8. Baekhyun ma dziewczynę?!

Chanyeol

- Nadal nie odbiera? - Usłyszałem dobrze znany, lekko już nietrzeźwy głos nad uchem.

- Ta... - odpowiedziałem, odrzucając telefon gdzieś na moje łóżko. Może powinienem kiedyś na nim ogarnąć, bo nie jestem pewien, czy uda mi się w tym syfie później znaleźć owy rzucony przeze mnie przedmiot.

- Może sądzi, że jesteś nachalny? Sam mówiłeś, że dziś dziwnie się zachowywał w stosunku do ciebie. - Kai leżał na swoim łóżku z nogami uniesionymi do góry i patrzył się na sufit. Luhan i Sehun dziś do nas nie przyszli, bo umówili się na wieczór we dwójkę przed rozpoczęciem się studenckiego roku szkolnego. Polubiliśmy ich z Kaiem w ciągu tych paru dni, byli naprawdę zabawnymi i ciekawymi kolegami. Jutro jeszcze mają przyjechać nasi współlokatorzy z tego piętra, czyli Yoongi i Taehyung, z którymi ponoć się trzymają od pierwszego roku.

- Na pewno tak nie myśli... pewnie jest jeszcze na bankiecie... może serio się narzucam? Pewnie jest zmęczony... - Siedziałem na podłodze oparty o ścianę obok łóżka mojego przyjaciela, obarczając go moimi rozterkami.

- Myślę, że chcesz za szybko wszystko pociągnąć. Myślisz, że twój były opiekun od tak się w tobie zakocha? Yeollie, mój drogi, potrzeba trochę czasu. Pracujecie ze sobą ... raptem od tygodnia. W sumie nawet nie całego. Ogarnij dupę i czekaj.

- Kiedy ja nie chcę! - Prawie pisnąłem z nerwów. - Czekałem już dziewięć lat, ile mam czekać teraz, co?

- Lepiej się zamknij i wypij. A teraz przemawia przez ciebie napięcie seksualne. - Uniósł w górę butelkę, którą opróżniał już od dłuższego czasu.

Zrobiłem, jak powiedział i również pociągnąłem kilka solidnych łyków, chcąc zapomnieć o tym, że Baekhyun hyung nie odwzajemnia mojej cholernie wielkiej miłości. I... innych moich dużych rzeczy, jeśli wiecie, co mam na myśli.

- Nie wiem, o co ci chodzi... - mruknąłem na jego słowa o moim niejakim napięciu.

- Po prostu chciałbyś zaruchać, ja wiem. - Wzruszył ramionami i zatopił się w miękkiej poduszce.

Spojrzałem na niego zirytowanym wzrokiem, wyrzucając od razu z głowy obraz wijącego się pode mną z rozkoszy hyunga.

Żartuję, tego nie da się od tak wyrzucić.

🌼🌼🌼

Po rozpoczęciu oficjalnego roku szkolnego, od razu skierowałem się w stronę mojej pracy. Nie czułem żadnej presji związanej ze szkołą. Moim życiowym celem było zdobycie serca mojego szefa, a nie piątki w indeksie. To zabrzmi bardzo lekkomyślnie, ale wiem, że gdyby nie poszło mi w życiu i nie udałoby mi się chociażby ukończyć studiów, zawsze mogę liczyć na pomoc rodziców, którzy odkąd tu przyjechałem, cały czas dzwonią zmartwieni, czy sobie radzę. W życiu nie opiekowali się mną zbyt wiele, a gdy Baekhyun wyjechał, zatrudnili kolejną opiekunkę, ale nie mogłem powiedzieć, że się mną nie przejmują, bo tak nie było. Kochają mnie, tylko całe życie brakuje im dla mnie czasu, no cóż, nie tylko ja jedyny na świecie jestem w takim położeniu. Wiele osób ma przecież gorzej, a mi się wiodło wręcz nieprzyzwoicie dobrze. Jedyne czego mi brakowało do szczęścia to niskiego bruneta o prostokątnym uśmiechu na wyłączność. Wspominałem kiedyś, że to mój wymarzony typ? Nie? To teraz już wiecie.

Wszedłem do budynku i przywitałem się z Wiktorią, z którą często pogawędziłem sobie przy wyjściu z pracy, gdy dość zmęczony wracałem do akademika. Ta jednak tym razem zamiast mi odmachać, skinęła na mnie głową, prosząc, abym podszedł bliżej.

- Pewnie nie słyszałeś jeszcze najnowszych plotek! - szepnęła podekscytowana, gdy stanąłem obok.

- Dopiero przyszedłem, o co chodzi? - Odwzajemniłem szeroki uśmiech, który jednak wraz z jej słowami momentalnie zniknął.

- Ponoć prezes Byun w końcu sobie kogoś znalazł!

- Sł... słucham? - Miałem wrażenie, że krztuszę się powietrzem, a moje oczy robią się jakby wilgotniejsze. - Skąd to... skąd to wiesz...?

- Tiffany to rozpowiedziała. Odmówił jej randki, bo ma już kogoś. Tiff mówi, że wyglądał, jakby mówił prawdę. To musi być farciara... nie dość, że przystojny, to jeszcze bogaty i miły. Sama bym takiego zgarnąła, ty pewnie gdybyś był kobietą to też. Eh... Zazdroszczę.

Przypomniałem sobie sytuację, która miała wczoraj miejsce. Tiffany wyszła nieźle wkurzona z gabinetu, a Baekhyun unikał mojego wzroku. Bał się, że będę zły, gdy się dowiem, że to ukrywał? Jednak po co miałby się przejmować taką osobą jak ja? Nie rozumiem, rozmawiamy codziennie, miałem wrażenie, że zaczął mnie traktować jak... kolegę? Przyjaciela? Dlaczego więc nie chciał mi powiedzieć nic o swoim prywatnym życiu? Jedyne co mi wspominał to to, że na nic nie ma czasu i nie ma zbyt dużo ludzi przy sobie, a randki nawet nie przychodzą mu do głowy.

Dlaczego mnie okłamał?

- Muszę... muszę już iść... - powiedziałem słabym głosem i mechanicznym krokiem skierowałem się w stronę wind.

- Wszystko w porządku, Chan? - Wiktoria zawołała jeszcze zaniepokojona moją zmianą nastroju, ale gestem dłoni, nie odwracając się, pokazałem, że wszystko jest ok.

W ciągu tych paru minut miałem wrażenie, że mój cały sens przyjazdu do Pusan nagle prysnął. Wiedziałem, że nie mogę się poddać, ale cholera... jeśli on jest z nią szczęśliwy? Jeśli się zakochał i nie chce jej zostawić tak jak ja jego?
Poczułem, jak z moich oczu zaczynają cieknąć łzy jak jakiejś babie. Schowałem się więc na chwilę w łazience, która wydawała się być pusta. Idealnie.

Usiadłem na podłodze i schowałem twarz w dłoniach. Mój stan w tej chwili mógłbym porównać z momentem, w którym Baekhyun wyjeżdżał i traciłem go po raz pierwszy. Teraz jego drzwi zatrzaskują się przede mną po raz drugi i bałem się, że ostatni.

- Ej... co się stało? - Usłyszałem znajomy głos, ale póki nie uniosłem głowy, nie byłem w stanie go dopasować do nikogo znajomego.

- Hmmm...? - zapytałem, pociągając nosem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej wyglądałem jak zbity pies, ale to mnie obchodziło tak jakby najmniej w moim obecnym położeniu.

- Co się stało? - Kyungsoo powtórzył ciepłym głosem swoje pytanie, nie wahając się i siadając obok mnie na podłodze. Oparł się plecami o ścianę i spojrzał na mnie zachęcająco. Nie wiem, jak to określić, ale czasem w życiu spotykamy takie osoby, którym gdy patrzysz w oczy, po prostu wiesz, że możesz zaufać. Tak było w przypadku tego niskiego, czarnowłosego mężczyzny, który miał w sobie coś z miłego misia połączonego z uroczą sową albo pingwinem, który gdyby mógł, objąłby cię swoimi skrzydłami, albo ogrzał jak jajko.

Dobra, dość skojarzeń i porównań, po prostu sama jego obecność obok mnie sprawiła, że trochę się uspokoiłem.

- Nie... nie chcę o tym gadać... - Wiedziałem, że mimo wszystko nie najlepszym rozwiązaniem będzie mówić cokolwiek najlepszemu przyjacielowi faceta, który właśnie złamał mi serce. Przede wszystkim nie wiedziałem, jaki ma stosunek do homoseksualistów i jak sądziłem, szybko by o wszystkim powiedział Baekhyunowi.

- Ej, chłopie. Jakby to było nic ważnego, nie ryczał byś tu. Nikomu o niczym nie powiem. Poza tym, nie znamy się najlepiej. Często dobrze jest coś powiedzieć obcej osobie, niż kisić to w sobie jak kapustę na kimchi.- Uśmiechnął się lekko i pyrgnął mnie delikatnie barkiem. - To jak?

Poprawiłem gestem dłoni moje grube oprawki i odruchowo chciałem przeczesać palcami włosy, jak zwykle to robiłem, gdy się nad czymś zastanawiałem, ale natrafiłem na materiał czapki. Chwilę wahałem się, czy cokolwiek powiedzieć, ale w końcu zrezygnowany pokręciłem głową. Nie ma szans, abym mu powiedział, że kocham jego przyjaciela, który nawet o tym nie wiedząc, złamał mi serce swoim związkiem.

Usłyszałem, jak Kyungsoo głośno wzdycha i powoli wstaje. Podał mi dłoń, abym i ja to uczynił.

- Jak chcesz, ale jakby co, wiesz gdzie mnie znaleźć. Mam nadzieję, że wszystko się u ciebie ułoży, Chanyeol. Baekhyun nie chciałby cię oglądać w takim stanie. Jestem pewien. - Poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z łazienki.

Zacisnąłem pięści, będąc zawstydzonym moim dziecinnym zachowaniem. Jestem facetem, nie mogę ryczeć.

Przemyłem twarz zimną wodą i skierowałem się w stronę swojego miejsca pracy. Otworzyłem drzwi i mruknąłem ciche 'cześć' do współpracownicy, która jednak nawet nie odpowiedziała, mimo że ostatnio nieźle się dogadywaliśmy. Zignorowałem to, że mi nie odpowiedziała i po prostu zacząłem tłumaczyć jakiś dokument na angielski.

- Cześć - powiedział Baekhyun, wchodząc do pomieszczenia. Zatrzymał na mnie swój wzrok.

Obydwoje odmruknęliśmy przywitanie, a Tiffany zrobiła to o wiele mniej entuzjastycznie niż zazwyczaj. Ja natomiast starałem się na niego nawet nie patrzeć, w razie gdyby moje oczy dalej były lekko czerwone.

- Chanyeol, możemy za chwilę porozmawiać? Przyjdź do mojego biura, jak skończysz to, co masz do zrobienia.

Pokiwałem głową, dalej nie unosząc wzroku znad komputera.

Usłyszałem, jak Baek wzdycha, jakby był zawiedziony moim obojętnym stosunkiem do jego osoby, ale nie mogłem powstrzymać lekkiej złości, która teraz płynęła przez moje żyły. Byłem zły na niego, że kogoś ma, choć nie powinienem, co na to poradzę?

- Mógłbyś mi chociaż normalnie odpowiedzieć - powiedział spokojnie i nie czekając na nic więcej, zamknął się w swoim azylu.

- Och, czemuś nie taki potulny dla szefa? - zapytała zgryźliwie Tiffany, unosząc na mnie rozbawiony wzrok. - Czujesz się już pewnie po podpisaniu umowy?

- Zajmij się sobą, landryno - odpowiedziałem krótko, a ta tylko zachichotała, jakbym powiedział coś śmiesznego.

Mozolnie przez kolejne trzy godziny tłumaczyłem bardzo nudny dokument, ale byłem na tyle skupiony na swoich myślach, że szczerze nawet nie wiedziałem, czego dotyczył.

- Skończyłeś już? - Zobaczyłem Baekhyuna, który dziwnie smutno na mnie patrzył, wyglądając ze swojego gabinetu.

- Jeszcze kilka minut. - W dalszym ciągu się w niego wpatrywałem, zachwycając się tym, jak pięknie wyglądał w beżowej marynarce i białej koszulce wyciętej w serek.

Wrócił do siebie, a ja czując coraz większe zdenerwowanie rozmową, starałem się robić wszystko jak najwolniej. Czego on mógł ode mnie chcieć? Wyglądał na dość... przybitego?

Gdy po pół godzinie moje palce w końcu skończyły stukać o klawisze, wstałem z lekkim wahaniem z fotela i zapukałem w drzwi, czekając na jakikolwiek znak. Nie dostałem go jednak, więc pozwoliłem sobie na uchylenie drzwi i zajrzenie do środka. Baekhyun stał do mnie bokiem. Miał ręce w kieszeniach i zamyślony wpatrywał się w panoramę Pusan i morze widoczne zza przeszklonej ściany. Wyglądał na tyle przystojnie, że chciałbym mieć go tu i teraz, całego dla siebie i z trudem było mi cokolwiek wydusić.

- J...jestem... - powiedziałem, wchodząc i zamykając za sobą drzwi. Spojrzał na mnie i wzrokiem pokazał mi skórzaną kanapę, abym na niej usiadł. Zrobiłem to, bawiąc się nerwowo palcami i poczekałem, aż ten zajmie miejsce naprzeciwko mnie. Oparł swoje łokcie na kolanach i lekko pochylił się do przodu, aby lepiej widzieć moją twarz, przez co ja spojrzałem na swoje dłonie. Bawił mnie fakt, że tylko przy nim tak często stawałem się nieśmiały, ale i starałem się wypaść jak najlepiej.

- Jeśli... jeśli nie będziesz chciał o tym rozmawiać, to ok, nie będę cię zmuszać, Chan. Jednak dziś Kyungsoo mi powiedział, że widział cię w dość nieciekawym stanie i... niepokoję się. Yeol, powiedz mi, co się stało? Postaram się ci pomóc.

Ty mi się stałeś.

- To nic wielkiego, seri-

- Chanyeol, możesz mi zaufać.

Wiem, że mogę, bo cię kocham, ok?

- Wiem to, ale... przepraszam, nie powiem ci tego, Baekhyun hyung... - Czułem się z tym stuprocentowo źle, ale nie widziałem żadnego alternatywnego wyjścia z sytuacji.

Ten westchnął na moje słowa wyraźnie zawiedziony, ale uśmiechnął się lekko.

- Jakby co, wiesz gdzie mnie znaleźć. I w ogóle Chan, mam luźny pomysł... - Zaczął, a mnie zaciekawiły jego słowa. - Miałbyś może ochotę pójść ze mną do kina? Trochę słabo utrzymywać znajomość przez same rozmowy telefoniczne. Przepraszam też, że w piątek i w weekend nie odbierałem, mówiłem, że mam bankiet, a co za tym idzie, będę niedostępny. Potem po prostu coś stało się z moim telefonem i był w naprawie. Odebrałem go dziś rano.

- Rozumiem, mega, pójdę. - Uśmiechnąłem się szeroko, nie mogąc uwierzyć, że Baekhyun zaproponował wyjście z własnej woli.

- To świetnie! - Uśmiechnął się swoim pięknym, prostokątnym uśmiechem, a jego oczy słodko zabłyszczały. - Wracaj do pracy, gdy skończysz, umówimy się, dobrze?

Pokiwałem energicznie głową i wstałem z kanapy. Podszedłem do drzwi z zamiarem wyjścia, ale postanowiłem się jeszcze odwrócić, aby zobaczyć wpatrzone we mnie ciemne oczy. Jak ja je kocham. Jak ja chcę, aby należały tylko do mnie, tak samo jak te piękne, wąskie usta.

- Baekhyun... mogę cię o coś zapytać?

- Zawsze - odpowiedział, wzruszając ramionami. Uśmiechał się zachęcająco, a to mnie jedynie speszyło.

- Czy... czy ty masz dziewczynę? - powiedziałem to, wymawiając każde słowo coraz ciszej. - Wiem, że ostatnio mówiłeś mi, że nie, ale... masz kogoś?

Patrzył na mnie lekko zaskoczonym wzrokiem, a ja zdołałem zauważyć, jak nerwowo przełyka ślinę.

- Nie! Co ci przyszło do głowy, Cha... Chanyeol?! - Udał śmiech, ale był tak okropnie sztuczny, że nie sądzę, aby ktokolwiek się na to nabrał. Byun Baekhyun nie był dobrym aktorem. - Wracaj już do pracy.

Z lekko nerwowym gestem i takim samym uśmiechem otworzył mi drzwi i delikatnie popchnął, abym wyszedł. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem na jego twarzy speszenie, co utwierdziło mnie o prawdziwości plotki jeszcze bardziej. Dalej jednak nie rozumiałem, dlaczego miałby mi o tym nie napomknąć i się tego wypierać.

Zamknął za mną drzwi, a ja wróciłem do pracy, mimo że całkowicie nie mogłem skupić myśli. Gdy zrobiłem już wszystko, co miałem do zrobienia, wszedłem do jego gabinetu, aby się umówić na spotkanie, które sam zaproponował. Był ucieszony naszym wyjściem, a ja miałem wrażenie, że to dlatego, że nie poruszałem już tematu jego związku.

Umówiliśmy się na jutro wieczór. To jest moja szansa, aby jakkolwiek go do siebie zbliżyć.

🌼🌼🌼

Ten wieczór był bardzo ciepły.
Słońce z każdą chwilą schodziło coraz niżej, pozostawiając na wieżowcach pomarańczowy poblask od ostatnich promieni.

Mimo że słońce już chyliło się ku horyzontowi, czułem jak gorąco zabiera mi resztki energii.
Usiadłem na samym środku ulicznego boiska do koszykówki i westchnąłem głęboko. Brakowało mi tego sportu. Nic nigdy nie pomagało mi aż tak wyrzucić z siebie zbędną energię i złość. Przez cały dzień czułem cholernie sprzeczne uczucia, zaczynając od wściekłości na kłamstwo Baekhyuna, aż po ekscytację z powodu wyjścia z nim do kina.
Przez to wszystko czułem, że gdybym nie poszedł dziś się wymęczyć na boisku, chyba bym eksplodował.

- Myślałem, że już nigdy nie skończysz... - Drgnąłem, gdy ktoś chwycił moją piłkę, aby następnie na niej usiąść tuż obok mnie. Tuż przed moją twarzą pojawiła się mała butelka wody, która jeszcze była dość chłodna. - Pomyślałem, że na pewno tego potrzebujesz.

- Co tu robisz, hyung...? - zapytałem, unosząc brwi w zdziwieniu. Po chwili odkręciłem zachłannie napój, czując palenie w przełyku.

- Szedłem do Minseoka. Nie sądziłem, że ktokolwiek jeszcze używa tego boiska. Młodzież teraz raczej woli grać na komputerach...

- Tęskniłem za tym. W Seulu dużo grałem na takich boiskach.

- Widać po twoim ciele. Jesteś wysportowany. - Jego uśmiech potrafił sprawić, że cała złość z powodu dzisiejszej porannej sytuacji momentalnie ze mnie wyparowała, zastępując ją przyjemnym ciepłem.

- Jeśli długo czekałeś, mogłeś po prostu do mnie krzyknąć... Za bardzo się mną przejmujesz... - Wskazałem na pustą już butelkę. - Ale dziękuję.

- Wyglądałeś na skupionego, nie chciałem ci przeszkadzać. Widać, że to kochasz.

- Są rzeczy, które kocham bardziej od kosza - odparłem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.

- Na przykład?

- Fretki - powiedziałem głupio, bo to było pierwsze, co przyszło mi na myśl poza odpowiedzią 'ty'.

-A... Mogłem się domyślić. - Baekhyun parsknął śmiechem, przez co i ja musiałem posłać mu szeroki uśmiech. - Skoro szedłem do Minseoka, to... Chciałbyś pójść ze mną?

Od razu pokiwałem entuzjastycznie głową. Może być piękniej? Nie dość, że zaproponował mi jutro kino, to dziś pójście na kawę! To prawie jak dwie randki!

Ruszyłem za nim w stronę wyjścia, ówcześnie zabierając piłkę i koszulkę, którą szybko na siebie nałożyłem.

Baekhyun był wyjątkowy. Wyjątkowo szybko potrafił sprawić, że zapomniałem o jego kłamstwie, które najpewniej znowu zacznie krzątać mi się po głowie, gdy już zostanę z myślami sam na sam.

Jednak teraz wolałem się skupić na jego pięknym uśmiechu, którego nie widziałem jeszcze ani razu, gdy patrzył na kogoś innego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

To mój prezent z okazji niczego... Był w sumie już dawno temu napisany. Po prostu stwierdziłam, że może komuś przez te kilka minut czytania zrobi się miło

Ahh jak to piszę, to tak mnie rozczula postać lekko zagubionego Chana, który nie ma pojęcia, jaka jest prawda 🌸

Dziękuję za Waszą aktywność!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top