Strata ✔
Dustin szukał wszędzie. Wydawało mu się, że przeszedł cały las, a nigdzie nie było Mike'a. Zaczął się denerwować. Spojrzał na zegarek. Minęła godzina. Za 15 minut mieli spotkać się obok ciężarówki. Chłopak zaczął wracać.
Był ciekawy co Will nagadał swojej koleżance. A co jeśli wszystko jej powiedział? Nie, to nie było w stylu Willa to on zawsze najbardziej strzegł ich sekretu.
Kiedy dotarł do ciężarówki Max i Luckas już na niego czekali.
-Gdzie ty byłeś?- krzyknęła niezadowolona dziewczyna.
-Myślę, że to oczywiste geniuszu- odparł zirytowany- Szukałem Mike'a!
-I brawo!- poddenerwowała się Max- Szkoda, że go nie znalazłeś!
-Tak jak ty!- warknął- Po za tym to ja byłem najodważniejszy i poszedłem szukać go do ciemnego lasu!
Zapadła cisza. Bezradnie usiedli na kamieniach przy pojeździe. Nagle coś się ruszyło. Coś w ciężarówce. Szybko wstali. Gwałtowne ruchy było widać wyraźne, chodź było już ciemno. Postać chodziła z boku na bok. Przyjaciele spojrzeli na siebie.
-C-co to j-jest- wyjąkał Dustin.
-Najodważniejszy- prychnęła Max.
Jako jedyna zachowała spokój.
-Ktoś robi sobie z nas jaja- powiedziała.
Widząc wystraszone miny chłopaków rzekła:
-Wyglądacie jak malutkie dziewczynki!
Ich miny się nie zmieniły.
-I niby ja tu jestem dziewczyną.
Zrobiła kilka kroków w stronę postaci. Przez chwilę się wahała, ale potem zdecydowała że zajrzy do środka. Słychać było już tylko jej krzyk Tajemnicza postać wciągnęła ją do ciężarówki i walnęła jej ciałem w okno. Teraz wszyscy już krzyczeli. Luckas znalazł w sobie tyle odwagi, aby uratować swoją dziewczynę. Wziął gruby patyk, który obok niego leżał i wkroczył do środka pojazdu. Max leżała nieruchomo obok okna. Chłopak zajrzał w głąb, ale nikogo tam nie było. Podbiegł do nieprzytomnej Max. Oddychała. Zawołał Dustina i razem przenieśli ją na mokrą trawę z dala od pojazdu. Gorączkowo potrzebowali Mike'a, on by wiedział co zrobić.
-Jak to możliwe, że tam nikogo nie było?- zapytał jeszcze roztrzęsiony Dustin.
-Nie wiem- odpowiedział drżącym głosem jego przyjaciel- Ale teraz martwmy się o Max.
Tymczasem u Jedenastki
Nastka wróciła już dawno do domu. Willa jeszcze nie było. Joyce też jeszcze nie wróciła z pracy. Zaczynała się zastanawiać gdzie jest jej przyjaciel. Nie bała się o niego. Po prostu była ciekawa. Postanowiła to sprawdzić. Założyła na oczy niebieską chustę Joyce i włączyła radio. Will był stał na chodniku z jakąś dziewczyną. Przedtem jej nie widziała.
-Wiesz, ty nikomu nie możesz powiedzieć- powiedział Will.
-O Jan.... Jedenastce, czy demogorgonach?- spytała dziewczyna.
-Ćśś- uciszył ją chłopak- O wszystkim. Czy mogę Ci zaufać?
-Jak najbardziej Will- odpowiedziała nieznajoma.
Nastka zdjęła z oczu chustkę i wyłączyła radio. Will wyglądał się obcej dziewczynie? O niej? O demogorgonach? O wszystkim? To nie było w jego stylu. Co on sobie myślał? Tyle razem przeżyli, żeby teraz ot tak powiedzieć o wszystkim jakiejś obcej babie? Równie dobrze ona mogłaby powiedzieć to wszystko pani od fizyki. Wyszła z domu i udała się po przy... po Willa.
Chłopak był już przed domem. Na szczęście nie było przy nim tej dziewczyny.
-Jak mogłeś?- krzyknęła Nastka- Jak mogłeś nas wydać?
-Szpiegowałaś mnie?- warknął, chodź wiedział, że to on zawinił- Złamałaś zasady!
-A to ty chyba w takim razie cały regulamin!- odwzajemniła nieprzyjemny ton- Wyjaśnisz mi to jakoś?!
Will powiedział co się wydarzyło na co dziewczyna odparła nadal wściekła:
-Nikt by jej nie uwierzył- wyparowała- Nie cierpię cię!
Wbiegła do domu i zamknęła drzwi. Will nie miał kluczy, a Jedenastka zrobiła to celowo.
Tymczasem w Hawkins
-Max- chłopcy ciągle wywoływali jej imię.
Luckasowi zbierało się na płacz. Minęło już pół godziny od wypadku. Nagle ciało dziewczyny przeszył dreszcz i się obudziła.
-G-gdzie ja jestem?- zapytała cicho.
-Max- wrzasnął Luckas i rzucił się na nią w ramach uścisku.
-To było straszne- powiedziała słabym głosem dziewczyna- On nie miał twarzy jak demogorgon, ale to nie był on.
-Aaaaaaaaaaaaaa- krzyknął bez powodu Dustin.
-Co ty odwalasz?- spytał Luckas
-Ja nie wrzeszczałem- powiedział chłopak.
-To kto to był?
-Nie wiem- powiedział jego przyjaciel- Ale ten krzyk dobiegał z lasu.
Chwilę później coś zaszeleściło i z puszczy wyszedł Mike!
-Mike- krzyknął Dustin i przytulił przyjaciela- Gdzie ty byłeś? Martwiliśmy się!
-Szukałem zaginionych- powiedział Mike- Ale nikogo nie znalazłem.
-Ale ja cię tam szukałem! - krzyknął Dustin
-Byłem w głębi- wytłumaczył chłopak.
Zauważył, że Max leży oszołomiona na trawie. Nie mieli wyboru i wszystko mu opowiedzieli.
Tymczasem u Willa
Na dworze było coraz chłodniej, a Will siedział na zimnych schodkach. Nie miał zamiaru pukać do Jedenatki. Zasłużył sobie. Ale musiał przyznać że był bardzo zmarznięty, a przechodnie dziwnie się na niego patrzyli. Czuł się naprawdę źle.
Tymczasem w Hawkins
Wybiła północ. Rodzice musieli nieźle się o nich martwić. Ale oni po prostu wymyślali wymówkę, która wytłumaczy stan Max, który się nie poprawiał.
-Wiem- zawołał Mike- To takie proste. Powiemy, że spadła z rowery i poturlała się do rowu, gdzie uderzyła się o kamienie
-Dobre- pochwalił przyjaciela Luckas.
Tak więc delikatnie przenieśli Max pod jej dom. Otworzyła jej mama i opowiedzieli jej historyjkę. Mama dziewczyny wręcz wyrwała swoją córkę z rąk chłopców i zatrzasnęła przed nimi drzwi. Wszyscy w strachu wrócili do domów.
-Luckas!- krzyknęła jego mama
Chłopak szybko zszedł ze schodów. Niechętnie spojrzał się na rodzicielkę.
-Co?- odparł od niechcenia, nawet nie patrząc na mamę.
-Widziałeś Erice?- zapytała spanikowana kobieta- Nigdzie jej nie ma. Koleżanki mówiły, że na chwilę poszła do lasu i już nie wróciła.
"Na chwilę poszła do lasu i już nie wróciła". To zdanie mocno zapadło Luckasowi w pamięć. Co jeśli ona też zaginęła?
Pobiegł z powrotem na górę i ogłosił kod czerwony.
Tymczasem u Willa
Robiło się coraz zimniej, a Will był coraz bardziej zmarźnięty. Tak naprawdę był jak sopel lodu. Zmarźnięty, blady sopel lodu. Zapukał w drzwi. Żadnej reakcji. Musiał czekać na Jonathana. W końcu wyciągnął kartkę i długopis z plecaka. Zaczął pisać:
Wsunął list przez lekko uchylone okno, a widząc sylwetkę dziewczyny, odsunął się i znowu usiadł na schodkach.
Nastka z trudem przeczytała liścik. Zrobiło jej się przykro. Bardzo przykro. Otworzyła drzwi. Przez które niezgrabnie wszedł Will. Stanął obok niej i popatrzył się na nią.
-Czy nadal jesteś zła?- zapytał drżącym głosem.
-Tak- odparła.
-Ale się przyjaźnimy?- zadał kolejne pytanie.
-Nie- powiedziała- nie jesteśmy przyjaciółmi- kontynuowała- Nie uważam cię za przyjaciela. Uważam cię za brata
Te słowa zaskoczyły chłopaka. Nastka się do niego przytuliła.
Tymczasem u Mike
Mike miał złe przeczucia. Teraz Erica? Co będzie później? Wstał z łóżka i potruchtał na dół do kuchni, żeby napić się mleka. Odruchowo spojrzał w okno. To co zobaczył zamurowało. Na parującym oknie napisane było STRATA.
-----------------
I tutaj akcja się trochę rozwija. Mogę zaspojlerować że będzie się działo!!! Bo przecież w kolejnym rozdziale znajdzie się miejsce dla... Hoppera...
XD.
Ale zrobiłam wtedy notkę trzymającą w napięciuuuuuuu.
Poprawiony kolejny, ale szczerze to chodź to jest cringe na najwyższym poziomie, to mój pomysł mi się w miarę podoba. W sensie na akcję, bo ten rozdział jest chyba najgorszy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top