To nie jest śmieszne!

Z przyzwyczajenia wstałam o piątej. Otworzyłam szafę, ziewając głośno. Wyjęłam z niej : czarne stopki, bluzę moro z kapturem, białą koszulkę na ramiączkach i czarne legginsy. Założyłam wszystko na siebie jak i białe, a raczej już szare, zakurzone buty sportowe. Włosy rozczesałam i związałam w niechlujnego koka. Spod łóżka wzięłam kaburę i naciąhnęłam ją na piersi, ale od razu ją zdjęłam. Wybiegłam z Bazy i udałam się do Kuchni licząc, że znajdę w niej Opiekuna Zwiadowców. Gdy weszłam do pomieszczenia, zauważyłam czwórkę nastolatków do których podeszłam witając się z nimi.
- Ymm... Minho mogłabym cię na chwilę porwać?- spytałam uśmiechając się do wszystkich ciepło
- Jasne. - odwrócił się do swoich kolegów- Zaczekajcie na mnie pod Wrotami.
- Dobra szefie.- powiedział jeden z nich i zasolutował
Powoli wyszliśmy z Kuchni i w ciszy zaszlismy nad jeziorko. Usiadłam na głazie i zerknęłam na Azjate.
- Minho?- zaczęła cicho, siadając po turecku
- Nom.- szepnął i usiadł przede mną na trawie
- Potrzebuję nową kabure i parę butów. - chłopak zmarszczyl brwi- Kabura uciska mnie, a raczej ledwo ją zakładam na piersi
Nastolatek zaśmiał się pod nosem, na co ja zaczerwieniłam się.
- I to mi chciałaś powiedzieć?- spytał wyraźnie rozbawiony
- No tak.- przegryzłam dolną wargę
- Jak wrócę z Labiryntu to pójdzoemy do składnika.
- Minho, ale ja na teraz ich potrzebuję.- zrobiłam "oczy szczeniaka" na co on pokręcił głową
- Nie mam czasu maluchu. Muszę już biec. - wstał z ziemi, otrzepał się i zerknął na mnie - A tak ogólnie to po co ci na TERAZ?
Powiedziałam, że chce dzisiaj również biec do Labiryntu, lecz on prychnął i oznajmił, że nic mi nie da. Wstałam z głazu i wyprostowałam cię, chcąc patrzeć mu prosto w oczy, ale niestety jest ode mnie o głowę wyższy wiec sami rozumiecie.
- To daj mi klucze do składzika.- zarządałam
- Nie.- odrzekł krótko i gdy chciał odejść, złapał go za nadgarsek - Tay, nie mam teraz czasu na te twoje sprawy. To dobrze,że ci cycki urosły,ale tym zajmiemy się później.
- Minho, no! Ja chce biec, aby nie stracić kondycji.- krzyknęłam
- To zrób sobie cztery okrążenia wokół Strefy, ale do Labiryntu dziś nie pójdziesz. - dodał wyraźny nacisk na dwa ostatnie słowa, po czym odbiegał
Burknęłam na niego kilka obraźliwych słów i poszłam do Kuchni. Kopałam każdy kamyk, który napotkałam na swojej drodze.
- To zrób sobie cztery okrążenia.- powtarzałam pod nosem udając Azjate
- Jak na razie mu się nie chce.- usłyszałam śmiech Newta - Co tam u ciebie?
- A szkoda gadać.- machnęłam ręką - A u ciebie?
- Po staremu. Idziemy na śniadanko z tego co widzę? - kopnęłam setny kamyk, a chłopak spojrzał na mnie - Jednak coś jest na rzeczy.-mruknął- Co się stało, Tayla?
- Minho, nie chciał mi dać nowych butów i kabury!- powiedziała tupiąc nogą, na co blondyn zaśmiał się- To nie jest śmieszne!
- To jest śmieszne.- po chwili jednak spoważniał - Tayla słońce, później da ci te rzeczy a jak widać nie miał teraz czasu.
- To klucze mógł dać.- oburzona spojrzałam na niego
- Nie mógłby,słońce.- westchnął, a ja zauważyłam, że doszliśmy do Kuchni - Siema Patelniak.
- Siema, siema.- mruknął kucharz - Przyszliście pomóc?
- Jasne, a twoich pomocników nie ma? - spytał mój towarzysz
- Jeden oparzył sobie...- chwile zamyślił się szukając odpowiedniego słowa - kolegę.
Chłopcy zaśmieli się a ja prychnęłam.
- Drugi odciął sobie palec, a trzeci zniknął.BUM! I teraz jestem skazany na dwóch idiotów.- powiedział wbijając jajka na patelnie
- Idiotów powiadasz? - spytałam, biorąc w rękę jedno jajko,które rozbiłam na jego głowie
- Pożałujesz tego smarkulo! - krzyknął rzucając we mnie jajecznicą,ale ja w ostatniej chwili się schyliłam,przez co to blondyn oberwał.
-Czyli bitwa na żarcie?!- uśmiechnął się złowieszczo
~~~~~••~~~~~
585 słów!
Co byście powiedzieli na "test"?
No wiecie moi drodzy, ja wam pod następnym rozdziałem dam pytania na które odpowiecie.
Nagrodą będzie zadedykowany rozdział. Co wy na to?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top