Rozdział 3 - 𝐓𝐨 𝐧𝐢𝐞 𝐭𝐚𝐤 𝐦𝐢𝐚𝐥𝐨 𝐛𝐲𝐜́...

Ogólnie to zapraszam do mulimediów, włączcie sobie tą muzyczkę, fajnie się przy niej czyta. Może z początku jest "dziwna" ale mi się podoba, nie wiem jak wam.
___________________________

POV Elizabeth Afton

Była godzina 20 a ja dopiero teraz szykowałam się na nockę do Charlie. Przez kłótnie tatusia i mamusi skupiłam się za bardzo na bajce i zapomniałam o wyjeździe. Dobrze że mamusia mi przypomiała bo bym nie pojechała. Charlie będzie na pewno zła że dopiero teraz ją odwiedziłam.

- Eli, jesteś już gotowa?! - krzyknęła z dołu moja mama.
- Tak, już idę!
Zeszłam na dół z plecakiem w którym trzymałam swoje rzeczy, a następnie powędrowałyśmy do samochodu. Droga była dość krótka, jak zawsze. Patrzyłam przez okno opierając swoją głowę ręką. O tej porze jest śliczny zachód słońca, szczególnie pięknie to wygląda, kiedy jedzie się jakimś pojazdem. Mamusia przez ten czas rozmawiała przez telefon, chyba z wujkiem Henrym że za chwilę będziemy, z tego, co słyszałam.

Po kilku minutach byłyśmy na miejscu. Charlie wybiegła z domu i podbiegła do mnie, a potem przytuliła. Ja zrobiłam to samo.
- Czemu jesteście tam późno? Martwiłam się że nie przyjedziesz. - stwierdziła.
- Przepraszam, po prostu zajęłam się czymś innym i zapomniałam całkowicie o spotkaniu.
- No dobrze, nic się nie stało, a teraz chodź, muszę ci coś pokazać! - złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę drzwi wejściowych. Coś czuję, że dziś będzie się działo (wkurwiający dopisek autorski: dress up czy seksik? PRZEPRASZAM MUSIAŁAM)

POV Michael Afton

Powoli robiło się ciemno, a ja już byłem padnięty. Nie wiem czemu, ale ostatnio ciągle chce mi się spać (wkurwiający dopisek autorski: co ty, drugi Chris?).
Upadłem bezwładnie na łóżko na plecy. Patrzyłem na sufit bez ruchu. Czasem boję się samego siebie.

Zdjąłem z głowy maskę czerwonego lisa. Popatrzyłem na nią przez chwilę, myśląc czy dobrze robię (chodzi że dokucza CC) poczym ze zdenerwowaniem rzuciłem w kont (wkurwiający dopisek autorski: biedna maska Foxiego [*]).
Chciałem się jakoś uspokoić, jednak słabo mi to szło. Wróciłem do pozycji siedzącej i zacząłem szybko oddychać. Znowu atak paniki. Panikowałem. Nie wiem dlaczego, nic się takiego nie stało. W tamtym momencie przed moimi oczami zaczęły pojawiać się wspomnienia, kiedy dogadywałem się z ojcem, a z Chrisem spędzałem najwięcej czasu bawiąc się z nim. Wtedy wszyscy mnie kochali. Cała rodzina siedziała razem na kanapie i śmiała się z głupot. Piękne czasy, jednak pewnie nigdy nie wrócą (wkurwiający dopisek autorski: a stąd kuwa to wiesz?)

Z niechęcią wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki (która jest na dole więc musiał jeszcze pokonać schody), ignorując domowników.
Słyszałem że mama coś do mnie mówi, ale nie zwróciłem na to uwagi. Dobrze, że mnie zauważyła i jestem jej wdzięczny, ale teraz nie miałem ochoty z nikim rozmawiać.

Wziąłem prysznic (wkurwiający dopisek autorski: musi mieć naprawdę smexi ciało ( ͡° ͜ʖ ͡°) wybaczcie XD) i umyłem zęby. Powędrowałem do pokoju a następnie położyłem się na łóżku przykrywając się pościelą.

Wziąłem do ręki nie dokończoną przeze mnie książkę i zacząłem czytać wgłębiając się w fabułę. Po jakimś czasie zasnąłem.

Dwie godziny później

POV William Afton

Powoli szykowałem się do pracy. Miałem jeszcze pół godziny, więc na spokojnie mogłem zdążyć. Henry też tam będzie, mam
mu pomóc dokończyć sprężynowe roboty, które jutro miały stać na scenie w swojej nowo otwartej pizzeri. Bardzo podziwiam mojego przyjaciela i do tej pory zastanawiam się stąd on ma te wszystkie pomysły. Jego początkowe roboty były małe i zazwyczaj mu nie wychodziły. Teraz buduje animatrony. Moim zadaniem było wymyślenie dla jednego z nich imienia. Mam nadzieję, że mu się spodoba. Myślałem całymi dniami nad nazwą.

Byłem już na miejscu. Wysiadłem z samochodu i ruszyłem do mojego i Henrego garażu. On już tam stał i majstrował coś w brzuchu sprężynowego niedźwiedzia, Fredbeara.
- Witam - przywitałem się opierając się o stół, a ten natomiast upadł na podłogę z przestraszenia.
- Co ty chcesz abym na zawał padł!? - wrzasnął wstając na proste nogi.
- Być może - zaśmiałem się. Henry zawsze bał się najmniejszych rzeczy, ale wielkich starszych, robotów już nie. Czasami naprawdę myślę że ma coś nie tak z głową.

- Dobra, jak tam imię dla królika? - rzekł wycierając ze swojej twarzy plamę oleju.
- Właściwie to mam niezłe imię, ale zależy czy tobie się spodoba. - stwierdziłem.

Bałem się, że będzie miał zastrzeżenia co do mojego pomysłu.
- Więc mów.
- Myślałem nad imieniem "SpringBonnie" - powiedziałem wahając się lekko. Już wymyślałem tysiąc złych scenariuszy. Jednak żaden z nich nie był prawdziwy.
- Wspaniałe! - rzucił mój przyjaciel. Zdziwiłem się trochę, ponieważ nie takiej relacji się spodziewałem.
- Serio? - spytałem zszokowany.
- Oczywiście! Jest wprost idealne!
Uśmiechnąłem się. Miło jest usłyszeć takie słowa od przyjaciela.
Cóż, imię załatwione, ale nadal trzeba dokończyć budowę robotów.

Kilka dni później, jeden dzień do urodzin Chrisa

POV Michael Afton

Rodziców nie było w domu, do Eli przyszły Cassidy i Charlie, a ja wykorzystałem ten czas aby znowu nastraszyć tego "cry baby". Oczywiście ten płakał jakby ducha zobaczył, żenada.
- Cry baby! - powtarzałem w kółko (wkurwiający dopisek autorski: no jak dziecko no :'>>).
Wtedy usłyszałem dawne słowa swojego ojca w głowie.
To jest naprawdę to, czego chcesz? Atencja nie przynosi efektów, a dokuczanie swojemu bratowi nie polepsza sytuacji. - znów się zamyśliłem, jednak przypomniał mi się prank, który mam zrobił jutro zrobić z moimi kumplami.

Chris patrzył się na mnie ciągle przestraszony. Widać było w jego oczach, że zastanawia się, o czym myślę.
- Jutro są twoje urodziny, prawda? Ja i moi przyjaciele mamy dla ciebie niespodziankę...
Jego mina była jeszcze bardziej przerażona niż przedtem, a w dodatku zaczął mocniej beczeć. Beksa, wkurzało mnie już to.

Odszedłem od tego cry baby i skierowałem się w stronę mojego pokoju. Nudy, nie mam co robić, a ten płacz Chrisa zniszczył mi słuch (wkurwiający dopisek autorski: to jakim cudem ty go jeszcze słyszysz?) więc na dziś już wystarczy.

Postanowiłem sobie trochę poćwiczyć. Czasami trzeba się ruszyć. Ćwicząc jednocześnie myślałem o jutrzejszym żarcie (nie chce aby się słowa powtarzały sr) na urodzinach mojego "brata" i wymyślałem różne scenariusze. Po jakiś 20 minutach usiadłem na swoim krześle od biurka i zacząłem szkicować (wkurwiający dop. autorski: HOW OD KIEDY TY SZKICOWAĆ UMIESZ) różne rzeczy np. przyrodę, zwierzęta itp.

Może to trochę dziwne, ale lubię rysować. Pomaga mi to się uspokoić i odejść na chwilę od świata rzeczywistego. Skończyłem szkice po 3 godzinach i mimo, iż bolała mnie ręka, nie żałowałem. Mama uwielbiała moje rysunki. Mówi, że pięknie mi to wychodzi, więc chce trochę wyćwiczyć rękę, aby szło mi lepiej.

Rozejrzałem się po pokoju. Bałagan mam niezły. Mimo iż mi się nie chciało, posprzątałem i umyłem meble w pomieszczeniu. Postanowiłem się zdrzemnąć, ale z racji tego, że była godzina 19:23 (wkurwiający dop. autorski: idealne podanie godziny be like), drzemka zamieniła się w głęboki sen (jak słodko :'D).

Następnego dnia
Urodziny Chrisa

POV Chris Afton

W końcu 6! Przeszedłem tą noc, jednak jestem strasznie zmęczony. Ale nie miłoby było upuścić swoje własne urodziny, mama i tata się napracowali przy przygotowaniu wszystkiego.
Postanowiłem się przespać te kilka godzin, ale gdy się położyłem pomyślałem o moich nightmare'ach (sr ale po angielsku brzmi lepiej i się przyzwyczaiłam T^T) i przytuliłem do siebie fredbeara.
Misiek popatrzył się na mnie swoimi oczami, ja natomiast uśmiechnąłem się do niego. On jest moim jedynym przyjacielem..

Wstałem z łóżka. Kiedy poszedłem do salonu, widziałem że tata już nie śpię .
(WOW W KOŃCU DIALOGI)
- C-cześć tato - powiedziałem niepewnie.
Tatuś odwrócił się gwałtownie.
- Hej synek, jak się spało? - rzekł do mnie tak, jakby coś ukrywał. Może to nic takiego?
- Bywało lepiej, ale spokojnie jest dobrze - lekko się uśmiechnąłem (wkurwiający dop. autorski: lubisz się uśmiechać, prawda Chris?) a tata odwzajemnił uśmiech.
- Cieszysz się że idziemy dziś do Fredbear's Family Dinner? - to pytanie było nieprzewidywalne. Nie spodziewałem się, że zapyta o to tak nagle.
- T-tak, oczywiście - podrapałem się po karku.

Tak naprawdę boję się tam iść. Tam jest Fredbear i Springbonnie, i ogólnie się ich boję.. Nie wyglądają na przyjazne. Wiem, że wujek Henry się napracował, ale mi się zbytnio nie podobają. I mimo iż mam maskotkę Fredbear'a, ten w realu wygląda bardziej przerażająco.. Widziałem raz jak był w nim jakiś człowiek a naprzeciwko niego...mój tata. To był straszny widok. Dlaczego zgodziłem się mieć urodziny akurat tam zamiast mieć je we własnym domu..?

[Time skip]

POV Michael Afton

Byliśmy już w tej obrzydliwej pizzerii. Zacząłem się rozglądać, czy nie ma tu moich przyjaciół. W końcu zauważyłem: Marka, Lucasa i Fridericka (pewnie źle te imiona napisałam ale jebać najwyżej mnie poprawicie) poczym pobiegłem do nich.
- Hej ludzie - zawołałem do nich. Ci mnie od razu zauważyli.
- No hej Mike - powiedział Mark - mówiłeś, że masz jakiś plan. Powiesz nam co to?
- Okej więc... - zacząłem im opowiadać plan działania. Widać było że im się podoba.
- Więc chodźcie - powiedział Lucas.

POV Chris Afton

Rozmawiałem z Lizzy jednak byłem zbyt niewyspany aby cokolwiek rozumieć. Miałem nadzieję, że te urodziny się szybko skończą i będę mógł się położyć. Łóżko to teraz mój jedyny ratownik.
Nagle zauważyłem grupkę chłopaków idących w naszą stronę. No to koniec..
- Hej przegrywie, "Wszystkiego najlepszego" z okazji urodzin - powiedział Mike, śmiejąc się.
- Proszę przestań.. - rzekłem cicho. - to nie jest miłe..!
- Boże, twój brat to wielka beksa - śmiał się Mark - nie dziwię się że nikt go nie lubi!
- Czego od niego chcecie?! - krzyknęła Eli - dajcie nam spokój!

Lucas zaczął się śmiać.
- My nic od ciebie nie chcemy, Eli. My tylko chcemy Chrisa! - rzekł Friderick, wtedy Mike wziął mnie i zaczął iść w stronę Fredbear'a. Wyrywałem się jak tylko mogłem, ale mój brat zbyt mocno mnie trzymał.

Płakałem. Płakałem naprawdę mocno. Krzyczałem, prosiłem o pomoc, ale przez muzykę grającą przez roboty nie było mnie słychać. Powoli zbliżaliśmy się do sceny. Eli chciała mi pomóc, ale Lucas ją zatrzymał. Chciałem stamtąd uciec, ale droga ucieczki była zagrodzona. Bałem się i to bardzo. Staliśmy już przez animatronikiem.

Kiedy Fredbear otworzył paszcze, moja głowa znalazła się w niej momentalnie. Płakałem jak nigdy dotąd. Chciałem ją wyciągnąć, uratować się, uciec, poprosić o pomoc, ale płacz nie pozwalał mi na nic. Nagle... Stało się coś złego.

POV Michael Afton

Włożyłem głowę Chrisa do szczęki niedźwiedzia. To było zabawne aż do momentu... Który zniszczył nasze życie w koszmar..

Chris bezwładnie upadł na podłogę, z głową całą we krwi. Roboty się wyłączyły, a wszyscy goście zaczęli panikować.
- J-ja.. - nie mogłem wydusić z siebie ani słowa.
Uklęknąłem przez ciałem mojego brata i zacząłem nim szturchać.
- Proszę Chris, nie rób mi tego..! - krzyknąłem cały zalany w łzach. Przytuliłem do siebie go i zacząłem bardziej płakać. Moi kumple byli w szoku. Nie mogłem dłużej w sobie tego trzymać. Wypuściłem wszystkie emocje.
- J-ja nie chciałem..! TAK BARDZO CIE PRZEPRASZAM CHRIS..!! - pogrążyłem się w rozpaczy. Nigdy mnie coś takiego nie spotkało.. To był najgorszy dzień w moim życiu..

Tak właśnie zaczęło się... Piekło w rodzinie Aftonów ~Michael Afton

_______________________

Hewwo :D
Ogólnie zrobiłam ten rozdział dla _Machisu bo bardzo chciała ufu

Spokojnie, to nie koniec książki, będzie dalsza część, ale nie wiem kiedy.
A i brawo że doczytałeś ten cringe do końca

Liczba słów: 1806

To chyba tyle, bay bay❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top