Po miło spędzonym wieczorze u rodziców, wróciłam do domu. Wahałam się czy nie powinnam czasem u nich zostać na noc. Miałam pewne obowiązki, które zaniedbywałam i czułam potrzebę, żeby tam zostać, ale mama przekonała mnie, że powinnam wrócić do siebie i odpocząć.

Kobieta powtarzała mi, że już niedługo wszystko wróci do normy, bo w końcu zbliżały się święta, a to oznaczało więcej wolnego dla stażystów. Chciałam w to wierzyć, ale obawiałam się, że Backett oraz Veld mnie wkopią w jakiś dyżur.

Przed jedenastą byłam w domu. Od razu wzięłam szybki prysznic i z kubkiem gorącej czekolady, którą wcześniej przygotowałam, skierowałam się do sypialni. Włączyłam laptopa i w wyszukiwarce wpisałam nazwę jednego ze świątecznych filmów.

To już był ten okres, gdzie mogłam je oglądać, wczuwając się w klimat, który wielkimi krokami nadchodził. Święta były dla mnie cudownym okresem. Cały rok z niecierpliwością na nie czekałam, żeby móc spędzić ten czas bliskimi.

Od kilku lat piekłam domek z piernika, a następnie z moją młodszą kuzynką go dekorowałyśmy. To była taka nasza tradycja. Była to całkiem dobra okazja do zacieśnienia rodzinnych relacji. Do tego wszystkiego moja matka przygotowywała tradycyjny świąteczny pudding. Nie szła na łatwiznę, idąc po prostu do sklepu, kupując go tylko sama wkładała w to masę pracy oraz serca.

Dosyć często chodziliśmy całą rodziną na lodowisko, które znajdowało się przed jednym z londyńskich muzeów. Kiedy leciały świąteczne piosenki, mogłam spędzić tam cały dzień, ale nie zawsze miałam z kim, bo moi bliscy szybko rezygnowali.

W połowie oglądania filmu, byłam zmuszona wyłączyć go, przez co nie śledziłam tym razem do końca losów Kevina chociaż znałam je już na pamięć. Każdego katowałam tym filmem i zmuszałam do oglądania razem ze mną. Był on związany ze świętami, więc nie mogło go nigdy zabraknąć. Nie wyobrażałam sobie bez niego tego okresu.

Dopadło mnie straszne zmęczenie, a oczy sami mi się zamykały. Wystarczyło, że położyłam głowę na poduszce i od razu zasnęłam. Musiałam być naprawdę padnięta.

Obudziłam się i pierwszą rzeczą, którą zrobiłam było wzięcie telefonu do ręki i sprawdzenie godziny oraz daty. Odetchnęłam z ulgą, gdy przypomniałam sobie, że miałam jeszcze dzień wolny. Nie miałam siły iść do szpitala.

Nie miałam planów na ten dzień, dlatego też postanowiłam spędzić cały dzień w domu. Nie miałam nawet zamiaru przebierać się w jakieś inne rzeczy i chciałam zostać w piżamie.

Zjadłam śniadanie oraz wypiłam kubek kawy, który miał mnie postawić na nogi, ale chyba za bardzo nie podziałało. Może powinnam przerzucić się na napoje energetyczne i to dałoby mi jakąś dodatkową energię do funkcjonowania.

Postanowiłam nie marnować mimo wszystko dzisiejszego dnia i zabrałam się za sprzątanie. Na świąteczne porządki było może za wcześnie, ale i tak nie miałam nic lepszego do roboty.

W akompaniamencie świątecznych piosenek myłam podłogi oraz wycierałam kurze. Nie zauważyłam nawet, jak szybki minął mi czas i z dziesiątej rano, zrobiła się czwarta po południu.

Kiedy wzięłam telefon do ręki, zdziwiłam się, widząc kilka nieodebranych połączeń od Rose. Od razu oddzwoniłam do niej, martwiąc się, że to mogło być coś poważnego. Zawsze mogło się coś stać. Nie wiem czemu, ale zawsze miałam przed oczami czarne scenariusze.

- Coś się stało? - zapytałam, kiedy odebrała. Jedną ręką trzymałam telefon, a drugą przygotowywałam sobie obiad.

- Nie, spokojnie. - Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam te słowa. Obawiałam się, że będzie mnie prosiła, abym wzięła za nią dyżur, a że mi byłoby głupio odmówić to byłabym zmuszona iść do szpitala i przebywać razem z Johnem.

- To dobrze - powiedziałam, a następnie wrzuciłam do garnka makaron. Nie miałam czasu przygotować czegoś lepszego, więc to była idealna opcja.

- Mam dzisiaj wolne i pomyślałam, że możemy wyskoczyć na jakiegoś drinka - zaproponowała. - Dawno nigdzie nie byłyśmy, więc może to jest idealna okazja, żeby jeszcze przed świętami gdzieś wyjść - dodała.

Przez chwilę zastanawiałam się. Z jednej strony naprawdę chciałam się z nią spotkać, ale z drugiej wolałam posiedzieć w domu i odpocząć. Toczyłam wewnątrz walkę ze sobą, ale słysząc jej kolejne namowy, uległam. Jakoś przeżyję, a jak nie będzie fajnie, to zawsze będę mogła wrócić do domu.

Umówiłyśmy się o siódmej na Trafalgar Square. Nie miałam zbyt wiele czasu, więc szybko zakończyłam rozmowę i przygotowałam do końca swój obiad. W błyskawicznym tempie go zjadłam i zaczęłam się przygotowywać do wyjścia. Nie mogłam przecież pójść w byle czym. Chciałam dobrze wyglądać, więc musiałam się odrobinę wysilić.

Pół godziny przed spotkaniem wyszłam z domu i od razu skierowałam się do metra, którym pojechałam do wyznaczonego miejsca,

Dziewczyna czekała już na mnie i widziałam, że było jej zimno. Pocierała rękami swoje ramiona, a do tego chodziła w kółko.

- Już jestem. - Przytuliłam ją na przywitanie. - Długo czekasz? - zapytałam, stając koło niej.

- Przyszłam parę minut wcześniej. - Uśmiechnęła się do mnie. - The Admiralty? - zapytała, podając nazwę jednego pubu, który znajdował się niedaleko. Tak naprawdę było mi wszystko jedno, więc po prostu kiwnęłam głową i od razu skierowałyśmy się do wybranego miejsca.

- Brakowało mi już takiego wyjścia - oznajmiła, gdy weszłyśmy do lokalu. W środku panował lekki tłum, ale czego innego można było się tutaj spodziewać? Puby, które znajdowały się przy głównych atrakcjach turystycznych, przyciągały największą uwagę, jednak to miejsce było tego warte.

- Mi również, chociaż nie ukrywam, że jestem zmęczona po dyżurze - westchnęłam, zajmując wolne miejsce przy jednym ze stolików.

Zdjęłam kurtę, a następnie powiesiłam ją na oparciu krzesła, które stało obok Byłyśmy tylko we dwie, więc czteroosobowe stolik był za duży, jak dla nas, ale niczego innego nie mogłyśmy znaleźć.

- Czego się napijesz? - zapytała Rose, odkładając swoje rzeczy.

- Weź mi cokolwiek - stwierdziłam, a dziewczyna kiwnęła tylko twierdząco głową i skierowała się od razu do baru, żeby coś dla nas zamówić. Równie dobrze mogłyśmy czekać na kelnera, ale w tak wypełnionym po brzegi lokalu byśmy trochę się naczekały.

- Proszę. - Postanowiła przede mną jakiegoś kolorowego drinka. Od razu zauważyłam, że wzięła dla siebie to samo.

- Dziękuję - powiedziałam i zaczęłam się bawić słomką. - Piłaś już to kiedyś? - zapytałam, ale znajoma chyba mnie nie usłyszała, bo cały czas wypatrywałam w jakiś punkt, który znajdował się ze mną. - Rose. - Pomachałam jej ręką przed oczami, mając nadzieję, że to zwróci jej uwagę.

-Przepraszam, zagapiłam się. - Uśmiechnęłam się przepraszająco - zaśmiałam się. Musiało to być coś albo ktoś naprawdę interesujący.

- Backett tutaj jest. - Gdy usłyszałam te słowa, zaniemówiłam. Czy on czasem nie miał mieć dzisiaj dyżuru? Miałam nadzieję, że mnie nie zauważy, dlatego też spuściłam głowę i udawałam, że mnie tutaj nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top