Rozdział 2 - 𝐙𝐧𝐨𝐰𝐮 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐳𝐚𝐜𝐳𝐲𝐧𝐚!
POV Michael Afton
Obudziły mnie krzyki. Dość głośne jak na godzinę... 10!?
Gwałtownie wstałem z łóżka i wybiegłem z pokoju a następnie skierowałem się w stronę schodów. Kto normalny drze mordę wszystkich budząc!?
Gdy byłem na dole, widziałem jak mój szurnięty ojciec biega po domu z Eli na plecach, która krzyczy jakby zobaczyła pająka, ale ten krzyk był... Radosny? Tak mi się wydaje.
- Hej - powiedziałem ponuro wchodząc do kuchni.
- Cześć słonko, jak się spało? - zapytała mnie mama. Przynajmniej ona ma serce i mnie zauważyła, nie to co inni debile w tej rodzinie.
- Byłoby wszystko idealnie gdyby Lizzy się tak nie darła.
Mama popatrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem. Przecież nic się takiego nie stało, po co się tak martwi?
- Wiesz jaka ona jest, a że twój tata został szantażowany że będzie ubierał się w księżniczki z Disneya w garderobie, musiał się z nią pobawić i jakoś tak wyszło.
Ta, mój "tata" który ma mnie w dupie, oczywiście. Dlaczego matka tego nie zauważa? Mówi że ojciec mnie kocha ale ja widzę że tego nie okazuje, jak to na codzień, przywykłem już do tego.
- Chciałbym chociaż raz się wyspać w tym cholernym domu - powiedziałem zażenowany.
- Wiesz, mam dla ciebie dobrą nowinę! - rzuciła szybko - Eli dziś idzie do Charlie na noc, a Twój tata do pracy, wrócą gdzieś około 13 więc będziesz mógł pospać, w końcu jutro niedziela.
- Super, tylko błagam chociaż wy mnie nie budźcie...
- Ani ja, ani nikt stąd cie nie obudzi, przysięgam - rzekła kładąc jedną rękę na klatce piersiowej a drugą podnosząc jakby coś przysięgała, a następnie pocałowała mnie w czoło.
Cieszę się, że mam taką mamę, która jedyna się o mnie troszczy. Kocham ją, i mam nadzieję, że będzie tak zawsze.
Poszedłem do salonu, gdzie zastałem ojca i Eli śmiejących się z czegoś oraz... Tą bekse, ukochanego synka rodziców, Chrisa, któremu poświęca się najwięcej uwagi. Czy mnie też się trochę jej poświęci czy zawsze będę musiał zebrać o atencję? Raczej nie mam innego wyboru. Co z tego że mama mnie zauważa, inni mają mnie w głęboko w dupie.
Pobiegłem do mojego pokoju. Nie byłem głodny, zjem później obiad.
Położyłem się na łóżku i wziąłem książkę. Lubię czytać, ale nigdy nie mam kiedy, bo tylko ta zasrana nauka, ugh.
Zacząłem czytać moje ulubione opowiadanie. Po 10 minutach ktoś musiał zakłócić mój spokój i wszedł mi do pokoju. Oczywiście to była mama.
- Mike, chcesz zjeść coś na śniadanie? - zapytała mnie. Rzadko kiedy jem coś rano, więc się mnie pyta.
- Nie dzięki, nie jestem głodny - odpowiedziałem, ponownie spuszczając wzrok na książkę.
- No dobrze, jak coś to mów.
Jak coś to mów - pomyślałem zirytowany. Po co miałbym prosić o cokolwiek? Jedyne o co mogę prosić, to atencja.
2 godziny później
POV Chris Afton
Siedziałem w swoim pokoju, przytulając do siebie Fredbear'a. Tylko on mnie rozumie, kocham go jako maskotkę.
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Błagam oby nie...
- No hej, "cry baby (wkurwiający dopisek autorski: idk jak po polsku, więc będę tak pisać)"
Dlaczego teraz..?! Czy on naprawdę nie może mi dać dnia spokoju..?
- C-co chcesz? - zacząłem się jąkać.
Nie wiem czemu to robię, mama zawsze mówi abym był odważny. Ale ja nie mogę...
- Jak tam z twoimi" Nightmare'mi"? - zaczął się śmiać.
P
owoli zbliżałem się do płaczu. Czemu on mnie tak bardzo nienawidzi..?
- P-przestań! - krzyknąłem rozpaczliwie. To mnie już przerasta...
- Bo co, bekso? Poskarżysz się mamusi? - jego śmiech był coraz głośniejszy.
Rozpłakałem się. Miałem już tego wszystkiego dość. Michael śmiał się jakby był jakiś chory psychicznie. Przerażało mnie to.
- Cry Baby! - w kółko krzyczał.
Po jakimś czasie mojego szlochania wszedł do pokoju nasz tata. Widać było w jego oczach gniew i zdziwienie.
- Mike, co ty do cholery robisz!? - wrzasnął. Cieszę się że broni, tak jak wszyscy... Oprócz Mike'a i jego kumpli. Nawet Lizz czasami potrafi mnie obronić, jestem jej za to wdzięczny.
- Uh, ja? Nic szczególnego. - podrapał się po karku.
Tata natychmiast złapał go za nadgarstek i pociągnął w stronę salonu.
- Au, tato, przestań to boli! - zaczął się wyrywać.
Trochę mu współczuję. Wiem, że mi dokucza, ale tata nie powinien go tak traktować. Gdybym tylko mógł coś zrobić...
POV Michael Afton
Ojciec ciągnął mnie za rękę do mamy. Dlaczego on jest taki silny!? Wyrywałem się jak mogłem. Ale on... Nie idzie do mamy.
Tata skierował się w stronę tylnych drzwi. Co on robi?
Zacząłem krzyczeć o pomoc do mamy, ale to nic nie dało. Wyrywałem się z jego ucisku jak tylko mogłem, jednak nic z tego.
Kiedy wyszliśmy, a raczej on wyszedł, ja nie ruszałem nogami tylko ocierałem stopami o podłoże, poszedł ścieżką prowadzącą do... Nie, proszę tylko nie to...
POV William Afton
Po chwili znaleźliśmy się na przeciwko altany. Otworzyłem drzwi, a następnie wepchnąłem tam Michael'a. Widać było że upadł, ale cóż, dobrze mu tak, należało mu się. Zamknąłem drzwi od komurki na klucz, a następnie odszedłem. Trochę tam sobie posiedzi.
POV Michael Afton (wiem że ciągle tak skacze z jednej postaci do drugiej sory guys)
Ojciec rzucił mną jak szmatą. Upadłem na twardą podłogę i poczułem mocny ból w okolicach pleców. Po chwili usłyszałem dźwięk zamykających się drzwi. Szybko wstałem i zacząłem uderzać rękoma w drewniane drzwiczki.
- MAMO! ELI! BŁAGAM WYPUŚCIE MNIE STĄD! COKOLWIEK..! - powoli brakowało mi sił.
Oparłem się o drzwi plecami i zsunąłem się w pozycje siedzącą. Po moich policzkach zaczęły spływać ciepłe łzy. Schowałem głowę w kolanach. Zacząłem cicho płakać. Rzadko kiedy mi się to zdarza. To wszystko nie ma sensu... Próbowałem się uspokoić, ale nie mogłem, emocje przejęły kontrolę. Po jakimś czasie zasnąłem.
3 godziny później
POV Clara/Mrs. Afton
Powoli się martwiłam o Michael'a. Gdzie on jest? Nie mogę się do niego dodzwonić, w dodatku nie mówił mi jak wychodził. Zdąrzyłam tylko wyjść na zakupy z Eli, a już go nie ma około 2 i pół godziny.
Poszłam do naszego pokoju, gdzie zastałam Williama (wkurwiający dopisek autorki: oj będzie wypierdol od Clary, szykuj się Will)
- William, widziałeś gdzieś Mike'a? Nie odbiera telefonu, w dodatku nie mówił że wychodzi, a jego przyjaciele też z nim teraz nie są.
- Emmm nie mam pojęcia skarbie, sprawdzałaś wszystkie pomieszczenia? - zapytał zakłopotany.
- Oczywiście, że tak! Wolałam go, Eli i Chris też go szukali, ale Chris mówił że ty wiesz gdzie jest, czy to prawda?
POV William Afton
Kiedy tylko Clara o tym powiedziała, zamurowało mnie. Co ja mam jej teraz powiedzieć!?
"No wiesz skarbie, Mike mnie wkurwił więc zamknąłem go w altance i siedzi tam już 3 godziny, zajebiście, co nie?" nie, to zdecydowanie nie byłby dobry tekst.
- Eeee, możeee jest w ogrodzie? - rzuciłem szybko, cokolwiek, aby się chociaż odezwać.
- Sprawdzałam! A altana jest zamknięta, myślałam że tam jest, ale kiedy się zapytałam, odpowiedziała mi tylko cisza. Zamykałeś altanę?
Shit, no to mam przejebane... - pomyślałem. A co jeśli Mike tam zemdlał? A może coś sobie zrobił? Nie, nie jest do tego zdolny. Chyba...
- Clara, bo ja... Eh... Znowu go zamknąłem w komurce - powiedziałem zakłopotany.
- CO?! CZYŚ TY OSZALAŁ, MÓGŁ SOBIE COŚ ZROBIŁ, BOŻE - widziałem jak moja żona biegnie do ogrodu. Jestem idiotą, ale to jego wina że go tam zamknąłem, nie moja, zapracował sobie na to.
POV Mike Afton
Obudziły mnie jakieś dźwięki. Zobaczyłem przed sobą mamę, która mną szturcha. Co...się stało?
- Jezu, Mike, nic ci nie jest!? - prawie że krzyknęła.
- N-nie, wszystko w porządku, ale o co chodzi..?
- Czy Twój ojciec cie tu zamknął?
Trochę się zawahałem. Nie chciałem jej mówić, co się stało, byłaby wściekła.
- Nie chce o tym rozmawiać... - jęknąłem cicho.
- No dobrze, chodźmy do domu, musimy pogadać z twoim tatą.
[time skip]
Znowu rodzice się kłócą. Ja natomiast siedzę w pokoju, a Eli i Chris są u Lizzy, coś oglądają z tego co wiem. Jak zwykle to wszystko moja wina, że moi starzy mają spine...
Jest godzina 19:37 (wkurwiający dopisek autorski: nie pytajcie jak, ciocia Airy sama nie wie), a ja nie jadłem kolacji. Trudno, nie muszę jej jeść, obiad mi wystarczy. Muszę iść spać bo znowu się nie wyśpię, a w poniedziałek do tej zasranej budy. A za tydzień urodziny tego cry baby.
W sumie mam plan, co mu dać jako "prezent". Już jestem ciekawy jak zareaguje. Moi przyjaciele na pewno się zgodzą na tego pranka, co złego może się stać (wkurwiający dopisek autorski: no właśnie, CO ZŁEGO)?
________________________
Omg, w końcu skończyłam pisać, trochę mi to zajęło TvT
Przepraszam za błędy jeśli jakieś są-
I nwm kiedy kolejny rozdział, bo zaczynają się zdalne lekcje i wiecie... Nie będę miała kiedy pisać ale postaram się w najbliższym czasie.
Liczba słów: 1408
Możecie wpadać na mojego insta: htpp_.kasztan
To tyle, papatki❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top