34. Ideały nie istnieją, są tylko prawie-ideały

Chanyeol

Chwyciłem leżącego mężczyznę za kołnierz i uniosłem lekko, aby następnie wymierzyć kolejny cios w twarz, na co ten, nieprzytomny, padł na ziemię. To jednak nie było dla mnie wystarczające.
Kurwa. On przecież dotykał ust Baekhyuna do cholery!

Czując buzującą w moich żyłach złość, wymierzyłem w niego jeszcze kilka kopnięć. Poczułem jednak, jak ktoś mnie chwyta za rękaw. Baekhyun się zachwiał i wpadł w moje ramiona. Spojrzał na mnie z dołu tymi pięknymi, świecącymi od nadmiaru alkoholu oczami i pokręcił głową.

— Wystarczy... chodźmy stąd... — wybełkotał, a ja wziąłem głęboki oddech, aby się uspokoić. Wiedziałem jednak, że Baekhyun naprawdę powinien się położyć, bo wypił za dużo, a po całej sytuacji jeszcze się trząsł. Mogłem udawać, że mnie to nie obchodzi, jednak nie było opcji, abym go tu zostawił, kiedy wyglądał na tak wystraszonego, a jego szczupłe palce zaciskały się na mojej koszulce. Nie miałem serca go porzucić, więc ruszyłem z nim w stronę wyjścia, ówcześnie zerkając jeszcze z obrzydzeniem na nieprzytomnego faceta, leżącego pod ścianą.

Baekhyun szedł chwiejnym krokiem, trzymając się mocno mojego rękawa. Potykał się co chwila o swoje własne nogi, więc zatrzymałem go i wziąłem na ręce, przez co spojrzał na mnie zaskoczony. Na jego twarzy jednak widoczny był cień uśmiechu i pewien rodzaj ulgi.
Był bardzo lekki. Ciepły.
I przede wszystkim z tego co wiem, ma bardzo słabą głowę do alkoholu.

Ułożyłem swoją brodę na jego głowie, a sam poczułem, jak starszy schował swoją twarz w mojej koszulce i wtulił się we mnie.
Po tak długim czasie po raz pierwszy czułem jego uścisk. Nieważne, jak doszło do sytuacji, w której się właśnie znajdujemy. Ważne, że mogę trzymać go teraz w swoich ramionach i wiedzieć, że wszystko z nim w porządku.

Tak bardzo kocham tego człowieka. To takie głupie.

Wyszliśmy na dwór, gdzie było niemalże tak ciepło i parno, jak w klubie.
Ruszyłem ścieżką oświetloną wysokimi latarniami, która prowadziła w stronę mojego domu. Powietrze było ciepłe, ale orzeźwiające. Wyjątkowo nie było słychać nielicznych samochodów, a jedynie delikatny szum drzew, który był niemal odczuwalny na skórze, niemalże tak mocno, jak zapach kwiatów w nozdrzach.

Skupiałem się na tych wszystkich bodźcach prawie tak usilnie, jak na ciężarze, który spoczywał w moich ramionach. Jednak był to wysiłek, którym mogłem być obarczony zawsze i nie miałbym z tym najmniejszego problemu. Ciało Baekhyuna było najprzyjemniejszą rzeczą, którą kiedykolwiek mogłem trzymać.
Nasze role się odwróciły, co? Kiedyś to ty mnie nosiłeś na rękach, Baek...

— Nie musisz mnie trzymać. Wiem, że nawet mnie już nie lubisz... — wychlipiał nagle mężczyzna, wtulający się w moją koszulkę. Jego smutny głos zakłócił ciszę wokół nas. — Możesz mnie tu po prostu zostawić.

— Nie zostawię cię tu, jak jesteś narąbany w trzy dupy — odpowiedziałem, siląc się na spokój, nie zwalniając kroku. Baekhyun zamilknął, ale wiedziałem, że jest to tylko chwilowe.
W czasie, kiedy czekałem na jego kolejne słowa, wdychałem zapach jego włosów i delikatnie muskałem ustami czubek jego głowy. Robiłem to jednak subtelnie, aby nie mógł tego poczuć.

— Tylko dlatego mnie tu nie zostawisz? Bo jestem pijany? — W końcu usłyszałem jego głos i poczułem, jak przekręca swoją głowę, tak, aby móc na mnie spojrzeć. Zatrzymałem się i spojrzałem w jego ciemne tęczówki, w których odbijało się światło latarni. — Tylko dlatego, Yeollie?

— Nie — odpowiedziałem i podszedłem do latarni, przy której go postawiłem. Sam usiadłem na chodniku, opierając się o ogrodzenie jakiejś posiadłości. Baekhyun, starając się udawać, że jego koordynacja ruchowa jest w jak najlepszym porządku, usiadł obok mnie.

— Więc dlaczego, skoro mnie już nie kochasz? — zapytał tonem zbliżonym do zrozpaczonego dziecka. Spojrzałem na niego zaskoczony i zobaczyłem, jak z jego oczu co chwila spływają kolejne łzy. — Wiesz? Bo ja ciebie kocham i nie zostawiłbym cię. Nawet gdybyś był... nie wiem... — Otarł twarz nadgarstkiem. — Po prostu...

Momentalnie poczułem, jak robi mi się gorąco, przez to, co przed chwilą powiedział. Wydobył to wyznanie z siebie jedynie dlatego, że jest pijany i nie panuje nad słowami? Byłby w stanie tak naprawdę powiedzieć mi to prosto w twarz, gdyby był trzeźwy?

— Powtórzysz to...? — zapytałem cicho, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. — Proszę?

— Przecież mówię, że nie wiem... — Rozpłakał się jeszcze bardziej, a ja już teraz widziałem, że po alkoholu wychodzi z niego niezła beksa.

— Powiedziałeś coś ważnego. Po raz pierwszy mi to powiedziałeś...

Baekhyun momentalnie przestał płakać i spojrzał na mnie czerwonymi oczami, z rumieńcami na polikach.

—  Kocham cię i nie wiem, dlaczego nigdy ci tego nie powiedziałem. W sumie powiedziałem, ale to ty byłeś wtedy schlany. Chyba. — odpowiedział, patrząc mi prosto w oczy. Potrzebowałem chwili, aby zastanowić się chwilę nad jego słowami. Bo niby kiedy mógł mi to powiedzieć? Jakim cudem mogłem nie pamiętać tak ważnej rzeczy? Najważniejszej dla mnie?

Nie dostałem jednak nawet sekundy, aby cokolwiek przemyśleć, bo Baekhyun przysunął się do mnie bliżej, układając swoje wargi na moich. Przez chwilę nie mogłem zareagować, a on zdążył położyć swoje delikatne dłonie na moich policzkach, które w tej chwili niemalże płonęły. Chciałem odwzajemnić pocałunek, którego tak cholernie pragnąłem, jednak ból spowodowany tym, co mi zrobił, natychmiastowo powrócił. Odchyliłem głowę, przez co ten spojrzał na mnie załamany. Zacisnąłem zęby, starając się kontrolować. Obiecałem sobie, że nie będę łatwy. Jeden pocałunek i wyznanie niczego nie zmienią. Choć to ten jeden gest sprawił, że w środku czułem się jak galareta, a przez chwilę nie byłem w stanie wydusić z siebie jakiegokolwiek słowa.

— Proszę... co ja mam zrobić? — zapytał cicho, patrząc na mnie. Był w pozycji klęczącej i opierał swoje dłonie na chłodnym betonie. Nie odrywał ode mnie wzroku, a ja sam nie mogłem spojrzeć gdziekolwiek indziej, niż na jego twarz. — Powiedziałem ci co czuję, przyjechałem tu dla ciebie, powiedziałem o tobie nawet moim rodzicom i to zaakceptowali, rozumiesz?! Staram się, mimo że traktujesz mnie jak prywatne popychadło! — krzyknął, ponownie zanosząc się płaczem, przez co odruchowo chciałem go objąć. — Myślisz, że wszystko, co teraz robisz, boli choć trochę mniej niż zdrada?! Boli tak samo!

— Baekhyun, ja—

— Ile będziesz się na mnie odgrywać?! Myślisz, że to, w co teraz sobie grasz, zmieni to, co ci kiedyś zrobiłem?! Nic tym nie zmienisz, a ja i tak bez ciebie nie wyjadę, rozumiesz?! Zachowujesz się jak chuj, Park! Nienawidzę tego, jaki się stałeś! Chcę mojego ciastka z powrotem! Mam cię dość! Ale... ale... wkurwiasz mnie! Nie wyjadę, rozumiesz!? —  Pod koniec jego język zaczął się plątać, a sam musiał zaczerpnąć oddechu. Pokręciłem głową, nie wiedząc co zrobić, gdy Baekhyun wyrwał kępkę trawy i rzucił mi ją prosto w twarz, jak jakiś dzieciak. Ja natomiast starałem się zrozumieć jego kontrastujące ze sobą zdania, gdzie w jednym mówił, że mnie kocha, a w drugim, że ma mnie dość i mnie nienawidzi. Powiedział nawet, że jego rodzice o mnie wiedzą...

Po dłuższej ciszy spuścił wzrok i powoli zsunął się na moje ramię.

— Chcę spać... zabierz mnie do domu...

Jego nagła zmiana nastroju lekko mnie zaskoczyła i chciałem to jakoś skomentować, jednak dosłownie po sekundzie, kiedy oparł na mnie swoją głowę, poczułem jego równy oddech. Zdążył zasnąć. Tu, na chodniku.

Starając się na razie nie myśleć o wszystkim, co mi powiedział, delikatnie wstałem i chwyciłem jego bezwładne ciało, emanujące zapachem alkoholu.
Skupiłem się na tym, aby szybko dotrzeć do domu i położyć go w łóżku. Przez całą drogę jednak zamiast przed siebie, patrzyłem na jego śpiącą twarz. Był piękny. Naprawdę piękny. Nieważne, czy na twarzy miał uśmiech, czy wyraz twarzy wskazywał na jego gniew. Był idealny nawet z podgrążonymi ze zmęczenia oczami i zaschniętymi łzami na policzkach. Łzami spowodowanymi moją osobą.

Gdy dotarłem do domu, ostrożnie wszedłem z Baekhyunem na górę i wszedłem do jego sypialni. Nie wchodziłem tu, odkąd wróciłem do Seulu. Ten pokój zawsze stał pusty. Zawsze należał do Baekhyuna i tylko on w nim mógł spać.
Pomieszczenie było takie, jaki Baek zawsze mi się wydawał - czysty, uporządkowany. Jednak jak teraz patrzyłem na jego osobę z perspektywy czasu, nie jest on taki, jaki mógłby się wydawać. Już dawno przestał kontrolować wszystko wokół siebie z ręką na pulsie, a wręcz w tej chwili wydawał mi się bardziej zagubiony i bezbronny w swoim życiu niż owca. I to ja sprawiałem, że nie wiedział, na czym stoi.

Powoli położyłem go na łóżku i delikatnie starałem się ściągnąć z niego ubranie. Ze spodniami poszło łatwo, jednak już przy koszulce byłem pewien, że się obudzi. Sam ściągnąłem z siebie bezrękawnik, bo w pokoju było naprawdę gorąco. Nastepnie chwyciłem rąbki materiału koszulki i powoli zacząłem zsuwać ją z ciała Byuna. Gdy zobaczyłem jego talię, musiałem jednak to przerwać, bo oddech ugrzązł mi w gardle. Miałem słabość do jego delikatnego ciała. Zauważyłem teraz, że nieco schudł, jednak nie miało to dla mnie znaczenia.

Przełknąłem ślinę i zawahałem się chwilę, patrząc na twarz śpiącego. Nie mogąc się jednak powstrzymać, powoli przejechałem dłonią po talii starszego i przygryzłem wargę.

Czy on i Taeyeon... czy ona... też mogła bez krępacji dotykać go w ten sposób? Czy ona mogła go mieć całego, jak ja?

— Chanyeol... — Usłyszałem szept i zobaczyłem, jak Baekhyun stara się ściągnąć z siebie koszulkę, którą miał tuż pod brodą. Lekko wystraszony jego pobudką, odsunąłem się trochę i pomogłem mu ściągnąć z siebie odzież.

— Położysz się obok mnie? — zapytał mnie cicho, gdy zobaczył, jak wstaję. Chwycił mnie za rękę i z siłą, o którą go nie podejrzewałem, pociągnął mnie na łóżko, tak, że znalazłem się nad nim. Dalej trzymał moją dłoń i patrzył w moje szeroko otwarte z zaskoczenia oczy. Drugą dłoń położył na moim policzku i chwilę się we mnie wpatrywał. — Przestałeś nosić okulary... lubiłem je... ale bez nich też jesteś piękny, wiesz? — powiedział szeptem, aby następnie lekko, naprawdę delikatnie się uśmiechnąć. — Proszę... połóż się ze mną...

Z lekkim wahaniem, ale pokiwałem głową, bo wiedziałem, że moja odmowa go zrani. A mimo wszystko nie chciałem mu dawać kolejnego powodu do płaczu. Nienawidzę, gdy płacze. Zwłaszcza przeze mnie.
Dopiero po tym, jak wykrzyczał mi wszystko na ulicy, zdałem sobie sprawę, że mimo wszystko moje zachowanie jest naprawdę złe. Że to ja staram się zepsuć to, co on stara się naprawić, a tym samym sprawiam, że prędzej czy później on się podda, a ja znowu zostanę sam, mimo tego, że mógłbym być szczęśliwy z człowiekiem, którego kocham. Nie mogę zmienić tego, że mu nie ufam. Jednak mogłem mu pomóc zdobyć moje zaufanie ponownie.

Może faktycznie nadszedł czas, aby pozwolić mu znów stać się najważniejszą częścią mojego życia?

Schyliłem się lekko i z wahaniem pocałowałem go w policzek. Ściągnąłem nasze ręce w dół.

— Zostanę, możesz spać spokojnie.

— I będziesz, jak się obudzę?

— Będę.

🌼🌼🌼

Obudziłem się, gdy coś lekko przygniotło mi żebra. W dodatku czułem, że naprawdę potrzebuję iść do toalety, więc otworzenie oczu było koniecznością. Bez zdziwienia stwierdziłem, że to Baekhyun był powodem mojego bólu żeber. Zazwyczaj podczas snu aktywnie zmienia pozycję, przez co podczas naszego związku często mnie budził.

Chciałbym tak z nim leżeć jeszcze długo, jednak potrzeba skorzystania z toalety znacząco mi to utrudniała. Dlatego delikatnie, aby go nie obudzić, zepchnąłem go na bok i usiadłem, patrząc na to, jak marszczy sennie swoje brwi i wtula się w poduszkę. Uśmiechnąłem się na ten widok i wstałem za potrzebą. Starałem się wrócić szybko, jednak gdy stanąłem przed lustrem i zobaczyłem swoją twarz, od razu zastanowiłem się, co Baekhyun mógł we mnie widzieć, skoro wyglądam z rana tak okropnie. Dlatego właśnie postarałem się choć trochę doprowadzić siebie do stanu względnego porządku i po niespełna dwudziestu minutach ruszyłem w stronę pokoju, gdzie zastałem siedzącego na łóżku Byuna. Spojrzał na mnie zaskoczony, a ja mogłem zauważyć, że był dość zdezorientowany.

— Myślałem, że... zostawiłeś mnie — powiedział cicho, wpatrując się we mnie z lekkim niedowierzaniem.

— Przecież mówiłem ci, że będę, jak się obudzisz — odpowiedziałem z lekkim zażenowaniem, bo tak szczerze niezbyt wiedziałem, jak się po tym wszystkim przy nim zachować. Nie wiedziałem, czy dalej trzymać go na dystans, czy całkowicie do siebie dopuścić.

— Tak i... nie było cię — odpowiedział, dalej się we mnie wpatrując. Głowę opierał na poduszce, którą ściskał do swojego torsu.

— Sikać mi się chciało...

— A... aha.

— No...

Nastała między nami krępująca cisza, podczas której ja stałem w drzwiach, Baekhyun natomiast siedział na łóżku, patrząc na pościel. W końcu skarciłem się w myślach za to, że stoję jak kołek, więc podszedłem do miękkiego mebla i usiadłem na nim bokiem do mojego towarzysza.

— Ale byłem tu całą noc... — powiedziałem cicho, zerkając na Baekhyuna nieśmiało.

Ten spojrzał na mnie po lekkim wahaniu, aby następnie szeroko się uśmiechnąć.

— Jestem bardzo szczęśliwy — odpowiedział i chwycił moją dłoń, splatając ją ze swoją. Znowu nastała między nami napięta cisza, podczas której chyba obydwoje staraliśmy się złożyć w całość to, co chcielibyśmy powiedzieć.

— Baekhyun... — zacząłem, jednak szatyn wtrącił się, nie pozwalając mi dokończyć.

— Chanyeol, możesz się jakoś określić?

— To znaczy? — zapytałem, mimo że odpowiedź była raczej logiczna.

— Powiedzieć, czy mam o co się starać?

Przez chwilę siedziałem w ciszy, nie mogąc mu spojrzeć w oczy. Po chwili jednak się przełamałem, napotykając jego spojrzenie, które odwróciło moją uwagę od splecionych ze sobą palców.

— Jak myślisz?

Jego kącik ust drgnął, a oczy jakby się rozjaśniły.

— Jestem pewien, że mam. Mylę się?

Drugi kącik dołączył do drugiego, przez co mogłem zobaczyć jeden z jego najpiękniejszych uśmiechów.

— Nie mylisz, ale... — Ponownie poczułem ucisk w klatce piersiowej przez wszystkie wspomnienia. — nie umiem zapomnieć.

— Nie musisz zapominać. Nie wszystko da się zapomnieć i ja to wiem. Wystarczy, że przestaniesz w tym momencie udawać przede mną kogoś, kim nie jesteś. Kocham to, jaki jesteś. Naprawdę. To nie takiego chłodnego Yeola pokochałem. Nie udawaj nikogo przy mnie. Proszę cię.

— Tak, ale—

— I proszę pozwól mi zdobyć znowu twoje zaufanie. Tyle, że nie wszystko zależy ode mnie i jesteś mi potrzebny. Odgradzając się, nie pomagasz mi. — Patrzył na mnie z nieukrywaną determinacją. Nigdy nie widziałem u niego tego wyrazu twarzy i byłem szczęśliwy, że to właśnie dla mnie jest tak zawzięty.

— To nie będzie łatwe. Nie wiesz, jak bardzo chciałbym ci wybaczyć...

Baekhyun nie odpowiedział, tylko nachylił się, aby delikatnie musnąć swoimi ustami moje, przez co przez chwilę zabrakło mi powietrza. Przez dłuższy moment starałem się dojść do siebie, mimo że naprawdę jedynie zetknął nasze usta na krótką chwilę.

— Wiem, ale w końcu mi wybaczysz. — Uśmiechnął się, mrużąc lekko oczy. Po chwili jednak przybrał poważniejszy wyraz twarzy. — A i... Yeol... Nie patrz na mnie już nigdy więcej, jak na ideał. Wiem, że zawsze to robiłeś, a ideały nie istnieją. Nie mam prawa być twoim autorytetem, a wiem, że byłem. Kochaj mnie, proszę, takiego, jaki jestem. Z moim mnóstwem wad, dobrze?

Przygryzłem lekko wargę, wiedząc, że ten ma rację. Zawsze go podziwiałem, był dla mnie zawsze najlepszy, umiał wszystko, był piękny... jednak nawet ja teraz byłem w stanie dostrzec jego skazy.

— Dobrze.

Baekhyun dotknął swoją dłonią mojego policzka, aby następnie czule go pogłaskać.

—Czekam na moment, w którym znowu będę mógł mówić, że mam cudownego partnera. Mam nadzieję, że to nastąpi już niedługo. — powiedział w końcu i objął mnie delikatnie swoimi ramionami, przez co mogłem poczuć jego nagi tors na swoim.

— Ja też...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wow, naprawdę nie sądziłam, że ten rozdział pojawi się w tym tygodniu, ale coś co wszyscy nazywają weną, nagle mnie dopadło i tadaaaam!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał, bo ja osobiście go uwielbiam.

Miłego weekendu!🐧❄🌈

A tak wgl, zastanawiam się, aby jakoś pod koniec ff (nie żeby to był już sam koniec) zrobić Q & A z postaciami? Ktoś byłby chętny?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top