie przymknąć swoje powieki mój wzrok dostrzegł coś w tej ciemności przede mną.
A tym czymś były dwie postacie spacerujące wzdłuż brzegu basenu i zawzięcie o czymś dyskutujące. Może nie byłoby w tym nic dziwnego i czegoś, co powinno zwrócić moją uwagę, gdyby nie fakt, ze jedną z postaci była kobieta ubrana w oślepiającą krótką sukienkę, a drugą mężczyzna łudząco przypominający pieprzonego Ruggero. W jednej sekundzie cały spokój uleciał z mojego ciała, które wyprostowało się jak struna. Nie zwracałam uwagi na zaskoczone pytania blondyna, tylko zwęziłam swe oczy i starałam się dostrzec coś więcej w tej ciemności. W momencie, w którym szatyn opowiedział zapewne coś zabawnego, a dłoń fałszującej larwy spoczęła na jego ramieniu, moja złość sięgnęła apogeum.
Byłam pijana, zazdrosna i sfrustrowana. To nie stanowiło dobrego połączenia.
Chciałabym udawać, że nie wiedziałam, co mną kierowało, gdy nagle, bez żadnego sensu, ładu i składu głośno się zaśmiałam, wydając z siebie bliżej niezidentyfikowany dźwięk, chcąc zwrócić na siebie uwagę, po czym prędko odwróciłam się do chłopaka stojącego za mną, któremu zarzuciłam ręce na szyję. Starałam się w moim upojeniu, posłać mu najbardziej czarujący uśmiech na jaki było mnie stać i nie chcąc żadnych pytań z jego strony, po prostu go pocałowałam. Nie był to żaden nadzwyczajny pocałunek wzbudzający tysiące emocji i uczuć na sekundę, lecz zwykłe połączenie, jakie mieliśmy w zwyczaju, aby uwolnić swoje napięcie seksualne. Niemalże natychmiast dołączyliśmy do niego nasze języki, całując się namiętnie i zapominając, że jesteśmy w miejscu publicznym. Lecz w tym stanie naprawdę miałam to głęboko gdzieś. Uwielbiałam, gdy jego delikatne dłonie, powoli badały całe moje ciało doprowadzając mnie do białej gorączki, a ja doskonale wiedziałam, że uwielbiał, gdy wplątywałam swoje palce w jego włosy i drapałam skórę jego głowy. Blondyn wykonał krok w przód, zmuszając mnie tym samym do cofnięcia i zetknięcia moich pośladków z zimną powierzchnią balustrady. Czułam jak napierał na mnie coraz bardziej i choć bardzo chciałam, to nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu cisnącego się na moje wargi, który sprawił, że nasz pocałunek wypadł z rytmu.
— Co ty wyprawiasz?!
Podniesiony i oburzony głos po mojej prawej stronie sprawił, że uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i jeszcze mocniej przyciągnęłam ciało chłopaka do siebie. W myślach przybiłam sobie piątkę za to, że udało mi się osiągnąć to czego chciałam. W tej samej chwili, Agustin został mocno szarpnięty za ramię i odciągnięty na niewielką odległość ode mnie.
— Mówię do ciebie, Karoline! — Surowy głos Ruggero przeszył mnie na wskroś, powodując gęsią skórkę na moim ciele, lecz nawet to nie było w stanie powstrzymać mojego szerokiego uśmiechu.
— Odejdź — wybełkotałam, jąkając się przy ostatniej sylabie, jednak nie przejęłam się tym, na powrót chcąc przyciągnąć chłopaka do siebie, ale nie było mi dane to zrobić.
— Jesteś całkowicie pijana! — uniósł się dalej, zachowując swoją zasraną powagę, na co przewróciłam oczami.
— Brawo, Sherlocku — prychnęłam i uśmiechnęłam się do niego z kpiną, dostrzegając że dalej zaciska dłoń na ramieniu mojego przyjaciela, który nic się nie odzywał.
— Moja cierpliwość zaraz się skończy, Karoline — syknął rozeźlony i przysięgam, że rozbawiło mnie to jeszcze bardziej, więc nawet nie powstrzymywałam się przed śmiechem. — Panu to już podziękujemy.
Pociągnął mocniej blondyna, który potulnie się wycofał i bez żadnego słowa zniknął z naszego pola widzenia. No nie wierzę! Wspaniały przyjaciel, nie ma co.
— Idziemy — warknął w moim kierunku i tym razem chwycił moje ramię, które od razu wyrwałam.
— To idź — burknęłam, dzielnie wytrzymując jego wściekłe spojrzenie.
— Nie wkurwiaj mnie bardziej.
— Nikt nie każe ci tu być — syknęłam, po czym dłońmi chwyciłam się ponownie balustrady, czując jak mój świat zawirował.
Mężczyzna widząc to, przeklął pod nosem i ponownie złapał za moje ramię, tylko tym razem dwa razy mocniej, nie dając mi szans na wyrwanie.
— Jesteś zalana — wycedził przez zęby, swój wzrok zatrzymując na moich zamglonych tęczówkach.
— Znowu mam ci pogratulować? — prychnęłam, mimo wszystko podejmując się próby odsunięcia, jednak sprawiłam jedynie, że jego uścisk stał się jeszcze mocniejszy i wywołał mój mimowolny jęk. — Mówiłam ci, że to zrobię.
— A ja mówiłem ci, że myślałem że nie jesteś taka głupia. Idziemy.
— Dokąd? — spytałam, gdy pociągnął mnie za sobą w kierunku środka, a ja naprawdę nie mogłam zareagować na moje kolejne zachwianie równowagi.
— Moja cierpliwość jest na skraju — warknął, gdy zauważył, że nie jestem nawet w stanie prosto iść, a mi w tym momencie było jeszcze bardziej do śmiechu.
— A moja jest w całkiem dobrym stanie — powiedziałam z pijackim akcentem, naśmiewając się z niego i starając się całkowicie wyprowadzić go z równowagi, bo właśnie w tej chwili to było to, czego najbardziej pragnęłam. Tak jak on zrobił to ze mną dwie godziny temu.
Jednak on postanowił nie reagować na moją zaczepkę i trzymając mnie naprawdę blisko siebie, przeprowadził nas bokiem przez główną salę, później mniejsze kasyno, aż w końcu bez słowa trafiliśmy do głównego holu i znajdujących się tam wind. Naprawdę nie wiedziałam dokąd zmierzamy i naprawdę mnie to nie interesowało nawet w momencie, w którym wcisnął przycisk, aby przywołać jedną nich. Teraz bardziej obchodziło mnie to, że byliśmy tak blisko siebie i nic nie mogłam poradzić na napięcie, rosnące w moim wnętrzu, które kiełkowało we mnie cały wieczór. Wpatrywałam się w jego kamienną twarz, w ogóle nie przejęta jego wściekłością na moją osobę. Jedyne o czym obecnie byłam w stanie myśleć to, to ile złość dodawała mu seksapilu. Mężczyzna w tej chwili stał się jeszcze bardziej pociągający i jeszcze bardziej pragnęłam go mieć. A mój stan, cóż... wcale nie poprawiał sprawności moich hamulców. Winda otworzyła się przed nami, a ja kolejny raz zostałam pociągnięta do jej wnętrza i nawet w środku nie puszczał mojego ramienia nawet na sekundę, jakby bał się, że zrobię jakiś nieoczekiwany ruch, bo przecież uciec nie miałam gdzie. Nie zwracałam uwagi na jakie piętro się kierujemy, bo jedyne na czym mogłam skupić swoją uwagę to gorąco bijące od miejsca złączenia naszych ciał i rozchodzące się po całym ciele. Nawet nie wiedziałam, w którym momencie znaleźliśmy się na jakimś piętrze. Nie zakodowałam momentu naszego wyjścia z windy i dotarcia do hotelowych drzwi. W moich uszach dalej grała muzyka, a dobry humor nie opuszczał mnie nawet na chwilę pomimo tego, że szatyn był w całkowicie przeciwnym nastroju do mojego. Niemalże siłą wepchnął mnie do wnętrza pokoju, tuż po tym jak otworzył go kartą.
— Kładź się spać — rozkazał mi od razu po zamknięciu za nami drzwi i odruchowo poluzował swój czarny krawat.
— Nie będziesz mi rozkazywał, mówiłam już — prychnęłam rozbawiona i rozejrzałam się po wnętrzu pomieszczenia.
Po prawej stronie od korytarza, w którym dalej stał mężczyzna, znajdowało się wielkie łóżko, zasłane milionem poduszek. Nad nim, na całej szerokości ściany, znajdowało się lustro, w którym mogłam dostrzec swoje odbicie. Moje włosy nie były już w takim nienagannym stanie, makijaż lekko się rozmazał, a sukienka delikatnie zsunęła się z ramienia, odkrywając znacznie więcej dekoltu.
— Karoline — warknął poważnie, nie potrafiąc ukryć swojej wściekłości, czym jeszcze bardziej mnie rozbawił. — Naprawdę sobie grabisz.
— Uważaj, bo się przejmuję — rzuciłam ze śmiechem i mimowolnie ściągnęłam wysokie szpilki, które powoli zaczęły mnie uwierać.
Gdy ponownie się wyprostowałam, szatyn nie znajdował się już w odległości kilku metrów od mojego ciała, a stał centralnie przede mną. Chyba właśnie w tym momencie jego cierpliwość się skończyła i już nie byłam tak pewna, czy aby na pewno tego chciałam.
Bez ostrzeżenia i całkowicie dla mnie niespodziewanie, chwycił w mocny uścisk moje włosy z tyłu głowy i pociągając za nie odchylił ją do tyłu, czym spowodował mój głośny pisk. Mój oddech automatycznie przyspieszył, gdy czułam promieniujący ból, który wbrew pozorom nie był nieprzyjemny. Widziałam również jego rozszerzające się dziurki od nosa, przez wściekłość jaka w nim buzowała. Patrzył na mnie z góry resztkami sił powstrzymując się od kolejnego ruchu.
— Przysięgam, że gdybyś nie była w takim stanie, to inaczej byśmy sobie porozmawiali — syknął, niemalże szepcząc i jeszcze mocniej pociągnął za moje włosy, tym razem powodując mój jęk.
— To porozmawiajmy — wysapałam ledwo łapiąc oddech i ledwo kontaktując z rzeczywistością, bo naprawdę trudno było mi ogarnąć tak szybko zmienianą sytuację.
— I tak nic z tego nie zapamiętasz — wyszeptał tym swoim poważnym głosem, po czym puścił moje włosy i natychmiast odsunął się od mojego ciała, jakby dopiero teraz dotarło do niego, co zrobił. — Kładź się spać, do cholery!
— Przecież nie będę spała w tej sukni — mruknęłam skołowana już sama nie wiedziałam, czy alkoholem, czy nim samym, lecz dalej nie straciłam swojego fasonu. — Jeśli chcesz, abym poszła spać, to musisz mi ją rozpiąć.
Spojrzałam prowokująco w jego oczy, jeśli tak w ogóle można było nazwać moje pijackie spojrzenie, po czym wolnym ruchem zgarnęłam potargane włosy na jedną stronę i odwróciłam się do niego tyłem. Jak na skazanie czekałam kilkadziesiąt sekund w ciszy na jego kolejny ruch. Już martwiłam się, że posunęłam się o krok za daleko, lecz w tej samej chwili poczułam jego gorącą dłoń na moim karku, która chwyciła za suwak i nic nie mogłam poradzić na kolejny dreszcz biegnący po moim ciele w dół kręgosłupa. Byłam pewna, że zauważył jak moje ciało zadrżało na tą bliskość i z premetydacją odsuwał suwak mozolnie, dbając o to, aby kostki jego dłoni ani na sekundę nie oderwały się od mojej skóry. I również nic nie mogłam poradzić na to, że mój oddech ponownie przyspieszył, a palce mocniej zacisnęły się na włosach. Cholerny manipulant. Lecz ja już doskonale wiedziałam, jakie będą tego konsekwencje oraz mój następny krok. Gdy tylko usłyszałam jego cofnięcie się, opuściłam moje ramiona luźno wzdłuż ciała, tym samym pozwalając, aby czarny materiał bez przeszkód wylądował w moich kostkach. I teraz z zadowolonym uśmiechem tylko czekałam. Raz, dwa, t...
— Kurwa, Karol! — krzyknął, sama nie wiedziałam, czy bardziej wściekły, zdziwiony, czy zmieszany. — Gdzie masz cholerny stanik?!
— Do tej sukni nie wypadało zakładać biustonosza, Ruggero — prychnęłam na jego niewiedzę, trudem powstrzymując ogarniające mnie rozbawienie. Byłam totalnie pijana, musiałam wreszcie to przyznać.
— Załóż coś na siebie! — wyjąkał, starając się zgrywać twardego, a ja tylko pragnęłam, aby wreszcie pękł.
— Niby co? — Zaśmiałam się głośno, lecz mimo to zakryłam swoje piersi ramionami.
Usłyszałam, jak wykonuje kilka gwałtownych ruchów, coś odsuwa, a następnie rzuca w moje plecy jakimś materiałem.
— Ubierz to i powiedz, gdy to zrobisz — sapnął z przyspieszonym oddechem, na co wywróciłam oczami i wreszcie odwróciłam się w jego stronę.
Naprawdę trudno było mi się powstrzymać od śmiechu, gdy dostrzegłam go stojącego w kącie, plecami do mnie i do lustra.
— Zachowujesz się jak dziecko — powiedziałam cicho i w tym samym czasie podniosłam z podłogi, jak mniemam, jego białą koszulę. Rozpięłam wszystkie guziki i pomimo tego, że nie miałam najmniejszej ochoty, zarzuciłam ją na moje ramiona.
— Ja się zachowuje jak dziecko?! Ty sobie chyba ze mnie żartujesz — rzucił i wplątał palce w swoje potargane loki, uwydatniając napięte mięśnie pleców skryte pod materiałem koszuli i nic nie mogłam poradzić na to, że wolałam właśnie na tym skupić swoją uwagę, a nie na zapinaniu guzików. — Brakuje tylko sekundy, żebym...
— Już — przerwałam mu szybko, gdy byłam gdzieś w połowie zapinania koszuli i z satysfakcją obserwowałam, jak się odwraca i mimowolnie spojrzenie, zatrzymuje na moim wciąż roznegliżowanym dekolcie.
— Nie pogrywaj tak ze mną, do cholery — warknął, naparwdę ostatkiem sił powstrzymując się od wykonania jakiegoś ruchu, podczas gdy ja zapinałam ostatni guzik, wciąż jednak pozostawiając kilka górnych odpiętych.
— Bo co, wujku? — rzuciłam prowokacyjnie, z ironią podkreślając ostatnie słowa i utkwiłam swoje spojrzenie w jego twarzy.
— Idź spać, zobaczymy czy jutro będziesz taka pyskata.
Wiedząc, że i tak już nic nie wskóram i nagle czując w tej samej sekundzie, ogarniające mnie znikąd zmęczenie, tym razem postanowiłam nie reagować i bez słowa rzuciłam się na miękki materac gigantycznego łóżka, twarz wtulając w jedną z poduszek i nie przejmując się tym, że właśnie w tej chwili przez ten gwałtowny ruch moje pośladki były praktycznie całkowicie roznegliżowane.Widziałam jak mężczyzna odetchnął z ulgą na moją kapitulację i i skrupulatnie unikając spojrzenia na moją osobę, również bez żadnej wypowiedzi, podszedł do małego stolika, gdzie nalał sobie jakiejś whiskey.
— Utulasz mnie do snu? — szepnęłam rozbawiona chcąc się jeszcze chwilę z nim podroczyć, jednak będąc już całkowicie zaspana.
— Karoline — ostrzegł mnie już swoim opanowanym i typowym dla niego głosem, czym sprawił, że wreszcie postanowiłam się zamknąć.
Tej nocy zasypiałam ze spojrzeniem utkwionym w jego osobie i jego palącym wzrokiem na moim ciele, podczas gdy siedział w miękkim fotelu naprzeciwko łóżka i popijał trunek z kryształowej szklanki.
•••
I JAK?????
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top